13 września, 2013

10. Kamerdyner

 15. września 2013r.
Niedziela

Rozchylił delikatnie jej usta językiem wkładając go do środka, ich czubkami delikatnie zetknęli się ze sobą, splatając. Muskała jego gorące wargi, odwzajemniając jego gest delikatnie, niemal z wahaniem. Ujmował ciepłymi dłońmi jej drobne policzki. Heartfilia czuła wargi przemieszczające się po jej ustach, kiedy wymieniali się namiętnymi pocałunkami. Delikatnie podniosła rękę gładząc wystające kości policzkowe chłopaka, a męskie rysy twarzy drżały pod czułym dotykiem. Powoli wstali nie zaprzestając pocałunków, Dragneel wszedł do pokoju ciągnąc za sobą blondynkę. Jedyne światło jakie paliło się w pokoju, była to lampka nocna. Rzucała słabe światło na ich postury. Salamander zdjął koszulkę ukazując umięśniony tors nachylił się nad blondynką, która leżała na łóżku badając dotykiem idealne ciało. Rozgrzaną dłonią przejechał po jej udzie wjeżdżając pod bluzkę. Lucy odsunęła się od chłopaka odpychając go delikatnie ręką.
- Przepraszam...Ja...Nie mogę. - Wyszeptała wstając i wychodząc z pokoju chłopaka, równocześnie kierując się do swojego. Chwilę spoglądał w drzwi, przez które jeszcze przed chwilą wyszła brązowooka. Opadł na łóżku zaciskając pościel w dłoniach, zaśmiał się cicho przymrużając powieki.
- Gray miałeś rację. Nie jestem nic wart.
Powiedział cicho patrząc na wypaloną papierosem skórę na wewnętrznej stronie dłoni. Zacisnął i rozluźnił kilka razy układając usta w wąską linię. Po raz pierwszy od dawna zgadzał się z Grayem, ale te słowa które miały go obrazić były prawdą, może i okrutną ale szczerą. Tkwił tak przez jakiś czas, nie mogąc zasnąć. Do czego on chciał się posunąć i co tym osiągnąć? Takie pytanie nachodziły jego głowę. Nie potrafił nikomu pomóc, jedyne co robił to krzywdził. Zacisnął dłonie w pięści wstając, nie zakładając koszulki po prostu wybiegł z pokoju kierując się za blondynką. Nie mógł tego wszystkiego tak po prostu zostawić, bezczelnie chciał wedrzeć się na jej "terytorium". Powinien odpokutować za swoje czyny, ale nie wiedział jak. Stanął przed zamkniętymi drzwiami do jej pokoju, ale kiedy podniósł rękę aby zapukać zastygł bez ruchu. Jakby każda komórka jego ciała została sparaliżowana. Cofnął się delikatnie w tył, na powrót chowając się w swoim pomieszczeniu. Jak mógł zrobić coś takiego? Usłyszał ciche otwieranie drzwi i skrawek postury blondwłosej dziewczyny. Zamknął oczy wypuszczając powietrze z ust również wyszedł na balkon. Nie odważył się spoglądać w jej brązowe oczy, więc spuścił wzrok stając plecami do przyjaciółki, która wpatrywała się w niego zdziwiona.
- Przepraszam za to, jaNie wiem co chciałem osiągnąć. Jak tylko wrócimy do domu nie będę już... - Heartfilia podeszła cicho do niego stojąc na przeciw położyła dłoń na jego policzku, stanęła na palcach całując delikatnie rozgrzane wargi różowowłosego. Zdziwiony nie zdążył nawet odwzajemnić gestu, a jedynie stanął jak słup soli patrząc z nie do wierzeniem na Lucy. Uśmiechała się delikatnie nie mając za złe Salamandrowi.
- Chcę żeby było jak dawniej, przestań odsuwać się od przyjaciół.
Pouczyła go zaczesując różowe włosy za ucho, które po paru sekundach i tak wróciły na swoje miejsce. Dlaczego byli równocześnie tak blisko a tak daleko? Była dla niego miła, pomocna, a on nadal pozostawał dupkiem. Dlaczego wciągnął ją w swoje problemy? O mało sama przy tym nie ucierpiała, nie mógł pozwolił aby taka sytuacja się powtórzyła. Może ta obojętna postawa był najlepszym rozwiązaniem. Ujął jej dłoń odsuwając od swojej twarzy, nie spoglądał w czekoladowe oczy a błądził wzrokiem po ustach, policzkach, nosie.
- Idź spać, rano wracamy. - Oznajmił poważnie puszczają jej rękę.
- Ale... - Zaczęła chcąc spędzić z nim miłe chwile.
- Dobranoc. - Powiedział ostatnie słowo wchodząc do pokoju. Blondynka jeszcze przez chwilę stała na balkonie jakby zastygła w ruchu.
- Znów to robisz. Stajesz się taki za jakiego ludzie cię określają, odsuwasz się od nich zostając sam. To bezwartościowe samemu zadając sobie tyle cierpienia. Jesteś głupi, Natsu.
Wyszeptała do chłopaka, mimo iż tego nie słyszał spojrzała w gwiazdy znikając w swoim pomieszczeniu.


