18 stycznia, 2014

13. Bezczelny

 26 września 2013r.
Czwartek

Siedzieli na sali gdzie powinna odbywać się próba do przedstawienia, jednak mieli mały problem, gdyż brakowało kamerdynera.
- Więc co zrobimy skoro Natsu jest w szpitalu, a przedstawienie jest już w poniedziałek? - Zapytała cicho Aries.
- Nie wypuszczą go z tego co słyszałem. - Dodał Loki.
- A może pójdziemy do niego, zrobimy próbę i zobaczymy czy go wypuszczą chociaż na występ. - Olśniła swym pomysłem Erza, z czym wszyscy się zgodzili.

I zaraz po lekcjach udali się do miejsca chwilowego pobytu chłopaka. Lucy przez całą drogę się nie odezwała, a szła z tyłu. Równocześnie chciała i nie chciała wracać do Natsu, po tym jak ostatnio ją potraktował niczego nie była pewna, zaczęła się go bać.
- Dzień dobry przyszliśmy do Natsu Dragneela. - Oznajmiła przyjaznym głosem Scarlet, jednak pielęgniarka patrzyła na sporą grupkę osób z niemałym przerażeniem, zastanawiając się czy ich wpuścić. Jednak w końcu przełamała się widząc Lucy i zaprowadziła młodzież do sali gdzie leżał różowowłosy. Z uśmiechem otworzyła drzwi wpuszczając gości do środka, zaś ona sama wróciła na stanowisko w pracy.
Lucy mimo wszystko podeszła bliżej chłopaka myśląc że będzie siedział i ... Robił cokolwiek. Jednak on miał zamknięte oczy, przykryty do klatki piersiowej białą kołdrą, gdzie resztę jego ciała ozdabiały bandaże. Oddech miał płytki, jakby nie mógł zaczerpnąć upragnionego powietrza. Na bladej twarzy widniały kropelki potu, gdzie zamiast spokoju wymalowany był grymas bólu. Przerażona podeszła bliżej niego wpatrując się w przyjaciela.
- Lucy wszystko w porządku? - Zapytała niepewnie Erza.
- Tak, chyba tak. - Odpowiedziała cicho. Jednak właśnie to było kłamstwem.
Nie chcieli budzić Salamandra z wiadomością, niedawno dostał środki znieczulające z powodu niemiłosiernego bólu rany. Po prostu siedli omawiając szczegóły przedstawienia i czekając chłopak sam się wybudzi.
Heartfilia cały czas niespokojnie na niego zerkała widząc malujący się ból.
- To zrozumiałe, że martwisz się o niego. - Nagle usłyszała głos Erzy, przez co na jej policzki wpłynął lekki rumieniec.
- Ja po prostu...Chciałabym żeby przestało go boleć.
Erza słysząc to uśmiechnęła się wiedząc jakie uczucie łączy Lucy i Natsu, jedynie szkoda że oni nie byli tego świadomi.
Cichy jęk wydobył w się z jego ust, a Heartfilia natychmiast zwróciła wzrok w jego stronę. To wyglądało jakby ten ból wciąż się nasilał.
Jak na zawołanie do sali weszła pielęgniarka z pudełkiem zapewne wypełnionym różnymi środkami do leczenia. Podeszła do Dragneela kładąc apteczkę na stoliku i delikatnie go odkrywając, co natychmiast go obudziło. Jak zawsze miał płytki sen.
- Wybacz, nie chciałam cię budzić. - Przeprosiła grzecznie ostrożnie zdejmując z niego kołdrę. - Jeśli możesz powiedz gdzie najbardziej boli.
Poprosiła odwijając zakrwawiony bandaż, chłopak drżącą dłonią musnął przecięty bok natychmiast opuszczając rękę bezwładnie na łóżko. Heartfilia nie mogła patrzeć jak ledwo się rusza, jak jest na granicy śmierci. Chciała dać nauczkę temu kto to zrobił, chciała go po prostu zabić, za to że skrzywdzili osobę która jest dla niej tak bardzo ważna. Teraz sobie wszystko uświadomiła w momencie, kiedy mogła go stracić. Był dla niej cholernie ważny.
Doskonale pamiętała tamten moment rozmowy
- Gdzie jesteś? - Zapytała musząc się dowiedzieć, na pewno nic nie było w porządku. Musiała po niego jechać i pomóc, mówił zbyt ciężko, zbyt wolno jakby stopniowo zasypiał. A co jeśli on...
- Do widzenia, moja panienko - co raz ciszej.
- Halo. Halo! Natsu! - Krzyczała do telefonu. Gdzie on mógł być, dzwoniła i znów i znów i znów jednak nic z tego, nie odbierał a za każdym razem włączała się poczta głosowa. Dlaczego? Dlaczego nigdy nie może mu pomóc? Komórka spadła na ziemię z jej drżących ze strachu dłoni, a ona stała na środku pokoju nie będąc w stanie się ruszyć. Teraz w jej głowie rozbrzmiewały ostatnie słowa jakie usłyszała "Do widzenia, moja panienko".
Z zadumy obudziło ją pytanie Aries skierowane do Erzy.
- Kto mógł zrobić coś takiego? - Zapytała cicho obserwując stan Natsu. Jednak Scarlet nie odpowiedziała jej zamykając oczy na parę sekund.
- Natsu nie możesz grać w takim stanie, znajdziemy kogoś innego...
- Nie...Dam radę. - Jego głos był taki ochrypnięty, na siłę próbował wymusić uśmiech. Heartfilia zacisnęła dłonie w pięści przyciskając je do ud.
- Zobaczymy czy dasz radę. Jeśli wstaniesz z łóżka i dasz radę chodzić, pozwolę ci jednak będziesz musiał tu wrócić. - Oznajmiła wychodząc, kiedy zatrzymała się w drzwiach dodała nawet się nie odwracając. - Ale lepiej nie wstawaj, chyba że naprawdę chcesz cierpieć jeszcze bardziej i sprawić cierpienie swoim bliskim. Przemyśl nim zrobisz coś głupiego.
Czy ona go pouczała? Jedyne co zdołał zrobić to przekręcić głowę, aby spojrzeć w stronę kobiety. Może miała racje, ale nie mógł po raz kolejny kogoś zawieść.
- Przepraszam was, zawaliłem. - Wyszeptał wściekły na siebie. Erza chciała już coś powiedzieć, kiedy rozbrzmiało ciche skrzypnięcie drzwi. Odwrócili się chcąc zobaczyć nowo przybyłego, którym o dziwo okazał się Gray.
- Ale zebranie. - Zażartował podchodząc do różowowłosego. - Rany, nieźle cię urządzili. Oznajmił widząc stan Salamandra.
- Nie tylko mnie. - Odpowiedział z lekkim rozbawieniem na widok śladów pobicia na ciele dawnego przyjaciela. Ostrożnie starał się usiąść, kiedy jego ciało trzęsło się nie mogąc wytrzymać własnego ciężaru. Heartfilia nie mogła na to patrzeć, wystarczył moment aby mogła go stracić. Ale dzięki temu uświadomiła sobie coś bardzo ważnego, kim on dla niej jest.
W końcu udało mu się usiąść wypuszczając ciężko powietrze.
- Ostrożnie Natsu. - Ostrzegała go Lucy widząc każdy ciężki ruch. Ten odwrócił głowę w jej stronę, uśmiechając się.
- Nie martw się, wszystko jest dobrze. - Pocieszył . Właściwie to kiedy on ostatnio się uśmiechnął? Czy często się uśmiechał odkąd się poznali? Rzadko to zauważała, jednak zazwyczaj był skryty w sobie, zgorzkniały, obojętny, cichy i poważny, a kiedy już się odzywał, nie były to zbyt miłe słowa czy długie wypowiedzi. Ale teraz jego uśmiech wydawał się szczery i beztroski.
Postawił stopy na ziemi czując nieprzyjemny chłód zimnej podłogi, zaciskając mocniej zęby odepchnął się od łóżka stając na prostych nogach. Znów jego twarz ozdobił uśmiech zadowolenia z samego siebie.
