26 września
2013r.
Czwartek
- Przyniosłem
te
zdjęcia,
o
które
prosiłaś.
–
Powiedział
Laxus,
gdy
tylko
zamknęła
drzwi.
Podał
jej
przezroczystą
koszulkę
z
owymi
rzeczami.
- Dzięki.
–
Odpowiedziała
zdawkowo.
Szybkim
ruchem
rozłożyła
je
na
łóżku,
wśród
innych
leżących
już
tam
wydruków.
Zaczęła
je
obracać,
jakby
układała
puzzle.
- Cana…
czy
ty
mnie
ostatnio
unikasz?
–
Zapytał
Dreyar,
nalewając
sobie
do
szklanki
Pepsi,
która
stała
u
szatynki
na
biurku.
- Nie,
skąd
ci
to
przyszło
do
głowy?
–
Odpowiedziała,
nawet
nie
zaszczycając
go
spojrzeniem.
Z
punktu
widzenia
Laxusa,
była
teraz
zbyt
zajęta
zdjęciami.
Prawda
natomiast
była
taka,
że
nie
spojrzała
na
niego,
bo
od
razu
można
było
wyczytać
z
jej
twarzy,
że
kłamie.
Jednak
teraz
najważniejsze
było
to,
czy
to
co
zauważyła
na
tamtych
zdjęciach,
było
prawdziwe.
Przez
chwilę siedzieli w ciszy.
- Właściwie
to…
- Mam!
–
Wykrzyknęła
nagle
Alberona,
zeskakując
z
łóżka.
Blondyn
podszedł
do
niej
i
spojrzał
na
zdjęcia.
- Widzisz
te
ślady
krwi?
Morderstwo
każdej
z
nich
zostawiało
ślady
krwi.
Na
tych
zdjęciach,
które
nie
były
powiązane
z
tą
sprawą,
ślady
są
nieuporządkowane
i
nienaruszone,
widzisz?
Natomiast
na
drugich
często
są
takie,
jakby
ktoś
je
rozsmarował
lub
układał
ciało
tak,
by
krew
ułożyła
wzór.
Chłopak
przez chwilę przyglądał się zdjęciom.
- Nie
widzę
nic
dziwnego.
- Przyjrzyj
się.
–
Szatynka
obracała
odpowiednio
każde
z
nich
i
wskazywała
na
co
ma
spojrzeć.
Wszystko
zaczęło
się
układać
– „1”,
„4”, „3”, „6”, „2”, „5”. Jeśli
ułożysz
je
chronologicznie,
biorąc
pod
uwagę
daty
wypadków,
ślady
ułożą
się
po
kolei
– „1”, „2”, „3”, „4”, „5”, „6”. To
raczej
nie
jest
przypadek,
co
nie?
Chłopakowi
odjęło mowę. Po dłuższej chwili przyglądania się niepozornym
śladom, faktycznie zaczęły przybierać one ślady niechlujnie
napisanych cyfr.
- Czyli,
każde
z
tych
zabójstw
jest
nie
dość,
że
ze
sobą
powiązane,
to
też
prawdopodobnie
wykonane
przez
jednego
sprawcę.
–
Podsumował
Laxus.
- Tak.
Wszystkie były zaplanowane. I miały dwie cechy wspólne
- Jakie?
–
Blondyn
usiadł
na
łóżku
obok
Alberony.
Mimo
że
nie
ich
ciała
się
nie
stykały,
dziewczyna
doskonale
zdawała
sobie
sprawę
z
jego
bliskości.
- Pierwsze
pięć ofiar było w tym samym wieku. Dowiedziałam się tego
przypadkowo. Na jednym z portali znalazłam zdjęcie klasowe jednej z
ofiar, oraz zdjęcie ze spotkania klasowego, które odbyło się rok
temu. Wszystkie chodziły do jednej klasy
- A
druga cecha?
- Ostatnia
z
ofiar
była
kuzynką
Igneela
Dragneela.
- Dragneela?
- Prawdziwego
ojca Natsu.
- Czy
jest coś jeszcze?
- Tak.
Podczas
spotkania
klasowego
brakowało
jednej
osoby.
Jednak
on
zaginął
dziesięć
lat
temu
i
do
tej
pory
nie
było
o
nim
żadnej
wieści.
Nie
było
jedynie
Igneela.
• • •
27 września
2013r.
Piątek
Leżał
nieruchomo
wpatrując
się
w
mało
ciekawy
sufit,
kolejna
noc
spędzona
w
tym
zimnym,
pustym
i
nudnym
pokoju.
Przyzwyczaił
się
do
ciszy,
samotności,
smutku,
ale...odkąd
spotkał
Lucy,
coś
w
nim
pękło
- ta
gruba
skorupa,
za
którą
chował
swoje
uczucia.
Zacisnął
dłoń
na
pościeli
i
podniósł
się
gwałtownie
klnąc
pod
nosem.
Czemu
musiała
mu
coś
takiego
powiedzieć?!
Czemu
musiała
się
pojawić
w
jego
życiu
i
wszystko
pomieszać?!
Spojrzał
na
zegarek,
który
wybił
szóstą
dwadzieścia
- nigdy
nie
budził
się
tak
wcześnie.
Ale
czy
on
w
ogóle
spał?
Powoli
wstał
wychodząc
z
pokoju,
po
czym
skierował
się
do
informacji.
- Gdzie
można
zadzwonić?
-
Zapytał
nawet
nie
używając
zwrotów
grzecznościowych.