• • •
16. września 2013r.
Poniedziałek

Siedzieli w samolocie zupełnie się do siebie nie odzywając. Lucy w tej chwili bała się cokolwiek powiedzieć. Na twarzy różowowłosego nie gościł uśmiech, który kochała, ale złość. Za każdym razem kiedy otwierała usta aby coś powiedzieć, jej struny głosowe protestowały nie wydając żadnego dźwięku.
- Powiedz w końcu to co masz powiedzieć. - Usłyszała jego głos. Spojrzała na niego swoimi czekoladowymi tęczówkami, które wypełnione były żalem o przyjaciela. Dlaczego znów się odsuwał od przyjaciół?
- Nie, chodzi mi po prostu o to...Że...Chciałam przeprosić. Nie chcę żebyś odsuwał się od przyjaciół. Bądź sobą, proszę. - Wykrztusiła z siebie patrząc wprost na jego twarz. Chłopak odwrócił wzrok obserwując niebo za oknem.
- Jestem sobą. - Odpowiedział opierając podbródek na dłoni. Dziewczyna przymrużyła delikatnie powieki spoglądając na swoje dłonie zaciśnięte na spódniczce. Już nic więcej nie powiedziała, mogła jedynie pogorszyć sprawę, z trudem powstrzymała łzy zapadając w sen.
Kątem oka spojrzał na śpiącą przyjaciółkę, na jego twarz wpłynął smutek, który wcześniej ukrywał. Może Lucy miała rację, on był po prostu głupi.
- Przepraszam Lucy...Naprawdę...Przepraszam.
Wyszeptał ledwo słyszalnym głosem, szczerze mówiąc sam nie potrafił nic lepszego wymyślić. Już dawno odizolował się od przyjaciół, od bliższych związków, nawet od swojej matki, nie potrafił być prawdziwym sobą. Za każdym razem kiedy się nad tym zastanawiał, kim był prawdziwy on? Jak zachowywał się nim to wszystko się zdarzyło? Sam nie znał odpowiedzi na te pytania, które nie raz zapełniały jego umysł. Tak bardzo zatracił się w roli obojętności, że stał się taki naprawdę. To teraz ten prawdziwy Natsu.
Próbował zasnąć, ale za każdym razem kiedy zamykał oczy miał przed sobą obraz chorej matki przyjaciółki, a jej słowa odbijały się echem w jego głowie. Nawet jeśli udało mu się choć na moment zapomnieć o tym, to widział masę innych rzeczy. Moment kiedy Ayato dobierał się do Lucy, zmartwione twarze dawnych przyjaciół, łzy Hany. Choć raz chciałby zamknąć oczy, zasnąć spokojnym snem, aby jego wyobraźnia pokazała coś szczęśliwego. Opierając rękę o oparcie zobaczył wystający z torebki blondynki spory plik kartek, ostrożnie wyjął je z torby patrząc na pierwszą stronę. Wyglądało to podobnie do książki, a raczej do scenariusza. Nie zastanawiając się zaczął czytać, opowieść mówiła o księżniczce, która zakochała się w swoim kamerdynerze i z wzajemnością. Spojrzał jeszcze raz na Heartfilię wpadając na pewien pomysł. Nie chciał aby cały czas się smuciła, więc zaserwuje jej następnego dnia porządną dawkę śmiechu, albo raczej zaszczytu.
W pewnym momencie schował scenariusz a jego powieki zdając się naprawdę ciężkie zasłoniły zielone tęczówki, pozwalając mu na chwilę snu.
- Spróbuj mnie złapać tato! - Wykrzyknął mały, różowowłosy chłopczyk z szerokim uśmiechem na ustach, goniąc po całym domu wbiegł do kuchni a tuż za nim wysoki, czerwonowłosy mężczyzna. Mały schował się za różowowłosą kobietą, która wycierała ręce kończąc myć naczynia.
- Mam cię! - Zaśmiał się mężczyzna podnosząc malucha ku górze, lekko nim podrzucając, w końcu posadził go na swoich barkach. Chłopczyk zaśmiał się trzymając głowę ojca.
- Jesteście z Natsu tacy podobni. Zachwyciła się Hana spoglądając na dwójkę najważniejszych w jej życiu osób.
- Włosów nie ma po mnie, chyba że jestem daltonistą...A może mam różowe pasemka. - Zaśmiał się Igneel otrzymując od żony cios ściereczką. Jak na zawołanie wybuchli głośnym śmiechem, między nimi można było dostrzec atmosferę szczęśliwej rodziny.
Dragneel otworzył szybko oczy przecierając je dłońmi. Ten sen był...Przyjemny. Mimowolnie kąciki jego ust wygięły się delikatnie ku górze. No tak, o nim też nigdy nie zapomni, jak na Igneela przystało. Musi o sobie przypomnieć. Ale w pewnym sensie może to trzymało go jeszcze przy normalności, świadomość że kiedyś miał ojca, prawdziwą i szczęśliwą rodzinę.