- Udało się, mogę st... - W jednym momencie powtórzyła się cała historia, jak w zwolnionym, dla niego, tempie zaczął osuwać się na podłoże sali. Nie, nie przegra znów z grawitacją, zaparł się drugą nogą utrzymując równowagę. Spojrzał na swoje dolne kończyny wyginając kąciki ust ku górze. - Ne, Erza...będę grał w przedstawieniu. Dam radę! - Nawet jego serce się śmiało. Od dawna, od tak bardzo dawna czuł prawdziwą radość, i chciał się śmiać najgłośniej jak potrafił. Musiało minąć tyle lat, aby doszło do takiego cudu.
- Co powiecie na próbę w sali z dziećmi? - Zaproponowała Scarlet.
- Świetny pomysł! - Zgodziła się z nią Lucy, po czym wyszli z "pokoju" tymczasowego pobytu Dragneela, gdzie został jedynie on i Fullbuster. Czarnowłosy spojrzał na Salamandra wiedząc o co chodzi, znał go zbyt długo by mógł przed nim coś ukryć. Wypuścił powoli powietrze z ust wzdychając.
- No już, przestań udawać. - Różowowłosy opadł na łóżko krzywiąc się z bólu, wypuścił powietrze z ust, masując obolałe miejsce.
- Do przedstawienia będzie dobrze, teraz mogę spokojnie stać, ostatnio jak próbowałem, jeden krok i byłem na ziemi. - Jednak na samo wspomnienie delikatnie wygiął kąciki ust w delikatnym uśmiechu. Połowa jego życia to upadki w dół, wciąż spada w bezdenną otchłań rozpaczy i samotności. Jednak coś nie pozwalało mu upadać tak szybko, może i leciał w dół ale wolno, szybując w powietrzu. I nie mógł sięgnąć dna, bo mimo wszystko nigdy nie był sam. Fullbuster pomachał mu przed oczami próbując wyrwać z zadumy.
- Żyjesz? - Zapytał w końcu
- Aa...Gray... - Zaczął niepewnie. Chciał zadać jedno pytanie, które od lat kłębiło się w jego umyśle nie dając spokoju. Spojrzał na swoje dłonie splecione luźno palcami na kolanach, gdzie siedział po turecku za szpitalnym łóżku.
- Co? - Zapytał cicho spoglądając na zmartwioną twarz Salamandra.
- Czy wy mnie nienawidzicie? - Chciał tylko wiedzieć jedną rzecz. Nawet jeśli odpowiedź będzie brzmiała tak, to zniesie okrutną prawdę. Po prostu chciał wiedzieć. Fullbuster słysząc pytanie otworzył szerzej oczy zaciskając usta w wąską linię. Odwrócił delikatnie głowę nie chcąc patrzeć w oczy dawnego przyjaciela. Natsu okrył zielone tęczówki drżącymi powiekami i uśmiechnął się.
- Rozumiem. Wyszeptał ściskając razem obandażowane dłonie.
- Po tym co....
- Nie tłumacz. Rozumiem. - Jego cichy głos drżał. Czarnowłosy spokojnie wyszedł z pokoju pozostawiając różowowłosego samemu sobie. Obraz zamazał się od słonych łez, jednak jedynie jedna z nich zdołała ukazać się światu i spłynąć po bladym policzku chłopaka. Podniósł dłoń czując wilgoć na skórze. Dlaczego płakał? Przecież nie obchodziło go to co inni o nim myślą, nie miał uczuć. Wyzbył się ich raz na zawsze, prawda? Chciał chwycić za naszyjnik, kiedy jego palce zderzyły się z klatką piersiową, a jego serce momentalnie stanęło.
- Gdzie on jest? - Zapytał sam siebie, przeszukując natychmiast całe łóżko, pokój i siebie. Jednak nic nie znalazł. Przerażony wybiegł z sali, szukając pielęgniarki która się nim opiekowała. Miał gdzieś zakazy o bieganiu, o przemęczaniu się, ten naszyjnik to jedyna pamiątka po jego ojcu.
Nie mógł jej nigdzie znaleźć, minął już kilkanaście pracownic, jednak żadna nie była tą właściwą. Ludzie spoglądali na jego jak na idiotę czy szaleńca, który biega po całym szpitalu owinięty w bandaże i ubrany w same spodnie. Ale nie obchodziło go to, musiał odzyskać swoją własność. Przed nim stanęła Kira powstrzymując przed dalszym biegiem.
- Miałeś leżeć w łóżku, naprawdę chcesz żeby rany się otwarły?! - Powoli traciła do niego cierpliwość. Grupka teatralna przypatrywała się temu wydarzeniu.
- Gdzie mój naszyjnik?! - Zdziwiła się że robił aferę o zwykłą biżuterię.
- Dlaczego to dla niego takie ważne? - Zapytała cicho Lucy.
- To pamiątka po jego tacie. Odpowiedziała z powagą Erza ze smutkiem patrząc na Dragneela. Był równocześnie wściekły i zrozpaczony. Nie mógł tego zgubić! Nie mógł! Chwycił za jej białą koszulkę przyciągając do siebie.
- Gdzie on jest?! No gdzie?! Co żeś z nim zrobiła?! - Krzyczał zdzierając sobie gardło. Bolało go wszystko, to całe naprężanie mięśni, nerwy jakie nim targały, krzyki, ale równocześnie jego cierpienie było ostatnim co przyszłoby mu do głowy.
- Spokojnie! - Również wykrzyczała patrząc w spanikowane oczy chłopakaOddałam temu mężczyźnie który cię tu przywiózł, na wpół żywego! - Słysząc to puścił.
- Kim...kim on był? - Starał się uspokoić, wyrównać oddech, poukładać wszystko w głowie.
- Nie wiem, nie przedstawiał się.
- Jak wyglądał?! - Znów zaczął krzyczeć, przez tyle czasu był opanowany, chłodny, ale kiedy wspomniano o TEJ osobie...po prostu nie potrafił układać swych zszarganych myśli.
- Wyglądał na trochę starszego od ciebie, miał czerwone włosy do ramion, chociaż możliwe że były trochę dłuższe. Był wysoki i trochę bezczelny. -Opowiedziała, oczy Natsu rozszerzyły się dwukrotnie. Cofnął się parę kroków w tył, a jego ręce opadły bezwładnie wzdłuż ciała.
- On żyje... - Wyszeptał nie wiedząc czy się śmiać czy też płakać.
- Ale kto? - Zapytała martwiąc się że Salamander mówi sam do siebie. Nie zważając już więcej na nikogo wrócił jak najszybciej do sali zabierając swoje ubrania. W pośpiechu ubrał buty, lekko potarganą koszulę i kurtkę, natychmiast wybiegając ze szpitala.
- On żyje, jest tutaj...wrócił. - Powtarzał sobie pod nosem, na zmianę był wesoły i zdenerwowany. Może i nie był pewien tego faktu, ale wierzył w to, chciał mieć chociaż nadzieję.
- Ej, ej, ej a ty gdzie? - Zapytał Loki przytrzymując chłopaka, który zupełnie nie wiedział co się dzieje. Dopiero gdy dostrzegł że chwyt okularnika go powstrzymuje, zaczął się szarpać.
- Puść mnie! Puść mnie słyszysz?! - Krzyczał i wyrywał się jak opętany, miał o wiele więcej siły niż jegokolega”. Kiedy już miał wybiec, poczuł drobną dłoń opatulającą jego nadgarstek.
- Proszę, wróć do sali. Jeszcze nie wyzdrowiałeś, może ci się coś stać.Nie musiał odwracać głowy aby wiedzieć że ten cichy głos należy do Lucy. Może i była osobą, która ratowała go od upadku ale aktualnie miał to gdzieś, szarpnął ręką sprawiając że puściłaNatsu...
- Zostaw mnie. – Wychrypiał oschle opuszczając medyczny budynek. Jasne światło słońca, oślepiło jego podrażniony dotychczasową ciemnością wzrok. Przymrużył powieki rozglądając się dookoła, teraz dopiero do niego dotarło. Gdzie on miał biec? Powolnym krokiem ruszył przed siebie. Gdzie? W stronę domu, szkoły? Nie. W pamiętne miejsce, gdzie zawsze chodził ze swoim ojcem.

