15. września
2013r.
Niedziela
Rozchylił
delikatnie jej usta językiem wkładając go do środka, ich czubkami
delikatnie zetknęli się ze sobą, splatając. Muskała jego gorące
wargi, odwzajemniając jego gest delikatnie, niemal z wahaniem.
Ujmował ciepłymi dłońmi jej drobne policzki. Heartfilia czuła
wargi przemieszczające się po jej ustach, kiedy wymieniali się
namiętnymi pocałunkami. Delikatnie podniosła rękę gładząc
wystające kości policzkowe chłopaka, a męskie rysy twarzy drżały
pod czułym dotykiem. Powoli wstali nie zaprzestając pocałunków,
Dragneel wszedł do pokoju ciągnąc za sobą blondynkę. Jedyne
światło jakie paliło się w pokoju, była to lampka nocna. Rzucała
słabe światło na ich postury. Salamander zdjął koszulkę
ukazując umięśniony tors nachylił się nad blondynką, która
leżała na łóżku badając dotykiem idealne ciało. Rozgrzaną
dłonią przejechał po jej udzie wjeżdżając pod bluzkę. Lucy
odsunęła się od chłopaka odpychając go delikatnie ręką.
- Przepraszam...Ja...Nie
mogę.
- Wyszeptała
wstając
i
wychodząc
z
pokoju
chłopaka,
równocześnie
kierując
się
do
swojego.
Chwilę
spoglądał
w
drzwi,
przez
które
jeszcze
przed
chwilą
wyszła
brązowooka.
Opadł
na
łóżku
zaciskając
pościel
w
dłoniach,
zaśmiał
się
cicho
przymrużając
powieki.
- Gray
miałeś
rację.
Nie
jestem
nic
wart.
Powiedział
cicho
patrząc
na
wypaloną
papierosem
skórę
na
wewnętrznej
stronie
dłoni.
Zacisnął
i
rozluźnił
ją
kilka
razy
układając
usta
w
wąską
linię.
Po
raz
pierwszy
od
dawna
zgadzał
się
z
Grayem,
ale
te
słowa
które
miały
go
obrazić
były
prawdą,
może
i
okrutną
ale
szczerą.
Tkwił
tak
przez
jakiś
czas,
nie
mogąc
zasnąć.
Do
czego
on
chciał
się
posunąć
i
co
tym
osiągnąć?
Takie
pytanie
nachodziły
jego
głowę.
Nie
potrafił
nikomu
pomóc,
jedyne
co
robił
to
krzywdził.
Zacisnął
dłonie
w
pięści
wstając,
nie
zakładając
koszulki
po
prostu
wybiegł
z
pokoju
kierując
się
za
blondynką.
Nie
mógł
tego
wszystkiego
tak
po
prostu
zostawić,
bezczelnie
chciał
wedrzeć
się
na
jej
"terytorium".
Powinien
odpokutować
za
swoje
czyny,
ale
nie
wiedział
jak.
Stanął
przed
zamkniętymi
drzwiami
do
jej
pokoju,
ale
kiedy
podniósł
rękę
aby
zapukać
zastygł
bez
ruchu.
Jakby
każda
komórka
jego
ciała
została
sparaliżowana.
Cofnął
się
delikatnie
w
tył,
na
powrót
chowając
się
w
swoim
pomieszczeniu.
Jak
mógł
zrobić
coś
takiego?
Usłyszał
ciche
otwieranie
drzwi
i
skrawek
postury
blondwłosej
dziewczyny.
Zamknął
oczy
wypuszczając
powietrze
z
ust
również
wyszedł
na
balkon.
Nie
odważył
się
spoglądać
w
jej
brązowe
oczy,
więc
spuścił
wzrok
stając
plecami
do
przyjaciółki,
która
wpatrywała
się
w
niego
zdziwiona.
- Przepraszam
za
to,
ja…Nie
wiem
co
chciałem
osiągnąć.
Jak
tylko
wrócimy
do
domu
nie
będę
już...
- Heartfilia
podeszła
cicho
do
niego
stojąc
na
przeciw
położyła
dłoń
na
jego
policzku,
stanęła
na
palcach
całując
delikatnie
rozgrzane
wargi
różowowłosego.
Zdziwiony
nie
zdążył
nawet
odwzajemnić
gestu,
a
jedynie
stanął
jak
słup
soli
patrząc
z
nie
do
wierzeniem
na
Lucy.
Uśmiechała
się
delikatnie
nie
mając
za
złe
Salamandrowi.
- Chcę
żeby
było
jak
dawniej,
przestań
odsuwać
się
od
przyjaciół.
Pouczyła
go zaczesując różowe włosy za ucho, które po paru sekundach i
tak wróciły na swoje miejsce. Dlaczego byli równocześnie tak
blisko a tak daleko? Była dla niego miła, pomocna, a on nadal
pozostawał dupkiem. Dlaczego wciągnął ją w swoje problemy? O
mało sama przy tym nie ucierpiała, nie mógł pozwolił aby taka
sytuacja się powtórzyła. Może ta obojętna postawa był
najlepszym rozwiązaniem. Ujął jej dłoń odsuwając od swojej
twarzy, nie spoglądał w czekoladowe oczy a błądził wzrokiem po
ustach, policzkach, nosie.
- Idź
spać,
rano
wracamy.
- Oznajmił
poważnie
puszczają
jej
rękę.
- Ale...
- Zaczęła
chcąc
spędzić
z
nim
miłe
chwile.
- Dobranoc.
- Powiedział
ostatnie
słowo
wchodząc
do
pokoju.
Blondynka
jeszcze
przez
chwilę
stała
na
balkonie
jakby
zastygła
w
ruchu.
- Znów
to
robisz.
Stajesz
się
taki
za
jakiego
ludzie
cię
określają,
odsuwasz
się
od
nich
zostając
sam.
To
bezwartościowe
samemu
zadając
sobie
tyle
cierpienia.
Jesteś
głupi,
Natsu.
Wyszeptała
do chłopaka, mimo iż tego nie słyszał spojrzała w gwiazdy
znikając w swoim pomieszczeniu.
• • •
16. września
2013r.
Poniedziałek
Siedzieli
w samolocie zupełnie się do siebie nie odzywając. Lucy w tej
chwili bała się cokolwiek powiedzieć. Na twarzy różowowłosego
nie gościł uśmiech, który kochała, ale złość. Za każdym
razem kiedy otwierała usta aby coś powiedzieć, jej struny głosowe
protestowały nie wydając żadnego dźwięku.
- Powiedz
w
końcu
to
co
masz
powiedzieć.
