18 września
2013r.
Środa
Gdy
wyszedł ze szpitala, było już ciemno. Deszcz spływał po jego
płaszczu, moczył głowę zimnym strumieniem, buty chlapały w
kałużach wody, ale nie myślał teraz o tym. Zastanawiał się, jak
pomóc Juvii i jej siostrze. Miał dziwne wrażenie, że młodsza
Lockser nie mówi im wszystkiego, co trzeba. Jednak…jak miał to
niby udowodnić?
Był
tak zajęty swoimi rozmyślaniami, że nie usłyszał kroków.
Zorientował się dopiero, gdy podniósł głowę i zobaczył
stojącego przed nim chłopaka. Szerokie barki, wysoki, umięśniony.
Wiedział, kto to. I nie miał ochoty widzieć tej osoby,
przypominała mu wszystko, co najgorsze go spotkało.
- Siemasz
stary,
dawno
się
nie
widzieliśmy!
– Osobnik
z
sarkastycznym
uśmieszkiem
podszedł
do
Fullbustera.
– Co
u
ciebie
stary?
- Nic,
co
mogłoby
cię
zainteresować.
–
Warknął
czarnowłosy.
- Ej
no
daj
se
na
wstrzymanie
z
tą
agresją
stary.
Może
draga
na
rozluźnienie?
– Zapytał,
wyciągając
z
kieszeni
białe
tabletki.
- Wiesz,
że
już
nie
biorę.
– Gray
coraz
bardziej
wkurzony
zaczął
jeszcze
szybciej
iść
przed
siebie.
- Wciągasz,
też
już
nie?
– Zarechotał
nielogicznie
„koksu”
potrząsając
torebeczką
z
białym
proszkiem.
- Weź
się
kurwa
odpierdol.
– Fullbuster
ledwo
z
wściekłości
szedł
prosto.
- Spokojnie,
spokojnie.
Ech,
Gray
brakuje
nam
ciebie.
Minerva
za
tobą
tęskni.
Byłeś
wtedy
naszą
gwiazdą
towarzystwa.
– Powiedział
gościu,
klepiąc
czarnowłosego
w
ramię.
Ten
nie
powstrzymując
się,
wymierzył
mu
lewy
sierpowy
w
twarz.
Mięśniak
złapał
się
za
bolącą
część
ciała,
wypuszczając
woreczek,
a
jego
zawartość
rozsypała
się
na
bruku,
szybko
rozpuszczając
się
w
deszczu.
- Już
ci mówiłem. Nie wrócę do tego więcej więc dajcie mi spokój i
się odpierdolcie. Powinno wam wystarczyć, że nie nagadałem na was
psom!
- Kurwa,
Minerva
się
wścieknie.
To
był
nowy
produkt.
Będziesz
musiał
oddać
kasę.
– Powiedział
spokojnie.
- Wypchaj
się
tym
swoim
gównem.
Nic
wam
nie
zapłacę.
– Powiedział
Gray.
Wiedział,
że
taką
odpowiedzią
tylko
sprowokuje
faceta,
ale
teraz
o
tym
nie
myślał.
Po
prostu
poczuł
jak
odziana
w
skórzany
but,
z
metalową
podeszwą
stopa,
wbija
mu
się
w
brzuch
i
powoduje
jak
ląduje
kilka
metrów
dalej.
- Zrobił
się
z
ciebie
cienias,
Fullbuster.
Nawet
nie
umiesz
się
obronić.
– Zarechotał
narkoman
i
uderzył
głową
czarnowłosego,
kilka
razy
o
bruk.
– Zapamiętaj
to
sobie.
Piśnij
słówko,
a
nie
żyjesz.
I
odszedł zostawiając pobitego chłopaka w zaułku. Gdy Gray upewnił
się, że tamten odszedł, powoli się podniósł trzymając za
głowę. Nie mógł pokazać się w tym stanie Ur. Nie wiedząc
zbytnio, co robić, ruszył w stronę domu Natsu, tylko on mógł mu
jakoś doradzić.
• • •
Gdy
się obudziła wszystko było rozmazane i jasne, raziło ją tak, że
musiała przymykać oczy.
Czy
ja już umarłam? Przez ułamek sekundy, taka myśl przeszła jej
przez głowę, a po chwili poczuła ciężar na udach. Podniosła
lekko głowę i zobaczyła śpiącą na jej kolanach Juvię. Miała
zarumienione policzki i szeptała coś przez sen uśmiechając się.
Shiori widząc to, również się uśmiechnęła. Ostatnio rzadko
mogła zobaczyć siostrę tak spokojną. Pogłaskała ją po długich,
niebieskich włosach, tak zawsze śmiesznie skręconych.
- Przepraszam.
– Wyszeptała.
– Za
wszystko
przepraszam.
• • •
19 września
2013r.
Czwartek
Wciąż
przy nim trwała, trzymała jego chłodną rękę czekała
bezustannie na moment kiedy otworzy oczy. Jednak jego powieki nawet
nie drgały, klatka piersiowa delikatnie unosiła się w górę i w
dół.
- Natsu
tak
bardzo
cię
przepraszam,
to
moja
wina.
- Wyszeptała
spoglądając
na
jego
już
spokojną
twarz.
Jednak
wciąż
był
nieprzytomny
i
nie
wiedziała
czy
ją
słyszy,
jednak
przeprosi
go,
i
jeśli
będzie
trzeba
zrobi
to
powtórnie.
- Gdybym
tylko
cię
zatrzymała
nic
by
się
nie
stało.
Co
ze
mnie
za
matka?
Powinnam
ci
dawać
szczęście,
skoro
dopuściłam
do
tego
aby
ojciec
cię
opuścił.
Jeszcze
raz
przepraszam.
- Szlochała
mocno
ściskając
jego
dłoń,
wciąż
nie
czuła
odwzajemnienia
gestu.
Był
bezwładny,
jak
marionetka.