Pracownica
szpitala
od
razu
pokazała
mu
kierunek
w
jakim
ma
iść,
ten
nic
nie
odpowiadając
ruszył
w
ową,
pokazaną
stronę.
Stanął
przed
automatem
wybierając
numer,
przyłożył
słuchawkę
do
ucha.
Słyszał
trzeci
sygnał
i
nikt
nie
odbierał,
chciał
już
odłożyć
telefon
kiedy
usłyszał
znany
głos.
- Halo?
-
Nagle
go
zamurowało
i
nie
wiedział
co
powiedzieć,
w
końcu
nigdy
sam
do
niej
nie
dzwonił
i
do
tego
o
tak
rannej
porze.
- Obudziłem
cię?
-
Zapytał
cicho.
Jednak
nie
słyszał
żadnej
odpowiedzi.
– To
ja...
- Igneel?
-
Nie
możliwe,
pomyliła
go
z
nim.
Ta
radość
w
jej
głosie
podczas
wypowiadania
tego
imienia,
ale
musiał
ją
rozczarować.
Znów
musiał
ją
zranić.
- Nie,
to
ja...Natsu.
–
Odpowiedział
ściskając
mocniej
słuchawkę.
Naprawdę
brzmiał
jak
on?
- Oh...wybacz
Natsu, naprawdę przypominasz mi tatę...
- Nie
mów
tak.
–
Wyszeptał
przymrużając
powieki,
równocześnie
przyglądając
się
cyferkom.
- Nienawidzisz
go?
-
Cholera,
nie
chciał
zaczynać
tego
tematu,
ale
może
właśnie
o
to
w
tym
wszystkim
chodziło.
Może
dlatego
nie
potrafili
się
dogadać,
bo
przemilczeli
najboleśniejszą
część
ich
wspólnego
życia.
Słowa
Lucy
naprawdę
sprawiły,
że
przejrzał
na
oczy.
- Nie,
ja...
–
Odpowiedział
spoglądając
na
zabandażowane
palce.
Może
powinien
powiedzieć
jej
o
tym
co
się
dzieje?
Otworzył
usta,
żeby
zacząć
jednak
szybko
się
wycofał.
- Jesteś
na
mnie
zła?
- Niby
czemu?
- Ostatnio...krzyczałaś
na
mnie.
–
Po
raz
pierwszy,
jeszcze
nigdy
nie
podniosła
na
niego
głosu.
- Przep...
- Nie!
-
Dlaczego
to
krzyknął
i
jej
przerwał?
- Co?
-
Zapytała
zdziwiona.
- Nie
przepraszaj,
to
moja
rola.
–
Powiedział
cicho
delikatnie
się
uśmiechając.
Oparł
dłoń
na
ścianie
wciąż
mając
na
ustach
ten
smutny
uśmiech.
– Zrozumiałem
coś
ważnego,
jak
wiele
dla
mnie
zrobiłaś
i
jaki
głupi
byłem.
Będę
się
starał,
od
teraz,
abyś
już
nigdy
przeze
mnie
nie
płakała.
Odważył
się w końcu powiedzieć coś takiego, nawet nie wiedział że po
zaróżowionych policzkach Hany spływają błyszczące łzy
szczęścia, a usta wygięte są w szerokim uśmiechu
- Wiem,
że go przypominam, mamy te same charaktery, ale ja cię nie
zostawię, wiem jak to boli...
- Dziękuję
ci
synku.
–
Wyszeptała
powstrzymując
szloch.
- Tylko
proszę,
nie
oczekuj
ode
mnie
zbyt
wielkiej
zmiany,
już
nigdy
nie
będę
tym
wesołym
chłopczykiem,
którego
kiedyś
kochałaś.
–
Powiedzieć
jej
to?
- Nadal
cię
kocham,
bez
względu
na
to
kim
się
staniesz.
–
Te
słowa
wywołały
u
niego
takie
przyjemne
ciepło
docierające
aż
do
serca.
– Cieszę
się,
że
zadzwoniłeś...
- Mamo...
-
Jak
to
powiedzieć?
Że
wrócił...Przecież
to
niekoniecznie
była
prawda.
- Tak?
- Też
cię
kocham.
–
Te
słowa
były
takie
uspokajające
i
piękne,
a
on
nigdy
ich
nie
używał,
uważając
że
przysporzą
jedynie
cierpienia.
Ona
nigdy
go
nie
zostawiła,
martwiła
się
w
każdej
chwili
nawet
kiedy
traktował
ją
obojętnie,
naprawdę
nie
mógł
sobie
wymarzyć
lepszej
matki.
– Muszę
kończyć
i
wracać
do
sali,
powiedzieli
że
muszę
odpoczywać...
- Dobrze,
odpoczywaj...
- Zgubiłem
naszyjnik
od
Igneela.
–
Powiedział
niepewnie
dotykając
miejsca,
gdzie
jeszcze
kilka
dni
temu
wisiała
ozdoba
z
białą
łuską,
usłyszał
jak
nabierała
powietrza
aby
coś
powiedzieć,
jednak
wyprzedził
ją
wypowiadając
ostatnie
zdanie
po
którym
się
rozłączył.
– Ciekawe
dlaczego
go
zabrał…
Po
tych słowach odłożył słuchawkę uśmiechając się pod nosem, ta
rozmowa była...Szczęśliwa. Zawrócił z powrotem do sali w której
powinien leżeć, jednak nie chciało mu się spać.