• • •

Po próbie wszyscy rozeszli się w swoje strony. Fullbuster stał jeszcze chwilę przed wyjściem, jednak po chwili wrócił się. Wszedł niepewnie do budynku i klucząc dobrze znanymi sobie korytarzami, trafił do małej izolatki. Zapukał i otworzył niepewnie, jednak to co ujrzał zaskoczyło go. Przy pustym łóżku pielęgniarka zmieniała pościel i wyłączała aparaturę.
- Przepraszam bardzo, ale gdzie znajdę Shiori Lockser? Zapytał, przygotowując się na najgorsze. Dziewczyna odwróciła się, obdarzając chłopca smutnym uśmiechem.
- O, Gray! ShioriDziś w nocy przeniesiono na OIOM. Jej stan drastycznie się pogarsza, jest w głębokiej śpiączce.
Fullbuster spojrzał na nią przerażony.
- Czy…Czy są jakiekolwiek szanse, że z tego wyjdzie?
- Tak, , ale bardzo małe. Musimy przygotować się na najgorsze.
Chłopak kiwnął głową i niemrawo podziękował. Wyszedł z sali i skierował się w stronę oddziału intensywnej opieki.
Zobaczył je w pierwszej sali. Shiori leżała, blada niczym trup, podłączona do przeróżnych aparatów, wydających piskliwe dźwięki. Juvia zaś płacząc, trzymała ją za rękę. Patrząc na nie, zastanawiał się, co powiedzieć, jak pocieszyć starszą z sióstr. Nie mógł wyobrazić sobie, jak wielki ból musi odczuwać ta dziewczyna. W końcu bez słowa odwrócił się i skierował w stronę wyjścia.