• • •
17. września 2013r.
Wtorek

Obudził go głośny dźwięk budzika rozbrzmiewający na cały pokój. Zerwał się z łóżka gwałtownie wyłączając denerwujące urządzenie. Przetarł wciąż bijącą zmęczeniem twarz i nieprzytomnym wzrokiem rozejrzał się po pokoju. No tak, wrócili wczoraj z zagranicy. a dzisiaj trzeba wrócić do swoich nudnych i męczących obowiązków. Powolnie wstał wciąż zaspany chwieją się na boki. Od niechcenia poszedł do łazienki, przechodząc przez kuchnię rozejrzał się sprawdzając czy nie ma w pobliżu jego matki czy też ojczyma. Na szczęście ominie go to spotkanie.
Wykonał poranne czynności, przeczesał palcami różową czuprynę wzdychając. Stanął przed lustrem w samych długich, dresowych spodniach spoglądając na swoje ciało. Dotknął delikatnie prawej strony żeber. Więc tak wyglądało jego ciało, bez żadnych siniaków ani ran. Zapomniał jak to jest, nie czuć bólu nie musieć ukrywać się ze swoimi ranami. W pewnym sensie wywołało to u niego radość, ale zaraz przypomniała mu się Lucy dla której był wyjątkowo niemiły. Nie chce stracić kolejnej przyjaciółki, a równocześnie nie chce jej w tą wplątywać. Jak ma spoglądać w jej oczy ukrywając okrutną prawdę?
Otworzył szafę przebierając w bluzkach. Złapał do ręki czarny t-shirt z jakimś nadrukiem przypominającym smoka i dżinsowe rurki. Zrzucił na ramiona czerwoną bluzę nie zapinając jej podwinął rękawy biorąc do ręki plecak. Nie chciało mu się jeść, więc poszedł założyć jedynie martensy.
Zamykając drzwi niepewnym krokiem podszedł do domu przyjaciółki. Kilka razy zapukał ale nikt nie ruszył się aby otworzyć drzwi. Delikatnie nacisnął klamkę wchodząc do środka. Cichymi krokami wszedł do pokoju blondynki, która słodko spała w swoim łóżku. Chciał już ją obudzić kiedy dostrzegł leżący na biurku scenariusz, ten który zaczął czytać w samolocie. Znów otworzył go na zakończonej stronie, jeśli Lucy napisała to sama...była naprawdę niesamowita. Oparł się o blat zatapiając umysł w słowach napisanych piórem Heartfilii.
- Co robisz? Ejjj! Nie czytaj tego! - Wykrzyczała zabierając mu z rąk opowieść. Chłopak zdezorientowany spojrzał na brązowooką, która siedziała skulona na łóżku ściskając w ramionach plik kartek.
- Przepraszam, ale to jest naprawdę świetne. - Bał się, że wygoni go z domu, zacznie ignorować, a nawet i znienawidzi za to co jej zrobił. Wypuściła powoli powietrze z ust mierząc przyjaciela wzrokiem.
- To scenariusz na przedstawienie!
- Dobra zrozumiałem. - Zaśmiał się drapiąc tył głowy. - Przepraszam, ale strasznie mnie to zaciekawiło. Wynagrodzę ci to jakoś...
- O wynagrodzisz i ja to wiem. - W jej głosie można było dostrzec knującą się intrygę, która nie będzie koniecznie na jego korzyść. - Będziesz w tym występował. - Oznajmiła na co różowowłosy wybuchł głośnym śmiechem.
- Nie no to był fajny żart. Ubieraj się bo musimy iść do szkoły.
Powiedział ocierając łzy z kącików oczu. Heartfilia przyszykowała się szybko zarzucając torbę przez ramię. Miała na sobie czarną spódniczkę, białą koszulę a na to czerwony żakiet, natomiast włosy związała w wysoki kucyk.
- Gotowa, możemy iść. - Powiadomiła czując lekkie szarpnięcie za włosy, po chwili blond pasma luźno opadły na jej ramiona i plecy. Zdziwiona zmierzyła wzrokiem przyjaciela.
- Tak...Jest ładniej. - Powiedział zarumieniony. Tak samo jak i u niego, jej policzki oblał słodki rumieniec. Czy on właśnie komplementował?
Nie mówiąc nic więcej ruszyli w stronę szkoły.
Ledwo wkroczyli do szkoły, dopadła ich Erza. Jej oczy błyszczały, a policzki miała zarumienione.
- O! I co Lucy?! Napisałaś?
- Tak. Heartfilia uśmiechnęła się i podała przyjaciółce kilka arkuszy papieru, przez które dzisiejszego ranka Natsu wpakował się w przedstawienie. – I mam już jednego aktora do roli kamerdynera.
- Tak? Scarlet przejrzała szybko papiery i spojrzała na blondynkę.
- Jasne. Ten oto kolega, przyszedł dzisiaj po mnie wcześniej, i gdy spałam, zdążył przeczytać to, czego nie powinien. Dlatego za karę musi wystąpić w roli głównej.