•
Hana
odłożyła komórkę na szafkę nocną ocierając łzy spływające
po jej policzkach, mimo wszystko wciąż jej piękną twarz
przyozdabiał uśmiech. Ayato podniósł się patrząc na zapłakaną
żonę.
- Czemu
płaczesz?
-
Zapytał
spokojnie,
dopiero
po
chwili
zauważył
emanujące
od
niej
szczęście.
- Ze
szczęścia.
–
Odpowiedziała
wstając.
Poszła
do
jednego
z
pokoi
wyglądając
przez
okno,
spojrzała
na
zdjęcie
czerwonowłosego
mężczyzny
stojące
na
komodzie.
– Słyszałeś
Igneel?
Mój...nasz
Natsu
wrócił.
–
Wyszlochała
śmiejąc
się
do
fotografii,
nie
mogła
znaleźć
końca
radości.
• • •
Zapięła
kosmetyczkę i włożyła do torby, zapełniając ostatnią wolną w
niej przestrzeń. Z jedną słuchawką w uchu podśpiewywała
piosenkę, którą wspólnie z Yukino i niewielką pomocą Angel
napisały właśnie na tę okazję.
Narzuciła
na siebie szary płaszczyk i pomaszerowała do wyjścia.
- Aki,
wychodzę!
–
Zawołała,
zakładając
buty.
Z
łazienki
wyłoniła
się
głowa
czterdziestoletniego
blondyna
z
ręcznikiem
na
głowie.
- A
powiedziałaś mamie?
- Ta…chociaż
pewnie
zapomniała.
– Wzruszyła
ramionami.
Wtem
drzwi
się
otwarły
i
do
mieszkania
wkroczyła
długowłosa,
niebieskooka
piękność.
- Ty,
młoda,
gdzie
wychodzisz?
– Zapytała,
łapiąc
za
ramię
młodą
McGarden.
Ta
syknęła
z
bólu.
- Mówiłam
ci,
że
przecież
dziś
śpię
u
koleżanki.
Mamy
próbę
przed
występem.
- A
no
tak.
– Kobieta
puściła
Levy,
a
ta
rozmasowała
obolałe
ramię.
- Do
zobaczenia
jutro,
Aki.
– Młoda
McGarden
prawie
wybiegła
z
mieszkania.
Gdy
uznała,
że
jest
już
wystarczająco
daleko
od
domu
zwolniła
kroku.
Już
miała
zacząć
kolejne
rozmyślania
na
temat
swojego
kontaktu
z
matką,
gdy
zobaczyła
siostry
Aguria
zmierzające
w
stronę
domu.
- Yukino!
Angel!
–
Zawołała
i
gdy
białowłose
odwróciły
się
w
jej
stronę,
pomachała
im.
- Levy!
–
Dziewczęta
uśmiechnęły
się
i
zaczekały
aż
niebieskowłosa
do
nich
podbiegnie.
I
wtedy
razem
ruszyły
na
próbę.
•
- Levy,
chcesz
coś
słodkiego?
–
Zapytała
Yukino,
wyciągając
z
lodówki
lody
czekoladowe.
- Chętnie.
–
Odpowiedziała
McGarden
opadając
na
fotel
w
pokoju
koleżanki.
Do
próby
miały
jeszcze
pół
godziny,
więc
miały
czas
by
ogarnąć
wszystko
przed
przyjściem
chłopaków.
Rozłożyły
im
maty
w
salonie,
bo
mimo
iż
rodzice
Anurii
znali
chłopców
od
małego,
to
uznali,
żeby
nikt
nie
zrobił
niczego
głupiego,
chłopcy
będą
spali
w
salonie,
a
dziewczęta
w
pokoju
Angel,
która
miała
ich
pilnować.
Jednak
do
ich
przyjścia
miały
jeszcze
dużo
czasu,
więc
zamierzały
go
dobrze
spożytkować.
- Ej
Levy…
-
zapytała
Anuria,
podając
jej
loda
i
opadając
na
fotel
naprzeciwko.
– Jak
zwrócić
uwagę
kogoś,
kto
ci
się
podoba?
Niebieskowłosa
wzięła do buzi łyżeczkę słodkości i zaczęła się
zastanawiać.
- Wiesz…właściwie
to
nie
mam
pojęcia,
a
dlaczego
pytasz?
–
Spojrzała
na
nią
z
błyskiem
w
oku.
– Nie
mów,
zakochałaś
się?
Białowłosa
odwróciła wzrok, zarumieniona.
- No…
Już
dosyć
dawno.
Znam
go
od
dziecka,
ale
nie
wiem,
jak
mu
to
wyznać.
Boję
się,
że
mnie
odrzuci.
Ech,
czemu
to
nie
jest
takie
proste
jak
na
przykład
w
Toradorze?
Niby
na
początku
wszystko
takie
pokręcone,
nikt
nie
kocha
tego
kogo
powinienem,
ale
później
wszystko
się
układa
tak
jak
powinno.
Ludzie
sobie
nawet
publicznie
wyznają
miłość
i
żyją.
Tylko
ja
jestem
taka
zacofana.
(T^T)
–
westchnęła
płaczliwie
Aguria
i
wpakowała
sobie
chyba
pół
opakowania
lodów
do
ust.
Niebieskowłosa
chociaż
zdziwiona
zachowaniem
zawsze
spokojnej
koleżanki
doskonale
ją
rozumiała.
- Nie
możesz
się
poddawać.
Skąd
wiesz,
że
on
nie
czuje
tego
samego?
– Spytała,
próbując
pocieszyć
koleżankę.