• • •

Do grupy młodzieży podeszła owa pielęgniarka powiadamiając jedynie o poważnym stanie chłopaka. Erza i Lucy słysząc to doznały szoku, a szczególnie Heartfilia.
- Jego rany nawet nie zaczęły się goić, również nie są dobrze zszyte, więc w każdej chwili mogą się otworzyć pozbawiając go kolejnych litrów krwi, której i tak ma mało. Powinien tu leżeć i odpoczywać. Jednym cudem było to, że nie zapadł w śpiączkę, drugim to że się obudził. Ale ja nie obiecuję trzeciego cudu – mówiła smutno ściskając kartotekę w dłoniach.
Jeśli Ayato go zrani...on.... Blondynka nawet nie chciała o tym myśleć. Amande zwróciła wzrok w jej stronę, kładąc dłoń na drobnym i roztrzęsionym strachem ramieniu.
- Jeśli nie chcesz znów płakać przy jego łóżku, trzymając go za rękę i modląc się aby otworzył oczy, sprowadź swojego chłopaka z powrotem nim zrobi sobie więcej krzywdy.
Skinęła jedynie delikatnie głową, w której kłębiły się same czarne i smutne myśli. Musiała go tu znów sprowadzić, ta kobieta mówiła prawdę - nie chciała znów go takiego widzieć, bezwładnego, osłabionego, pozbawionego życia. Zacisnęła dłonie w pięści wybiegając za przyjacielem, co prawda już dawno zniknął z zasięgu wzroku, ale znajdzie go.

• • •

Juvia siedziała przy jej łóżku już chyba cztery godziny. Nie była w szkole od kilku dni, nocowała w szpitalu, tutaj też jadała. Od łóżka siostry właściwie nie wstawała. Już nie płakała. Co jakiś czas jej ramionami wzdrygał szloch, ale nie potrafiła już uronić żadnej łzy. Nie wiedziała, że kilka sal dalej, leży jej szkolny znajomy, ale nawet gdyby wiedziała, pewnie odwiedziłaby go raz czy dwa.
Nie miała już siły. Nie wiedziała już, co ma robić. Spodziewała się najgorszego, nawet była na to przygotowana. Jednak musiała czekać, a to doprowadzało ją do szaleństwa. Przez świadomość, że nie może nic zrobić, że jedynie może bezczynnie czekać, nachodziły ją coraz gorsze myśli. Chciała, by ktoś był przy niej, potrzebowała tego. By pocieszył ją, zapewnił ją, że wszystko będzie dobrze, nawet jeśli oboje mieliby świadomość, że to kłamstwo.
Ale kto miałby to zrobić? Rodzice, którzy byli zbyt zapracowani? Przyjaciółki, które o niczym nie wiedziały?
Jedyną osobą, która mogłaby coś zrobić był Gray. Ale nie było go tu. Nie przychodził już od kilku dni. Dlaczego? Czy coś mu się stało? A może to ona powiedziała coś czego nie powinna? Albo uznał, że nie chce mieć do czynienia ze starszą siostrą małoletniej narkomanki?
Nie wiedziała. Potrzebowała tylko kogoś, kto zapewniłby ją, że wszystko będzie dobrze.

