5. października 2013
Sobota
- Juvia…
Stał w deszczu, w bocznej uliczce,
patrząc jak odchodzi. Zgarbiona, smutna.
- Boże, jak ja mogłem… - Złapał
się za głowę i osunął się po zimnej, kamiennej ścianie. Kaptur
mu zsunął się na plecy, uwalniając długie czarno-białe włosy.
– Jak ja mogłem do tego dopuścić…? - Szepnął. Gdybym
pomógł jej wtedy, ona mogłaby pomóc swojej siostrze. To wszystko
by się tak nie potoczyło. Może wtedy…Może wtedy…
Dwie niebieskowłose dziewczęta
idące razem korytarzem. Nagle jedna z nich przeprasza drugą i
biegnie z powrotem, jakby o czymś zapomniała, pewnie tak było.
Druga opiera się o ścianę w oczekiwaniu na swą niższą kopię.
Wtedy podchodzą do niej trzy dziewczyny. Niebieskowłosa już na sam
ich widok, opuszcza ramiona, odwraca wzrok, w nadziei, że jej nie
zauważą. Jednak na marne. Grupka podchodzi do niej i zaczyna coś
mówić sarkastycznym, ostrym tonem. Niektóre komentarze są
słyszalne. „Kujonka”. „Mała zdzira”. Te powtarzają się
chyba w każdym zdaniu. Gdy dziewczyna nie odpowiada, zaczynają ją
popychać. Jedna uderzyła ją w twarz, druga w brzuch.
Niebieskowłosa pochyliła się w napadzie spazmatycznego kaszlu.
Wtedy trzecia popchnęła ją, a dziewczyna upadła na posadzkę.
Dziewczyny zaśmiały się złośliwie, pozostawiając ofiarę swej
zabawy na podłodze. Chwilę później, grupka chłopaków przechodzi
obok. Widząc powoli podnoszącą się dziewczynę, zaczynają się
śmiać. Jeden udaje się, że się potyka, wylewając na nią dwa
kubki gorącej kawy, które niósł. Śmiejąc się jeszcze bardziej,
odchodzą, by po chwili dołączyć do dziewczyn, które stały na
drugim końcu korytarza. Do końca przerwy, po korytarzu niesie się
ich głośny śmiech. Dziewczyna powoli się podniosła i tuszyła w
stronę gabinetu pielęgniarki, mijając przy tym krótkowłosego
bruneta. On wiedział co będzie dalej. Dziewczyna pójdzie do
gabinetu, powie pielęgniarce, że się przewróciła. Podczas
następnej lekcji pójdzie do domu, a przez następne dni, nie
przyjdzie do szkoły. Gdy już się pojawi, będzie jeszcze bardziej
zamknięta w sobie i jeszcze bardziej zamyślona. Gdy go minęła,
chłopak odwrócił się jakby z zamiarem dogonienia jej, jednak
zatrzymał się. Ona była poza jego zasięgiem, pod każdym
względem. Nie mógł być przy niej, nie mógł jej również pomóc.
A może mu się tak tylko wydawało?
- Jak ja mogłem być tak głupi?
Przecież wystarczyło tylko podejść. – Powoli się podniósł,
zarzucił kaptur na głowę i ruszył w tyko sobie znaną stronę. –
Mogłem coś zrobić, mogłem im pomóc. Teraz jest już za późno.
Mogę tylko wykonywać polecenia.
• • •
Juvia wróciła do domu. Jednak nie
zdjęła butów, ani bluzy. Szybkim krokiem weszła do pokoju Shiori.
Przeszukała szuflady i jednej wyjęła czarny notes z numerami.
- M…M…Jest! – Wyrwała
kartkę i wyszła z domu, wystukując na komórce numer. Do tej pory
miała w głowie słowa Shiori, które powiedziała, gdy zapytała
się młodszej siostry, dlaczego zaczęła ćpać.
- Chciałam po prostu zapomnieć.
• • •
- Nie piśniesz ani słówka Hanie. - Wysyczał przez zęby.
- Ale. Ale tak nie można! Jak mam. - Nie dokończył, ponieważ siarczysty cios, wymierzony w brzuch powalił go, skulonego na ziemię.
- Nie zrezygnuję z twojej mamy, po prostu muszę mieć więcej rozrywek. Więc siedź cicho. Przecież się przyjaźnimy. - Zażartował w ostatnim zdaniu łapiąc za włosy Dragneela, po czym podniósł jego głowę ku górze.
- Ty. Wszystko co dotąd zrobiłeś było kłamstwem. Prawda? - Zapytał zawiedziony, równocześnie smutny i wściekły. Ayato jedynie zaśmiał się głośno, kopiąc Natsu w żebra. Ten jęknął z bólu łapiąc impulsywnie miejsce ciosu. - Nie zrobisz krzywdy mamie?
Mężczyzna zbadał go drwiącym wzrokiem, jednak kiedy chciał coś powiedzieć, wyprzedził go ściszony głos Salamandra.
- Ja zamiast niej. - Wyszeptał ledwo słyszalnie.
- Co?
- Nie krzywdź Hany, jeśli coś się będzie działo, zdenerwuje cie czy coś podobnego. Proszę. Nie krzywdź jej, tylko mnie. Ja zamiast Hany.
Wiedział na co się naraził, wiedział jak będzie to bolało, ale w głębi duszy błagał, żeby przystał na propozycję. Przecież to nie zmieni aż tak drastycznie jego życia. Prawda?
- A jednak jesteś odważny bachorze. Dobra, ale nikomu masz o tym nie mówić. Bo dopadnę i ją i ciebie, tyle że ty już tego nie przeżyjesz. - Po tych słowach odszedł zostawiając Dragneela samego na ziemi. Przymrużył powieki czując jak stróżka krwi spływa z jego ust. Wpatrywał się głucho w swoją dłoń, błądząc myślami po tym wydarzeniu. Jak to wszystko się skończy?
- Przepraszam, mamo. - Dodał wiedząc, że to bardzo by ją zraniło.
•
Otworzył szeroko oczy wpatrując się w ciemny sufit, jego oddech był ciężki i przyspieszony. Powoli usiadł przeczesując drżącą dłonią, rozczochrane włosy. Dlaczego znów mu się to śniło? Jednak nie mógł zaprzeczyć jednemu. To wydarzenie, ta odwaga zmieniła jego życie na dobre, a co ważniejsze stał się inną osobą. Prawda była taka, że tamten Natsu już dawno umarł. Odwrócił powoli wzrok spoglądając na śpiącą Lucy, wyglądała naprawdę słodko. Cieszył się, że miał przynajmniej ją. Wstał z posłania kierując się w stronę kuchni. Wciąż lekko kręciło mu się w głowie, a w ustach pozostawał nieprzyjemny smak. Usłyszał ciche miauczenie, dochodzące spod stołu w jadalni. Podszedł tam ostrożnie się schylając, gdzie napotkał trochę straszne spojrzenie kotka.