- Nie
wiem,
czy
on
w
ogóle
potrafi
czuć.
–
Westchnęła
zapytana.
– Czasem
mam
wrażenie,
że
wszystkie
dziewczyny
z
którymi
chodził,
to
był
tylko
jego
sposób
na
nudę.
Chociaż
ostatnio…zaczął
się
zachowywać
trochę
inaczej.
Nie
potrafię
tego
określić…Ale
częściej
się
uśmiecha.
–
Zamyśliła
się.
– Jednak
to,
że
nie
mam
u
niego
szans
jest
już
z
góry
określone.
A
jeśli
jednak
jakieś
są,
to
są
zbyt
małe
na
jakąkolwiek
możliwość
spełnienia.
Niebieskowłosa
chciała zaprzeczyć, lecz wtedy zadzwonił dzwonek.
• • •
- Kiedy
tak
właściwie
będę
mógł
wyjść?
- Może
i
dopiero
przyszedł
ale
już
chciał
wyjść.
Kira
przypinała
go
do
wszystkich
urządzeń
lekarskich,
respiratora
i
innych
pikających
przyrządów
które
będą
podczas
operacji
badały
jego
sfery
życiowe.
- Jeśli
wszystko
dobrze
pójdzie
nawet
pojutrze.
–
Poinformowała
go
z
delikatnym
uśmiechem.
- Kira!
- Zawołała
ją
jedna
z
koleżanek
oznajmiając
że
Salamander
ma
gościa.
- No
możesz
na
chwilę
wejść,
ale
dosłownie
na
parę
minut.
– Usłyszał
jak
do
kogoś
mówiła,
wciąż
spoglądał
na
sufit
sali
operacyjnej.
Nie
bał
się
tej
operacji,
było
mu
wszystko
jedno.
- Lucy?
- Zapytał
zdziwiony,
przecież
była
na
niego
zła.
Ostatnio
zatrzasnęła
mu
drzwi
przed
nosem,
a
teraz
znów
do
niego
przyszła?
Nigdy
nie
zrozumie
dziewczyn.
Jednak
cieszył
go
widok
blondwłosej
przyjaciółki.
– Myślałem,
że
mnie
nienawidzisz....
- Bo
jesteś
głupi,
powiedziałam
że
jesteśmy
przyjaciółmi.
–
Zaśmiał
się
cicho
słysząc
to
zdanie,
tak
słodko
a
równocześnie
śmiesznie
brzmiała,
obrażona
mówiąc
tak
miłe
słowa.
– Dlaczego
operacja?
- Zaszywają
mi
rany
i
coś
naprawiają
w
organach
wewnętrznych.
–
Nienawidziła
Ayato.
Zawsze
bała
się
operacji,
nie
ważne
czy
chodziło
o
nią
czy
o
kogoś
bliskiego,
zawsze
było
ryzyko
porażki.
Zacisnęła
usta
w
wąską
linię
ze
smutkiem
patrząc
na
różowowłosego.
- Musisz
wyjść,
daję
mu
narkozę
i
zaczyna
się
operacja.
–
Oznajmiła
pielęgniarka
kładąc
drobną
dłoń
na
ramieniu
Heartfilii,
spojrzała
na
kobietę
kątem
oka
kiwając
niewidzialnie
głową.
- Chwila,
póki
nie
zaśnie.
–
W
takim
momentach
zapominała,
że
jest
na
niego
wściekła,
obrażona.
Amande
już
nie
zważając
na
to
poddała
chłopaka
narkozie.
Jego
powieki
były
takie
ciężkie,
powoli
same
opadały
pogrążając
go
w
nieczułym
śnie.
Wciąż
obserwował
Lucy
i
chciał
ją
widzieć
do
samego
końca,
ten
widok
uspokajał
go.
Wyciągnął
delikatnie
rękę
w
jej
stronę
chcąc
aby
ona
objęła
ją
swoją
ciepłą
dłonią
i
tak
też
się
stało.
Wygiął
kąciki
ust
w
niewidzialnym
uśmiechu.
- Wszystko
będzie
dobrze.
–
Wyszeptał
byleby
nie
płakała.
Ścisnęła
mocniej
jego
bladą,
poranioną
kończynę
wierząc
w
te
wypełnione
ciepłem
i
nadzieją
słowa.
Co
raz
bardziej
się
oddalała,
osłonięta
ciemną
mgłą
nieświadomości
snu.
Powoli
rozluźniał
uścisk
zamykając
oczy.
Ostatnie
co
zobaczył
to
poruszające
się
usta
Lucy
mówiące
dwa
krótkie
słowa,
po
czym
jego
ręka
opadła
bezwładnie
wzdłuż
ciała.
- Musimy
wyjść.
-
Powiedziała
pielęgniarka
wychodząc
wraz
z
Heartfilią.
Słyszał
jej wyznanie?
• • •
- Jeszcze
raz! Raz, dwa…
- Gajeel-kun!
Skończmy
już!
– Nie
zdołał
dokończyć
odliczania,
ponieważ
został
znokautowany
przez
Yukino.
- Yu-chan,
zejdź
ze
mnie,
ciężka
jesteś…
-
Wysapał
Gajeel,
ale
uśmiechnął
się.
- Nie
zejdę,
dopóki
nie
powiesz,
że
to
koniec
próby,
przynajmniej,
dopóki
nie
zjemy
kolacji!
– Aguria
przyparła
go
mocniej
do
ziemi.
W
końcu
czarnowłosy
westchnął.