- Usłyszała
jego
głos.
Spojrzała
na
niego
swoimi
czekoladowymi
tęczówkami,
które
wypełnione
były
żalem
o
przyjaciela.
Dlaczego
znów
się
odsuwał
od
przyjaciół?
- Nie,
chodzi
mi
po
prostu
o
to...Że...Chciałam
przeprosić.
Nie
chcę
żebyś
odsuwał
się
od
przyjaciół.
Bądź
sobą,
proszę.
- Wykrztusiła
z
siebie
patrząc
wprost
na
jego
twarz.
Chłopak
odwrócił
wzrok
obserwując
niebo
za
oknem.
- Jestem
sobą.
- Odpowiedział
opierając
podbródek
na
dłoni.
Dziewczyna
przymrużyła
delikatnie
powieki
spoglądając
na
swoje
dłonie
zaciśnięte
na
spódniczce.
Już
nic
więcej
nie
powiedziała,
mogła
jedynie
pogorszyć
sprawę,
z
trudem
powstrzymała
łzy
zapadając
w
sen.
Kątem
oka spojrzał na śpiącą przyjaciółkę, na jego twarz wpłynął
smutek, który wcześniej ukrywał. Może Lucy miała rację, on był
po prostu głupi.
- Przepraszam
Lucy...Naprawdę...Przepraszam.
Wyszeptał
ledwo słyszalnym głosem, szczerze mówiąc sam nie potrafił nic
lepszego wymyślić. Już dawno odizolował się od przyjaciół, od
bliższych związków, nawet od swojej matki, nie potrafił być
prawdziwym sobą. Za każdym razem kiedy się nad tym zastanawiał,
kim był prawdziwy on? Jak zachowywał się nim to wszystko się
zdarzyło? Sam nie znał odpowiedzi na te pytania, które nie raz
zapełniały jego umysł. Tak bardzo zatracił się w roli
obojętności, że stał się taki naprawdę. To teraz ten prawdziwy
Natsu.
Próbował
zasnąć, ale za każdym razem kiedy zamykał oczy miał przed sobą
obraz chorej matki przyjaciółki, a jej słowa odbijały się echem
w jego głowie. Nawet jeśli udało mu się choć na moment zapomnieć
o tym, to widział masę innych rzeczy. Moment kiedy Ayato dobierał
się do Lucy, zmartwione twarze dawnych przyjaciół, łzy Hany. Choć
raz chciałby zamknąć oczy, zasnąć spokojnym snem, aby jego
wyobraźnia pokazała coś szczęśliwego. Opierając rękę o
oparcie zobaczył wystający z torebki blondynki spory plik kartek,
ostrożnie wyjął je z torby patrząc na pierwszą stronę.
Wyglądało to podobnie do książki, a raczej do scenariusza. Nie
zastanawiając się zaczął czytać, opowieść mówiła o
księżniczce, która zakochała się w swoim kamerdynerze i z
wzajemnością. Spojrzał jeszcze raz na Heartfilię wpadając na
pewien pomysł. Nie chciał aby cały czas się smuciła, więc
zaserwuje jej następnego dnia porządną dawkę śmiechu, albo
raczej zaszczytu.
W
pewnym momencie schował scenariusz a jego powieki zdając się
naprawdę ciężkie zasłoniły zielone tęczówki, pozwalając mu na
chwilę snu.
•
- Spróbuj
mnie
złapać
tato!
- Wykrzyknął
mały,
różowowłosy
chłopczyk
z
szerokim
uśmiechem
na
ustach,
goniąc
po
całym
domu
wbiegł
do
kuchni
a
tuż
za
nim
wysoki,
czerwonowłosy
mężczyzna.
Mały
schował
się
za
różowowłosą
kobietą,
która
wycierała
ręce
kończąc
myć
naczynia.
- Mam
cię!
- Zaśmiał
się
mężczyzna
podnosząc
malucha
ku
górze,
lekko
nim
podrzucając,
aż
w
końcu
posadził
go
na
swoich
barkach.
Chłopczyk
zaśmiał
się
trzymając
głowę
ojca.
- Jesteście
z
Natsu
tacy
podobni.
– Zachwyciła
się
Hana
spoglądając
na
dwójkę
najważniejszych
w
jej
życiu
osób.
- Włosów
nie
ma
po
mnie,
chyba
że
jestem
daltonistą...A
może
mam
różowe
pasemka.
- Zaśmiał
się
Igneel
otrzymując
od
żony
cios
ściereczką.
Jak
na
zawołanie
wybuchli
głośnym
śmiechem,
między
nimi
można
było
dostrzec
atmosferę
szczęśliwej
rodziny.
•
Dragneel
otworzył
szybko
oczy
przecierając
je
dłońmi.
Ten
sen
był...Przyjemny.
Mimowolnie
kąciki
jego
ust
wygięły
się
delikatnie
ku
górze.
No
tak,
o
nim
też
nigdy
nie
zapomni,
jak
na
Igneela
przystało.
Musi
o
sobie
przypomnieć.
Ale
w
pewnym
sensie
może
to
trzymało
go
jeszcze
przy
normalności,
świadomość
że
kiedyś
miał
ojca,
prawdziwą
i
szczęśliwą
rodzinę.
• • •
17. września
2013r.
Wtorek
Obudził
go
głośny
dźwięk
budzika
rozbrzmiewający
na
cały
pokój.
Zerwał
się
z
łóżka
gwałtownie
wyłączając
denerwujące
urządzenie.
Przetarł
wciąż
bijącą
zmęczeniem
twarz
i
nieprzytomnym
wzrokiem
rozejrzał
się
po
pokoju.
No
tak,
wrócili
wczoraj
z
zagranicy.
a
dzisiaj
trzeba
wrócić
do
swoich
nudnych
i
męczących
obowiązków.
Powolnie
wstał
wciąż
zaspany
chwieją
się
na
boki.
Od
niechcenia
poszedł
do
łazienki,
przechodząc
przez
kuchnię
rozejrzał
się
sprawdzając
czy
nie
ma
w
pobliżu
jego
matki
czy
też
ojczyma.
Na
szczęście
ominie
go
to
spotkanie.
Wykonał
poranne czynności, przeczesał palcami różową czuprynę
wzdychając. Stanął przed lustrem w samych długich, dresowych
spodniach spoglądając na swoje ciało. Dotknął delikatnie prawej
strony żeber. Więc tak wyglądało jego ciało, bez żadnych
siniaków ani ran. Zapomniał jak to jest, nie czuć bólu nie musieć
ukrywać się ze swoimi ranami. W pewnym sensie wywołało to u niego
radość, ale zaraz przypomniała mu się Lucy dla której był
wyjątkowo niemiły. Nie chce stracić kolejnej przyjaciółki, a
równocześnie nie chce jej w tą wplątywać. Jak ma spoglądać w
jej oczy ukrywając okrutną prawdę?