Usłyszała
ciche skrzypnięcie drzwi a do sali weszła znajoma pielęgniarka,
uśmiechnęła się delikatnie podchodząc do łóżka chłopaka.
Sprawdziła odczyty z maszyn i poprawiła kroplówkę.
- Przepraszam...Czy
wiecie kiedy może się obudzić?
Zapytała
niepewnie wstając i z nadzieją przyglądając się Kirze. Chciała
odpowiedzieć pozytywnie, ale nie mogła kłamać.
- Przykro
mi nie mam bladego pojęcia. Po badaniach okazała się, że miał
jakieś stare rany i kilka obrażeń wewnętrznych. Czy syn ma jakieś
kłopoty?
- Sama
nie
wiem.
Od
ośmiu
lat,
on...nie
jest
tym
samym
Natsu.
Odparła
poprawiając bluzkę, po czym wzięła torebkę podchodząc do drzwi.
Musiała iść do szkoły wytłumaczyć nieobecność swojego
dziecka. Przymrużyła powieki odwracając się przodem do kobiety
kłaniając się delikatnie.
- Dziękuję,
że się nim opiekujecie. Błagam...Sprawcie aby wyzdrowiał
Amande
zszokował ten gest, jeszcze żaden człowiek niczego takiego nie
mówił. Jednak po za ciepłem ogarniającym jej ciało, poczuła
determinację. Wygięła kąciki ust delikatnie ku górze.
- Zrobię
co
w
mojej
mocy,
aby
pani
syn
jak
najszybciej
doszedł
do
siebie.
Te
słowa dodały Hanie otuchy, odwzajemniła uśmiech opuszczając
budynek i wsiadając do auta ruszyła w stronę szkoły. Aż trudno
jej uwierzyć, że spędziła przy synu całą noc. A on ani razu nie
drgnął, trwał bez ruchu.
• • •
- No
więc jako pracę domową....
Kończył
Makarov kiedy rozległo się pukanie do drzwi zdziwiony zaprosił do
środka widząc młodą kobietę o różowych włosach, którą każdy
zmierzył wzrokiem. Powoli podeszła do nauczyciela.
- Przepraszam,
że
przeszkadzam
w
lekcji
ale
muszę
z
panem
porozmawiać.
Jestem
Hana
Dragneel,
mama
Natsu.
- Oznajmiła
cicho.
Niektórym
szczęka
opadła
na
wieść
że
Salamander
ma
taką
mamę.
Natomiast
Lucy
zmartwiona
chciała
jedynie
wiedzieć
co
się
stało
z
jej
przyjacielem.
- Miło
mi panią poznać. A coś się stało, że...
- Chciałam
tylko poinformować, że Natsu nie będzie w szkole przez jakiś czas
- oznajmiła przypominając sobie okropny widok syna.
- Czy
coś
się
stało?
- Zapytał
staruszek
poważnie.
Jednak
widział,
że
kobieta
nie
chciała
o
tym
rozmawiać.
Jej
oczy
opuchnięte
były
od
płaczu,
a
na
twarzy
malował
się
smutek.
Wolał
chwilowo
nie
ingerować
w
sytuację.
- Dobrze,
że
pani
mnie
poinformowała.
Dziękuję.
- Przepraszam,
że
przerwałam
lekcję.
Do
widzenia.
Po
tych słowach wyszła stojąc chwilę za drzwiami, nie potrafiła nic
powiedzieć na temat syna, opisać jego stan. Samo to wspomnienie
przyprawiało ją o łzy, a nie chciała płakać na oczach całej
jego klasy.
Rozbrzmiał
głośny dzwonek na przerwę, a jako pierwsza z klasy wybiegła
Heartfilia cudem doganiając Hanę, nim odjechała.
- O
Lucy!
Dzień
dobry.
- Powitała
ją
wymuszonym
uśmiechem.
- Dzień
dobry. Co się stało Natsu?
I
uśmiech zniknął a zastąpił go smutek. Odwróciła głowę
patrząc w kierownicę.
- Jest
w
szpitalu.
Blondynka
słysząc to nie potrafiła ruszyć się z miejsca, ani nic
wypowiedzieć jakby gruby sznur zawiązał się w jej żołądku.
Nawet nie poczuła kiedy do jej oczu napłynęły słone łzy smutku.
Dlatego się rozłączył? Co się wczoraj stało?
- Zabierze
mnie pani do niego?
- Skarbie
trwają
lekcje.
- Pouczyła
ją
Dragneel.
- Muszę
go
zobaczyć.
- Powiedziała
stanowczo
nie
wiedząc
ile
bólu
sprawi
jej
ten
widok.
Przez
pięć
minut
jeszcze
Hana
próbowała
przekonać
dziewczynę
aby
pozostała
w
szkole,
jednak
na
marne.
•
- Jesteś
tego
pewna?
- Zapytała
stojąc
przed
salą
gdzie
leżał
Dragneel.
Blondynka
kiwnęła
delikatnie
głową,
naciskając
klamkę.
Weszła
do
środka,
a
to
co
zobaczyła
było
najgorszym
koszmarem.
Powolnymi
krokami
podeszła
do
przyjaciela.
Wyglądał
okropnie.
- Natsu...
- Wyszeptała
widząc
zakrwawione
bandaże,
bladą
skórę
i
ledwo
poruszającą
się
klatkę
piersiową.
Stało
się
to
czego
się
obawiała.
Mimowolnie
po
jej
policzkach
zaczęły
płynąć
słone
łzy,
podczas
gdy
zacisnęła
mocno
zęby
jedynie
cicho
szlochając.
Chciała
do
niego
podejść,
ale
nie
potrafiła.
Coś
ją
powstrzymywało,
w
jednej
chwili
poczuła
opatulające
ją
drobne
ramiona.
To
była
Hana,
przytuliła
ją
do
siebie
pocieszając
chociaż
sama
chciała
płakać.
- Natsu
jest
silny.
