HISTORIA DEMONA

Jeśli oddam ci swe życie, spełnisz mój rozkaz?
Tak, mój panie.

Historia ta mogła zdarzyć się każdemu z nas. Jeśli tylko wierzysz w anioły lub demony.

Wszystko to wydarzyło się może ze dwa, trzy wieki temu. W pewnym hrabstwie, może to była Anglia lub Rumunia, mieszkał sobie młody hrabia. Miał on piękną żonę i małą śliczną córeczkę. Pewnego dnia w państwie rozpętała się wojna domowa. Hrabiego zamknięto w lochach, a jego córkę i żonę wywieziono. Hrabia wiedział, że gdy umrze, jego rodzina zostanie bez dachu nad głową, lub wymordowana, więc pewnej nocy, gdy księżyc był w nowiu, a noc Ziemia okryta była nocą bez gwiazd

Wzywam cię! Na mocy mej krwi, którą ofiarować mogę, wzywam cię!
Wzywasz mnie? Musisz być naprawdę zdesperowany, że chcesz oddać swe życie. Czego chcesz? Pieniędzy? Władzy? Kobiet?
Nie! Nie potrzebuję żadnych z tych rzeczy! Jeśli oddam ci swe życie, spełnisz mój rozkaz?
Tak, mój panie.
Przysięgnij!
Przysięgam na ten księżyc, którego, mimo że nie można go zobaczyć, wciąż tam jest, za dnia i nocy.
Przyjmuję twą przysięgę. Ty zaś przyjmij me życie. W zamian zaopiekuj się córką i żoną, dopóki żyją i nie pozwól im umrzeć z niczyich rąk Nie pozwól, żeby kiedykolwiek zapłakały. Niech będą zawsze szczęśliwe.
Tak, mój panie.

Rankiem, gdy straż miała wziąć skazańca, znalazła tylko jego ubrania i plamę krwi na podłodze. Podłodze do tego dołączona była kartka, pisana dokładnym, acz nieco niewyraźnym pismem.

Ruszycie jego rodzinę, skończycie jak on. Jeśli chcecie skończyć w otchłaniach piekła, zapraszam.

Wielu nie posłuchało, Nikt nie wie, jak umarli. Wszyscy, którzy w jakiś sposób chcieli zrobić coś młodej hrabinie lub jej córce, znikali w tajemniczych okolicznościach i nigdy nie wracali.
Rodzina mieszkała w swojej posiadłości wiodąc szczęśliwe i spokojne życie. Hrabina zajęła się interesami męża i dobrze jej to szło. Po jakimś czasie, wyszła drugi raz za mąż, nie z miłości jednak, a z powodu tego, samotne matki nie były dobrze postrzegane w tamtym społeczeństwie. Jej nowy mąż był miłym, jednak widzącym tylko zyski człowiekiem. Właśnie dzięki niemu, mała hrabianka miała już narzeczonego w wieku czterech lat.