- Hej mały, jesteś taki grzeczny że o tobie zapomniałem. No chodź. - Wziął pupilka na ręce, równocześnie podchodząc do blatu. Położył kotka na swoim ramieniu wyciągając składniki na kanapkę z lodówki. Podczas krojenia szynki dał trochę bezimiennemu, wpatrując się w ostrze noża. Po chwili przeniósł wzrok na przesiąknięty krwią bandaż, obwiązany na dłoni. Włożył pod niego nóż, przecinając biały materiał, który powoli opadł na podłogę. Na wierzchu ręki widniała głęboko rana, o której bólu nie dało się zapomnieć.
- Wtedy. Ja. Nie pamiętam jak ich pokonałem. - Wyszeptał przymrużając powieki. Co się z nim działo? Dlaczego tego nie pamięta? Ocknął się, kiedy miał przebić swojego przeciwnika. W ostatniej chwili zmienił kierunek broni. Wpatrywał się głucho w szkarłatną szramę, czując jak jego oczy i umysł zachodzą gęstą mgłą, zupełnie jak w tamtym momencie. Słyszał jakieś niewyraźne, wysokie dźwięki. Ale wszystko w okół niego rozmazywało się z okrutną rzeczywistością i zagłębiało w karmazyn innego świata. Po chwili poczuł delikatny ból na policzku, impulsywnie złapał bolące miejsce. Równocześnie budząc się z transu.
- Co? - Znów zobaczył krew na swoich dłoniach. Jak się okazało niebieski kotek w pewnym sensie pomógł mu się ocknąć, równocześnie pozostawiając na skórze chłopaka ślad swoich pazurków. Złapał się za głowę, przydługie różowe kosmyki wystawały przez palce, zasłaniając jedno oko. - Chyba muszę się jeszcze położyć. - Westchnął idąc w stronę kanapy. Usiadł na niej wpatrując się w zawieszony na ścianie ogromny obraz, jednak nie widział co na nim jest. Wszystko zaczęło tracić ostrość, aż w końcu całkowicie zgasło.
Otworzył powoli oczy, a jasne słońce oślepiło jego tęczówki. No tak, zupełnie zapomniał że zasnął na kanapie. Wczoraj wieczorem zupełnie nie czuł się sobą. Ostrożnie wstał, kierując się do kuchni - w końcu wczoraj nie zdążył ostatecznie nic zjeść. Wziął z półki paczkę papierosów i wsadził jednego do ust, zapalając. Wchodząc do pomieszczenia wypuścił chmurkę dymu.
- Już wstałaś? - Zapytał krótko nastawiając wody na kawę.
- Jakieś dziesięć minut temu. A ty gdzie byłeś?
- Zasnąłem na kanapie, bolała mnie głowa i nie chciało mi się wchodzić na górę. - Odpowiedział, kiedy nikotyna rozniosła się po powietrzu. Chciał chwycić kubek, kiedy rana na ręce, dała o sobie znać. Skrzywił się delikatnie.
- Wszystko dobrze? - Zapytała zmartwiona podchodząc do Dragneela.
- Tak. - Odpowiedział obojętnie zaciskając ową dłoń. Znów pulsujący ból w głowie, za którą złapał się impulsywnie. Zupełnie jak wczoraj. Papieros upadł na ziemię, a on sam oparł ciężar ciała o jedną z szafek.
"- Tato, tato!
- Wszystko załatwię, cierpliwości.
- Tato.
- Tak. Przedłużycie mi termin? Przyniosę wszystko na czas.
- Tato?
- Natsu. Tyle razy mówiłem, nie wolno ci tu wchodzić.
- Przepraszam, ale...
- Dobrze, już dobrze. Chodź pójdziemy w nasze ulubione miejsce."
- Natsu! - W końcu usłyszał jej wołanie. Jego oczy były szeroko otwarte, a całe ciało drżało. Dlaczego przypomniała mu się tamta scena? - Natsu! Wszystko dobrze? - Zapytała zmartwiona trzymając dłonie na jego drżących ramionach. Po raz pierwszy widziała go...przerażonego? Czy ten Natsu Dragneel, który na co dzień jest zwykłym, chamskim ignorantem, teraz się bał? To było coś zupełnie nowego, a na swój sposób też fascynującego. Jednak to nie był czas na to, żeby rozmyślała o tym wszystkim. Pewnie objęła go drobnymi ramionami, przytulając jak najmocniej. - Już dobrze. - Wyszeptała. Chłopak wypuścił powoli powietrze z ust, uspokajając się. - Muszę iść do szkoły. Czujesz się lepiej żeby iść czy musisz zostać w domu?
- Jest trochę lepiej, ale jestem strasznie głodny. - Zażartował biorąc do ręki przyszykowaną wcześniej kanapkę. Lucy poszła przyszykować się do szkoły, a chłopak kończył śniadanie. Spokojnym krokiem poszedł do jednego z pokoi na piętrze, włączając komputer. Po trzech próbach rozgryzł hasło, przeglądając zawarte na dysku pliki. Dlaczego dopiero po dziesięciu latach wszystko sobie przypominał? Albo raczej dlaczego o tym zapomniał?
- Muszą tu być ślady działalności, nie zostawiłby firmy. - Podsumował kończąc śniadanie i przeszukiwanie dysku. Na całe szczęście znał się na oprogramowaniach i komputerach, więc nie sprawiło mu to większego problemu. Szybko wydrukował kilka dokumentów, które postanowił przejrzeć trochę później. Wstał opuszczając pokój, jakby nigdy go tam nie było. W końcu Igneel nigdy nie pozwalał mu tam wchodzić. Ale niby dlaczego? Musiał dokładniej przeszukać całe pomieszczenie. Jakie tajemnice skrywa przed nim ojciec?
Wszedł do łazienki, gdzie przed lustrem stała Heartfilia układając włosy i poprawiając makijaż. Bez żadnych skrupułów zdjął bluzkę i spodnie pozostając w samych bokserkach.
- C-co ty robisz? - Wyjąkała mierząc półnagiego Salamandra wzrokiem, jednak nie mogła zaprzeczyć że miał doskonałe ciało, oszpecone przez liczne rany.
- Chce się wykąpać. - Oznajmił łapiąc za gumkę od bielizny.
- Stój! - Złapała jego dłonie w nadgarstkach, powstrzymując przed rozebraniem się. Ten spojrzał na nią jedynie ze zdziwioną miną. - Wyjdę!
- Przecież jesteśmy razem. Nie mów mi, że nigdy nie widziałaś nagiego faceta. - Uśmiechnął się, opierając dłonie na biodrach. Policzki blondynki przybrały czerwony kolor, zupełnie jak Erza na widok boskiego Jellala.
- T-to nie...Ja..uhh...Zamknij się i do kąpania! - Krzyknęła chcąc opuścić pomieszczenie, jednak Dragneel oplótł ją w talii, przyciągając do siebie. Czuła ciepły oddech na swoim karku i gorące ciało, przylegające do jej.