Otworzył
szafę przebierając w bluzkach. Złapał do ręki czarny t-shirt z
jakimś nadrukiem przypominającym smoka i dżinsowe rurki. Zrzucił
na ramiona czerwoną bluzę nie zapinając jej podwinął rękawy
biorąc do ręki plecak. Nie chciało mu się jeść, więc poszedł
założyć jedynie martensy.
Zamykając
drzwi niepewnym krokiem podszedł do domu przyjaciółki. Kilka razy
zapukał ale nikt nie ruszył się aby otworzyć drzwi. Delikatnie
nacisnął klamkę wchodząc do środka. Cichymi krokami wszedł do
pokoju blondynki, która słodko spała w swoim łóżku. Chciał już
ją obudzić kiedy dostrzegł leżący na biurku scenariusz, ten
który zaczął czytać w samolocie. Znów otworzył go na
zakończonej stronie, jeśli Lucy napisała to sama...była naprawdę
niesamowita. Oparł się o blat zatapiając umysł w słowach
napisanych piórem Heartfilii.
- Co
robisz?
Ejjj!
Nie
czytaj
tego!
- Wykrzyczała
zabierając
mu
z
rąk
opowieść.
Chłopak
zdezorientowany
spojrzał
na
brązowooką,
która
siedziała
skulona
na
łóżku
ściskając
w
ramionach
plik
kartek.
- Przepraszam,
ale
to
jest
naprawdę
świetne.
- Bał
się,
że
wygoni
go
z
domu,
zacznie
ignorować,
a
nawet
i
znienawidzi
za
to
co
jej
zrobił.
Wypuściła
powoli
powietrze
z
ust
mierząc
przyjaciela
wzrokiem.
- To
scenariusz na przedstawienie!
- Dobra
zrozumiałem.
- Zaśmiał
się
drapiąc
tył
głowy.
- Przepraszam,
ale
strasznie
mnie
to
zaciekawiło.
Wynagrodzę
ci
to
jakoś...
- O
wynagrodzisz
i
ja
to
wiem.
- W
jej
głosie
można
było
dostrzec
knującą
się
intrygę,
która
nie
będzie
koniecznie
na
jego
korzyść.
- Będziesz
w
tym
występował.
- Oznajmiła
na
co
różowowłosy
wybuchł
głośnym
śmiechem.
- Nie
no
to
był
fajny
żart.
Ubieraj
się
bo
musimy
iść
do
szkoły.
Powiedział
ocierając łzy z kącików oczu. Heartfilia przyszykowała się
szybko zarzucając torbę przez ramię. Miała na sobie czarną
spódniczkę, białą koszulę a na to czerwony żakiet, natomiast
włosy związała w wysoki kucyk.
- Gotowa,
możemy
iść.
- Powiadomiła
czując
lekkie
szarpnięcie
za
włosy,
po
chwili
blond
pasma
luźno
opadły
na
jej
ramiona
i
plecy.
Zdziwiona
zmierzyła
wzrokiem
przyjaciela.
- Tak...Jest
ładniej.
- Powiedział
zarumieniony.
Tak
samo
jak
i
u
niego,
jej
policzki
oblał
słodki
rumieniec.
Czy
on
ją
właśnie
komplementował?
Nie
mówiąc nic więcej ruszyli w stronę szkoły.
•
Ledwo
wkroczyli do szkoły, dopadła ich Erza. Jej oczy błyszczały, a
policzki miała zarumienione.
- O!
I co Lucy?! Napisałaś?
- Tak.
– Heartfilia
uśmiechnęła
się
i
podała
przyjaciółce
kilka
arkuszy
papieru,
przez
które
dzisiejszego
ranka
Natsu
wpakował
się
w
przedstawienie.
– I
mam
już
jednego
aktora
do
roli
kamerdynera.
- Tak?
– Scarlet
przejrzała
szybko
papiery
i
spojrzała
na
blondynkę.
- Jasne.
Ten
oto
kolega,
przyszedł
dzisiaj
po
mnie
wcześniej,
i
gdy
spałam,
zdążył
przeczytać
to,
czego
nie
powinien.
Dlatego
za
karę
musi
wystąpić
w
roli
głównej.
- Serio
to
przeczytał?
– Czerwonowłosa
zaczęła
się
śmiać.
– No
dobra,
chodźcie
zwolniłam
cię
już
z
lekcji.
Kółko
mamy
w
sali
numer
siedemnaście.
Idźcie
już
ja
pójdę
jeszcze
zwolnić
Natsu.
– Pobiegła
do
ich
klasy,
a
Natsu
i
Lucy
nic
nie
mówiąc,
ruszyli
w
stronę
pokoju
kółka
teatralnego.
- Lucy…?
– Natsu
szedł
kilka
kroków
przed
dziewczyną.
Ta
zamyślona,
słysząc
swoje
imię
z
ust
chłopaka,
poderwała
głowę.
- Tak?
- Jeśli
wystąpię w przedstawieniu i dobrze zagram, to dostanę w końcu tę
nagrodę?
Blondynka
zarumieniła
się.
Jednak
pamiętając
to
błogie
uczucie
po
ich
ostatnim
pocałunku
i
jej
zachowanie,
nie
zastanawiała
się
zbyt
długo.
- Dobrze.
Ale
musisz
naprawdę
dobrze
zagrać.
- Jasne.
– Słyszała
w
jego
głosie
uśmiech
– Ale
się
napaliłem!
•
Siedzieli
dosyć
dużą
grupą
w
salce.
Oprócz
Natsu
i
Lucy,
był
tam
również
Loki,
a
właściwie
Leo,
bo
tak
naprawdę
miał
na
imię.
Razem
z
nim
siedziała
Aries,
Erza,
Gajeel
ze
swoim
zespołem,
Virgo
i
Hibiki.
- No
dobra,
robimy
losowanie,
żeby
nie
było
kłótni,
kto
jest
kim.
– Orzekła
Erza.
– Oprócz
kamerdynera,
wszystkie
postacie
są
nieobsadzone.
– Razem
z
Lucy
wzięły
do
ręki
dwa
koszyczki
i
przeszły
po
klasie.
Heartfilia
podchodziła
do
dziewczyn,
natomiast
przewodnicząca
tegoż
klubu
do
zgromadzonych
tam
chłopców.
Ominęła
tylko
Gajeela,
Yukino,
Rogue'a
i
Stinga.