Wszystko
będzie
dobrze.
Na
pewno.
Wszystko
będzie
dobrze.
-
Powtarzała
to jak mantrę, która musiała się spełnić.
- Rozmawiałam
z nim i słyszałam jego słaby głos, a mimo to zapewniał że
wszystko jest w porządku...kiedy...zapytałam się gdzie jest,
rozłączył się jak gdyby nigdy nic...kiedy...dzwoniłam do niego
później nie odbierał...
Szlochała
tłumacząc, gdyby tylko wcześniej do niego zadzwoniła może
potrafiłaby mu pomóc o wiele szybciej, może nawet nic by się nie
stało.
•
Siedziały
przy jego łóżku, w całkowitym milczeniu. Lucy trzymała bezwładną
dłoń chłopaka chcąc jedynie aby otworzył oczy. Jednak odkąd
przybył do szpitala jego powieki nawet nie drgnęły. To ją
przerażało, ile krwi musiał stracić i jak poważne miał rany?
Do
pomieszczenia
weszła
pielęgniarka
z
bandażami
i
środkami
dezynfekującymi.
Podeszła
do
Dragneel
lekko
odsuwając
kołdrę,
którą
był
przykryty.
Teraz
zobaczyły,
że
niemal
wszystkie
bandaże
na
jego
torsie
przesiąkły
krwią.
- Proszę
aby
panie
wyszły,
muszę
zmienić
opatrunki.
- Poprosiła
wiedząc,
że
ten
widok
może
być
dla
nich
zbyt
wstrząsający.
Jednak
one
nie
ruszyły
się
nawet
o
milimetr
a
wciąż
trwały
w
tych
samych
pozach.
- Naprawdę
proszę
o
wyjście.
- Powtórzyła.
I
nadal
nic.
Wypuściła
powoli
powietrze
z
ust
nie
mając
zamiaru
się
z
nimi
kłócić.
Chwyciła
za koniec bandaża ostrożnie go odwijając. Różowowłosy na nic
nie reagował, jakby zapadł w śpiączkę. Czego nikt nie chciał.
I
w końcu zobaczyły szpecące jego ciało rany, głębokie i ohydne
zadane bezlitośnie i z całej siły. Heartfilia widząc to zasłoniła
sobie usta dłońmi, natomiast Hana odwróciła wzrok nie ukazując
krystalicznych łez spływających po jej policzkach. Wiedziały
jedno...po tym wszystkim pozostanie paskudna blizna.
•
- Myśli
pani
że
za
niedługo
się
obudzi?
- Zapytała
cicho
Lucy.
Mimo
iż
niebo
z
błękitu
przybrało
kolor
granatu,
który
przyozdabiały
świecące
gwiazdy
ona
nie
odeszła
nawet
o
krok.
Trzymając
jego
zimną,
bladą
dłoń
chciała
jedynie
aby
się
obudził.
Hana
widząc
to
poczuła
miłą
falę
ciepła
zalewającą
jej
serce,
jednak
był
ktoś
kto
troszczył
się
o
jej
syna.
- Na
pewno.
- Wyszeptała
wstając
- Chodź,
odwiozę
cię
do
domu...
Oznajmiła
zakładając
kurtkę
i
przeczesując
włosy
pozwoliła
aby
luźno
opadły
na
jej
plecy.
Podeszła
do
blondynki
uśmiechając
się.
- Nie
chcę...
- Zaprotestowała
tamta
mocniej
ściskając
rękę
Dragneela.
- Nie
chcę
nigdzie
iść.
Będę
tu
siedzieć
póki
się
nie
obudzi...
Kobieta
słysząc to otworzyła szczerzej oczy, lecz po chwili wygięła
kąciki ust ku górze kładąc dłoń na ramieniu dziewczyny.
- Musisz
chodzić do szkoły, zapewniam że jeśli się obudzi od razu do
ciebie zadzwonię i przyjedziemy tu razem.
Zero
reakcji.
- Czy
Natsu
jest
dla
ciebie
aż
tak
ważny?
Co
miała odpowiedzieć? Czy aby na pewno znała odpowiedź?
- Ja
po
prostu...chcę
być
dla
niego
kimś,
przed
kim
będzie
sobą.
Odpowiedziała
bacznie przyglądając się jego twarzy.
- Chodź.
Dajmy mu jeszcze jeden dzień
Posłusznie
wstała i opuściły salę. Kolejny dzień? A co jeśli znów będzie
trzeba czekać i następnym razem i następnym? Nie chciała dawać
mu więcej czasu chciała jedynie ujrzeć jego zielone tęczówki.
Chciała żeby był z nią, obudził się i żył, tak nim jego życie
stało się piekłem.
- To
jak
jest
w
końcu
między
tobą
a
Natsu?
Mi
możesz
powiedzieć
Lucy
- uśmiechnęła
się
Hana
na
chwilę
odwracając
głowę
do
dziewczyny
po
czym
wróciła
do
prowadzenia
auta.
W
sumie
nie
wiedziała
co
odpowiedzieć,
co
ona
do
niego
czuła?
Mogła
nazwać
to
mieszanką
swoich
uczuć.
- Jesteśmy
przyjaciółmi.
- Odpowiedziała
z
uśmiechem.
Chociaż
sama
nie
była
pewna
co
mówi,
od
ostatniego
pocałunku
w
Paryżu
i
tego
co
się
działo
po
nim,
jak
oni
prawie...Nic
nie
było
takie
same,
jakby
Natsu
stał
się
chłodny
nawet
w
stosunku
do
niej.
Chciała
się
dowiedzieć
dlaczego
tak
się
dzieje.
Co
tak
naprawdę
ukrywa.
• • •
Stała
przed lustrem, po raz setny poprawiając już i tak idealnie ułożone
włosy. Specjalnie męczyła je półtorej godziny i w końcu długą,
prostą falą spływały po jej plecach, sięgając do pasa.