- A nie chciałabyś zobaczyć? - Wyszeptał muskając ustami drobne ramię.
- Podobno jesteś chory. - Wyjąkała nie mogąc się ruszyć.
- Zatrucie pokarmowe to nie coś, czym możesz się zarazić. - Odgarnął blond pasma na prawy bok, składając na pociągłej szyi delikatny pocałunek. Przełknęła głośniej ślinę, napinając pod jego dotykiem wszystkie mięśnie. Odsunął twarz od jasnej skóry, przymrużając delikatnie powieki. - Jesteś inna. Ty nie chcesz tylko tego? - Zapytał z obawą o odpowiedź, gotowy na prawdę.
- Nie chcę cię wykorzystywać. Jesteś człowiekiem, a nie rzeczą. - Wyszeptała opierając się plecami o klatkę piersiową różowowłosego, który odetchnął cicho kładąc czoło na ramieniu dziewczyny. Zranioną dłoń przyłożył do jej zaróżowionego policzka.
- Dziękuję.
Na dźwięk tego słowa otworzyła szczerzej oczy, wlepiając wzrok w kafelkowaną białymi płytkami ścianę. Naprawdę usłyszała od niego dziękuję? Przyłożyła swoją dłoń do jego, wyginając kąciki ust do góry, tworząc tym samym delikatny uśmiech. Miała rację, był zupełnie inny niż mówili. On tylko tworzył obraz tamtego Natsu, którego każdy nienawidzi. Czasem zastanawiała się co by było gdyby tego pierwszego dnia, zignorowała go?
Gray przyszedł dopiero na trzecią lekcję. Wcześniej pomagał Ur, ponieważ ta miała jakieś problemy z nogą, a potem zadzwoniła do niego Suiteki, z prośbą, żeby pilnował Juvii w szkole. Korytarz jak zawsze był pełny ludzi i przedzieranie się do stołówki było istną katorgą. Wtedy poczuł, że ktoś chwyta go za ramię.
- Hej mały, jesteś taki grzeczny że o tobie zapomniałem. No chodź. - Wziął pupilka na ręce, równocześnie podchodząc do blatu. Położył kotka na swoim ramieniu wyciągając składniki na kanapkę z lodówki. Podczas krojenia szynki dał trochę bezimiennemu, wpatrując się w ostrze noża. Po chwili przeniósł wzrok na przesiąknięty krwią bandaż, obwiązany na dłoni. Włożył pod niego nóż, przecinając biały materiał, który powoli opadł na podłogę. Na wierzchu ręki widniała głęboko rana, o której bólu nie dało się zapomnieć.
- Wtedy. Ja. Nie pamiętam jak ich pokonałem. - Wyszeptał przymrużając powieki. Co się z nim działo? Dlaczego tego nie pamięta? Ocknął się, kiedy miał przebić swojego przeciwnika. W ostatniej chwili zmienił kierunek broni. Wpatrywał się głucho w szkarłatną szramę, czując jak jego oczy i umysł zachodzą gęstą mgłą, zupełnie jak w tamtym momencie. Słyszał jakieś niewyraźne, wysokie dźwięki. Ale wszystko w okół niego rozmazywało się z okrutną rzeczywistością i zagłębiało w karmazyn innego świata. Po chwili poczuł delikatny ból na policzku, impulsywnie złapał bolące miejsce. Równocześnie budząc się z transu.
- Co? - Znów zobaczył krew na swoich dłoniach. Jak się okazało niebieski kotek w pewnym sensie pomógł mu się ocknąć, równocześnie pozostawiając na skórze chłopaka ślad swoich pazurków. Złapał się za głowę, przydługie różowe kosmyki wystawały przez palce, zasłaniając jedno oko. - Chyba muszę się jeszcze położyć. - Westchnął idąc w stronę kanapy. Usiadł na niej wpatrując się w zawieszony na ścianie ogromny obraz, jednak nie widział co na nim jest. Wszystko zaczęło tracić ostrość, aż w końcu całkowicie zgasło.
•
Poniedziałek
7. października
- Już wstałaś? - Zapytał krótko nastawiając wody na kawę.
- Jakieś dziesięć minut temu. A ty gdzie byłeś?
- Zasnąłem na kanapie, bolała mnie głowa i nie chciało mi się wchodzić na górę. - Odpowiedział, kiedy nikotyna rozniosła się po powietrzu. Chciał chwycić kubek, kiedy rana na ręce, dała o sobie znać. Skrzywił się delikatnie.
- Wszystko dobrze? - Zapytała zmartwiona podchodząc do Dragneela.
- Tak. - Odpowiedział obojętnie zaciskając ową dłoń. Znów pulsujący ból w głowie, za którą złapał się impulsywnie. Zupełnie jak wczoraj. Papieros upadł na ziemię, a on sam oparł ciężar ciała o jedną z szafek.
"- Tato, tato!
- Wszystko załatwię, cierpliwości.
- Tato.
- Tak. Przedłużycie mi termin? Przyniosę wszystko na czas.
- Tato?
- Natsu. Tyle razy mówiłem, nie wolno ci tu wchodzić.
- Przepraszam, ale...
- Dobrze, już dobrze. Chodź pójdziemy w nasze ulubione miejsce."
- Natsu! - W końcu usłyszał jej wołanie. Jego oczy były szeroko otwarte, a całe ciało drżało. Dlaczego przypomniała mu się tamta scena? - Natsu! Wszystko dobrze? - Zapytała zmartwiona trzymając dłonie na jego drżących ramionach. Po raz pierwszy widziała go...przerażonego? Czy ten Natsu Dragneel, który na co dzień jest zwykłym, chamskim ignorantem, teraz się bał? To było coś zupełnie nowego, a na swój sposób też fascynującego. Jednak to nie był czas na to, żeby rozmyślała o tym wszystkim. Pewnie objęła go drobnymi ramionami, przytulając jak najmocniej. - Już dobrze. - Wyszeptała. Chłopak wypuścił powoli powietrze z ust, uspokajając się. - Muszę iść do szkoły. Czujesz się lepiej żeby iść czy musisz zostać w domu?
- Jest trochę lepiej, ale jestem strasznie głodny. - Zażartował biorąc do ręki przyszykowaną wcześniej kanapkę. Lucy poszła przyszykować się do szkoły, a chłopak kończył śniadanie. Spokojnym krokiem poszedł do jednego z pokoi na piętrze, włączając komputer. Po trzech próbach rozgryzł hasło, przeglądając zawarte na dysku pliki. Dlaczego dopiero po dziesięciu latach wszystko sobie przypominał? Albo raczej dlaczego o tym zapomniał?