- Serio to przeczytał? Czerwonowłosa zaczęła się śmiać. – No dobra, chodźcie zwolniłam cię już z lekcji. Kółko mamy w sali numer siedemnaście. Idźcie już ja pójdę jeszcze zwolnić Natsu. Pobiegła do ich klasy, a Natsu i Lucy nic nie mówiąc, ruszyli w stronę pokoju kółka teatralnego.
- Lucy…? Natsu szedł kilka kroków przed dziewczyną. Ta zamyślona, słysząc swoje imię z ust chłopaka, poderwała głowę.
- Tak?
- Jeśli wystąpię w przedstawieniu i dobrze zagram, to dostanę w końcu tę nagrodę?
Blondynka zarumieniła się. Jednak pamiętając to błogie uczucie po ich ostatnim pocałunku i jej zachowanie, nie zastanawiała się zbyt długo.
- Dobrze. Ale musisz naprawdę dobrze zagrać.
- Jasne. Słyszała w jego głosie uśmiechAle się napaliłem!
Siedzieli dosyć dużą grupą w salce. Oprócz Natsu i Lucy, był tam również Loki, a właściwie Leo, bo tak naprawdę miał na imię. Razem z nim siedziała Aries, Erza, Gajeel ze swoim zespołem, Virgo i Hibiki.
- No dobra, robimy losowanie, żeby nie było kłótni, kto jest kim. Orzekła Erza. – Oprócz kamerdynera, wszystkie postacie nieobsadzone. Razem z Lucy wzięły do ręki dwa koszyczki i przeszły po klasie. Heartfilia podchodziła do dziewczyn, natomiast przewodnicząca tegoż klubu do zgromadzonych tam chłopców. Ominęła tylko Gajeela, Yukino, Rogue'a i Stinga.
- No to, kto kogo ma? Erza i Lucy wyjęły dwie ostatnie karteczki. Po chwili wymieniania na tablicy, pojawiły się imiona postaci i grających ich uczniów. Leo został księciem, Lucy księżniczką, Aries służącą księcia, w nim zakochaną, Virgo jego pokojówką. Erza miała grać matkę Lucy, natomiast Hibiki miał zostać jej mężem i ojczymem Heartfilli.
- Tu macie scenariusz. Erza puściła w obieg, skserowaną już historię. – Macie się z nią zapoznać, a od jutra zaczynamy próby. Występ jest za dwa tygodnie, 30 września. No a teraz jazda na lekcje.
Wszyscy, oprócz zespołu i Erzy, którzy omawiali podkłady do występu, wyszli z klasy, a nieświadoma niczego Lucy szła z Natsu, który wpadł właśnie na wspaniały według niego pomysł.
Właśnie weszli do klasy czekając aż wejdzie nauczyciel, który chwilowo opuścił pomieszczenie. Lucy chciała usiąść w ławce wraz z Erzą, kiedy poczuła jak ktoś przysuwa jej krzesło, aby mogła posadzić się na miejscu. Spojrzała w stronę źródła wydarzenia i dostrzegła Salamandra z poważną miną.
- Co ty robisz? - Zapytała zakłopotana.
- Moim obowiązkiem jest ci pomagać Lady. - Oznajmił melodyjnym głosem. Erza zbadała chłopaka wzrokiem, kąciki jej ust wygięły się delikatnie ku górze i szturchnęła przyjaciółkę łokciem.
- Widać że naprawdę przeczytał twój scenariusz. - Zaśmiała się cicho, na co Lucy oblał rumieniec, który powoli zaczął fluoryzować. Czy Natsu chciał być jej...Kamerdynerem?
- Nie wygłupiaj się. - Zaczęła machając dłońmi przed twarzą.
- Ależ ja się nie wygłupiam, spełniam jedynie swoją rolę.
Oznajmił tym cudownym głosem. Mogłaby go słuchać godzinami. Chwila! O czym ona myślała, zachowywała się jakby była zakochana! Potrząsnęła delikatnie głową patrząc w jego zielone tęczówki.
- N-no dobrze. - Odpowiedziała jąkając się. W pewnym sensie dla niej też będą z tego korzyści. Chociaż równocześnie czuła się dziwnie mając...Służącego.
Siedziały z dziewczynami przy boisku rozmawiając w sumie o niczym, obok Heartfili stał Dragneel z rękami założonymi za plecy i powagą wymalowaną na twarzy spoglądał przed siebie.
- Natsu nie musisz tutaj stać. - Oznajmiła.
- Muszę c pilnować panienko, aby nic złego ci się nie stało.
Odpowiedział z szarmanckim uśmiechem ukazującym delikatnie śnieżnobiałe kły. Dziewczyny zachichotały widząc zakłopotanie koleżanki.
- Natsu, odejdź chwilowo gdzieś do kolegów lub coś, to..yyy...rozkaz.
Ostatnie słowa wypowiedziała dość niepewnie, lecz jakby zadziałały na chłopaka. Przyklęknął na jedno kolano tuż przed blondynką chyląc się delikatnie przyłożył prawą dłoń do miejsca, gdzie biło jego serce.
- Yes, my Lady. - Znów ten cudowny ton rozkosznego głosu. Po tych słowach odszedł w inną stronę opuszczając przyjaciółkę.
- No Lucy! To takie słooodkie! - Zawołała Levy trzymając się za policzki. I jak na zawołanie wszystkie dziewczyny zaczęły mówić Heartfilii jak to jej zazdroszczą, czy też wyczuwają miłość krążącą nad dwójką.