Nienawidziła ich prostować, ale na taką okazję mogła się
poświęcić. Jej zgrabną figurę podkreślała obcisła bluzka i
równie obcisłe spodnie. Nie mogła przekonać się do sukienki, a
do tego musiała udawać, że będzie się z Hibiki uczyć, więc
żadne ekstrawaganckie stroje nie wchodziły w grę. Gildarts od razu
by się zorientował.
Denerwowała
się. Bardzo. Jednak nie mogła określić tego lęku. Nie chodziło
raczej o to, czy randka wypali, czy nie. Cały czas w jej głowie
huczały słowa Frieda, że ma nie ufać Hibikiemu, i że już nic do
niego nie czuje. A jeśli to prawda?
- Stop,
uspokój
się.
Wdech,
wydech.
– Instruowała
się
podenerwowana
Alberona.
Otworzyła
na
oścież
okno
i
uderzył
w
nią
zimny
podmuch
wiatru.
Jak
na
środek
września,
było
niesamowicie…jesiennie?
Nie
potrafiła
określić
tej
pogody,
ale
teraz
nawet
o
tym
nie
myślała.
Widziała
jak
pod
jej
dom
podjechał
ciemnofioletowy
samochód
i
wysiadł
z
niego
Hibiki.
Szybko
zarzuciła
sobie
kurtkę
na
ramiona,
porwała
torbę
i
zbiegła
na
dół.
- Tato,
wychodzę!
- Hibiki
już
po
ciebie
przyjechał?
– Zawołał
rudowłosy
nawet
nie
wychodząc
z
salonu.
- Tak!
Będę
przed
20-stą!
– Odpowiedziała
mu
na
odczepne
i
wybiegła
z
domu.
Blondyn
właśnie
miał
dzwonić.
- Cana.
- Jesteś
strasznie
punktualny.
– Zaśmiała
się
szatynka
idąc
za
chłopakiem
w
stronę
samochodu.
Lates
otworzył
jej
drzwi,
a
potem
sam
usiadł
za
kierownicą.
- To
gdzie
chcesz
jechać?
– Zapytał,
odpalając
pojazd.
- A
gdzie
możesz
mnie
zabrać?
– Odpowiedziała,
również
pytaniem.
Chłopak
zaśmiał się, a samochód ruszył do przodu. Po piętnastu minutach
wyjechali z miasta cały czas rozmawiając. Na początku dziewczynę
ciekawiło gdzie jadą, ale w krótkim czasie zaczęła poznawać
okolicę. Chwilę później zatrzymali się w pobliżu niedużego
stawu. Lates znów wysiadł pierwszy i zanim szatynka zdążyła się
pozbierać, już otwierał jej drzwi i pomógł wysiąść.
Gdy
rozejrzała się dookoła aż westchnęła. Nigdy nie była tu
jesienią i teraz tego żałowała. Było pięknie. Drzewa wokół
stawu mieniły się czerwienią, pomarańczem i złotem, a przy
każdym podmuchu liście wirowały wokół nich.
- Pięknie
tu
co?
– Zapytał
obejmując
ją
w
pasie
i
prowadząc
w
stronę
zacienionej
ławki.
Postawili
ją
tam
rybacy,
ale
i
tak
częściej
była
używana
przez
młodzież,
gdy
tędy
spacerowali,
lub
szli
na
randki.
- Tak.
– Odpowiedziała
z
uśmiechem.
–
Ostatnio
byłam
tu
w
lipcu,
nie
miałam
pojęcia,
że
jesienią
jest
tu
tak
cudnie.
- Powiem
ci
szczerze,
ja
też
nie.
– Zaśmiał
się.
Miał
cudowny
śmiech.
Siedli
na ławce – noga przy nodze, ramię przy ramieniu i rozmawiali.
Alberona nawet nie zastanawiała się nad tym, po prostu
automatycznie odpowiadała to co miała w głowie, ale jej myśli
krążyły całkiem gdzie indziej. Dopiero gdy ich rozmowa zeszła na
podróże, Cana wróciła na ziemię.
- W
przyszłym miesiącu mój ojciec chce, żebym jechał z nim do
Szkocji. Pewnie pojadą ze mną Ren i Eve i będziemy chodzić w
spódniczkach.
- To
się
nazywa
kilt!
– Zaśmiała
się
Alberona.
- Nie
czepiajmy się szczegółów.
I
zaczęli
się
żartobliwie
wykłócać
o
różne
rzeczy
związane
ze
Szkocją.
- Nie
kłóć
się
ze
mną
i
tak
nie
wygrasz.
– Zaśmiewała
się
szatynka,
po
raz
kolejny
odbierając
mowę
Latesowi,
ilością
wiadomości
na
temat
innych
krajów.
- Chyba
masz
rację.
– Szepnął
z
uśmiechem
na
ustach.
Nagle
dziewczyna
poczuła
jak
się
podnosi.
Pisnęła
głośno,
a
blondyn
ze
śmiechem
posadził
ją
sobie
na
kolanach.
- To
nie jest śmieszne! Myślałam że chcesz mnie wrzucić do wody!
- O,
dziękuję za pomysł.
- To
się
robi
coraz
mniej
śmieszne.
– Odburknęła,
udając
obrażoną,
ale
nim
zdążyła
się
odwrócić,
poczuła
jego
wargi
na
swoich
ustach.
Na
początku
zaskoczona,
siedziała
w
bezruchu,
jednak
gdy
delikatnie
wsunął
język
między
jej
wargi
świadomość
jej
wróciła.
Przymknęła
oczy
i
odwzajemniła
pocałunek.
•
Gdy
wróciła do domu, była szczęśliwa, jednak… coś cały czas nie
dawało jej spokoju. Położyła się i wzięła książkę, ale nie
potrafiła skupić się na czytaniu. Jej myśli ulatywały gdzieś w
przestrzeń. Gdy Hibiki ją pocałował… owszem było to miłe i w
ogóle, jednak wyobrażała to sobie inaczej. Wszystko. Jakieś
motyle w brzuchu i takie tam… A tak naprawdę nic nie poczuła.