Gdy dziewczyna skończyła piętnastą wiosnę, do służby dołączył o rok starszy od niej chłopak. Na początku znieważany przez resztę służby, szybko okazał się być bardzo pomocny. Był o wiele silniejszy od większości dorosłych, doskonale radził sobie w kuchni, był wspaniałym ogrodnikiem. Elokwentny i miły, szybko zdobył względy rodziny i został lokajem. Młoda Hrabianka, której imię brzmiało Clarissa, nie odstępowała go właściwie na krok. Nikt nie wiedział, że skrywa on mroczną tajemnicę.
Do czasu…
Było to trzy lata później. Hrabina, matka Clarissy zachorowała. Będąc już na łożu śmierci, opowiedziała córce o jej ojcu, który został zamknięty w lochach, a potem zniknął bez wieści. Powiedziała jej o dziwnym liście, który został przy nim znaleziony, oraz o reszcie rzeczy. I na końcu o tym, że dziewczyna jest już zaręczona. Zdruzgotana Clarissa, wybiegła z domu. Szybko pobiegła do stajni, na oklep dosiadła swego ukochanego konia i uciekła z zamku.
Jechała przed siebie wiele, wiele godzin. Znajdowała się wiele kilometrów od rezydencji, gdy w końcu zdecydowała się zatrzymać. Była już późna noc, ale Clarissa się nie bała. Zatrzymała się na dużej polanie, pośrodku lasu. Przywiązała swojego konia do pobliskiego drzewa, jednak zrobiła to tak, by zwierzę mogło napić się z pobliskiego strumyka. Sama usiadła na jego brzegu, zdjęła buty i podwijając suknię, w którą była ubrana, zamoczyła stopy w wodzie. Nie wiedziała jak długo tam siedziała, jednak nie wydawało się jej zbyt długo, może pięć, czy dziesięć minut, gdy usłyszała kroki. Wystraszona zerwała się i pobiegła w stronę rumaka, gdy zza krzewów wyłoniła się dobrze znana jej postać.
- Za panienką strasznie trudno nadążyć. – Powiedział chłopak z uśmiechem na twarzy. Clarissa ze łzami w oczach pobiegła w jego stronę - - Eryk! – Rzuciła się mu na szyję, szlochając. Służący po raz pierwszy znalazł się w takiej sytuacji. Nikt nigdy nie okazał mu takich uczuć. Owszem ludzie byli dla niego mili, albo próbowali się nad nim znęcać, nic poza tym. A ta dziewczyna, zawsze odkąd tylko zaczął pracować u jej rodziny była dla niegojak siostra. Niepewnie objął , a ona jeszcze mocniej się do niego przytuliła. Nie pytał o powód jej smutku. Wiedział, że i tak by mu nie odpowiedziała.
Podszedł do konia i podsadził dziewczynę. Zwierzę czując go, zarżało wystraszone, lecz gdy spojrzało w jego oczy przestało. Chłopak wskoczył na jego grzbiet i usadowił się za Clarissą. Złapał za wodze tak, by dziewczyna była otoczona z obu stron i ruszył w stronę domu, a hrabianka zasnęła mu na piersi.

- Nie rozumiesz?! Ja go nie kocham!
- Kochanie zrozum. Od tego zależy i jego i twoja przyszłość…
- Mamo, ale ja tak nie potrafię! Nie chcę spędzić reszty życia z kimś, kogo nawet nie znam. Z kimś, kogo nie kocham.
- Znasz tego chłopca, Clary. A miłość nie zawsze przychodzi od razu…
- Ale mamo, ja już kogoś kocham.

Od tamtej pamiętnej nocy, podczas której znalazł w lesie, spędzali ze sobą każdą wolną chwilę. Siedzieli w bibliotece, a Clarissa czytała mu swoje ulubione książki. Kiedy indziej można było ich znaleźć w ogrodzi gdzie pokazywał jej jak zajmować się różnymi roślinami. Dni upływały im w błogim spokoju i radości. Nocami wymykali się by móc porozmawiać. Eryk coraz częściej myślał o dziewczynie, której służył, doznając przy tym dziwnego uczucia, którego nigdy wcześniej nie doznał. Wiedział, że to nie będzie możliwe, ale chciał korzystać z tego czasu, który im został, chciał go spędzać z nią.
Nie wiedział jednak, że zostało go tak mało.