- No
dobrza.
Przerwa
na
kolację!
– Zawołał,
a
Sting
i
Rogu
przybili
sobie
piątkę.
–
A
ty
już
zejdź
ze
mnie,
bo
czuję
na
swoich
plecach
coś,
czego
nie
powinienem.
Dziewczyna
pisnęła i zeskoczyła z chłopaka.
- Gajeel-kun,
ty
zboczuchu!
– Krzyknęła
i
zachichotała.
Levy
przyglądała
się
tej
scenie
z
lekkim
uczuciem
zazdrości.
- Czasem
zachowują
się
jak
para,
co
nie?
– Zaśmiał
się
Sting,
klepiąc
dziewczynę
delikatnie
w
plecy.
– Ale
nie
widzę
tego,
żeby
mieli
ze
sobą
chodzić.
Za
długo
się
znają,
są
dla
siebie
jak
rodzeństwo.
Zresztą
jak
my
wszyscy,
co
nie
Ro?
–
Odwrócił
głowę,
a
czarnowłosy
skinął
głową,
nawet
nie
zdejmując
z
uszu
słuchawek.
- Skończyliście
już?
–
Do
salonu
weszła
Angel
w
krótkim
fartuszku
trochę
przybrudzonym
mąką
i
sosem
pomidorowym.
– Jak
dobrze!
Pizze
już
na
was
czekają.
–
I
z
uśmiechem
wyszła
z
pokoju.
Zespół
ruszył
za
nią.
Sting
cały
czas
drażnił
Rouga,
Yukino
rozmawiała
z
Gajeelem.
Dla
Levy
wszyscy
wydawali
się
tacy
szczęśliwi,
więc
dlaczego
wciąż
czuła
to
ukłucie
w
sercu?
W
tej
chwili
jedyne
czego
chciała
to
podejść
do
Yukino
i
zadać
jej
jedno
pytanie,
jednak
nie
miała
do
tego
odwagi.
Czy
naprawdę
kocha
Gajeela?
• • •
Siedziała
jak na szpilkach już dobrą godzinę, miała być na niego zła,
obrażona, a tymczasem prawie trzęsie się ze strachu. Rozejrzała
się dookoła a kiedy nikogo nie zobaczyła otworzyła szerzej
torebkę, z której wychyliła się niebieska główka kotka.
- Ciii...nie
mogą
wiedzieć
że
tu
jesteś.
–
Wyszeptała
słysząc
kroki
i
chowając
zwierzątko.
Podeszła
do
niej
blondwłosa
pielęgniarka,
a
w
oczach
Heartfilii
momentalnie
pojawiły
się
zmieszane
uczucia
strachu,
nadziei,
obawy,
złości.
Aż
poderwała
się
z
miejsca
stając
na
proste
nogi.
- I?
-
Niemalże
modliła
się
do
Boga,
aby
Natsu
przeżył.
- Wszystko
dobrze,
za
chwilę
pewnie
się
wybudzi.
–
Poinformowała
z
uśmiechem,
a
z
serca
dziewczyny
spadł
ogromny
i
ciężki
kamień.
Wypuściła
przytrzymywane
powietrze
z
wielką
ulgą,
opadając
po
chwili
na
krzesło.
- Mogę
się
z
nim
zobaczyć?
-
Zapytała
szybko
zdając
sobie
sprawę
z
sytuacji.
Kobieta
kiwnęła
głową
na
znak
zgody,
po
czym
Heartfilia
ruszyła
w
stronę
pokoju
różowowłosego.
Przyspieszała
tempa
idąc
szybkim
chodem.
Był
cały,
udało
się,
przeżył.
Nie
straci
go,
nawet
po
tych
wszystkich
słowach,
nawet
jeśli
się
nie
dogadują
ona
wciąż
go...
- Natsu...
-
Jednak
on
wciąż
spał,
uśmiechnęła
się
delikatnie
siadając
na
krześle
obok
niego.
Wyjęła
z
torebki
kotka,
kładąc
go
sobie
na
kolanach
i
głaskając
po
niebieskiej
główce.
Jednak
kiedy
zwierzątko
zobaczyło
swojego
„wybawcę”
zeskoczyło
z
ciała
blondynki
i
podeszło
do
Dragneela
delikatnie
trącając
noskiem
w
kość
policzkową,
jednak
na
nic
nie
reagował,
przeszedł
dalej
liżąc
szorstkim
języczkiem
zarysowaną
szczękę,
wciąż
nic.
Zrezygnowany
i
smutny
wdrapał
się
na
zabandażowany
tors,
układając
wygodną
pozę
na
klatce
piersiowej.
Lucy
wygięła
kąciki
ust
w
ciepłym
uśmiechu
gładząc
wierzchem
dłoni
widoczną
kość
policzkową
chłopaka.
•
Otwierał
powoli ciężkie powieki czując oślepiające światło. Zobaczył
przed sobą niebieskiego kotka, co wywołało uśmiech. Podniósł
ociężałą rękę głaskając pupilka.
- A
co
ty
tutaj
robisz?
-
Zapytał
cichym,
jeszcze
zmęczonym
głosem.
Dopiero
po
chwili
poczuł
obecność
drugiej
osoby,
odwrócił
powoli
wzrok
widząc
siedzącą
na
krześle
Heartfilię,
dziewczyna
czytała
jakąś
książkę,
której
tytułu
nie
mógł
dojrzeć,
gdyż
jego
wzrok
wciąż
się
nie
wyostrzył.