• • •

Juvia siedziała normalnie w ławce. Purehito stał przy tablicy i tłumaczył jakieś wzory, ale ona nawet go nie słuchała, nie musiała. Matmę miała w małym palcu. Automatycznie przepisywała wzory do zeszytu i bazgrała coś po marginesach. Nagle do klasy weszła dyrektorka.
- Dzień do- Klasa już zaczęła się podnosić, ale Mavis zatrzymała ich ruchem ręki.
- Nie wstawajcie. Juvia, telefon do ciebie.
Zdziwiona Lockser podniosła się z ławki i ruszyła za Vermilion. Niebieska dżinsowa sukienka szurała z każdym krokiem, wprawiając swoją właścicielkę dziwny niepokój. Telefon? Od kogo?
W końcu dotarły do sekretariatu. Mavis podeszła do sekretarki i szepnęła jej coś na ucho. Kobieta skinęła głową i wykręciła jakiś numer na telefonie. Vermilion zaś zwróciła się do niebieskowłosej.
- Juvio, zostawiamy cię tu samą. Gdyby coś się działo, albo, gdy już skończysz rozmowę, zapukaj do mojego gabinetu, dobrze?
- Tak jest. Wzięła do ręki słuchawkę, którą podała jej pomocnica dyrektorki. Gdy obie kobiety wyszły w swoje strony, przyłożyła do ucha.
- Juvia przy telefonie, słucham?
- Halo? Juvia? Przepraszam, że dzwonię przez sekretariat, ale nie chciałem, byś miała kłopoty.
- Pan doktor? Coś się stało? Lockser była już ewidentnie przerażona.
- Tak. Shiori się pogorszyło. Dziś rano zasłabła, prawdopodobnie to tylko chwilowe, ale nie jesteśmy pewni. W tej chwili jej stan jest stabilny, jednak cały czas jest nieprzytomna. Nie mogłem dodzwonić się do twoich rodziców, dlatego zadzwoniłem do ciebie do szkoły.
- Rodzice nie mogą odbierać telefonów w pracy, dobrze pan zrobił. Juvia bardzo panu dziękuje, postara się przyjść jak najwcześniej.
- Rozumiem. Dziewczyna usłyszała, że do gabinetu doktora ktoś szybko wbiega i mówi coś trochę podniesionym głosem. Halo, Juvio, jesteś tam jeszcze?
- Tak?
- Muszę iść do twojej siostry. Jej stan znów się pogarsza. Zadzwonię, gdy tylko będę mógł, dobrze?
- Dobrze, niech pan idzie.
Usłyszała sygnał zakończonego połączenia i usiadła na wolnym krześle. Nie wiedziała, co zrobić. Nawet nie wiedziała, kiedy podciągnęła nogi w kolanach, jak zawsze robiła, gdy było jej smutno i wstrząsnęły nią spazmy szlochu. Po chwili rozpłakała się na dobre. W tym samym momencie ze swojego gabinetu wyszła Mavis.
- Matko Święta, co się stało?! Podbiegła do dziewczyny.
- Mojasio-siostra…- Juvia przylgnęła do nauczycielki. Ta delikatnie pogładziła po plecach cicho do niej mówiąc.
- No już, spokojnie - Ponieważ znała historię młodszej Lockser zaproponowała Juvii: – Zawiozę cię do Shiori dobrze?
- Yhm. Dziewczyna tylko pokiwała głową na zgodę. Wyszły na korytarz.
- Gray! Mavis zauważyła spóźnionego na lekcję chłopaka.
- Tak, proszę pani?
- Zaprowadź Juvię do klasy, powiedz, że ją zwalniam i przyprowadź ją później do mnie do samochodu. Usprawiedliwię ci potem to spóźnienie.
- Dobrze. Chłopak podszedł i wziął Juvię pod ramię. W niektórych momentach musiał przytrzymywać dziewczynę, ponieważ chwiała się jakby miała zaraz zemdleć.
- Nie martw się wszystko będzie dobrze- Mówił do niej spokojnym tonem, ale jednak wiedział, że rzadko, kiedy takie sytuacje kończą się dobrze. A ona miała wrażenie, że następne dni, będą najgorszymi w jej życiu.