• • •

Siedział na grubej gałęzi drzewa wpatrując się przez rozłożystą, zieloną koronę liści w błękitne niebo rozpościerające się na cały świat. Śnieżnobiałe, puszyste chmury powolnie płynęły po podniebnym oceanie. Wyciągnął obandażowaną dłoń w górę, zginając kilka razy. Dlaczego był taki senny? Powieki powoli zaczęły zasłaniać zielone tęczówki, a ciemność okryła narząd wzroku. Nie przeszkadzało mu to, przestał czuć ból. Teraz...było przyjemnie.
„- Mamo, gdzie jest tata? - zapytał mały chłopczyk ciągnąc za sukienkę kobiety
- Nie wiem synku, naprawdę nie wiem – z jej czarnych oczy płynęły łzy nie mając swojego końca, wpatrywała się głucho w okno, jakby czekała na czyjś powrót.
- Wróci? - te słowa tak bardzo ją zabolały, co miała mu powiedzieć? Że ojciec zostawił ich z dnia na dzień, nie pozostawiając wiadomości? Porzucił ich zdanych jedynie na siebie. Chłopczyk przytulił delikatnie rodzicielkę ukrywając płacz, ta odwzajemniła uścisk głaskając dziecko po różowych, sterczących włosach. Nie chciała wierzyć w ten koszmar.
- Przepraszam skarbie. Przepraszam, że do tego dopuściłam – wyszeptała”
Otworzył momentalnie oczy niespodziewanie spadając z drzewa, znów sen związany z jego przeszłością, ale dlaczego? Wstał z brudnej gleby otrzepując ubrania, po chwili słysząc ciche miauczenie. Odwrócił wzrok w tamtą stronę widząc skulonego przy krzewach, małego, brudnego, niebieskiego kotka. Podszedł do niego spokojnym krokiem, kucając naprzeciw. Ostrożnie wyciągnął dłoń ku zwierzątku głaskając delikatnie po główce, z czym szybko się oswoił.
- Jesteś taki jak ja, co mały? Zagubiony, samotny, słaby. Wyszeptał patrząc jak łasi się do jego nogi, niebieskie futerko było posklejane od ziemi i brudu, a cała postura lekko wychudzona. Chwycił kotka na ręce wciąż głaszcząc po główce, przy czym ten cichutko mruczał.
- Chodź nakarmimy cię i umyjemy – powiedział ruszając w stronę domu.
Otworzył powoli drzwi wchodząc do środka domu, starał się być jak najciszej byleby nie usłyszał go Ayato. Hana na sto procent była w pracy, więc znów mógł dostać baty od ojczyma za nic. Nawet nie zdjął butów, wbiegł na górę wchodząc do łazienki. Włożył kotka do wanny puszczając delikatnie letnią wodę, po czym nalał na dłoń trochę szamponu i delikatnie wmasowywał w futerko nowego domownika. Dziwne, zawsze myślał że koty nie lubią wody, a temu sprawiało to przyjemność. Krystaliczna ciecz spływała wraz z brudem jaki nazbierał się na zwierzątku po dnie wanny, ale ten od razu zaczął wyglądać ładniej. Na koniec opłukał go i zawinął w puszysty ręcznik. Wydawał się taki szczęśliwy, jakby cały czas się uśmiechał mówiąc „dziękuję”. Kiedy trochę wyschnął Dragneel zabrał go do kuchni nalewając do miski mleka, zaś na mały talerzyk nakładając szynki, które szybko zniknęły ze swoich miejsc. Po paru minutach zobaczył kotka siedzącego przy pustych naczyniach i wesoło się oblizującego. Znów przy nim kucnął, delikatnie się uśmiechając.
- Cały czas się uśmiechasz co? Masz w ogóle jakieś imię? Pewnie nie...
Próbował coś wymyślić, ale nigdy nie był w tym wystarczająco dobry. Jak mógł dać na imię kotu, który cały czas wydaje się szczęśliwy, równocześnie przyprawiając o radość jego samego. Jednak nie był w tym dobrym, może jak kiedyś przyjdzie mu coś do głowy to go nazwie odpowiednio. Był naprawdę głodny, przez dobry tydzień żył na kroplówce. Poszedł szybko do pokoju, zmieniając potarganą bluzkę na całą, a już brudne spodnie na dresowe, natomiast buty rzucił gdzieś w kąt. Wrócił do poprzedniego pomieszczenia otwierając lodówkę, wszystko wyglądało na to, że nikogo nie było w domu, więc był w pewnym sensie bezpieczny. Zaczął kroić pomidora w celu zrobienia kanapki, kiedy na blat wskoczył kotek przybliżając się do dłoni Salamandra.
- Nie, nie kolego. Z dala od noża. Oznajmił kładąc warzywo na posmarowanych kromkach chleba. Nalał jeszcze trochę mleka do miski zwierzątka, a sobie do szklanki sok. Kaszlnął kilka razy biorąc kanapki ze sobą na stolik, po czym włączył telewizor na przypadkowy kanał.
Nagle usłyszał ciche pukanie do drzwi, od niechcenia wstał zobaczyć kto postanowił go odwiedzić. Ku swemu zdziwieniu przed nim stanęła postać Heartfilii.
- Lucy? - Zapytał zdziwiony jej obecnością.
- Hej. Przywitała się cicho czekając zaprosi do środka. – Mogę wejść?
- Ta. Odparł wracając do kuchni. Dziewczyna po cichu weszła podążając za przyjacielem. Musiała go jakoś nakłonić na powrót do szpitala. Usiedli przy stoliku, a między nimi zapanowała niezręczna cisza przerywana odgłosami z telewizora.
- Natsu szukałam cię...chciałam prosić żebyś...wrócił do szpitala. Wyszeptała niepewnie. Chłopak natychmiast odłożył z hukiem szklankę na stół, wstając z krzesła.
- Nie potrzebuję tego. Odpowiedział swoim chłodnym i oschłym tonem. Blondynka słysząc to zacisnęła usta w wąską linię zaciskając dłonie na spódniczce. Musiał tam wrócić, chodziło o jego zdrowie, o jego życie, podczas gdy on zwyczajnie to ignorował.