Ostatnie
co
pamiętał
to
Lucy
mówiąca
do
niego
niezrozumiałe
słowa.
Jego
ciało
jest
teraz
takie
odrętwiałe,
zamknął
na
chwilę
oczy
wciąż
czując
się
sennym,
jego
dłoń
zjechała
z
kotka,
który
momentalnie
wstał
miaucząc
i
trącając
twarz
chłopaka.
Blondynka
widząc
to
wychyliła
nos
zza
książki
biorąc
bezimiennego
do
ręki.
- Zostaw,
jeszcze
się
nie
obudził.
– Wyszeptała
kładąc
go
na
brzuchu
chłopaka
i
wracając
do
lektury.
Przymrużyła
delikatnie
powieki
ściskając
mocniej
brzegi
książki.
– Obudź
się
w
końcu.
– Wyszeptała.
•
Minęła
kolejna
godzina
a
on
wciąż
spał.
Lucy
już
praktycznie
była
przy
końcu
lektury,
kotek
leżąc
patrzył
na
śpiącego
przyjaciela,
a
w
sali
rozbrzmiewała
jedynie
dźwięk
maszyn
wykazujących
formy
życiowe
różowowłosego.
Na
szczęście
wszystko
było
w
jak
najlepszym
porządku,
więc
w
sumie
nie
miała
czym
się
martwić,
ale...Nienawidziła
tych
momentów
kiedy
milczał.
Co
prawda
zawsze
taki
był,
milczący,
bezczelny,
oziębły
ale
to
w
nim
kochała.
Nie
ukrywała
faktu,
iż
chciałaby
poznać
jego
wesołą,
śmieszną,
starą
stronę,
zanim
jeszcze
miał
kłopoty
z
ojczymem.
Westchnęła
cicho
przez
moment
obserwując
przyjaciela,
po
chwili
słysząc
ciche
stękanie.
- Dobry
wieczór.
–
Powiedziała
miłym
i
ciepłym
głosem.
Cieszył
ją
widok
otwieranych
oczy
chłopaka,
bo
znów
mogła
zobaczyć
te
zielone
tęczówki.
Dlaczego
moment
przed
operacją,
kiedy
zamykał
oczy
w
pewnym
sensie
ją
zabolał?
- Jak
się
czujesz?
- Dobrze.
–
Odpowiedział
krótko
tylko
przez
chwilę
kątem
oka
spoglądając
na
koleżankę.
Oparł
się
łokciami
o
podłoże,
powoli
i
ostrożnie
siadając.
– Hej
mały...
Cieszył
ją ten słodki widok, tak według niej Natsu w niektórych momentach
był po prostu słodki. Kotek skoczył na jego tors liżąc w
podbródek, a chłopak zaczął się perliście śmiać. Mimowolnie
na jej policzkach pojawiły się rozkoszne rumieńce.
- Co
byś
zrobiła,
gdybym
się
nie
obudził?
-
Zapytał
cicho
głaszcząc
niebieskiego
pupilka.
Zaskoczyło
ją
to
pytanie,
jednak
zupełnie
nie
wiedziała
co
odpowiedzieć,
bo
nigdy
nie
chciała
nawet
o
tym
myśleć.
Nie
wytrzymałaby
czegoś
tak
bolesnego.
- Nawet
tak
nie
mów.
–
Wyszeptała
patrząc
na
swoje
okryte
dżinsową
spódniczką
uda.
Nawet
nie
zauważyła
że
na
jego
ustach
pojawił
się
niewidoczny
uśmiech,
ale
w
sumie
ona
także
miała
do
niego
pytanie,
albo
raczej
niepewność
chcąc
dowiedzieć
się
dokładnego
znaczenia
słów.
– Ne...Natsu
c-co
miałeś
na
myśli
mówiąc
wtedy
pod
moim
domem...co
bym
zrobiła
gdyby,
zareagował
inaczej
niż
teraz?
- To
pytanie
plątało
się
w
jej
umyśle
od
samego
początku.
- E?
Tamto?
Jakby
ci
to...
-
Drapiąc
się
w
tył
głowy
zachichotał,
jednak
ta
radość
szybko
minęła.
Zacisnął
dłonie
na
pościeli
patrząc
jak
zwierzątko
bawi
się
jego
powoli
odwiązującym
się
bandażem.
- Większość
ludzi
się
mnie
boi,
nikt
nie
odważyłby
się
powiedzieć
czegoś
takiego,
krzyczeć,
podnosić
głosu,
a
ty?
Może
to
dziwne,
ale
słodkie.
Podoba
mi
się
to,
że
masz
odwagę
uderzyć
mnie
i
wygarnąć
wszystko
prosto
w
twarz.
To
niesamowite,
ale
równocześnie
głupie,
że
taka
siła
kryje
się
w
kimś
tak
drobnym
i
niewinnym.
Pytasz
się
o
co
mi
w
tym
chodziło?
Zapytaj
się
swoich
kolegów,
koleżanek,
co
by
zrobili,
albo
raczej
czego
się
obawiają
aby
tego
nie
robić
Wpatrywała
się w niego...przerażona? Zachwycona? Niezadowolona? Zdziwiona? Co
to było za uczucie, on nie odpowiedział jej na to pytanie, prosi
aby inni dali odpowiedź? Kim on był w oczach ludzi? Potworem? Nie
przecież, był dobry. Udawał przed nią czy przed całą resztą?