Przyjęła to z zimnym spokojem. Owszem gdy wracali trzymali się za
ręce i co jakiś czas całowali się, ale to jednak nie było to. W
dodatku, czuła się winna. I nie wiedziała czemu.
- Mam
dziwne
przeczucie
że
to
się
źle
skończy.
Czyżby
Fried
miał
rację?
– Pytała
samą
siebie.
– Och,
mamo…Czemu
cię
nie
ma,
gdy
cię
najbardziej
potrzebuję?
– Wyszeptała,
jeszcze
ciaśniej
otulając
się
kocem
i
zasnęła
z
postanowieniem,
że
w
najbliższym
czasie
będzie
się
trzymała
z
daleka
od
Laxusa,
przynajmniej
nie
zrozumie
tego,
co
się
z
nią
dzieje.
• • •
25 września
2013r.
Środa
Lucy
siedziała
w
świetlicy
wraz
z
innymi
dziewczynami
z
powodu
zastępstwa
z
WDŻ,
starała
się
śmiać,
jednak
jej
myśli
wciąż
krążyły
wokół
Natsu.
- A
właśnie.
Wiecie
może
co
się
dzieje
z
Natsu,
już
3 dzień
go
nie
ma.
Zauważyła
Erza pod pretekstem przedstawienia, w którym chłopak gra jedną z
głównych ról. Heartfilia poczuła ukłucie w sercu, i
automatycznie złapała się za koszulkę w tym miejscu marszcząc ją
w dłoni.
- Lucy?
- Zapytała
zdziwiona
Cana
widząc
zachowanie
blondynki.
- On...jest
w
szpitalu.
- Powiedziała
cicho
wspominając
ten
okropny
stan.
Spoglądała
na
swoje
kolana
zaciskając
mocno
zęby.
Dziewczyny
słysząc
to
zaniemówiły.
- Jak
to
w
szpitalu,
co
się
stało?
Scarlet
usiadła obok niej zadając pytanie. No właśnie tego pytania sobie
nie zadała, albo raczej nie zastanowiła się nad tym poważnie.
Może to jego ojczym, nie zdziwiłaby się. Jeśli to prawda, zaszło
wszystko za daleko.
- Nie
wiem,
jego
mama
też
nie.
Jest
nieprzytomny
od
3 dni.
Dodała
z trudem powstrzymując łzy. Tytania przytuliła do siebie
przyjaciółkę, sama niesamowicie martwiąc się o dawnego
przyjaciela.
- Na
pewno wszystko będzie dobrze...
- On
jest taki zimny...blady...w ogóle się nie rusza...
Mówiła
z odstępami mając szeroko otwarte oczy. Erza starała sobie
wyobrazić ten okropny stan chłopaka, znaleźć na miejscu
Heartfilii. Nagle usłyszały cichy dzwonek jej komórki, zobaczyła
numer matki przyjaciela. Natychmiast odebrała.
- Halo?
- Lucy,
chcesz jechać ze mną do szpitala?
- Oczywiście!
Kiedy pani przyjedzie?
- Za
pięć
minut.
Po
tych
słowach
rozłączyły
się,
a
Lucy
złapała
w
ręce
torbę
i
kurtkę
chcąc
już
wyjść
na
zewnątrz
jednak
powstrzymała
ją
Bisca.
- A
ty gdzie?
- Musze
jechać
do
szpitala,
chodzi
o
Natsu.
- Oznajmiła
ze
szklącymi
się
oczami.
Cana
uśmiechnęła
się
wiedząc
o
co
chodzi.
- Idź,
podrobię ci zwolnienie. Tylko zadzwoń co się z nim dzieje, w końcu
jest także moim przyjacielem i nie raz wyciągnął mnie z kłopotów
Blondynka
słysząc to wygięła kąciki ust ku górze.
- Dziękuję.
- Odkrzyknęła
wybiegając
z
budynku.
•
Szybko
szła
korytarzem
szukając
jedynie
sali
w
której
leżał
Salamander,
aż
w
końcu
ją
znalazła.
Otworzyła
drzwi,
po
czym
stanęła
bez
ruchu
nie
wierząc
w
to
co
widzi.
Każda
komórka
jej
ciała
została
sparaliżowana.
- Natsu...
Wyszeptała
ledwo słyszalnym głosem, a po jej policzkach zaczęły spływać
słone łzy. Nie mogła uwierzyć w to co zobaczyła. Zrobiła
niepewny krok do przodu z odrętwiałym ciałem, aż w końcu
przyspieszyła kroku zbliżając się do chłopaka.
Wygięła
kąciki ust ku górze, a jej serce nagrzało się ze szczęścia.
Objęła
różowowłosego
drobnymi ramionami, a on zdziwiony starał się to odwzajemnić. Choć
ból wciąż dawał o sobie znać.
- Nareszcie,
nareszcie
się
obudziłeś…
- Oznajmiła
szlochając
ze
szczęścia,
ciepłe
łzy
spadały
na
jego
bandaże
nawilżając
je.
- Lucy...
- Zaczął
ciężko.
Dziewczyna
odsunęła
się
od
niego
patrząc
na
poranioną
twarz,
wciąż
bladą
i
wymęczoną.
- Byłeś
nieprzytomny trzy dni, tak bardzo się bałam. Nigdy więcej tego nie
rób. Nawet nie wiesz jak mnie wystraszyłeś...
Przepełniało
ją szczęście, nieopisana radość.
Do
pomieszczenia weszła Hana, widząc przytomnego syna uśmiechnęła
się szeroko podchodząc do niego, lekko przytuliła aby nie sprawić
żadnej krzywdy.
- Przepraszam...
- Wyszeptała,
co
zdziwiło
chłopaka.
- Za
co?