- No
to,
kto
kogo
ma?
– Erza
i
Lucy
wyjęły
dwie
ostatnie
karteczki.
Po
chwili
wymieniania
na
tablicy,
pojawiły
się
imiona
postaci
i
grających
ich
uczniów.
Leo
został
księciem,
Lucy
księżniczką,
Aries
służącą
księcia,
w
nim
zakochaną,
Virgo
jego
pokojówką.
Erza
miała
grać
matkę
Lucy,
natomiast
Hibiki
miał
zostać
jej
mężem
i
ojczymem
Heartfilli.
- Tu
macie
scenariusz.
– Erza
puściła
w
obieg,
skserowaną
już
historię.
– Macie
się
z
nią
zapoznać,
a
od
jutra
zaczynamy
próby.
Występ
jest
za
dwa
tygodnie,
30 września.
No
a
teraz
jazda
na
lekcje.
Wszyscy,
oprócz zespołu i Erzy, którzy omawiali podkłady do występu,
wyszli z klasy, a nieświadoma niczego Lucy szła z Natsu, który
wpadł właśnie na wspaniały według niego pomysł.
•
Właśnie
weszli do klasy czekając aż wejdzie nauczyciel, który chwilowo
opuścił pomieszczenie. Lucy chciała usiąść w ławce wraz z
Erzą, kiedy poczuła jak ktoś przysuwa jej krzesło, aby mogła
posadzić się na miejscu. Spojrzała w stronę źródła wydarzenia
i dostrzegła Salamandra z poważną miną.
- Co
ty
robisz?
- Zapytała
zakłopotana.
- Moim
obowiązkiem
jest
ci
pomagać
Lady.
- Oznajmił
melodyjnym
głosem.
Erza
zbadała
chłopaka
wzrokiem,
kąciki
jej
ust
wygięły
się
delikatnie
ku
górze
i
szturchnęła
przyjaciółkę
łokciem.
- Widać
że
naprawdę
przeczytał
twój
scenariusz.
- Zaśmiała
się
cicho,
na
co
Lucy
oblał
rumieniec,
który
powoli
zaczął
fluoryzować.
Czy
Natsu
chciał
być
jej...Kamerdynerem?
- Nie
wygłupiaj
się.
- Zaczęła
machając
dłońmi
przed
twarzą.
- Ależ
ja
się
nie
wygłupiam,
spełniam
jedynie
swoją
rolę.
Oznajmił
tym
cudownym
głosem.
Mogłaby
go
słuchać
godzinami.
Chwila!
O
czym
ona
myślała,
zachowywała
się
jakby
była
zakochana!
Potrząsnęła
delikatnie
głową
patrząc
w
jego
zielone
tęczówki.
- N-no
dobrze.
- Odpowiedziała
jąkając
się.
W
pewnym
sensie
dla
niej
też
będą
z
tego
korzyści.
Chociaż
równocześnie
czuła
się
dziwnie
mając...Służącego.
•
Siedziały
z
dziewczynami
przy
boisku
rozmawiając
w
sumie
o
niczym,
obok
Heartfili
stał
Dragneel
z
rękami
założonymi
za
plecy
i
powagą
wymalowaną
na
twarzy
spoglądał
przed
siebie.
- Natsu
nie
musisz
tutaj
stać.
- Oznajmiła.
- Muszę
cię
pilnować
panienko,
aby
nic
złego
ci
się
nie
stało.
Odpowiedział
z szarmanckim uśmiechem ukazującym delikatnie śnieżnobiałe kły.
Dziewczyny zachichotały widząc zakłopotanie koleżanki.
- Natsu,
odejdź chwilowo gdzieś do kolegów lub coś, to..yyy...rozkaz.
Ostatnie
słowa wypowiedziała dość niepewnie, lecz jakby zadziałały na
chłopaka. Przyklęknął na jedno kolano tuż przed blondynką
chyląc się delikatnie przyłożył prawą dłoń do miejsca, gdzie
biło jego serce.
- Yes,
my
Lady.
- Znów
ten
cudowny
ton
rozkosznego
głosu.
Po
tych
słowach
odszedł
w
inną
stronę
opuszczając
przyjaciółkę.
- No
Lucy!
To
takie
słooodkie!
- Zawołała
Levy
trzymając
się
za
policzki.
I
jak
na
zawołanie
wszystkie
dziewczyny
zaczęły
mówić
Heartfilii
jak
to
jej
zazdroszczą,
czy
też
wyczuwają
miłość
krążącą
nad
tą
dwójką.
• • •
Juvia
siedziała normalnie w ławce. Purehito stał przy tablicy i
tłumaczył jakieś wzory, ale ona nawet go nie słuchała, nie
musiała. Matmę miała w małym palcu. Automatycznie przepisywała
wzory do zeszytu i bazgrała coś po marginesach. Nagle do klasy
weszła dyrektorka.
- Dzień
do…
- Klasa
już
zaczęła
się
podnosić,
ale
Mavis
zatrzymała
ich
ruchem
ręki.
- Nie
wstawajcie. Juvia, telefon do ciebie.
Zdziwiona
Lockser podniosła się z ławki i ruszyła za Vermilion. Niebieska
dżinsowa sukienka szurała z każdym krokiem, wprawiając swoją
właścicielkę dziwny niepokój. Telefon? Od kogo?
W
końcu dotarły do sekretariatu. Mavis podeszła do sekretarki i
szepnęła jej coś na ucho. Kobieta skinęła głową i wykręciła
jakiś numer na telefonie. Vermilion zaś zwróciła się do
niebieskowłosej.
- Juvio,
zostawiamy cię tu samą. Gdyby coś się działo, albo, gdy już
skończysz rozmowę, zapukaj do mojego gabinetu, dobrze?
- Tak
jest.
– Wzięła
do
ręki
słuchawkę,
którą
podała
jej
pomocnica
dyrektorki.
Gdy
obie
kobiety
wyszły
w
swoje
strony,
przyłożyła
ją
do
ucha.
- Juvia
przy telefonie, słucham?
- Halo?
Juvia? Przepraszam, że dzwonię przez sekretariat, ale nie chciałem,
byś miała kłopoty.
- Pan
doktor?
Coś
się
stało?
– Lockser
była
już
ewidentnie
przerażona.
- Tak.
Shiori się pogorszyło. Dziś rano zasłabła, prawdopodobnie to
tylko chwilowe, ale nie jesteśmy pewni. W tej chwili jej stan jest
stabilny, jednak cały czas jest nieprzytomna. Nie mogłem dodzwonić
się do twoich rodziców, dlatego zadzwoniłem do ciebie do szkoły.