- Muszą tu być ślady działalności, nie zostawiłby firmy. - Podsumował kończąc śniadanie i przeszukiwanie dysku. Na całe szczęście znał się na oprogramowaniach i komputerach, więc nie sprawiło mu to większego problemu. Szybko wydrukował kilka dokumentów, które postanowił przejrzeć trochę później. Wstał opuszczając pokój, jakby nigdy go tam nie było. W końcu Igneel nigdy nie pozwalał mu tam wchodzić. Ale niby dlaczego? Musiał dokładniej przeszukać całe pomieszczenie. Jakie tajemnice skrywa przed nim ojciec?
Wszedł do łazienki, gdzie przed lustrem stała Heartfilia układając włosy i poprawiając makijaż. Bez żadnych skrupułów zdjął bluzkę i spodnie pozostając w samych bokserkach.
- C-co ty robisz? - Wyjąkała mierząc półnagiego Salamandra wzrokiem, jednak nie mogła zaprzeczyć że miał doskonałe ciało, oszpecone przez liczne rany.
- Chce się wykąpać. - Oznajmił łapiąc za gumkę od bielizny.
- Stój! - Złapała jego dłonie w nadgarstkach, powstrzymując przed rozebraniem się. Ten spojrzał na nią jedynie ze zdziwioną miną. - Wyjdę!
- Przecież jesteśmy razem. Nie mów mi, że nigdy nie widziałaś nagiego faceta. - Uśmiechnął się, opierając dłonie na biodrach. Policzki blondynki przybrały czerwony kolor, zupełnie jak Erza na widok boskiego Jellala.
- T-to nie...Ja..uhh...Zamknij się i do kąpania! - Krzyknęła chcąc opuścić pomieszczenie, jednak Dragneel oplótł ją w talii, przyciągając do siebie. Czuła ciepły oddech na swoim karku i gorące ciało, przylegające do jej.
- A nie chciałabyś zobaczyć? - Wyszeptał muskając ustami drobne ramię.
- Podobno jesteś chory. - Wyjąkała nie mogąc się ruszyć.
- Zatrucie pokarmowe to nie coś, czym możesz się zarazić. - Odgarnął blond pasma na prawy bok, składając na pociągłej szyi delikatny pocałunek. Przełknęła głośniej ślinę, napinając pod jego dotykiem wszystkie mięśnie. Odsunął twarz od jasnej skóry, przymrużając delikatnie powieki. - Jesteś inna. Ty nie chcesz tylko tego? - Zapytał z obawą o odpowiedź, gotowy na prawdę.
- Nie chcę cię wykorzystywać. Jesteś człowiekiem, a nie rzeczą. - Wyszeptała opierając się plecami o klatkę piersiową różowowłosego, który odetchnął cicho kładąc czoło na ramieniu dziewczyny. Zranioną dłoń przyłożył do jej zaróżowionego policzka.
- Dziękuję.
Na dźwięk tego słowa otworzyła szczerzej oczy, wlepiając wzrok w kafelkowaną białymi płytkami ścianę. Naprawdę usłyszała od niego dziękuję? Przyłożyła swoją dłoń do jego, wyginając kąciki ust do góry, tworząc tym samym delikatny uśmiech. Miała rację, był zupełnie inny niż mówili. On tylko tworzył obraz tamtego Natsu, którego każdy nienawidzi. Czasem zastanawiała się co by było gdyby tego pierwszego dnia, zignorowała go?
• • •
- Lucy nie uwierzysz co się ostatnio stało! - Wykrzyczała promieniująca szczęściem Erza, prawie dusząc w uścisku blondynkę.
- No co takiego? - Zapytała z uśmiechem.
- Jellal był u mnie w domu i piekliśmy ciasto. Wyjaśniliśmy sobie wszystko i było naprawdę super. On jest niesamowity! - Nie potrafiła przestać się uśmiechać, Scarlet skacząca ze szczęścia to rzadki widok. A jednak.
- No proszę proszę, kroi się coś więcej? - Zachichotała Heartfilia.
- Nie wiem, ale było naprawdę wspaniale. - Westchnęła zakładając szkarłatne pasmo włosów za ucho. - Dziękuję, Lucy.
- Za co?
- Jakby to powiedzieć. Wiesz jak się denerwuję i wydurniam, kiedy go widzę. Ale wtedy zachowywałam się normalnie. Pomyślałam o tobie. Miałaś odwagę podejść do Natsu, nawet jeśli wszyscy byli przeciwko niemu. Po prostu byłaś sobą. - Pochwaliła ją z rumieńcami na policzkach. Blondynka zaśmiała się cicho, siadając na krześle w klasie.
- Znów mi ktoś dziękuje.
- Kto wcześniej? - Zaciekawiła się Tytania.
- Natsu. - Wyszeptała zadowolona na samo wspomnienie tego słowa, wypowiadanego barwą jego głosu. Szkarłatnowłosa mimo zdziwienia również wygięła usta w górę. Tęskniła za tamtym Natsu, który już nigdy nie wróci, choć jego pewna część wciąż gdzieś jest. Szkoda, że on boi się uczuć.
- Chciałabym żeby kiedyś wrócił, ale wiem że to niemożliwe. - Mimo wszystko mówiła z uśmiechem. Może i nie przyjaźnili się już kilka lat, ale znała go na tyle długo, by wiedzieć o czym świadczy dany gest, zachowanie. Oparła się łokciami o parapet spoglądając przez otwarte szeroko okno. Chłodny wiatr rozwiał jej długie włosy, a promienie słońca odbijały się w brązowych tęczówkach. - Natsu, którego znałam ja, a którego znasz ty to dwie odmienne osoby, a jednak mają jedną cechę wspólną. Cechę, którą zawsze podziwiałam. - Zamknęła na parę sekund oczy widząc obraz dziesięcioletniego, różowowłosego chłopca, a obok teraźniejszego osiemnastolatka. - Odwaga, dzięki której chce wziąć na swoje barki cały ból. Zawsze miał takie dziecinne poglądy, jakby chciał stać się bohaterem. Nigdy nie potrafiliśmy mu wytłumaczyć, że nie jest sam, aż w końcu zostawiliśmy go samego. Czuję się winna, tak jak cała reszta jesteśmy winni, bo zabiliśmy jego uczucia. - Przy ostatnich słowach posmutniała czując nieprzyjemne ukłucie w sercu. Jednak nie mogła zaprzeczyć prawdzie. Zastanawiało ją, czy tylko ona zdała sobie sprawę że część winy leży po ich stronie. Nazywali siebie przyjaciółmi, a zostawili go jak bezużyteczną rzecz. Zrobili dokładnie to, czego on chciał - tańcząc do jego melodii. Chciała z nim porozmawiać, ale prawda jest taka, że Titania się boi.
- Erza...skoro przyjaźniliście się tyle lat, znasz go dobrze. Mam jedno pytanie. Czy on choć raz uśmiechnął się prawdziwie? - Tylko tyle chciała wiedzieć. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że już nigdy nie spotka starego Natsu. Chociaż nie ukrywała faktu, że bardzo tego pragnęła. Może właśnie o to w tym wszystkim chodziło. By ten nowy Natsu, stworzył iluzję dawnego siebie. Nie. To głupie, ona pokochała właśnie tego. Tego, którego wszyscy nienawidzą.