• • •

Levy szła normalnie korytarzem. W ręce trzymała książki i dyskretnie się rozglądała. NieWcale go nie szukała, no, bo niby, po co? Tylko żeby się na niego pogapić? Na to jak rapuje, na jego długie czarne włosy, wystające spod czapki, umięśnione ręce, zazwyczaj ukryte pod bluzą
Westchnęła. Tak, musiała się w końcu sama przed sobą przyznać, że chce go zobaczyć. Ale tego dnia chyba nie miało być jej to dane. Wtem zamyślona przywaliła w coś. Książki rozsypały się po podłodze, a ona poleciała jak długa na ziemię. Masując czoło spojrzała na obiekt swojego wypadku. Zwykła szkolna ściana. Jak można, od tak przywalić w ścianę?
- Ej, nic ci nie jest?! Usłyszała czyjś głos, z drugiego końca korytarza i usłyszała czyjeś kroki. Serce biło jej jak szalone. Obróciła się w stronę osoby, która waśnie pomagała jej wstać. Halo, dobrze się czujesz? Może zaprowadzę cię do higienistki? Zapytał Gajeel.
- Nie, nie, nie trzeba. Czerwona jak burak, zaczęła zbierać swoje książki. Chłopak również się schylił i podniósł kilka.
- Historia rapu? Zapytał, z uniesionymi brwiami.
- No, co? Interesuję się muzyką- McGarden, czuła się jak przyłapana na ściąganiu.
- A jednak nie jesteś w żadnym zespole.
- To nie dla mnie. Do tej pory, nie znalazł się zespół, który by mi pasował. JestemTo cóż, w tej kwestii, dosyć wybredna.
- To może dołączyłabyś do nas?
- Masz zespół?
- Tak, już dobre kilka lat. Ruszyli w stronę wyjścia ze szkoły. Cóż, po lekcjach mało, kto miał ochotę w niej zostać. – Mój ojciec ma wytwórnię płytową, a ja od dziecka chciałem mieć własny zespół. Ja gram na gitarze prowadzącej, Rogu na basie, Sting na perkusji, a Yukino na klawiszu. Brakuje nam tylko wokalisty.
- No, ale ja nie jestem profesjonalistką, ani nic…
- Nikt z nas nie jest. A w ogóle, masz taki głos, że nikt nie zorientuje się, że nie jesteś profesjonalistką. To, co chciałabyś?
- Nie wiem…
- Jutro mamy próbę o 18, u Yukino. Wpadnij, zobaczysz, jeśli ci się spodoba, dołączysz, zgoda? Wyciągnął w jej stronę rękę. Niebieskowłosa chwilę niezdecydowana, uścisnęła .
- Zgoda.

• • •

- Tato, ale Lucy mieszka zaledwie dwie ulice stąd! Cana próbowała ubłagać ojca, o wyjście z domu. Już tydzień siedziała w domu i się nudziła. Chciała iść na imprezę, zapomnieć o tych wszystkich ponurych wydarzeniach, które przypadły jej udziałem. Lucy powiedziała, że może kryć, gdy będzie chciała wyjść na jakąś zabawę, ale jak na razie nie mogła przekonać Gildartsa, co do pomysłuspania u Lucy”. Wtem do drzwi ktoś zapukał. Clive poszedł otworzyć, a jego córka rozsiadła się na sofie z naburmuszoną miną i przełączyła kanał ze sportowego na jakieś brazylijskie telenowele.
- Cana masz gościa! Mina rudowłosego mówiła, że jest on zadowolony z faktu, nie muszą kończyć tej rozmowy. – Ej, oglądałem mecz!
- Ale już nie oglądasz. Warknęła dziewczyna i obróciła się. Zobaczyła Laxusa, który widząc, że trafił w sam środek kłótni Cany, trochę się zmieszał. I nie obejrzysz, dopóki mnie nie puścisz do Lucy.
Spojrzała z błaganiem na Dreyara. Ten usłyszał w jej głosie nutę, która kazała mu sądzić, że dziewczyna ma inny plan, ale uznał, że może zaryzykować. I zanim Gildarts znów zdążył odmówić córce, powiedział:
- Ja ją mogę zawieść. To całkiem blisko i właściwie mam po drodze.
- Naprawdę? Cana nie dowierzała. Gildarts przez chwilę zastanawiał się poważnie, lecz w końcu odpuścił.
- Skoro tak, to możesz iść. O której jutro wrócisz?
- No…Po szkole?
- No to idź dziecko. Poczochrał córkę po głowie, a ta pobiegła do swojego pokoju po rzeczy.
- Laxus, mogę cię prosić, żebyś na razie jej pilnował? Wiem, że nigdy za sobą nie przepadaliście, ale od śmierci Kornelii, nie mogę znaleźć z nią wspólnego języka. Boję się, żeby nie zrobiła czegoś głupiego…
- Nie ma sprawy. A to, że Cana za mną nie przepadała, to była tylko i wyłącznie moja wina.
Cliv nie zdążył zapytać chłopaka, co ma na myśli, gdyż Alberona wróciła z torbą.
- To idźcie. Westchnął przegrany. Cana zaśmiała się i cmoknęła go w policzek.
- Nie masz się, o co martwić.
Gdy wychodzili, odprowadzał ich wzrokiem. Jednak zamiast Laxusa i córki widział młodego siebie i swoją żonę. Myśląc o tym jak bardzo się starzeje, usiadł w fotelu, a pięć minut później już spał.
- No dobra, o co chodzi? Zapytał Laxus, siedząc już w samochodzie.
- Mam tego dosyć! Nigdzie nie mogę wyjść, z nikim nie mogę się spotkać. Gildarts myśli, że teraz za każdym razem, gdy wyjdę ktoś mnie napadnie, zgwałci, zabije i bogowie wiedzą, co jeszcze! Cana zacisnęła pięści. Chcę po prostu wyjść z domu i się zabawić. Muszę jakoś odreagować.
- No dobra, ale co z Lucy? Nie miałaś dziś u niej spać?
- To taka nasza małą zagrywka. Zawsze, gdy jedna z dziewczyn chce się gdzieś wymknąć, to dzwoni do innej i mówi, że dziś śpi u niej. Gdy rodzic zadzwoni by się upewnić, to takie nasze alibi, rozumiesz?
- Czyli od początku miałaś w planach imprezę, co?
- Ma się rozumieć. Tylko nie bardzo mam pomysł gdzie iść.
- Cóż, a czy przeszkadzałoby ci, gdybym poszedł tobą?
- W sumie to nie. Powiedziała Alberona po krótkim namyśle.
- Znam jedną świetną miejscówkę. Myślę, że dziś będzie się można tam zabawić. – Powiedział chłopak z uśmiechem na ustach i odpalił silnik.