Tego dnia słońce przyświecało od samego rana, co było dosyć rzadkim zjawiskiem w tej okolicy. Ptaki ćwierkały radośnie, napawając każdego radością i uśmiechem. Eryk szedł w stronę pokoju Clarissy z zamiarem wzięcia ją na przejażdżkę. Zapukał do jej pokoju dwa razy.
- Clary, mogę wejść? – Usłyszał niewyraźnie pozwolenie i wszedł doi komnaty.
Zdziwiony zobaczył porozwalane wszędzie ubrania i książki pootwierane w różnych miejscach, napisanych dziwnym obcym językiem, jednak tak dobrze mu znanym.
- Clarisso, co tu się dzieje? – Zapytał poważnie.
- ErykuJaNie powiedziałam ci, dlaczego uciekłam tamtej nocy. – Dziewczyna ubrana w samą halkę siedziała na łóżku, przytulając poduszkę. Nie miała odwagi spojrzeć na chłopaka. – Nigdy mnie nie pytałeś, ale jamuszę ci to w końcu powiedzieć. Ponieważ, jesteś najbliższą mi osobą, bocię kocham.
Sługa nie wiedział, co ma odpowiedzieć. Czuł jak twarda osłona, w której było zamknięte było jego serce, rozpada się.
- Dlatego właśnie muszę ci to powiedzieć. Ja jestem już zaręczona. Nie znam tego człowieka, mimo że mama mówi, że znam, ja nie wiem, o kogo jej chodzi. Ja tego nie chcę! – Spojrzała na niego. Widział w jej oczach rozpacz i krystaliczne łzy. Czuł jak osłona z serca spada, jednocześnie rozrywając je.
- Clary… - Podszedł i przytulił do siebie dziewczynę. – Ja też cię kocham.
- ErykProszę cię. Wiem, że to małżeństwo jest nieuniknione, ale chciałabym był byś ze mną. Zwłaszcza teraz
- Yes, my Lady. – Przyklęknął i pocałował dziewczynę w dłoń. On też miał jej coś do powiedzenia, ale nie mógł zrobić tego teraz. Jeszcze nie teraz.

Sala, w której się znalazła skrzyła się od złota i srebra. Miała wrażenie jakby już tu kiedyś była, jednak, nie mogła sobie przypomnieć szczegółów. Wystraszona czekała na mężczyznę, którego miała dziś poznać, który miał zostać w najbliższym czasie jej mężem. Eryk stał za nią, niewzruszony. Teraz nawet one nie mógł jej pomóc.
Wtedy drzwi się uchyliły i weszła przez nie różowowłosa dziewczyna.
- Hrabia Leonard już idzie. – Powiedziała i stanęła obok Eryka. Zaraz za nią do Sali wkroczył wysoki, rudowłosy, przystojny młody mężczyzna, a za nim jeszcze jedna służąca. W jej oczach widać było straszny smutek, on również nie miał zbyt szczęśliwej miny. Gdy spojrzał na Clary jego oczy rozszerzyły się ze zdumienia.
- Clary?
- Leo?!
Oboje spoglądali na siebie w szoku. Przyjaciele z dzieciństwa, a teraz narzeczeni wbrew woli. Chłopak podszedł i uściskał dziewczynę, której nie widział tak długo, ona również odwzajemniła gest. Jednak był to tylko przyjacielski uścisk, oboje mieli już kogoś, kogo kochali.

Niecały tydzień później odbył się ich ślub. Clarissa przeprowadziła się do domu swego nowego męża razem ze swoją służbą. Często rozmawiała z Leonardem, jednak większość czasu spędzała wciąż w towarzystwie Eryka, tak samo jak jej mąż w towarzystwie Ariane. Jednak wieczory, które spędzała sama w sypialni, schodziły jej na czytaniu. W końcu, pół roku później, pewna już tego, co robi, podczas nowiu rozcięła swą rękę, narysowała pentagram i wyrecytowała:
Wzywam cię! Na mocy mej krwi, którą ofiarować mogę, wzywam cię!