Scarlet zastanowiła się przez chwilę nad pytaniem przyjaciółki, po czym odwróciła się w jej stronę na powrót uśmiechając.
- A czy kiedy ci dziękował, nie widziałaś uśmiechu? - Zapytała pewnie.
- Nie wiem. Nie widziałam jego twarzy. - Odparła zrezygnowana. Szkarłatnowłosa spojrzała na Heartfilię. I tylko tyle wystarczyło, by dziewczyna znała odpowiedzieć. Ktoś kto boi się uczuć, nigdy ich nie okaże komuś innemu.
- To był prawdziwy uśmiech Natsu. Może nie taki jaki ja zapamiętałam, ale jestem pewna że wtedy był szczęśliwy. Nigdy nikomu nie dziękował, jesteś naprawdę wyjątkowa. - Zawsze rozmawiała z Lucy tak sentymentalnie, jednak wtedy czuła się pewniej. Przy niej nawet takie wspomnienia były wesołe.
- Tak właściwie to dlaczego nie ma go dzisiaj w szkole?
- Ma zatrucie pokarmowe, więc prawie nic nie jadł od dwóch dni. Nie wyglądał za dobrze, ani tak się nie czuł, więc powiedziałam żeby został w domu.
- Wy to za niedługo razem zamieszkacie. - Zaśmiała się dziewczyna.
- Wcale nie. - Blondynka nadymała policzki robiąc minę obrażonego dziecka.
- Tylko Lucy wiesz, żeby nie było niespodzianek. - Oznajmiła z udawaną powagą, machając karcąco pacem przed nosem przyjaciółki.
- Erza! - Oburzyła się, kiedy jej twarz przybrała kolor włosów Scarlet. Obie zaczęły się głośno śmiać, gdy po chwili rozbrzmiał dźwięk dzwonka. Reszta uczniów przyszła do klasy, a zaraz po nich nauczyciel. Heartfilia odwróciła wzrok w stronę okna, patrząc na jasno świecące słońce.
To dlatego udajesz kogoś zimnego, bez uczuć. Bo twój uśmiech jest ciepły, prawda Natsu?
• • •
Gray przyszedł dopiero na trzecią lekcję. Wcześniej pomagał Ur, ponieważ ta miała jakieś problemy z nogą, a potem zadzwoniła do niego Suiteki, z prośbą, żeby pilnował Juvii w szkole. Korytarz jak zawsze był pełny ludzi i przedzieranie się do stołówki było istną katorgą. Wtedy poczuł, że ktoś chwyta go za ramię.
- Gray!
- Cana? – Widząc jej minę przystanął i zapytał. – Co się stało?
- Juvia… Zresztą sam zobacz. – Pociągnęła go w stronę klasy w której miała lekcje. Zajrzeli przez drzwi.
Juvia siedziała w ławce i czytała jakieś czasopismo. Miała na sobie czarne obcisłe legginsy i ciemno purpurową gorsetową bluzkę, która więcej odsłaniała niż zasłaniała. Za Grayem i Caną zgromadził się spory tłum chłopaków z trzecich klas.
- Dobra, to ja idę! W końcu nie może być taka straszna. – Powiedział jeden z nich i z tajemniczą miną ruszył w jej stronę. Oparł się o jej ławkę, lecz ta nawet nie podniosła wzroku.
- Hej maleńka, jesteś dzisiaj zajęta? Może wybrałabyś się z nami na małą imprezę? – Wskazał na siebie i na swoich kumpli. Lockser po dłuższej chwili odłożyła gazetę, przejeżdżając swoim długim, pomalowanym czarnym lakierem paznokciem, po krwistoczerwonych ustach. Jej oczy dziwnie błyszczały, jednak nie patrzyła w żaden konkretny punkt.
- Ha~! – Zaśmiała się głosem bez wyrazu. – Co ty sobie myślisz? Jesteś tylko masą chodzącego tłuszczu, które udają mięśnie. Myślisz, że jesteś fajny? Dobre sobie. Tak naprawdę jesteś nikim. Jesteś taki sam jak cała reszta głupich baranów, którzy podniecają się, byle czym, tylko dlatego, że widział to na jakimś zagranicznym kanale. Chodzące sterydy i chcący tylko seksu mali chłopcy, którzy nie widzą nic poza czubkiem własnego nosa. Nie lepiej będzie gdybyście zaprosili tamtą blondi? – Wskazała na niczego nieświadomą Lucy, która właśnie rozmawiała z Levy. – Bardziej by wam pasowała. – Zakończyła swą wypowiedź, przeciągłym prychnięciem znów sięgając po gazetę.
Chłopak stojący nad nią ze wściekłości zrobił się czerwony i szarpnął ją za ramię, podnosząc z krzesła.
- Co ty sobie myś… - Dopiero po chwili zauważył przed swoją twarzą kastet nabijany ćwiekami i ostro zakończone paznokcie.
- To co ci właśnie powiedziałam. Ale zaczynam sądzić, że za łagodnie cię określiłam, mówiąc że jesteś głupim baranem.
Chłopak puścił Juvię i odszedł do swoich kumpli.
- Mała kurwa. – Warknął i wyszedł z klasy.
- Cana…co się tu stało? – Zapytał Gray, wycofując się za drzwi.
- Nie mam pojęcia, jest taka od rana. – Wzruszyła ramionami, ale w jej oczach malowała się udręka. – Każdy kto próbował do niej zagadać, został odprawiony z kwitkiem. Potrafi trafić w twój najsłabszy punkt. Nigdy nie sądziłam, że potrafi tak dobrze oceniać ludzi.
- Czyli ty też… - Cana skinęła głową, odwracając wzrok.
- Boże, co z nią…? – Fullbuster westchnął i wszedł do klasy zdecydowanym krokiem. W sali było cicho, ludzi rozmawiali ze sobą szeptem, nieraz wskazując na niebieskowłosą.
- Juvia.
- Gray. W końcu się tu pofatygowałeś. – Dziewczyna nawet nie odłożyła gazety. – Czyżby moja mamuśka kazała ci mnie pilnować?
- Nie. Pilnuję cię dla własnego sumienia.
- Nie masz po co. Jak widzisz, świetnie sobie radzę.
- Byłaś u Minervy, prawda? – Juvia nie odpowiedziała. – Co ty robisz? Juvia, ogarnij się!
- Po co?! – Końcu odłożyła czasopismo. – Robię co chcę. Ani ty, ani nikt nie panujecie nad moim życiem.
- Nikt nie chce nad nim panować. Chcą ci tylko pomóc…
- A ty dałeś radę pomóc Shiori? Nie dałeś. Niby jak miałbyś pomóc mi? – Zapytała i spojrzała mu w oczy. Nadal błyszczały, ale jednocześnie były matowe i puste.
- Juvia ty… - Chłopak nie zdążył powiedzieć nic więcej, bo Lockser wstała, wzięła torbę i bez słowa wyszła z klasy.