• • •

Erza siedziała przed szkołą na jednej z ławek czytając jakąś książkę. Jellal niepewnym krokiem podszedł do dziewczyny siadając obok niej. Lecz ona tego nie zauważyła wciąż trzymając nos w książce.
- Erzo... - Zaczął cicho, ledwo wypowiadając jej imię. Ta spojrzała na niego a szkarłatny rumieniec oblał jej twarz siedząc tak blisko chłopaka.
- C-co się stało Jellal? - Zapytała zamykając lekturę i kładąc dłonie na ściśniętych ze sobą nogach.
- No bo ja ten tego...chciałem... - Ciągnął zakłopotany, a jęknięcia przerywały powoli każde słowo, mieszając się z kolejnym które miało być wypowiedziane. Nerwowo drapał się w tył głowy unikając brązowych tęczówek Scarlet. Próbowała odczytać jego emocje błąkające się po przystojnej twarzy niebieskowłosego, ale nigdy nie była dobra w odgadywaniu czegoś takiego. W sumie też nigdy tego nie próbowała. Raz zawiodła Natsu, którego opuściła nie tylko ona ale wszyscy, którzy uznawali się za jego przyjaciół. Pozostawili go w momencie, kiedy jego życie zamieniło się w tortury. Musiała pojawić się Lucy i uświadomić jej co tak naprawdę się dzieje, dlatego stara się wszystko naprawić. Pomóc mu... Ale nie mogła teraz o tym myśleć! Miała przed sobą Jellala, który rumienił się tuż przed nią. Wyglądał naprawdę słodko.
- Widzisz Erzo... - Zaczął od początku wydychając z powrotem powietrze z ust, wziął głęboki oddech zamykając oczy. Nadal go nie rozumiała. - Ostatnia randka....
A więc o to mu chodziło, jej mina natychmiast posmutniała. Czyli jednak o tym nie zapomniał, miała ochotę zapaść się pod ziemię.
- Chciałbym dostać od ciebie jeszcze jedną szansę .
Czy ona dobrze usłyszała? Otworzyła szerzej oczy spoglądając na czerwone znamię Fernandesa. Jej serce zaczęło szybciej bić, jakby chciało wyskoczyć z piersi a ciało zalała fala gorąca. Mimowolnie na jej zmysłowe usta wpłynął uśmiech a policzki zarumieniły się.
- Naprawdę chcesz się jeszcze raz spotkać?
Zapytała z niedowierzaniem mrugając kilka razy.
- Tak. - Odpowiedział zakłopotany. - Oczywiście jeśli ty chcesz.
- Z miłą chęcią. - Odpowiedziała promieniując radością.
- Dziękuję. A więc do zobaczenia w piątek wieczorem Erzo. - Oznajmił całując delikatnie w policzek. Poczuła ciepłe wargi muskające jej skórę, ten moment był cudowny. Przymrużyła oczy przykładając dłoń do klatki piersiowej.
- Do zobaczenia...-Wyszeptała czule spoglądając na jego oddalającą się sylwetkę. Musiała wytrwać pięć dni, do tego wydarzenia.