- Rodzice
nie mogą odbierać telefonów w pracy, dobrze pan zrobił. Juvia
bardzo panu dziękuje, postara się przyjść jak najwcześniej.
- Rozumiem.
– Dziewczyna
usłyszała,
że
do
gabinetu
doktora
ktoś
szybko
wbiega
i
mówi
coś
trochę
podniesionym
głosem.
– Halo,
Juvio,
jesteś
tam
jeszcze?
- Tak?
- Muszę
iść do twojej siostry. Jej stan znów się pogarsza. Zadzwonię,
gdy tylko będę mógł, dobrze?
- Dobrze,
niech pan idzie.
Usłyszała
sygnał zakończonego połączenia i usiadła na wolnym krześle. Nie
wiedziała, co zrobić. Nawet nie wiedziała, kiedy podciągnęła
nogi w kolanach, jak zawsze robiła, gdy było jej smutno i
wstrząsnęły nią spazmy szlochu. Po chwili rozpłakała się na
dobre. W tym samym momencie ze swojego gabinetu wyszła Mavis.
- Matko
Święta,
co
się
stało?!
– Podbiegła
do
dziewczyny.
- Moja…sio-siostra…-
Juvia
przylgnęła
do
nauczycielki.
Ta
delikatnie
pogładziła
ją
po
plecach
cicho
do
niej
mówiąc.
- No
już,
spokojnie…
- Ponieważ
znała
historię
młodszej
Lockser
zaproponowała
Juvii:
– Zawiozę
cię
do
Shiori
dobrze?
- Yhm.
– Dziewczyna
tylko
pokiwała
głową
na
zgodę.
Wyszły
na
korytarz.
- Gray!
– Mavis
zauważyła
spóźnionego
na
lekcję
chłopaka.
- Tak,
proszę pani?
- Zaprowadź
Juvię do klasy, powiedz, że ją zwalniam i przyprowadź ją później
do mnie do samochodu. Usprawiedliwię ci potem to spóźnienie.
- Dobrze.
– Chłopak
podszedł
i
wziął
Juvię
pod
ramię.
W
niektórych
momentach
musiał
przytrzymywać
dziewczynę,
ponieważ
chwiała
się
jakby
miała
zaraz
zemdleć.
- Nie
martw
się
wszystko
będzie
dobrze…
- Mówił
do
niej
spokojnym
tonem,
ale
jednak
wiedział,
że
rzadko,
kiedy
takie
sytuacje
kończą
się
dobrze.
A
ona
miała
wrażenie,
że
następne
dni,
będą
najgorszymi
w
jej
życiu.
• • •
Levy
szła
normalnie
korytarzem.
W
ręce
trzymała
książki
i
dyskretnie
się
rozglądała.
Nie…
Wcale
go
nie
szukała,
no,
bo
niby,
po
co?
Tylko
żeby
się
na
niego
pogapić?
Na
to
jak
rapuje,
na
jego
długie
czarne
włosy,
wystające
spod
czapki,
umięśnione
ręce,
zazwyczaj
ukryte
pod
bluzą…
Westchnęła.
Tak, musiała się w końcu sama przed sobą przyznać, że chce go
zobaczyć. Ale tego dnia chyba nie miało być jej to dane. Wtem
zamyślona przywaliła w coś. Książki rozsypały się po podłodze,
a ona poleciała jak długa na ziemię. Masując czoło spojrzała na
obiekt swojego wypadku. Zwykła szkolna ściana. Jak można, od tak
przywalić w ścianę?
- Ej,
nic
ci
nie
jest?!
– Usłyszała
czyjś
głos,
z
drugiego
końca
korytarza
i
usłyszała
czyjeś
kroki.
Serce
biło
jej
jak
szalone.
Obróciła
się
w
stronę
osoby,
która
waśnie
pomagała
jej
wstać.
– Halo,
dobrze
się
czujesz?
Może
zaprowadzę
cię
do
higienistki?
– Zapytał
Gajeel.
- Nie,
nie,
nie
trzeba.
– Czerwona
jak
burak,
zaczęła
zbierać
swoje
książki.
Chłopak
również
się
schylił
i
podniósł
kilka.
- Historia
rapu?
– Zapytał,
z
uniesionymi
brwiami.
- No,
co?
Interesuję
się
muzyką…
- McGarden,
czuła
się
jak
przyłapana
na
ściąganiu.
- A
jednak nie jesteś w żadnym zespole.
- To
nie
dla
mnie.
Do
tej
pory,
nie
znalazł
się
zespół,
który
by
mi
pasował.
Jestem…
To
cóż,
w
tej
kwestii,
dosyć
wybredna.
- To
może dołączyłabyś do nas?
- Masz
zespół?
- Tak,
już
dobre
kilka
lat.
– Ruszyli
w
stronę
wyjścia
ze
szkoły.
Cóż,
po
lekcjach
mało,
kto
miał
ochotę
w
niej
zostać.
– Mój
ojciec
ma
wytwórnię
płytową,
a
ja
od
dziecka
chciałem
mieć
własny
zespół.
Ja
gram
na
gitarze
prowadzącej,
Rogu
na
basie,
Sting
na
perkusji,
a
Yukino
na
klawiszu.
Brakuje
nam
tylko
wokalisty.
- No,
ale ja nie jestem profesjonalistką, ani nic…
- Nikt
z nas nie jest. A w ogóle, masz taki głos, że nikt nie zorientuje
się, że nie jesteś profesjonalistką. To, co chciałabyś?
- Nie
wiem…
- Jutro
mamy
próbę
o
18, u
Yukino.
Wpadnij,
zobaczysz,
jeśli
ci
się
spodoba,
dołączysz,
zgoda?
– Wyciągnął
w
jej
stronę
rękę.
Niebieskowłosa
chwilę
niezdecydowana,
uścisnęła
ją.
- Zgoda.
• • •
- Tato,
ale
Lucy
mieszka
zaledwie
dwie
ulice
stąd!
– Cana
próbowała
ubłagać
ojca,
o
wyjście
z
domu.
Już
tydzień
siedziała
w
domu
i
się
nudziła.
Chciała
iść
na
imprezę,
zapomnieć
o
tych
wszystkich
ponurych
wydarzeniach,
które
przypadły
jej
udziałem.
Lucy
powiedziała,
że
może
ją
kryć,
gdy
będzie
chciała
wyjść
na
jakąś
zabawę,
ale
jak
na
razie
nie
mogła
przekonać
Gildartsa,
co
do
pomysłu
„spania
u
Lucy”.