• • •
Cana przestała obserwować tę scenę już w połowie. Nie miała siły tego słuchać.
- Juvia, co się z tobą stało? – Pytała się w myślach, chociaż jednocześnie wiedziała, przez co ta dziewczyna przechodzi.
- Przecież sama nie jestem lepsza. – Prychnęła i usiadła na parapecie. Przypatrywała się ludziom idącym korytarzem, gdy nagle usłyszała znany jej głos.
- I co? Jaka była?
- A wiesz, spotkałem lepsze. Ale całować się umiała. No i właściwie było za co złapać. – Hibiki zaśmiał się.
- A co z Caną? – Zapytał Eve.
- To była tylko jednorazowa przygoda. Chociaż…kto wie?
Alberona ze zdumienia wypuściła pepsi, którą trzymała w ręce. Szybko podniosła ją i ruszyła korytarzem w stronę swojej klasy. Hibiki, Eve i Ren stali niedaleko szafek klas drugich, czyli niedaleko miejsca, w którym siedziała. Stali tyłem, więc jej nie zauważyli.
- Cana! Cana! – Usłyszała czyjś głos i chcąc nie chcąc odwróciła się. Lates złapał ją delikatnie za ramię i obrócił w swoją stronę, przytulając. – Cześć. Dawno się nie widzieliśmy. Tęskni…
- Daruj sobie. – Alberona stała prosto z twarzą odwróconą w bok.
- Cana?
- Chyba nie myślałeś, że to między nami było coś poważnego, co nie? – Podniosła wzrok, patrząc na niego z pogardą w oczach. – Dostałam to co chciałam. Jeśli miałeś nadzieję na coś więcej, to sorry, ale cię wykorzystałam. Potrzebowałam się wyszaleć i to zrobiłam. – Odwróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie. Słyszała jak Ren i Eve podchodzą do Hibikiego i śmieją się. – Dała ci kosza, co? To chyba pierwsza, która cię zostawiła.
Alberona gdy tylko zniknęła za zakrętem, puściła się biegiem w stronę najbliższej łazienki. Wpadła z trzaskiem do jednej z kabin i zaniosła się szlochem. Nie słyszała, że w tym samej łazience inna dziewczyna, płakała prawie z tego samego powodu.
• • •
Yukino siedziała w KFT. Zobaczyła jak do restauracji wchodzi osoba na, którą czekała. Czarne włosy, ciemna koszula, okulary przeciwsłoneczne…
- Gajeel! Tutaj! Spóźniłeś się! – Zawołała machając do niego, trzymając w ręce udko z kurczaka.
- Sorry, korki. – Przytulił ją na powitanie i usiadł obok niej. – A co ze Stingiem, Roguem i Levy?
- Nie przyjdą. Levy była umówiona z Lucy, a Rogue i Sting mieli jakąś sprawę do załatwienia. – Wzruszyła ramionami. – Co zrobisz? Nic nie zrobisz. – Westchnęła i podsunęła Redfoxowi kubełek z udkami. – Chcesz?
- Co tak mało zjadłaś? – Spytał biorąc kilka.
- To już drugi kubełek. – Szturchnęła go pod bok. – A co tam w ogóle u ciebie? Jak w trasie?
- Do kitu, cieszę się, że już się skończyło. – Westchnął. – Coś się działo ciekawego jak mnie nie było?
- Zmarła siostra tej dziewczyny z naszej klasy, Juvii. Wiesz, ta która do nas doszła na początku semestru.
- No kojarzę.
- Ogólnie, teraz to się nieźle wyrobiła, chyba próbuje odreagować. Nie było jej tydzień w szkole, a jak wróciła to zrobiła furorę. Nie tylko pod względem wyglądu, ale i zachowania. W ciągu jednego dnia dogadała większej ilości osób, niż Cana w ciągu tygodnia.
- Łokurfde, szerio? – Czarnowłosy spojrzał na nią zaskoczony, przeżuwając kurczaka. – Możesz iść po pepsi?
- Ech, ty to czasem głupi jesteś. – Poczochrała go po włosach i poszła po dolewkę. Po chwili wróciła z dwoma kubkami napoju.
- A co z Tobą, masz jakiś problem? – Zapytał, gdy usiadła.
- Czemu tak twierdzisz? – Spojrzała na niego, odstawiając kubek.
- Ostatnio jesteś jakaś taka zamyślona i cicha. Zakochałaś się, czy co? - Yukino zrobiła się czerwona, ale nie zaprzeczyła. – Czyli jest coś na rzeczy?
- No…Jest taki jeden. – Westchnęła. – Chciałabym mu to powiedzieć, albo pokazać, nie wiem, ale boję się że wszystko zepsuję. Nawet nie wiem, jak mam się do tego zabrać. Niby znam go już dość długo, ale nigdy nie wiem, o czym myśli. Przyjaźnimy się, ale mam wrażenie, że on żyje we własnym świecie, do którego nikt inny nie ma dostępu.
- Ale dlaczego nie spróbujesz? Jesteś mądrą dziewczyną, na pewno coś wykombinujesz. – Redfox zastanowił się. – Zawsze możesz go pocałować z zaskoczenia.
Aguria się zaśmiała.
- Najpierw musiałabym dosięgnąć do jego twarzy. – Wtedy zadzwonił jej telefon. – Oj, przepraszam. Halo? Angel? Co się stało? – Odebrała i z wyrzutem spytała siostrę. – Tak? Acha, no spoko. Dobra, no. Czekaj zaraz mi opowiesz. – Zasłoniła mikrofon dłonią. – Gajeel ja lecę, okej? – Pocałowała go z policzek i pomachała mu na pożegnanie, wychodząc z lokalu.
- Ech, dziewczyny. – Westchnął czarnowłosy i ugryzł następny kawałek kurczaka.
• • •
Natsu siedział w gabinecie Igneela, kończąc czytać ostatnie zdanie na dokumencie. Wybrał numer zapisany na jednym z nich, czekając aż ktoś odbierze. Nie mógł w to uwierzyć, w to co się właśnie działo.
- Halo? - Odebrał jakiś mężczyzna z dość doniosłym głosem.
- Z tej strony Natsu Dragneel, czy rozmawiam może z Hirashim Tachi? - Mówił spokojnym, opanowanym i poważnym tonem. Nigdy nie sądził, że taka sytuacja będzie w jego życiu. Ale może to jest właśnie szansa na ratunek.
- Tak, to ja. W czym mogę pomóc?
- Chciałbym się spotkać w sprawie firmy. Pasuje jutro o 12?
- Może pan powtórzyć nazwisko?
- Natsu Dragneel, jestem synem Igneela. I firma Red Dragon należy do mnie.
Dlaczego przepisał mu firmę zaraz po ukończeniu 18 lat i nic wcześniej nie powiedział?
N: Dobra tym razem Natsu też do was przemówi i ma dla was mrożącą krew w żyłach wiadomość!