- Przepraszam
za to, że jestem złą matką. Gdybym cię wtedy powstrzymała przed
wyjściem nic by się nie stało. Powinnam cię uszczęśliwiać, a
tymczasem dopuściłam nawet do tego żeby ojciec cię opuścił.
Przepraszam, Natsu...
Różowowłosy
słysząc
to
zacisnął
dłonie
w
pięści,
nie
mogąc
ścierpieć
tych
słów.
Nikt
nie
będzie
się
przez
niego
obwiniał,
a
szczególnie
osoba
którą
najbardziej
rani.
- Przestań!
- Wykrzyczał
zdenerwowany
- Kiedy
w
końcu
rozumiesz
że
nie
jesteś
niczemu
winna?!
- Złapał
się
impulsywnie
za
klatkę
piersiową,
a
na
jego
czole
pojawiły
się
kropelki
potu.
Do
sali
weszła
pielęgniarka
i
widząc
to
podbiegła
do
Salamandra.
- Spokojnie!
Nie
możesz
się
teraz
męczyć.
Twój
stan
jest
poważny...
Ostrzegała
łapiąc chłopaka za ramiona, ten uspokoił się trochę
wypuszczając powietrze z ust. Sprawdziła jego ciśnienie,
poprawiając jakieś rzeczy w sprzętach do których był podłączony
uśmiechnęła się ciepło.
- Trochę
tu
pobędziesz.
- Oznajmiła.
- Ale
ja nie mogę. Wystawiam przed...
- Nie
Natsu! Jeśli jest taka potrzeba zostaniesz tu. Nie pozwolę ci
więcej narażać życia, słyszysz?! Nie pozwolę!
Po
raz pierwszy od dawna Hana go skarciła. Zamilkł wpatrując się w
białą pościel, zacisnął na niej dłonie.
- Ale...
- Zaczął
nie
wiedząc
jak
zaprotestować.
- Twoja
mama
ma
rację
Natsu...
- Zgodziła
się
Lucy.
- Czuję
się
dobrze
- Skłamał.
- Wcale
tak
nie
jest,
nie
zdajesz
sobie
sprawy
jak
twoje
rany
są
poważne,
a
twój
stan
krytyczny.
To
cud
że
się
obudziłeś
i
cud
że
żyjesz.
Miał
dość słuchania tego wszystkiego, że jest chory, że nie może
tego i tamtego. Odwrócił wzrok zaciskając dłonie w pięści, nic
już nie mówiąc. Hana przymrużyła powieki odwracając się
spokojnie i wychodząc.
- Do
widzenia.
- Pożegnała
się
cicho
opuszczając
pomieszczenie.
Heartfilia
stała
zupełnie
nie
wiedząc
co
ze
sobą
zrobić.
- Też
możesz już iść - powiedział cicho nawet nie zerkając na
przyjaciółkę. I znów stawał się oschły i szorstki. Może się
myliła, może to właśnie był ten prawdziwy Natsu. Dlaczego od
początku nie słuchała Erzy i reszty? Już nie mówiąc ani słowa
po prostu wyszła pozostawiając Dragneela samemu sobie.
Wypuścił
powoli powietrze z ust patrząc na zabandażowane dłonie, zacisnął
je w pięści przykładając do twarzy, zamknął oczy cicho
stękając.
- Jeszcze
zobaczymy...kto
komu
będzie
płacić
odsetki.
- Powiedział
cicho
ukazując
w
uśmiechu
białe
kły.
Od
pewnego
czasu
nie
potrafił
być
tym
miłym
sobą,
zmienił
się.
Od
kilku
lat
ten
szorstki
chłopak,
to
on.
Zacisnął
i
rozluźnił
dłoń
kilka
razy
rozglądając
się
dookoła,
powoli
zsunął
z
siebie
kołdrę.
Drętwo
kładąc
nogi
na
podłodze,
w
pierwszym
momencie
poczuł
zimno
i
dające
o
sobie
znać
obolałe
ciało.
Ostrożnie
odepchnął
się
od
łóżka
chwiejnie
utrzymując
równowagę.
Kiedy
chciał
postawić
krok
w
przód
nogi
pod
ciężarem
jego
ciała
ugięły
się
a
on
upadł
jak
długi
na
podłogę.
Pielęgniarka
słysząc
hałas
jak
najszybciej
przybiegła
i
widząc
Dragneel
leżącego
na
ziemi
kucnęła
przy
nim
pomagając
wstać.
- Oszalałeś?
Musisz
odpoczywać.
- Pouczyła
go
sadzając
na
łóżku.
- To
niby
kiedy
będę
mógł
stąd
wyjść?
- Zapytał
oburzony.
- Nie
wiem,
ale
w
tym
stanie
nie
stanie
się
to
najszybciej.
Leż.
- Rozkazała
opuszczając
salę,
natomiast
zdenerwowany
różowowłosy
zaklął
cicho
pod
nosem
od
niechcenia
kładąc
się
z
powrotem.
Chciał
stąd
wyjść
jednak
nie
miał
na
to
sił.
Nie
potrafił
przejść
nawet
dwóch
kroków.
Z
tego
wszystkiego
teraz
zastanawiało
go
tylko
jedno:
Kto
go
tu
przywiózł?
• • •
- Gajeel,
rusz ten tyłek! Bo się spóźnimy!
- No
już, już. Marudzisz jak stara baba Metallicanę.
- Jaka
znowu
stara
baba?
– Czarnowłosy
mężczyzna
spojrzał
na
syna
lekko
zsuwając
markowe
okulary
przeciwsłoneczne.
– O
czym
ty
mi
tu
pieprzysz?
- Nie
ważne.
Jedźmy
już
bo
się
spóźnimy.
– Westchnął
młody
Redfox.
Życie
z
ojcem,
który
jest
sławnym
raperem,
było
dosyć
męczące.
Szczególnie
jeśli
znał
go
dopiero
od
pół
roku.