- Ale...
- Zamknij się. ZaniemówiłaJakim prawem rozkazujesz mi i mówisz co mam robić jak matka? Nie jesteś nią, ledwo się znamy, więc.... - Miała dość tego oziębłego nastawienia. Gwałtownie wstała podnosząc rękę z zamiarem uderzenia go, jednak zrezygnowała. Zacisnęła tylko dłoń i spuściła wzrok.
- A więc to tak? (An wkurzyła się na Natsu xD). Tutaj wielce się przyjaźnimy, a nie chcesz nawet posłuchać gdy ktoś się o ciebie martwi? Potem robisz z siebie ofiarę i rzucasz się, że nie masz przyjaciół. Tłumaczysz się, że robisz to wszystko dla ich dobra, by ich chronić. - Lucy dała upust emocjom. (A An swojej wyobraźni ^^) Miała dosyć jego oschłego i ciągłego chamskiego zachowania. - Owszem, przyjaciele po to , by się nawzajem chronić, jednak nie jesteś jakimś superbohaterem, by brać na siebie cały ciężar. Nie istnieją tacy ludzie, którzy wytrzymują coś takiego. Nikt w takiej sytuacji nie wytrzyma długo, jeśli nie pomogą mu przyjaciele. Każdy z nas potrafi sobie poradzić z własnymi problemami, bo wie, że zawsze może liczyć na pomoc. Ale ty, ubzdurałeś sobie, że sam będziesz ratował wszystkich swoim kosztem. Jednak tak nie jest! Postępując w taki sposób tylko ich ranisz. I nie tylko ich! Czy choć raz pomyślałeś o swojej matce? Niby chronisz, a samym sposobem odzywania się, łamiesz jej serce. Czy nie możesz raz olać tego swojego ego i zauważyć potrzeby innych? Myślisz, że ona tego chciała? Myślisz, że wyszła za Ayato z miłości? Każdy, nawet ślepy zauważy, że kochała twojego ojca, a to, że jest teraz z innym, zrobiła tylko dla ciebie, byś nie musiał się wychowywać w jakichś slumsach wśród meneli i ćpunów. Chciała zapewnić ci dobre życie, żeby niczego ci nie brakowało, martwi się o ciebie. A ty co? Zamiast raz zastanowić się nad tym co czuje i choć jej podziękować, to pyskujesz i zachowujesz się jak dupek! Myślisz, że ona tego chciała? - Heartfilia spuściła wzrok i odwróciła się w stronę wyjścia - Myślisz, że jak zareagowałby twój ojciec na twoje zachowanie? - Po tych słowach wyszła, trzaskając za sobą drzwiami. Dragneel stał jak wryty, spuścił ręce wzdłuż ciała wpatrując się w miejsce gdzie przed chwilą stała blondynka. Teraz te wszystkie słowa jakie do niego powiedziała, zaczynały nabierać sensu, miała po prostu rację. To wszystko było prawdą, był zwykłym dupkiem. Spojrzał na niebieskiego kotka pijącego śnieżnobiałe mleko, podszedł do niego biorąc na ręce.
- Słyszałeś to? - Zapytał wciąż zszokowany takimi wyznaniami. – Po raz pierwszy ktoś powiedział mi prawdę. Dodał ubierając szybko skaty i wychodząc z domu. Podszedł do drzwi przyjaciółki, niepewnie pukając. Dziewczyna otworzyła po to, by po sekundzie zatrzasnąć mu je przed nosem. Jednak wiedział, że wciąż stoi tam po drugiej stronie prosząc aby odszedł.
Opierała się o drzwi spoglądając na swoje nogi, nie chciała się do niego odzywać. Powiedziała w końcu to co chciała, powiedziała mu całą prawdę. Dobrze zrobiła? Nagle usłyszała jego głęboki, spokojny głos, brzmiał tak...Kochała ten głos
- Masz rację, jestem totalnym dupkiem. Rozumiem twoją złość, nigdy nie pomyślałem o tym w ten sposób. Chciałem cię przeprosić za moje zachowanie, ale taki już jestem, zawsze taki byłem. Wiedziałaś na co się godzisz pierwszego dnia, podchodząc do mnie. Ostrzegali cię, prawda? Więc czemu ich nie posłuchałaś? - Wypuścił powoli powietrze z ust wpatrując się w ciemnobrązowe drewno. – Mam tylko jedną prośbę, zaopiekuj się nim na pewien czas. Uśmiechnął się delikatnie kładąc zwierzątko w małym pudełku przy drzwiach dziewczyny, odszedł kilka kroków by na powrót się odwrócić i powiedzieć jeszcze jedno. – Jesteś naprawdę odważna, nie bałaś się powiedzieć mi czegoś takiego prosto w oczy. Co byś zrobiła gdybym zareagował inaczej niż teraz?
Po tych słowach odszedł spokojnym krokiem w stronę szpitala, a po jego głowie wciąż krążyły te słowa, dlaczego chciało mu się z tego wszystkiego śmiać? No tak, był po prostu żałosny.
Wszedł do budynku rozglądając się za znajomą twarzą. Nigdy nie lubił tych białych ścian, odgłosów pikających maszyn, widoku chorych i cierpiących ludzi.
- Zmieniłeś zdanie? - Usłyszał głos kobiety, odwrócił się delikatnie widząc jej zdenerwowaną aczkolwiek zadowoloną twarz. Nic nie odpowiadając pozwolił aby zaprowadziła go do sali szpitalnej, w której wcześniej leżał.
- Tylko tym razem się nie wygłupiaj to szybciej wyzdrowiejesz...jutro zszyjemy ci te rany. Oznajmiła, podłączając chłopaka do odpowiedniego sprzętu i zmieniając ostatni bandaż. Wyszła pozostawiając go samego w praktycznie pustym pomieszczeniu. Spoglądał przez okno na zachodzące słońce, a te ostatnie słowa wciąż nie dawały mu spokoju.
- Co ty byś powiedział na to wszystko, Igneel? - Zapytał sam siebie kładąc się na białej pościeli.