A: Ekhm...ekhm...mów dalej.
N: Nie ma co owijać w bawełnę i inne płótna. Przejdźmy do rzeczy. An z powodów prywatnych opuszcza naszą dwuosobową załogę na czas bliżej nie określony (prawdopodobnie na zawsze). Zostanę tylko ja i nie wiem jak dam radę sama prowadzić trzeci blog o Fairy Tail. An będzie mi pomagała tylko od strony technicznej (zabijcie mnie T^T). Po za powodami prywatnymi An zabolał fakt, iż jest ona w pewien sposób ignorowana, kiedy niektórzy piszą tylko o jednej osobie (A ona sobie ubzdurała że zawsze chodzi o mnie). Postaram się jakoś prowadzić tego bloga, ale no cóż niczego nie obiecuję. BŁAGAM ZRÓBCIE COŚ ŻEBY AN ZOSTAŁA!
An nie odchodź ! Nie zostawiaj Natsu samej ! Please, razem idzie wam dobrze. Na serio uwielbiam waszego bloga :)
OdpowiedzUsuńAn-senpai nie zostawiaj nas! Ten blog jest świetny i to zasługa pracy waszej dwójki, więc jeśli odejdziesz to już nie będzie to samo ;-;
OdpowiedzUsuńAn nieee.. proszę nie odchodź! Ty i Natsu tworzycie zgrany zespół czego dowodem jest to opowiadanie.
OdpowiedzUsuńUwielbiam tego bloga i się normalnie potnę metalową łyżeczką ja odejdziesz!
An... A jebnął Ci ktoś kiedyś z glana?
OdpowiedzUsuńDobra, glanów nie mam, ale od siostry pożyczę!
Szykuj tyłek, będzie lanie. >:D
Nie no dobra, nie jestem tą złą.... ._.
Ale uderzyć w twarz Cię mogę? *w*
Znając życie mesz 170 coś, więc nawet nie sięgnę.. :-:
Niskie niby piękne, ale ja się nie zaliczam. ._.
A co do rozdziału...
Spisałyście się. :'3
NATSU MA FIRMĘ?!
Powiedzcie, że jest wolne stanowisko~! *^*
Chcę się zatrudnić~! :'3
Poza tym Lucy taka mądra, wow. Dobra, nic więcej nie napiszę, bo żem nie wiem co. Tak, to zdanie ma sens. Tak naprawdę nie ma, ale ciii...
Tak więc ślę wenę i kopa w dupę glanem dla An~
P.S. jeśli nie zostaniesz, to skończy się o wiele, wiele gorzej... A zresztą co Ci może szóstoklasistka zrobić? Pogrozić papierem? ::
Jak zobaczyłam że jest tu nowy rozdział to normalne popłakałam się ze szczęścia xD ale jak go przeczytałam końcową notkę to myślałam że umrę
OdpowiedzUsuńAn nie możesz odejść ja ci nie pozwalam :3
Odkąd czytam waszego blog zawsze mam banana na twarzy a to dzięki wam i waszych rozwalających dialogów. XD i oczywiście rozdziałów
Ale bez was dwóch to już nie będzie to samo. (kocham was obydwie tak samo. :D) więc prosze An przemysł to jeszcze to z 100000 razy a potem palnij sie w łeb i jednak zostań :p poza tym ktoś musi pochamować odpały Natsu xD a wiem że to potrafisz tylko ty więc proszę ponownie żebyś została a jeśli nie to wiedz że jeśli zapadne w depresję z powodu nie do AnNatsuowienia xD to będzie to twoja wina
Żegnam i życzę słusznej decyzji :*
Z upoważaniem wierna czytelniczka
S żegna
An, Natsu komentuję na waszym blogu dopiero od niedawna, chociaż czytam go od samego początku. Moim zdaniem tworzycie niesamowity, zgrany zespół, co z resztą widać po każdym kolejnym rozdziale. Tworzycie niesamowite historie, paringi i wiele wiele innych. An, jeżeli twoją decyzją będzie odejście, to niestety nic na to nie poradzimy, lecz jeśli mam taką szansę to proszę zarówno ciebie jak i Natsu (bo nigdy nic nie wiadomo :/) o pozostanie i dalsze prowadzenie tego bloga, ponieważ moim zdaniem, jesteście jednymi z najlepiej piszących osób (a czytałam baaardzo dużo blogów).
OdpowiedzUsuńA więc, powtórzę się jeszcze raz. Zostańcie RAZEM, bo wtedy tworzycie wspaniałe historie.
An liczę na Ciebie!!
P.S. Co do rozdziału to wspaniały jak zwykle!! :)
An proszę nie odchodź. Nie zostawiaj Natsu samej. Przecież ona sobie bez ciebie nie poradzi. Razem wam to świetnie wychodzi. Mam nadzieję że zmienisz zdanie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Macie najlepszy blog z kilkuosobową załogą... I Ty An Tsuki chcesz to zepsuć?!?! Wszyscy wiedzą że jest was dwie!!! Uwielbiamy was obie i nie chcemy żeby coś się zmieniło!!!
OdpowiedzUsuńBlog jest naprawdę imponujący , dawno już żadna lektura mnie tak nie wciągnęła , liczę że będzie on kontynuowany , życzę weny !
OdpowiedzUsuńNo An nie wydurniaj się dobra?? Wszyscy o tobie pamiętają a założę się że razem piszecie lepiej niż oddzielnie. Nie zostawiaj Natsu samej bo nam się biedaczka załamie i porzuci tego bloga. Mogłabyś zrobić coś takiego swoim czytelnikom?? No An naprawdę nie wygłupiaj się bo wiesz... przyłącz się do komentarza Nashi Dragneel tylko pożyczę glany od brata i sprawimy ze przez tydzień nie usiądziesz. ;-) Onegai nie zostawiaj bloga
OdpowiedzUsuńW końcu !! Aaaaaa !! ale super super super jedyne czego ekhem przepraszam kogo nie lubię to yukino grrrrrrr wredota ! ale nie ważne :) Dziewczyny ja już z wami ... z Natsu gadałam róbcie co chcecie ja i tak pójdę się pociąć rozcieńczonym mydłem w płynie :( Ale nie ważne ! Jeśli uważacie ,ze ten blog jest super i wgl ,że nasza kochana Natsu i An są super to właźcie tu ! :
OdpowiedzUsuńNatsuSalamander : http://nalunamietnoscrozkoszy.blogspot.com
AnTsuki : http://fairy-tail-wieczni.blogspot.com
A tak po za tym to hmm nie mogę się zdecydować co z tego rozdziału mi się najbardziej podobało ale chyba to jak Cana żuciła Hibikiego ( w końcu , czekam na Laxane ) i chyba ...ee ..to jak Lucy rozmawiała z Erzą :) Taki spokojny rozdzialik ahh przyjemnie :) A teraz wybaczcie panie idę czytać bloga An :* Do widzenia ! <3
A i jeszcze jedno ...ehem ekhem ... AN DO JASNEJ CHOLERY OBIE JESTEŚCIE ZAJEBISTE NIE WIEM CO SOBIE UBZDURAŁAŚ ALE UWIERZ ,ŻE JEST MI PRZYKRO ! Dobra to słaby argument ... dobra An wiem ,że źle się z tym czujesz ( nwm z czym tak jakoś pisze ) ale proszę .. ledwo przeżyłam odejście Renee ,, oraz koniec bloga Yashy .. już mam dość uwierz An jesteś 3 blogerką dzięki ,której strzożyłam bloga , dzięki której Fairy Tail stało się częścią mnie , kolejną dzięki ,której chce robić cokolwiek .. jesteś ty Natsu i Yasha .. trzy głowne blogerki które kocham ..