Otworzyła usta żeby coś powiedzieć, kiedy pierwszy odezwał się
Salamander
- Rany
ale
zaschło
mi
w
gardle
po
tej
narkozie.
–
Postawił
nogi
na
ziemi,
zrzucając
z
siebie
białą
pościel.
Odepchnął
się
rękami
od
podłoża
stając
na
nogi,
które
wciąż
były
odrętwiałe
– czego
nie
przewidział.
Przechylał
się
powoli
w
przód,
kiedy
złapała
go
przyjaciółka
z
powrotem
usadawiając
na
miejscu.
- Ja
pójdę
po
coś
do
picia.
–
Oznajmiła
nie
chcąc
aby
się
przemęczał.
Oparła
dłonie
na
jego
barkach
pchając
w
tył
aby
na
powrót
się
położył,
kiedy
poczuła
jak
łapie
ją
za
nadgarstki
ciągnąc
w
swoją
stronę
i
nim
się
spostrzegła
siedziała
na
jego
biodrach
okrakiem,
piersiami
stykając
się
z
jego
ocieplającym
się
– jednak
wciąż
bladym
– torsem.
Ich
twarze
dzieliły
nikłe
centymetry,
policzki
blondynki
przybrały
szkarłatny
rumieniec
czując
drażniący
jej
skórę
ciepły
oddech.
Jej
serca
wydawało
z
siebie
tak
potężne
uderzenia
niczym
młot
chcący
przebić
się
przez
ścianę
pożądania.
Spoglądała
szeroko
otwartymi
oczyma
w
jego
ciemnozielone,
cudowne
tęczówki.
Dopiero
teraz
dostrzegła,
że
te
obserwujące
ją
źrenice
są
pionowe
– Natsu...
- A
jak
myślisz
co
bym
mógł
zrobić?
–
Zachichotał
uśmiechając
się
zmysłowo.
Nie
mogła
teraz
myśleć,
ta
sytuacja!
Ona
na
nim
siedziała,
mogli
się
w
każdej
chwili
pocałować
a
on
wciąż
był
poważnie
ranny.
Nie
chciała
robić
mu
krzywdy,
ale
równocześnie
nie
mogła
oderwać
wzroku
od
tych
ciepłych,
miękkich,
słodkich
ust.
- Ja...ja
nie wiem. Użyłbyś siły?
- Oh
rozumiem,
jestem
brutalem?
-
Dlaczego
musiał
być
taki...przyciągający?
- N-nie
ja
po
prostu...powinieneś
jeszcze
odpoczywać.
–
Nie
mogło
do
niczego
dojść,
musiał
wyzdrowieć,
ona
miała
przemyśleć
wszystko.
Słyszał
jej
wyznanie?
-
Słyszałeś
co
mówiłam
na
sali
operacyjnej
nim
zasnąłeś?
-
Zapytała
bez
namysłu.
- Nie
słyszałem
ostatnich
słów.
–
Wyszeptał
patrząc
na
nią
smutnym
wzrokiem.
Przymrużyła
powieki
zaciskając
różowe
usta
w
wąską
linię.
Jej
nadzieja
pękła
jak
śliczna
bańka
mydlana.
- Chcesz
żebym
je
powtórzyła?
-
Zadała
niepewnie
pytanie
rumieniąc
się
jeszcze
bardziej.
- Jeśli
tylko
chcesz...
-
Zupełnie
nie
miał
pojęcia
czego
się
spodziewać.
Splotła
swoje palce z jego ściskając delikatnie, postanowiła wykorzystać
ten jeden raz kiedy ma więcej siły od niego. Podniosła się parę
centymetrów wyżej mając swoją głowę tuż nad jego twarzą. Bała
się tego wyznania, obawiała się odrzucenia z jego strony.
Zacisnęła mocno powieki na parę sekund, a spod długich rzęs
wyleciało kilka słonych łez skapując na policzki różowowłosego,
któremu całkowicie odjęło zdolność mowy. Ukazała czekoladowe
tęczówki patrząc wprost w jego zmysłowe oczy, podziwiając
pionowe źrenice i przypominając sobie białe kły. Wygięła kąciki
ust w delikatnym uśmiechu wypowiadając w końcu te słowa
- Kocham
cię.
________________________________________________________________
N: Tak jak obiecałyśmy
nowy rozdział szybciej niż normalnie, i za prośbą i radą
Yashy-sensei macie w lewym górnym rogu bloga ile procent rozdziału
jest napisane.
A: Postaram się być
grzeczna i do urodzin dopisać nową część.
N: 29!!!!!!!!! Ha ha ha
:D Będzie biba!
S:
No
to
na
tyle,
w
końcu
nie
ma
gimbusiarskich
rozmów.
Sayonara
♥
Boze jaki ten rozdzial byl cudwony, slodki, piekny!!!!
OdpowiedzUsuńOgolnie mega. Ah... te słodkie momenty Nalu. Strasznie slodkie bylo to Kocham Cie. Awwwww.... ten blog jest wogole taki zajebisty no że normalnie padam. Nie moge sie doczekac nastepnego rozdzailu.
POZDRAWIAM I ŻYCZĘ DUŻEJ WENY
Nie no teraz to szybko kolejny rozdział tak zakończyć to nie wybaczalne :) ale jestem ciekawy reakcji Natsu mam nadzieje ze odwzajemni bo mam już dość czekania :). Rozdział jak zawsze super ciesze się że wreszcie rozdziały się pokazują życzę weny i wolne czasu .