• • •

Erza stała przed lustrem ubrana w biało-czarną sukienkę, sięgającą do kolan. Pod piersiami była jeszcze obcisła, oblana czernią, zaś reszta luźno puszczona białym materiałem. Szkarłatne włosy pozostawiła rozpuszczone, przeczesując je ostatni raz. Nie mogła pozbyć się uśmiechu towarzyszącemu dzisiejszemu wydarzeniu. Pomalowała delikatnie usta błyszczykiem, wychodząc z łazienki. W końcu rozległ się długo wyczekiwany dźwięk dzwonka, popędziła do drzwi otwierając przybyłemu gościowi. Zarumieniła się delikatnie widząc przed sobą niebieskowłosego chłopaka z ciepłym uśmiechem na ustach.
- Gotowa? - Zapytał spokojnie.
- Tak. Odpowiedziała zakładając czarne obcasy i wychodząc na swą drugą randkę z wymarzonym chłopakiem. Jedna jej część nie posiadała się z radości, zaś druga obawiała się ponownej porażki.

• • •

Wróciła ze szkoły i rzuciła plecak na łóżko. Hibikiego dziś w szkole nie było, okazało się, że wyjechał gdzieś z ojcem i nie będzie go przez następny tydzień. Było jej to nawet na rękę. Zamiast unikać Hibikiego, Frieda i Laxusa, musiała tylko unikać Frieda i Laxusa. Od razu życie staje się prostsze! Westchnęła ciężko, siadając przy biurku. Odpaliła laptopa i czekając aż ten grat się włączy, zaczęła schować resztę pudeł z plakatami i innymi drobiazgami. Postanowiła zrobić remont w pokoju, a to seksowne spojrzenie jednego z rysunków z Usuiem dużo jej nie pomagało. Gdy w końcu pozbyła się wszystkich plakatów ze ścian, komputer zasygnalizował, że może już skorzystać z jego usług. Błyskawicznie wpisała dwudziestoliterowe hasło (domyślajcie się xD) i zaczęła swą codzienną, jakże męczącą wyprawę po „Internetach”. W oczekiwaniu na naładowanie się kilku ostatnich odcinków „Naruto” i jeszcze innych anime, przeglądała serwisy społecznościowe. Gdy uznała, że nie ma tam nic interesującego, postanowiła sprawdzić pocztę. Włączyła jeden z tych popularnych portali i bezwiednie przeleciała wzrokiem po pierwszej stronie, czytając nagłówki różnych artykułów. Nagle zastygła z kursorem wskazującym na nierzucający się w oczy tytuł.
Kliknęła i zaczęła czytać:
Dziś w godzinach wieczornych znaleziono ciało dziewczyny. Była to 23-letnia Fukumi Misaki. Znaleziono ją w jej mieszkaniu, po tym, jak jej kuzynka przychodząc do niej w odwiedziny, nie mogła dostać się do mieszkania i zaniepokojona wezwała policję. Fukumi popełniła samobójstwo, poprzez rozcięcie sobie żył. Dotychczasowe śledztwo wykazało, iż dziewczyna po pracy dorabiała sobie jako prostytutka. Niektórzy twierdzą, że nie popełniła ona samobójstwa, ale została zamordowana. Jest to już szósta prostytutka w tym roku, która zginęła poprzez samobójstwo. Czy faktycznie jest to seria zabójstw, czy też tylko nieszczęśliwy wypadek?”
Alberona przez chwilę trwała bez ruchu. Później kliknęła dodając nową kartę w wyszukiwarce i zaczęła szukać informacji o reszcie zabójstw. Nagle trafiła na kilka zdjęć. Przyglądała się im dość długo, nie widząc żadnych cech wspólnych. Schyliła się i z ostatniej szuflady pod biurkiem wyjęła ciemnoszarą teczkę. Nie otwierała jej ani razu, ale to co się w niej znajdowało, już dawno wyryło się w jej pamięci. Przyglądała się zdjęciom, próbując powstrzymać się od jakichkolwiek wspomnień, gdy jej wzrok zatrzymał się na małym, właściwie nieistotnym szczególe.
Znalazła komórkę i nie zwracając uwagi na 58 sms’ów od Frieda i 7 połączeń nieodebranych od Laxusa, wybrała numer Dreyara. Obiecała sobie tego nie robić przez najbliższy czas, ale jej problemy kategorii miłosnej mogły zaczekać. Nawet musiały zaczekać.
- Halo Cana? Dzwoniłem do ciebie- Usłyszała w słuchawce jego głos. Słychać było w nim zmartwienie ale i jednocześnie ulgę.
- Tak, wiem, widziałam. Sorry, miałam wyciszony telefon. Laxus…Będę potrzebowała twojej pomocy.
- Co się dzieje?
- Znalazłam.
- Chodzi o…
- Tak. Sprawa ma się gorzej niż myślałam.

A: Nawet nie próbujcie mi mówić, że mnie zabijecie! Mam całe życie przed sobą! Ale to tyle. Koniec z tymi gimbusiarskimi dialogami, trzeba napisać raz a pożądnie i poważnie.
N: Porządnie soię pisze przez rz.
A: A „się” pisze się bez o -.-
M: Miało nie być gimbusiarskich dialogów. -.-'
N: Przepraszamy, że tak długo, ale podczas ferii możecie się spodziewać z trzech rozdziałów. Może nawet więcej.
A: *mierzy strasznym wzrokiem Meredis* O tak! Więcej akcji! Więcej krwi! Więcej pyskówek...!
M: Więcej sexu!
A: Mówiłaś coś? *straszny wzrok*
S: Boże...
N: Oooo! *wyciąga taśmę izolacyjną*
*CENZURA*
A: E...no...więc... emm... nie nie będzie +18, przynajmniej nie w najbliższym rozdziale. Chyba.
M: A z Usuiem, nie chciałabyś? ^^
A: To inna sprawa >.< Więc ja już kończę, Meredis, musimy poważnie porozmawiać!
M: Yaay~! Ona mnie ciagnie w stronę łóżka~

A: BAKA HENTAI MEREDIS, TO KANAPA I NA PEWNO NIE TO JAK MYŚLISZ!

17 komentarzy:

  1. Jezu jak długo czekałam ale opłacało się <3
    Rozdział po prostu genialny czekam na więcej <333

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko! Z ciekawości zajrzałam czy ktoś napisał coś nowego (bez nadziei szczerze powiedziawszy) a u was nowy rozdział! Już myślałam, że dałyście sobie spokój z tego bloga... robię przerwę na mafii i już biorę się za czytanie!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. O boże o boże o boże ja was zabiję tyle czekałam ,a wy mi kurde z takim zakończeniem wyskakujecie ? Pff i tak was kocham .

    Boże w końcu Happy ! I wgl Lucy ty masz iść do szpitala i wiesz co dalej gihi :D
    Nie ważne chce tylko powiedzieć ,że JA CHCE WIĘCEJ !
    I wgl was kocham i takie tam . No i wiecie .. nii no brak mi słów ten rozdział jest BOSKI !
    PISZCIE W POCIE CZOŁA ! WIERZĘ W WAS ! <3 KOCHAM !!!!!!

    Ekhem .. nie zważajcie na moją chorą główkę <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Zacny rozdział :D Aż nie wiem od czego tu zacząć... Dzięki Bogu, że Natsu nie zastał w domu ojczyma! No i dowiedział się, kto zaniósł go do szpitala :>. Lucy nieźle mu nagadała :D No i Happy!!! On zawsze był kochany, ale tutaj to się normalnie rozpływałam :3
    Żal mi strasznie było Juvii...
    No i rozmowa Natsu z Grayem też była bardzo ciekawa. Ja tu myślałam, że się pogodzą czy coś, a tu bach - nie ma tak dobrze xD
    Początek z Caną nieźle mnie rozbawił, jednak potem... hoho, grubsza akcja się szykuje, jak z kryminału. A to Yasha bardzo lubi ^.^
    No to ja teraz grzecznie wracam do pisania "mafii" a wam baaaardzo dziękuje za ten rozdział. Nie macie pojęcia jak mnie nim uszczęśliwiłyście!!! (w chwili obecnej nie mam wielu blogów o FT,które czytam z przyjemnością, jednak tego wciąż uwielbiam i chyba nigdy nie przestane :D)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaa i mam taką propozycję/prośbę/sugestie - może byście miały gdzieś jakieś info o tym, ile mniejwięcej procent jest napisanego rozdziału? Wtedy tacy niecierpliwi i głodni dalszego ciągu czytelnicy jak ja mieli by jakiś pogląd na to, na kiedy mogą się spodziewać następnego rozdziału ^.^ Oczywiście nie chodzi mi o poganianie czy coś, żebyście tego źle nie odebrały :P Rozumiem, że pisanie wymaga wiele czasu i pracy.