OdpowiedzUsuńAle jak już mówiłam cokolwiek nie napiszę to i tak twoja decyzja ..
Gomene za spam :(
Jestem za Shizuko-chan. Ja naprawdę ciężko przeszłam odejście Renee później odeszła Yasha *boże to brzmi jakby umarły...* A teraz jeszcze ty. Nie zniosę tego. Czytam wasze osobiste blogi i są świetne a razem tworzycie mega zespół! Oczywiście to twoja decyzja.
UsuńEj, ja i Renee nie odeszłyśmy :D Nadal piszemy (tyle że Renee odpuściła sobie o FT) :3
UsuńI Shizuko-chan, też cię kocham xD Ale An chyba przestanę kochać jeśli opuści tego bloga z takiego niesłusznego (bo każdy o tobie pamięta An!) powodu -.- *foch*
Największe zaskoczenie tego rozdziału? Byłaby to firma Natsu, gdyby nie zachowanie Juvii... Co się dzieje z tą dziewczyną O.o Ale fakt faktem, strasznie a zarazem epicko spławiła Graya. Zwierzenia Erzy, jak i Yukino w dobrym guście osłodziły tą notkę :) Chociaż wolałabym, żeby Yukino zostawiła Gajeela dla Levy, ale wierzę że wszystko jakoś się ułoży (swoją drogą bardzo podoba mi się "wasz" Gajeel :P). Najbardziej chyba rozbawiła mnie bezpruderyjność Natsu, kiedy to chciał zdjąć bokserki przy Lucynie xD Biedna ^.^ Za to zmartwiło mnie to, co dzieje się z chłopakiem...
OdpowiedzUsuńA na koniec - An, zrozumiałabym, jeśli twoje odejście było spowodowane życiem prywatnym, ale takiego bajeru to ja nie łyknę. Jak opuścisz tego bloga to obiecuje ci, że wyciągnę od Natsu twój adres, podam innym czytelniczkom tego bloga i dostaniesz zbiorowego kopa w dupę. I to takiego, że od razu wylądujesz przed kompem i zaczniesz pisać z Natsu następny rozdział :D NIE WYOBRAŻAM SOBIE TEGO BLOGA BEZ CIEBIE (bez Natsu też :P). To jest po prostu WASZ blog, wspólnie tworzycie tą historię i tak musi, po prostu MUSI zostać. TY MUSISZ ZOSTAĆ! Nawet nie wiesz jaką mi teraz przykrość sprawiłaś An :.....( Nie wiem, może mi kiedyś z rozpędu zdarzyło się napisać komentarz odnoszący się jakby do jednej osoby, ale jeśli tak to tylko dlatego że fabuła tego bloga jest strasznie poruszająca i wciągająca - zawsze gdy kończę czytać to mam wielkiego banana na twarzy i myślę sobie "dziewczyny po raz kolejny zrobiły kawał świetnej roboty", a tu takie coś. No naprawdę... Wiem, że już po 1 kwietnia, ale mam nadzieję że to tylko żart :|
Zgadzam się <3 ! I przepraszam chodziło mi o odejście w kontekście skończenia tego jednego bloga <3 I Yasha mogłabyś mi podać swojego chomika bo nie skończyłam ściągać rozdziałów <3 haha ale tu nie o tym stoi ! Tu chodzi o AN !
UsuńJa pierwsza wyciągnę twój adres od An ,a nie daj bóg ja NAtsu zabierze Cię na spotkanie ze mną ! Grrr ! Wszyscy o tobie wiemy An ! Nie wydziwiaj ! Popatrz ile ludzi będzie tęskniło ! <3 Tyle ode mnie wydaje mi się ,że 3 komentarze ode mnie wystarczą hahaha ... :)
Na proszę nie wydurniaj się wszyscy się boją że Natsu nie da rady z presją więc błagam nie odchodź. Jeśli to problem z weną zajrzyj na mojego boga eczecprzeznaczenia.blog.pl może ci to pomoże. pozdrawian KurajSpiktoru.
OdpowiedzUsuńTu znowu kuraj Codziło mi o pieczecprzeznaczenia.blog.pl
OdpowiedzUsuńNie wiem co zrobić najpierw - ochrzanić An czy pochwalić ten cudowny (jak zwykle z resztą) rozdział.
OdpowiedzUsuńHmmm... to może najpierw rozdział :D
Igneel przepisał Natsu firmę !
Fajny prezent na osiemnastkę. No wiecie normalni ludzie dostają samochód a on otrzymał firmę. Zazdroszczę mu .... no dobra nie xd doprowadziłabym taką firmę do bankructwa :P
Jestem dumna z Yukino, że jeszcze się nie poddała, co nie zmienia faktu, że nic z tego nie będzie. Wolę Galevy <3
Największym zaskoczeniem był chyba dla mnie nowy wizerunek Juvii. Jednak wiem, że Gray jej pomoże. Siła miłości zrobi swoje ^-^
Żal mi Cany. Gdybym tam była to Hibiki doznałby bliskiego spotkania z moją pięścią. Na posiniaczoną gębę żadna dziewczyna by nie spojrzała.
Nalu <3 Muahahaha :D
Nalu nigdy za wiele. Tak się podjarałam tym fragmentem, że nie mogłam dalej czytać, bo co chwilę wybuchałam niekontrolowanymi pismami szczęścia.
No dobrze nie będę się rozpisywać bo muszę się pozłościć na An.
Ja nie wiem, co ci się w tej głowie uroiło, ale nie masz racji. Ja uwielbiam was obie i inni też was kochają. Ten blog jest jak wasze dziecko ! Chcesz porzucić własne dziecko ? Z jednym rodzicem nie wychowa się tak dobrze jak z obojgiem opiekunów :]
Jeżeli Yashy uda się zdobyć twój adres to będę pierwszą, która pójdzie do ciebie i ci nakopie do tyłka. Poza tym nie przyjmuje takiego usprawiedliwienia z jakim chcesz opuścić to opowiadanie. Chociaż nawet gdyby było konkretniejsze i tak nie pozwoliłabym ci odejść.
Mam nadzieję, że przyczyniłam się do ponownego przemyślenia twojej decyzji.
PAPA <3