- A
właściwie, to gdzie jedziemy?
- Jakaś
telewizja dla młodzieży, chce przeprowadzić z tobą wywiad.
- Znowu?
No
nie…
- Westchnął
chłopak.
Cóż
bycie
młodocianą
gwiazdą,
było
równie
wkurzające.
• • •
Levy
z nudów bawiła się pilotem. Dziś niestety biblioteka była
zamknięta i nie mogła wypożyczyć żadnej książki. W dodatku
chwilowo miała problemy z internetem i nie miała nic do czytania.
Rzadko oglądała telewizję, nudziła ją. Nagle ujrzała na ekranie
coś, czego się nie spodziewała. Usiadła wyprostowana w fotelu,
czując jak jej serce przyspiesza.
- Co
Gajeel robi w telewizji?!
Adres bloga nie został
zmieniony, po prostu dzieli nas pewna odległość i obie mamy dużo
zajęć na głowie, ponieważ kończymy gimnazjum.
N:
Ohayooo
♥
A: Yo
S:
Pełen
entuzjazm.
Idzie wam
to pisanie
jak krew
z nosa
-.-
M: Krew z nosa musi być
w końcu. Randki, randki :3
N:
Znów ta
miłość. Ore
ore ♥
To jak
Salamandrusiu ćwiczymy
Christiana Greya?
M: Christiana Greya
powiadasz :D Cóż możemy walnąć jakiegoś na blogu, ja tam nie
mam nic przeciwko *_*
N:
Yayyyy ♥
Czyli mogę
iść to
przepraktykować z
Salamandrem? ^_^
M: Oczywiście że
możesz :3
S: Halo halo a mnie o
zdanie nikt nie pyta? T_T
M: A co nie chcesz?
S: Nie no nie mówię że
nie chce ale...a chodź! *ciągnie Natsu za sobą*
N:
Ore ore
♥ Ale
napalony.
A: Chce spać.
A&N: Przepraszamy że
rozdziały są dodawane tak żadko, ale jak mówiłyśmy mamy dużo
na głowie, jednak cały piszemy i staramy się aby było szybko. Nie
zawsze też mamy wenę i siłę. Mamy nadzieję, że rozdział się
podobał.
Pierwsza ! :D
OdpowiedzUsuńMetalicana...FACETEM !?!?!?!
UsuńA ja myślałam że to była smoczyca- rodzaj żeński !
xd
Toście mnie zaskoczyły.
A jeśli chodzi o Natsu, to oto wielki powrót naszego oschłego (jednakże jakże kochanego) idioty :D
Ale trochę mnie wkurza -_-
Rozumiem: "tajemniczy, seksowny, mało mowny, oschły"- to wszystko ma być jego rolą, jednak poprzednio był chociaż zainteresowany Lucy i był dla niej miły !
Ehhh....
Nie zdziwiłabym się gdyby ktoś (np. Sting) przypodobał sobie Lucy, a Natsu dopiero później sobie o niej przypomni.
Lecz, jak już do tego doszło...TO NIECH SKOPIE TYŁKI TAMTYM PEDZIOM !!
>.<
Dodatkowo komentuje pierwsza i mam mini zaciesza xd
A jeśli chodzi o Was Dziewczyny, to spoko, tez jestem w 3 gimbazjum.
ZNAM TEN BÓL !!!
xd
Ale nie jest aż tak źle....właściwie nawet łatwiej niż w 2 :D
Aaaa ! Zapomniałabym !
Ja wiem kto uratował Natsu !!
Wiem, wiem, wiem !!!
:D !!!
Ale nie powiem ...gihihihihhi
I dodatkowo Cana i Hibiki...
Coś mi tu nie pasi T.T
A i jeszcze Gray !!!
I Juvia.... biedna co ona przeżywa...T.T
Życzę weny !!!
I (DUŻO) czasu :>
PS. Błagam wyłączcie ten kod do komentarzy, bo zwariuję xd
Pozdrawiam :3
I tak przy okazji, Szwecja i Szwajcaria, to nie to samo ^_^
UsuńNatsu !!!!!ty idioto cały czas tylko się bijesz ,wszystko robisz sam ty kretynie !!! zrozum w końcu że nie jesteś sam .A ojciec naszego Salamandra niech no się zjawi a mu nogi z dupy po wyrywam !.Lucynka też bez winy nie jest ,zostawiłaś Natsu 1!! .Gajeel w telewizji :D
OdpowiedzUsuńMizutami : EJ czy się nie za bardzo rozkręciłaś ?
Nie ! Natsu nigdy nie był taki i to mnie martwi
Rozzdział genialny jak zawsze oby tak dalej ,weny dziewczyny :) !!.
A i jeszcze jedno Druga :)
Pozdrawiam kochane i weny jak już wspomniałam :D!!!
Oczywiście, że rozdział się podobał <3
OdpowiedzUsuńJa już chcę żeby Natsu i Lucy byli parą... nie mogę się doczekać no! :)
Notka świetna i trzymająca w napięciu. Genialna!
Życzę dużo czasu i weny.
Pozdrawiam serdecznie :)
Uhuuhuhuuhuhuhuuu!!!! Nowyyy rozdział!!!!!
OdpowiedzUsuńDobra teraz przejdziemy do prawdziwego komentarza. Ach i chciałam powiadowić, że macie jedną nową czytelniczkę. Namówiłam na niego moja przyjaciółkę.
Mówiłam, zeby szybciej czytała ale nie! I dopiero teraz komentuje -,-''
Rozdział genialny jak zwykle :D
Natsu- Bakka!!! Jak zwykle wszystko sam. Przez ciebie Lucy płacze!
Mettalica raperem! I Gajel w TV. Tak samo jak mój kolega xd
Cana i HiHibiki... Nie no. Łamiecie mi serce!
A Laxus?!!! Laxus sam jak palec!!!!
Nieładnie dziewczyny, nieładnie!!!