Wtem
do
drzwi
ktoś
zapukał.
Clive
poszedł
otworzyć,
a
jego
córka
rozsiadła
się
na
sofie
z
naburmuszoną
miną
i
przełączyła
kanał
ze
sportowego
na
jakieś
brazylijskie
telenowele.
- Cana
masz
gościa!
– Mina
rudowłosego
mówiła,
że
jest
on
zadowolony
z
faktu,
iż
nie
muszą
kończyć
tej
rozmowy.
– Ej,
oglądałem
mecz!
- Ale
już
nie
oglądasz.
– Warknęła
dziewczyna
i
obróciła
się.
Zobaczyła
Laxusa,
który
widząc,
że
trafił
w
sam
środek
kłótni
Cany,
trochę
się
zmieszał.
– I
nie
obejrzysz,
dopóki
mnie
nie
puścisz
do
Lucy.
Spojrzała
z błaganiem na Dreyara. Ten usłyszał w jej głosie nutę, która
kazała mu sądzić, że dziewczyna ma inny plan, ale uznał, że
może zaryzykować. I zanim Gildarts znów zdążył odmówić córce,
powiedział:
- Ja
ją mogę zawieść. To całkiem blisko i właściwie mam po drodze.
- Naprawdę?
– Cana
nie
dowierzała.
Gildarts
przez
chwilę
zastanawiał
się
poważnie,
lecz
w
końcu
odpuścił.
- Skoro
tak, to możesz iść. O której jutro wrócisz?
- No…Po
szkole?
- No
to
idź
dziecko.
– Poczochrał
córkę
po
głowie,
a
ta
pobiegła
do
swojego
pokoju
po
rzeczy.
- Laxus,
mogę cię prosić, żebyś na razie jej pilnował? Wiem, że nigdy
za sobą nie przepadaliście, ale od śmierci Kornelii, nie mogę
znaleźć z nią wspólnego języka. Boję się, żeby nie zrobiła
czegoś głupiego…
- Nie
ma sprawy. A to, że Cana za mną nie przepadała, to była tylko i
wyłącznie moja wina.
Cliv
nie zdążył zapytać chłopaka, co ma na myśli, gdyż Alberona
wróciła z torbą.
- To
idźcie.
– Westchnął
przegrany.
Cana
zaśmiała
się
i
cmoknęła
go
w
policzek.
- Nie
masz się, o co martwić.
Gdy
wychodzili, odprowadzał ich wzrokiem. Jednak zamiast Laxusa i córki
widział młodego siebie i swoją żonę. Myśląc o tym jak bardzo
się starzeje, usiadł w fotelu, a pięć minut później już spał.
•
- No
dobra,
o
co
chodzi?
– Zapytał
Laxus,
siedząc
już
w
samochodzie.
- Mam
tego
dosyć!
Nigdzie
nie
mogę
wyjść,
z
nikim
nie
mogę
się
spotkać.
Gildarts
myśli,
że
teraz
za
każdym
razem,
gdy
wyjdę
ktoś
mnie
napadnie,
zgwałci,
zabije
i
bogowie
wiedzą,
co
jeszcze!
– Cana
zacisnęła
pięści.
– Chcę
po
prostu
wyjść
z
domu
i
się
zabawić.
Muszę
jakoś
odreagować.
- No
dobra, ale co z Lucy? Nie miałaś dziś u niej spać?
- To
taka nasza małą zagrywka. Zawsze, gdy jedna z dziewczyn chce się
gdzieś wymknąć, to dzwoni do innej i mówi, że dziś śpi u niej.
Gdy rodzic zadzwoni by się upewnić, to takie nasze alibi,
rozumiesz?
- Czyli
od początku miałaś w planach imprezę, co?
- Ma
się rozumieć. Tylko nie bardzo mam pomysł gdzie iść.
- Cóż,
a czy przeszkadzałoby ci, gdybym poszedł tobą?
- W
sumie
to
nie.
– Powiedziała
Alberona
po
krótkim
namyśle.
- Znam
jedną świetną miejscówkę. Myślę, że dziś będzie się można
tam zabawić. – Powiedział chłopak z uśmiechem na ustach i
odpalił silnik.
• • •
Erza
siedziała
przed
szkołą
na
jednej
z
ławek
czytając
jakąś
książkę.
Jellal
niepewnym
krokiem
podszedł
do
dziewczyny
siadając
obok
niej.
Lecz
ona
tego
nie
zauważyła
wciąż
trzymając
nos
w
książce.
- Erzo...
- Zaczął
cicho,
ledwo
wypowiadając
jej
imię.
Ta
spojrzała
na
niego
a
szkarłatny
rumieniec
oblał
jej
twarz
siedząc
tak
blisko
chłopaka.
- C-co
się
stało
Jellal?
- Zapytała
zamykając
lekturę
i
kładąc
dłonie
na
ściśniętych
ze
sobą
nogach.
- No
bo
ja
ten
tego...chciałem...
- Ciągnął
zakłopotany,
a
jęknięcia
przerywały
powoli
każde
słowo,
mieszając
się
z
kolejnym
które
miało
być
wypowiedziane.
Nerwowo
drapał
się
w
tył
głowy
unikając
brązowych
tęczówek
Scarlet.
Próbowała
odczytać
jego
emocje
błąkające
się
po
przystojnej
twarzy
niebieskowłosego,
ale
nigdy
nie
była
dobra
w
odgadywaniu
czegoś
takiego.
W
sumie
też
nigdy
tego
nie
próbowała.
Raz
zawiodła
Natsu,
którego
opuściła
nie
tylko
ona
ale
wszyscy,
którzy
uznawali
się
za
jego
przyjaciół.
Pozostawili
go
w
momencie,
kiedy
jego
życie
zamieniło
się
w
tortury.
Musiała
pojawić
się
Lucy
i
uświadomić
jej
co
tak
naprawdę
się
dzieje,
dlatego
stara
się
wszystko
naprawić.
Pomóc
mu...
Ale
nie
mogła
teraz
o
tym
myśleć!
Miała
przed
sobą
Jellala,
który
rumienił
się
tuż
przed
nią.
Wyglądał
naprawdę
słodko.
- Widzisz
Erzo...
- Zaczął
od
początku
wydychając
z
powrotem
powietrze
z
ust,
wziął
głęboki
oddech
zamykając
oczy.
Nadal
go
nie
rozumiała.
- Ostatnia
randka....
A
więc o to mu chodziło, jej mina natychmiast posmutniała. Czyli
jednak o tym nie zapomniał, miała ochotę zapaść się pod ziemię.
- Chciałbym
dostać
od
ciebie
jeszcze
jedną
szansę
.