      Usuń
  5. W końcu!!!
    Jakiś czas temu trafiłam na tego bloga i się zakochałam.
    Po prostu nie mogę już się doczekać kolejnego rozdziału!
    Życzę wam coraz to więcej weny i pozdrawiam ^-^
    ~Nami~

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne, świetne i jeszcze raz świetne
    Uwielbiam jak Natsu zachowuje sie jak dupek, a Lucy mówi mu prawdę. Myślałam że będzie pocałunek, ale się przeliczyłam. Czekam na więcej
    Papatki
    Martysia♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale jak to... NIE MA HENTAI? :o Nie, nie róbcie nam tego. W dodatku Natsu i Gray się skłócili... OK, wcześniej byli skłóceni, ale teraz skłócili się jeszcze bardziej. Szkoda mi Juvii, naprawdę. Stracić siostrę... Mam nadzieję, że to wydarzenie zbliży do siebie Juvię i Graya. Dobrze, że Lucy przemówiła temu debilowi do rozsądku -.-'. Po prostu aż mnie zmierziło, jak sobie wyszedł ze szpitala, pan i władca, cholera! I Cana, cóż to za hasło? xD Widzę, że jakaś sprawa się nam tu robi. Ciekawe, ciekawe.
    PISAĆ MI ROZDZIAŁA, AUTORECZKI.

    OdpowiedzUsuń
  8. Boże co za genialny rozdział ! *O* Jak mnie bardzo interesuję co się stanie dalej ! D: Najbardziej mnie interesuje śledztwo !!!!!!! Ja coś czuję, że chodzi o matkę Cany ! (Na pewno chodzi o jej matkę >.< XD, ale ten mój zapłon) Kiedy następny rozdział ? D: Proszę o szybką odpowiedź !

    OdpowiedzUsuń
  9. Wreszcie sie doczekalam~!
    Juz sie balam ze zapomnieliscie o tym blogu ;___;
    Co to rozdzialu.
    Natsu wreszcie zrozumial, ze takie zachiwanie do niczego nie prowadzi! Nienawidze chlopakow, ktorzy myslia ze sa jakimis superbohaterami i musza sami rozwiazac wszystkie problemy swiata -,-"
    Lucy i dobrze mu tak! Piatka! Idealnie zrobilas ^w^
    Grey, ty rowniez dostaniesz ochrzan! Juvia na ciebie czeka ~
    Juvia nie zalamoj sie! ;___;
    I czemu nie ma hentai? ( wcale nie jestem zboczona, nie wcale xDD)
    Cana coz to za haslo? Ze ci sie chcialo takie wymyslac xdd moje najdluzsze to 6 literowe xdd
    I coz to za sprawa sie kroi? Bedzie krew *.* ahh...
    Czekam na wiecej.
    I mam malo prosbe. Nie piszcie rozdzialow co 2 miesace (albo i dluzej) ;___; gdyz ja tu z niecierpliwosci umieram!

    Mei ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. No rozdział super i mam nadzieje ze nie będziemy tyle czekać na kolejny a co do Natsu może jest wulgarny i tak dalej ale jest jedna osoba którą słucha chyba każdy wie o kim mowie życzę weny i dużo czasu .

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozpływam się na myśl o słodkim kotku, jestem ciekawa jak będzie się zachowywał względem Lucy. Bo raczej wytykać jej wagi nie bedzie xD
    Kurczę, zaczęłam się martwić o Canę. Niby nie jest prostytutką, ale kto wie, kim jest i ile wie ten morderca.. bo w przypadek nie wierzę. Ale fakt że Laxus będzie jej bronić.. *^* Hehe, już to sobie wyobrażam: chodzenie z nią na występy, może jakiś wspólny taniec (^^ hoho), czatowanie przy drzwiach sypialni w nocy. Co się dzieje z moim umysłem? xD
    Coraz większą Gruvię wyczuwam, ale czemu ten idiota do niej nie podszedł ;.;
    Życzę kontenerów weny, buziam i pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny rozdział i nie mogłam się go doczekać. Do następnego

    OdpowiedzUsuń
  13. Boski rozdział, nie mogę sie doczekać następnego. Czemu Gray nie poszedł do niej biedna Juvia (i znowu ryczę). Chociaż to mój pierwszy koment to blog obserwuję od dawna . no nic weny i jeszcze raz weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. dobry rozdział. czemu tak rzadko dodajecie kolejne? :<

    OdpowiedzUsuń
  15. Biedna Juvia! Niech Shiori wyzdrowieje, bo nam tu Locksar marnieje! I Natsu! Już myślałam, że spotka Igneela. Ale mu Lucynka wygarnęła! Niech się chłopak kuruje! No bo kto będzie kamerdynerem jak on zdrowieć nie chciał!
    Ślę zatem wenę pocztą polską, niech się u mnie nie marnuje. :P
    Ps. komentarz wyżej musiałam usunąć bo pisałam brednie i od rzeczy. :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Mam rewelacyjne tempo, jeśli chodzi o komentowanie rozdziałów. Chciałam Was kochane przeprosić, a jednocześnie pogratulować znakomitego rozdziału. Bardzo mnie wciągnął i nawet nie wiem kiedy się skończył.
    Muszę przyznać, że było parę momentów, kiedy najchętniej przywaliłabym chłopakowi, ale zważając na jego stan, nie dodałabym kolejnych siniaków. Głupek, lekkomyślny i idiota! Jak można tak o sobie nie myśleć i po mimo bólu i cierpienia biegać w tą i z powrotem. Zranił Lucynę, tę, która się najbardziej o niego martwiła. Bardzo dobrze, że mu przygadała! Wreszcie się chłopak opamiętał. No i Salamander znalazł Happy'ego <33 Jejku, sama chcę takiego kota! Szkoda mi Juvii ... ciekawi mnie, czy jej siostra z tego wyjdzie. No i Cana wpadła na coć i nie wiem na co i nie mogę się doczekać.
    Rozdział jak zwykle rewelacyjny.
    Weny :*

    OdpowiedzUsuń