Poczuł jak coś go wzywa. Co było dosyć dziwne, szczególnie że jeszcze nie skończył swojej misji. Jednak nie miał kontroli nad tym, zaczął znikać. Po chwili zmaterializował się w innym, lecz również znanym sobie miejscu. Zobaczył Clarissę stojącą przed nim, z rozciętą ręką, z której skapywała krew.
- Eryk? – Dziewczyna zaszokowana postąpiła krok do tyłu. A on rozumiał, dlaczego się tu znalazł. – Czy ty…jesteś demonem?
- Tak. – Wiedział, że nie ma sensu kłamać. Postanowił powiedzieć jej wszystko, nie było sensu tego przeciągać. – To ja byłem też tym demonem, którego wezwał twój ojciec. Oddał swe życie za to, bym się opiekował tobą i twoją matką.
- Nie, nie, nie! – Dziewczyna szła do tyłu dopóki nie napotkała ściany. Złapała się za głowę i zsunęła się po niej, ledwo przytomna. – Dlaczego? Jaja cię kochamty nie mógłbyś
Eryk stał w miejscu nie wiedząc czy może powiedzieć coś jeszcze. Już wystarczająco pogorszył sytuację.
- Skoro jesteś demonemTo nie mógłbyś i mnie w niego zamienić? – Spytała dziewczyna podnosząc się. – Ja nie przeżyję bez ciebie, to jest silniejsze ode mnie. Czy potrafiłbyś?
Chłopak przyglądał się jej. Ukląkł na jedno kolano jak robił to zawsze.
- Mógłbym to zrobić. Jednak…ten jedyny raz, muszę powiedzieć, nie, moja Lady.
- Dlaczego?! – Clarissa podbiegła do chłopaka i potrząsnęła nim. On złapał za ramiona i przyciągnął do siebie.
- Bo ja też cię kocham. – Wyszeptał i pocałował ją.

Gdy zniknął długo jeszcze siedziała w ciemnościach. Jej krew cały kapała z rany, tworząc szkarłatną strużkę płynącą do pentagramu wyrysowanego pośrodku komnaty. Właśnie wtedy usłyszała ten głęboki, kojarzący się z głębinami morza głos.
- Czyżby demon cię nie posłuchał?
- Kim jesteś?
- DemonicąPrzed dziewczyną pojawiła się Szkarłatnowłosa kobieta, odziana w skąpy strój. – Mogę spełnić twe życzenie, w zamian za twoją duszę. Sprawię, że staniesz się demonem.
- Za moją duszę?
- Tak. W końcu demony ich nie posiadają nie będzie więc, ci potrzebna. – Zaśmiała się. – To jak?

- Zgadzam się. Moja dusza to dobra cena.

4 komentarze:

  1. A: Nie mogłście od razu tak napisać?!
    M:To takie, takie... cudowne! Też tak chce!
    A: Jesteście wspaniałe/li. mam pytanie: czy jest z wami chłopak, bo tak wnioskowałam po waszych rozmowach? xD
    M: Ania nie chce być wścibska. Po prostu taka już jest. Dlatego wybaczcie jej to pytanie. A: Skąd u was tak genialne pomysły?! Ja też takich potrzebuję!!
    M: Spokojnie, zaraz włącze ci jakieś anime. Wszystko będzie dobrze.
    A: Nie będzie! Już nie ślę im nawet weny, bo mają jej za dużo, choć raz niech się podzielą!!
    M:Tak naprawdę to płacze w kącie, że wysłała całą wenę wraz z pozytywną energią i nie ma nic więcej. ;_;"
    A:To nieprawda! No, może trochę...*ociera łzę z policzka*
    Życzymy dobrej nocy i kolorowych snów w ostatnich dniach ferii na pomorzu. Ania i Misia

    OdpowiedzUsuń
  2. Rany jakie to było epickie. Troche sie popłakałam na momencie *ociera łze* kiedy on wyzznal jej prawde. Co do waszego talentu tez chce taki miec. Piszecie wspaniale i ciekawie. Sam pomysl genialny. Strasznie kojarzy mi sie to z Kuroshitsuji.
    Niewazne zycze wam 101 rzay bardzi duzej weny. Nastepne opowiadanie tez ma byc takie wspaniale.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialne!!! Aż mnie we fotel wgniotło ;). Wspaniale Wam to wyszło ;). Pędzę czytać rozdziały :). Pozdrawiam :D.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zróbcie o tym bloga

    OdpowiedzUsuń