Czy
ona dobrze usłyszała? Otworzyła szerzej oczy spoglądając na
czerwone znamię Fernandesa. Jej serce zaczęło szybciej bić, jakby
chciało wyskoczyć z piersi a ciało zalała fala gorąca.
Mimowolnie na jej zmysłowe usta wpłynął uśmiech a policzki
zarumieniły się.
- Naprawdę
chcesz się jeszcze raz spotkać?
Zapytała
z
niedowierzaniem
mrugając
kilka
razy.
- Tak.
- Odpowiedział
zakłopotany.
- Oczywiście
jeśli
ty
chcesz.
- Z
miłą
chęcią.
- Odpowiedziała
promieniując
radością.
- Dziękuję.
A
więc
do
zobaczenia
w
piątek
wieczorem
Erzo.
- Oznajmił
całując
ją
delikatnie
w
policzek.
Poczuła
ciepłe
wargi
muskające
jej
skórę,
ten
moment
był
cudowny.
Przymrużyła
oczy
przykładając
dłoń
do
klatki
piersiowej.
- Do
zobaczenia...-Wyszeptała
czule
spoglądając
na
jego
oddalającą
się
sylwetkę.
Musiała
wytrwać
pięć
dni,
do
tego
wydarzenia.
A: Yupi! 11 tys.
wyświetleń! Nigdy nie widziałam na którymś z blogów na moim
bloggerze takiej liczby *.* tak jaram się
N:
Ore ore
♥ an-chan
ale ty
się słodko
cieszysz
M: Wiem :3 Ja sama w
sobie jestem słodkość nad słodkości :D
S: Skromność przede
wszystkim
N: O skarbuś! to co
torturki? *z rumieńcami zlizuje krew z noża*
A: Jejku, ty naprawdę
zrobiłaś się straszna O.O jak tak dalej pójdzie, będę bała się
do ciebie przyjechać *trzęsie się*
M: Jej An, nie bądź
taka strachliwa, zlizywanie krwi z noża jest fajne ^^
S: Dla ciebie Meredis! To
nie ty masz tortury!
N: Oooo czuję że
zbliżymy się do siebie z Merdis co nie smoczku? *zawiesza się jej
na szyi uśmiechając się słodko*
A: Podrywaczka się
znalazła *luka zła na Meredis* -.-
M: Ja przynajmniej
korzystam, z tego co dają a nie załamuję się po każdej porażce,
frajerko *chowa się za Natsu, gdy An wyciąga siekierę*
S: Rany nagle wszystkie
się tulą. Czy ja wyglądam jak tarcza?!
M: Ja się nie tulę
tłumoku, tylko chowam, to różnica -.- zresztą, na twoim miejscu
bym zwiewała, bo An jest chora i nie może mówić, przez co jej
humor jest na poziomie minusowym x.x
A: Ale jesteś śmieszna!
Bo to nie ciebie dopadło to....to COŚ!
N: Uśmiechnijmy się
wszyscy! *woła trzymając w ręku nóż i tasak zamoczone w krwi*
M: niczym Yuno Gasai *.*
te, Natsu, może zróbmy tu w końcu jakąś rozróbę na te 11
tysiaków co? Jakieś +18, albo, no nie wiem, COŚ? ^^
N: Yaaaaay! ^_^ No pewnie
że to zrobię co nie skarbie *patrzy na Salamandra, który trzęsąc
się ze strachu chowa się za An*
An: Jezu co te mają w
tych łbach, tylko +18 -.- taka faza, że tylko...ech idę oglądc
MLP... *odchodzi*
M:
Widzicie tą
gradową chmurę?
Niczym...Królowa
Kier z
"Aliciji" xD
ach...Jace
♥ Mój
kochany, czemu
nie uciekliście
z Hotelu
Dumort na
motorze? Przecież
tak było
w książce...
N:
Ore ore
♥ nie
mam bladego
pojęcia o
co chodzi.
To może
ja pójdę
usprawnić +18 z
salamandrem *bierze
za rękę
salamandra i
ciągnie za
sobą*
M: No
bo byłam
na "Mieście
Kości" ♥
No ale
teraz konkrety,
wiem że
nie
wytrzymacie psychicznie,
jak będę
się tak
miło zachowywać
xD Tak
więc...co
ja tam
chciałam...a
tak! Jarajcie
się tym
wspaniałym gifem,
który sama
zrobiłam! Już!
*.*
N: Haaai! Ja spadam do
mojego smoczka *puszcza oczko powoli rozpinając guziki koszuli*
M:
...nie wiem
co ona
wymyśliła, i
zaczynam się
tego bać
xD W
każdym razie
co tam
jeszcze. Ach
jest zakładka
z naszymi
innymi blogami,
jeśli ktoś
będzie
chciał zajrzeć
zapraszamy <3 szczególnie
do zamówień
sobie u
mnie one-shotów
:3 kocham pisać
one-shoty
♥
N:
Ore ore
♥ nie
bój się
An to
będzie fajnee.
Bye
bye!
M: Lovju was minna
*__* Wreszcie się doczekałam ! Jej, rozdział wspaniały jak zwykle. Ale bym chciała być na miejscu Levy. " and if you ask me if ..." *nuci sobi*
OdpowiedzUsuńS: Dziś Mei nie jest w spanie napisać komentarza więc zrobię to ja :3 Tak się wpaniale zaczynał NaLu. Ahh, szkoda słów. A Laxana... Laxus zawsze wie kiedy przyjść... A tak wogóle co ja gadam? Pisze jak Mei -,-'. Mam(y) tylko cichą nadzieję że tym razem opiszecie randkę Jerzy. Ahh i zapomniałabym Natsu stał się różowowłosym Sebciem z Kuro *__*
Naprawdę piszesz jak ja xd And..
S: Taak, tak, tak wiem. Spiewaj dalej.A ja...
Życzymy weny!
Sherry :3. Mei~
NaLu! NaLu! NaLu! - tak mogę podsumować ten post i moją reakcję xD
OdpowiedzUsuńLaxana, Laxana everywhere! Rozumiem, że +18 będzie z nimi? Niee, to musi być z nimi :D No i w sumie będzie odpowiednia okazja - jadą na imprezę, pewnie się schleją.. osiemnastka murowana :D Nie wiem co wy macie do MLP, to całkiem fajna bajka choć brony nie jestem ;)
No i ta Jerza na końcu.. nareszcie! Ostatnio na blogach kompletnie nie ma tego paringu, a szkoda. Tylko oby się nie okazało, że ma narzeczoną, bo w takim wypadku chłopak już jest martwy xD
Zalążki Gruvii wyczuwam :3 Oby nic poważnego nie stało się siostrze Juvii.. jakoś tak nawet ją polubiłam ;.;
No i prawie zapomniałam o Natsu i jego nowej roli! Też chciałabym mieć takiego kamerdynera, haha :D Przypadek - w tej chwili kot wskoczył mi na kolana i zamruczał. Tak, Tayson, mrauu :D
Przesyłam kontenery weny!