Biedna Juvia :C
A Grey...
A bójka. Zapomniałam. Nie no.
Czekaj, czekaj. Czy on nie poszedł po radę do Natsu?! o.O
Ok, ja już koncze bo boję się o mojego fejsa w rękach przyjacółki -,-
Byeeee Oliffka i Mei ♥
Się porobiło... Natsu teraz taki oschły, a jeszcze przyleci do Lucy z przeprosinami :D
OdpowiedzUsuńCana głupiutka nie wie co się dzieje, a trzeba było Fredzia słuchać ^.^ Ciekawa też jestem co się stanie z siostrą Juvii... Naprawdę, piszę to za każdym razem, ale uwielbiam waszego bloga. A piszę to za każdym razem, bo przy każdym rozdziale jestem zachwycona fabułą i waszym stylem pisania :D Do następnego rozdziału :***
Mam takie same zdanie !. + zapraszam do mnie `.` http://nalulovestoryever.blogspot.com/
UsuńNatuuuuuuuu!!!!!!
OdpowiedzUsuńN: Zamknij się i bądź cicho
L: Sam się zamknij widzisz, że dziewczyna przeżywa to co się stał
N: * mrukną coś nie zrozumiałego*
Coś mówiłeś?
N: Nie
To dobrze
* wstaję i tańczę taniec zwycięstwa*
Natsu żyje, Natsu żyje
Co do rozdziału
Świetny. Cały czas czekałam na dalsze rozwinięcia. Cały czas byłam podiarana stylem waszego pisania i świetną fabułą
Do napisania
Ma-cha♥
Ahh jesteście moja inspiracją ;-; dziękuje wam za tak świetne rozdziały na waszych blogach . Nawet nie wiecie jak się integruję z tą krainą , jak porównuję do naszego świata . Sama zaczynam się bać o przyjaciela .. tylko go nie kocham jak Lucy Natsu bo to mój kuzyn >.<
OdpowiedzUsuńAle zachowuję się podobnie wobec swojej mamy jak Natsu . Tak samo wiem jak ma Cana .. niby kochasz tego przez tyle czasu ,potem ten ktoś sprawia Ci przykrość i zakochujesz się podświadomie w innym . Po pewnym czasie powracasz do tamtego uczucia lecz coś jest nie tak bo już nie czujesz tego samego do tej osoby . Czujesz się lepiej w obecności tej drugiej .
Wybaczcie mi to u góry ... ahh genialny rozdział jak zawsze .
Moje drogie życzę wam weny, czasu ,chęci , zapału , dobrych ocen i przyjemności z pisanych prac :)
Nie myślę, chcę spać, ale muszę skomentować, muszę! ;_;
OdpowiedzUsuńZrobiło mi się cholernie smutno przez cały rozdział! Nieprzytomny Salamander, obarczająca się winą Hana, pobity Gray, siostry Loxar, Cana! To wszystko tworzy takie niesamowite połączenie, budując wspaniałą fabułę. Uwielbiam tego bloga! :)))
Lucy jest rozdarta we własnych uczuciach, ale nic dziwnego. Chłopak raz miły dla dziewczyny, raz oschły i skąd ma wiedzieć, co mu chodzi po myślach? o.O Czułam, że słowo "przyjaciel" ciężko przechodziło jej przez usta. Reakcja Lucy na wiadomość Hany była pozytywnie zaskakująca dla mnie jak i dla samej matki Natsu. Widać, że blondynka darzy wyjątkowym uczuciem Salamandra.
Teraz pojawia mi się pytanie - Gdzie wywiało Igneela?
No i musiałyście zakończyć w takim momencie?! ^^
Życzę mnóstwo weny! ;3
Pozdrawiam, kochane! :************
Ten roździał jest świetny,genialny po prostu brak mi słów...
OdpowiedzUsuńO matko święta 0.0!!!
OdpowiedzUsuńAż mi się chce płakać... a, nie. Ja już płaczę. Jak tak Hana i Lucy siedziały przy Natsu, oczekując, jak się obudzi. Jak płakały nad tym różowowłosym debilem, którego tak uwielbiam. Jezu, nie wzruszajcie mnie tak!
No i Cana... co ja mam z tobą zrobić, hę? Masz być z Laxusem, a nie z Hibikim, laska!
Pobity Gray, bo się narkotyk wysypał?! Nie, nie, nie... Tu się też poryczałam. Cholerna Minerva -.-.
Gajeel ma ojca rapera i teraz pewnie wszystkie panny się będą za nim uganiać. No i Levy będzie miała konkurencję!
Pozdrawiam kochane autoreczki - Natsu i Tsuki <3
Hejoo xd. Uwiebiam waszego bloga !!. ;DD Dodam go a moim blogu do ulubionych !. Życzę wenyy `*`
OdpowiedzUsuńGDZIE NASTĘPNY ROZDZIAŁ! XD To jest tak ciekawe, że ja pierdole xD.Jak widzę, że pada słowo Laxus. To wiem, że będzie się coś działo ! Czekam z niecierpliwością na następny rozdział ^^
OdpowiedzUsuńKiedy następny rozdział?? :(
OdpowiedzUsuńRozdział świetny tylko kiedy będzie następny widzę ze ten był dodany 7 listopada 2013 to trochę niepokojące czekam na rozdział. życzę weny oraz wolnego czasu :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Miku troche za ostry się zrobił natsu w stosunku do lucy trochę mi się to nie podoba przydało by się coś o lucy i natsu wiecie o co mi chodzi :) mile słowa czy coś bardziej poważnego hah
OdpowiedzUsuńŚwietny blog, a rozdział bombowy! Życzę wam weny i czekam z niecierpliwością na następny rozdział *-* Wkręciłam się tak w to opowiadanie, że aż sobie do poczytania w pociągu wzięłam xD
OdpowiedzUsuńkiedy kolejny rozdział co raz bardziej wątpię w ten blog :(
OdpowiedzUsuń