OdpowiedzUsuńNalunalunalunalunalunalunalunalunalu!!! Awww (/^w^\) Rozdział świetny! Tylko mi jakoś nie pasuje Gajeel zwracający się do kogoś "-chan". A Yukino kocha Rogue'a, prawda? Zgadłam? Zgadłam? Zgadłam? Pewnie nie. Ale zgadłam? :P
OdpowiedzUsuńPs. Czyżby moja wena dotarła ekspresem?
No nie! Teraz rozpływam się po tym rozdziale... Był przesiąknięty tyloma uczuciami~~~! Coraz bardziej mnie zaskakujecie, dziewczyny! <3
OdpowiedzUsuńTo wyznanie było piękne. Ta cała scena po jego przebudzeniu się, taka magiczna! Uwielbiam, uwielbiam. No to Lucy zaskoczyła chłopaka i zdobyła się na wyznanie :-) Ach ta miłość, co z nimi wyprawia. Chociaż blondynka była wściekła na Salamandra, to odwiedziła go w szpitala. Happy to słodziak!! <3 Jej, a druga najpiękniejsza scena była wtedy, kiedy Lucy wypowiedziała Kocham Cię, za pierwszym razem. To takie urocze!
No i jak można skończyć w takim momencie? Ja chcę poznać reakcję chłopaka,no!!
Weny kochane i śle masę weny i pomysłów :**
KOCHAM ! WAS ! DZIEWCZYNY ! I ZA TO WYZNANIE I ZA WSZYSTKO .. I WGL .. I .. KOCHAM WAS !
OdpowiedzUsuńDobra na poważnie ? Ok będzie na poważnie .. ekhmm ...
KOCHAM WAS I WASZE BLOGI JESTEŚCIE BOSKIE KOCHAM TO W JAKIM STYLU PISZECIE , JAK PISZECIE I O CZYM PISZECIE . !
Na tyle z mojej strony .. przepraszam NatsuSalamander ... jak zwykle za wszystko .
Rozdział był cudowny i słodki *-*
OdpowiedzUsuńTe genialne momenty NaLu jej to kocham cię boże cudne *.*
Życzę weny :)
ooo nowy rozdzialik :D
OdpowiedzUsuńA żeby napisać jakiś (w miarę) sensowny komentarz to będę pisać go od razu, podczas czytania.
Dziwi mnie trochę, że Cana odkryła coś takiego, a już policja, kryminalni czy tam federalni już nie :P Ale wątek genialny (Yash kocha kryminały <3). Kuzynka Igneela była dla mnie dużym zaskoczeniem, ale gdy przeczytałam o samym Igneelu... pierwsza myśl, że jest tym mordercą, ale uciekł bo ktoś chciał go wsypać...Zaintrygowało mnie to!!!
Rozmowa Natsu z Haną... Aż mi serduszko zadrżało. To był chyba jeden z bardziej wzruszających momentów na tym blogu :))) Za to akcja z matką Levy wywołała na mojej twarzy niemiły grymas :/ A dalsza rozmowa... czyżby chodziło o Gajeela? :P (po przeczytaniu kolejnego fragmentu z Levy - haha, miałam racje :D)
...
*czyta dalej i niedowierza* - operacja? :o Nie ciekawie, ale moment NaLu to wam wyszedł. I choć oczywiście domyślać się można, co Lucy powiedziała, to wy oczywiście musiałyście tego nie pisać >.< No wiecie co.. :D I to kitranie Happiego do torebki, genialne ^.^ *czytaj jeszcze dalej* ... Ehh, i znów przypomniały mi się stare czasy, tym razem w gdy leżąc w szpitalu poznałam tam... ekhem, znów nie ważne xD Ale nieźle mnie zaskoczyłyście tą końcówką. Tylko myślałam, że tu zaraz piguła wleci i gnoju narobi :DDD
I wiedziałam - wiedziałam, że powiedziała "Kocham Cię" hihi. I choć to wiedziałam, to zakończenie rozdziału mega słodkie :3
...
Komentarz miał być lepszy, wyszło mi... coś przedziwacznego! Ale wiedzcie, że rozdział, jak każdy, bardzo mi się spodobał :) Choć nie ukrywam, że brakowało mi tu trochę akcji ala patologia. No ale romanse też są ważne ! xD I co ja widzę - tyle % następnego rozdziału :o W ogóle to czuje się zaszczycona, że skorzystałyście z tego pomysłu :D
Kurde rozdział po prostu ZAJEBISTY
OdpowiedzUsuńKYYAAA nie sprawdzałam waszego bloga przez dwa tygodnie, a tu taka pozytywna niespodzianka. Dziękuję za te dwa rozdziały. Są genialne! Jeszcze nigdy nie wciągnęłam się w Fan Fiction, tak jak teraz. Macie naprawdę niezłe pomysły ^^ Czekam z niecierpliwością na kolejną dawkę rozdziałów :D
OdpowiedzUsuńświetny rozdział xD
OdpowiedzUsuńAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA BIG LOVE I TEN PRAWIE ZMYSŁOWY POCAŁUNEK DOPROWADZIŁ MOJE SERCE DO WYSKOCZENIA MI Z PIERSI AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA ŻYCZĘ WENY
OdpowiedzUsuńBosze!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńDziękuje wam i was nienawidze.
Dziękuje za nowy rozdział i nienawidze za taki koniec. AWWW.....
Przesyłam ciężarówkę weny i NIE MOGĘ DOCZEKAĆ SIĘ KOLEJNEGO ROZDZIAŁU!!!!!!!!!!!!
~Nami-chan~