Przyznam szczerze- zakochałam się w blogu i choć nie pamiętam, kiedy ostatnio komentowałam( ze wstydem przyznaje się do zaległości), to bloga czytam na bieżąco. :)) Bardzo podoba mi się historia FT utrzymana w realnym świecie. Przedstawiacie problemy nastolatków XXI wieku. Można tu znaleźć nie tylko świat przez pryzmat różowych okularów, ale także poznać brutalną rzeczywistość. Rodzina patologiczna Natsu -a raczej jego ojczym Ayato ( nienawidzę sukinsyna >.< przepraszam za wyrażenie, ale najchętniej sama zakatrupiłbym go. :)), chyba to jedna z najważniejszych problematyk tego opowiadania i wydaje mi się, że z czasem sytuacja chłopaka ulegnie zmianie.
OdpowiedzUsuńOczywiście taki wspaniały początek ~ rozczulające i pełne pasji pocałunki, "scena" w pokoju, no i Lucyna musiała się rozmyślić C: Ale w sumie to lepiej ~ niech jeszcze trochę będą tymi przyjaciółmi, choć w sumie ich relacje pomiędzy parą a kolegami już się zacierają, są tak pomiędzy. Oczywiście kibicuje tej parze i wierzę, że blondynka pomoże odmienić życie Salamandra <3! Co nie znaczy, że nie faworyzuje inne pary. Widzę, że Erza dała szansę Jellalowi ~ czuje iskierki między nimi. Levy w zespole? To ci dopiero :*
Natsu i jego nowa rola najlepsza! Też chciałabym mieć takiego słodkiego i przystojnego "niewolnika" :* No i Natsu, nie bądź taki surowy dla Ciebie :C Lucy chce dla ciebie jak najlepiej.
Kochane, jak zwykle kawał dobrej roboty! :)))))
Życzę masy weny i przesyłam całusy --> :*
Tulę :D !
Bomba.
OdpowiedzUsuńJezu , jezu , jezu , jezu !
OdpowiedzUsuńSUPER ! Nie mogłam się doczekać tego rozdziału , czekałam i czekałam błagałam Natsu i An aż w końcu TADAM ! jejusiu nawet nie wiecie jaki mam zaciesz gi-hi :D
Szkoda ,że tak wyszło w paryżu ;/ Musiałyście to zrobić prawda ? Zniszczyć zboczone myśli niezaspokojonej pandy ;-; Ja chce +18 z Natsu i Lucy ! Nie wiem czemu ale jakoś tylko ten paring +18 mi przypada do gustu ^_^ mniejsza o gustach ! Heeeehs jellal jaki gentelmen mraaaau chociaż można było się tego spodziewać :D W końcu te dwa gołąbki się kochają <3 Hmm i akurat Gray się napatoczył ^^ Cieeeeeeeeekawe hihihi .. hmm co jeszcze .. Aaaaaaa MOJE UKOCHANE GALE !!!! Booooże jak słodko *śpiewa * Levy - chan kocha Gajeela ! Levy - chan kocha Gajeela ! Levy - chan kocha Gajeela ! ... Hahaha och no myślę ,że będzie ostro na tej scenie 30 września hehe no wiecie Natsu - Kamerdyner + Lucy - Księżniczka !!!! Jeeezu jaki zaciesz !
Ja mam nadzieję ,że szybko napiszecie kolejny xD aaa no i Natsu następnym razem błagam nie zapominaj dodawać do archiwum gdyż iż ponieważ ja mam na kompie tak ,że od razu wchodzę do archiwum ;-; no ,a wiesz teraz zapomniałaś ,a ja myślałam ,że nie dodałyście
jeszcze ;( I było mi trochę smutno z tego powodu .
Dobra bo piszę już bzdury noale wiecie chce żeby ten komentarz był długi xD Tak więc duuuużo weny , czasu i chęci na następny rozdział życzę ja Nimitrix ,Raf ,Shizuko ,Oliffia ,Oliwcia oraz PANDA !
Gomene ,że tak pierdzielę od rzeczy ! * kłania się *
I ja chce +18 ~~! Bo niezaspokojona panda już nie może wytrzymać *_*
UsuńRozdział !Och, tak, tak !A ja będę oryginalna i poproszę hentai LaxCana, o !Mamusiu jak ja ich kochaaaam !No i jeszcze całus Natsu i Lucy.Z języyyyyczkiem !Ha, no kończę, bo Wam się psychika i tak już zniszczona, zniszczy jeszcze bardziej.
OdpowiedzUsuńPa !
Buahahahahahah !!!
OdpowiedzUsuńDoczekałam się :3
Dlaczego...dlaczego musiałyście zepsuć...to...TO !!!
A liczyłam na jakieś 18+ xd
An-chan chyba nie przepadasz za tymi rzeczami co???
Dobrze że jeszcze Natsu-chan wie co dobre !!!
Ale An-chan nie martw się, tez cię naprawimy !!xd
A co do notki...Ugh...:D
Niczym dzieło sztuki!
Gratulacje z powody tylu wyświetleń :>
Tylko...Czy przypadkiem znamie na twarzy Jellala nie jest czarne ??
Napisałyście że jest czerwone, ale może to ja nie mama racji >.<
Mam nadzieje...pierdole... WIEM że niedługo (kogokolwiek wybierecie) napiszecie 18+.
MUAHAHAHAH mam nosa jeśli chodzi o te sprawy xd
Ghihihihihihi...dobra juz nie naciskam :D
Zrobicie to co uważacie za słuszne :)
...Nasz Natsu robił jako kamerdyner...*.*
Ehh...i znowu tyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyle czekać na kolejną notę.
Foch xd !!!
Ok, ok, przestaje już spamować >.<
(I ryć wam bardziej główki!! >.<)
Pozdrawiam :3
Kiedy nowy ?
OdpowiedzUsuńOjjj, działo się działo :D Natsu kamerdyner, Levi przyszła piosenkarka, wstydliwy Jellal, imprezowa Cana i biedna Juvia z Grayem jako podpórka przed omdleniem... Jejciu, jak ja tęskniłam za rozdziałami na tym blogu!!! :D
OdpowiedzUsuń