A: Yupi! 11 tys. wyświetleń! Nigdy nie widziałam na którymś z blogów na moim bloggerze takiej liczby *.* tak jaram się
N: Ore ore an-chan ale ty się słodko cieszysz
M: Wiem :3 Ja sama w sobie jestem słodkość nad słodkości :D
S: Skromność przede wszystkim
N: O skarbuś! to co torturki? *z rumieńcami zlizuje krew z noża*
A: Jejku, ty naprawdę zrobiłaś się straszna O.O jak tak dalej pójdzie, będę bała się do ciebie przyjechać *trzęsie się*
M: Jej An, nie bądź taka strachliwa, zlizywanie krwi z noża jest fajne ^^
S: Dla ciebie Meredis! To nie ty masz tortury!
N: Oooo czuję że zbliżymy się do siebie z Merdis co nie smoczku? *zawiesza się jej na szyi uśmiechając się słodko*
A: Podrywaczka się znalazła *luka zła na Meredis* -.-
M: Ja przynajmniej korzystam, z tego co dają a nie załamuję się po każdej porażce, frajerko *chowa się za Natsu, gdy An wyciąga siekierę*
S: Rany nagle wszystkie się tulą. Czy ja wyglądam jak tarcza?!
M: Ja się nie tulę tłumoku, tylko chowam, to różnica -.- zresztą, na twoim miejscu bym zwiewała, bo An jest chora i nie może mówić, przez co jej humor jest na poziomie minusowym x.x
A: Ale jesteś śmieszna! Bo to nie ciebie dopadło to....to COŚ!
N: Uśmiechnijmy się wszyscy! *woła trzymając w ręku nóż i tasak zamoczone w krwi*
M: niczym Yuno Gasai *.* te, Natsu, może zróbmy tu w końcu jakąś rozróbę na te 11 tysiaków co? Jakieś +18, albo, no nie wiem, COŚ? ^^
N: Yaaaaay! ^_^ No pewnie że to zrobię co nie skarbie *patrzy na Salamandra, który trzęsąc się ze strachu chowa się za An*
An: Jezu co te mają w tych łbach, tylko +18 -.- taka faza, że tylko...ech idę oglądc MLP... *odchodzi*
M: Widzicie gradową chmurę? Niczym...Królowa Kier z "Aliciji" xD ach...Jace Mój kochany, czemu nie uciekliście z Hotelu Dumort na motorze? Przecież tak było w książce...
N: Ore ore nie mam bladego pojęcia o co chodzi. To może ja pójdę usprawnić +18 z salamandrem *bierze za rękę salamandra i ciągnie za sobą*
M: No bo byłam na "Mieście Kości" No ale teraz konkrety, wiem że nie wytrzymacie psychicznie, jak będę się tak miło zachowywać xD Tak więc...co ja tam chciałam...a tak! Jarajcie się tym wspaniałym gifem, który sama zrobiłam! Już! *.*
N: Haaai! Ja spadam do mojego smoczka *puszcza oczko powoli rozpinając guziki koszuli*
M: ...nie wiem co ona wymyśliła, i zaczynam się tego bać xD W każdym razie co tam jeszcze. Ach jest zakładka z naszymi innymi blogami, jeśli ktoś dzie chciał zajrzeć zapraszamy <3 szczególnie do zamówień sobie u mnie one-shotów :3 kocham pisać one-shoty
N: Ore ore nie bój się An to będzie fajnee. Bye bye!

M: Lovju was minna

10 komentarzy:

  1. *__* Wreszcie się doczekałam ! Jej, rozdział wspaniały jak zwykle. Ale bym chciała być na miejscu Levy. " and if you ask me if ..." *nuci sobi*
    S: Dziś Mei nie jest w spanie napisać komentarza więc zrobię to ja :3 Tak się wpaniale zaczynał NaLu. Ahh, szkoda słów. A Laxana... Laxus zawsze wie kiedy przyjść... A tak wogóle co ja gadam? Pisze jak Mei -,-'. Mam(y) tylko cichą nadzieję że tym razem opiszecie randkę Jerzy. Ahh i zapomniałabym Natsu stał się różowowłosym Sebciem z Kuro *__*
    Naprawdę piszesz jak ja xd And..
    S: Taak, tak, tak wiem. Spiewaj dalej.A ja...

    Życzymy weny!
    Sherry :3. Mei~

    OdpowiedzUsuń
  2. NaLu! NaLu! NaLu! - tak mogę podsumować ten post i moją reakcję xD
    Laxana, Laxana everywhere! Rozumiem, że +18 będzie z nimi? Niee, to musi być z nimi :D No i w sumie będzie odpowiednia okazja - jadą na imprezę, pewnie się schleją.. osiemnastka murowana :D Nie wiem co wy macie do MLP, to całkiem fajna bajka choć brony nie jestem ;)
    No i ta Jerza na końcu.. nareszcie! Ostatnio na blogach kompletnie nie ma tego paringu, a szkoda. Tylko oby się nie okazało, że ma narzeczoną, bo w takim wypadku chłopak już jest martwy xD
    Zalążki Gruvii wyczuwam :3 Oby nic poważnego nie stało się siostrze Juvii.. jakoś tak nawet ją polubiłam ;.;
    No i prawie zapomniałam o Natsu i jego nowej roli! Też chciałabym mieć takiego kamerdynera, haha :D Przypadek - w tej chwili kot wskoczył mi na kolana i zamruczał. Tak, Tayson, mrauu :D
    Przesyłam kontenery weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyznam szczerze- zakochałam się w blogu i choć nie pamiętam, kiedy ostatnio komentowałam( ze wstydem przyznaje się do zaległości), to bloga czytam na bieżąco. :)) Bardzo podoba mi się historia FT utrzymana w realnym świecie. Przedstawiacie problemy nastolatków XXI wieku. Można tu znaleźć nie tylko świat przez pryzmat różowych okularów, ale także poznać brutalną rzeczywistość. Rodzina patologiczna Natsu -a raczej jego ojczym Ayato ( nienawidzę sukinsyna >.< przepraszam za wyrażenie, ale najchętniej sama zakatrupiłbym go. :)), chyba to jedna z najważniejszych problematyk tego opowiadania i wydaje mi się, że z czasem sytuacja chłopaka ulegnie zmianie.
    Oczywiście taki wspaniały początek ~ rozczulające i pełne pasji pocałunki, "scena" w pokoju, no i Lucyna musiała się rozmyślić C: Ale w sumie to lepiej ~ niech jeszcze trochę będą tymi przyjaciółmi, choć w sumie ich relacje pomiędzy parą a kolegami już się zacierają, są tak pomiędzy. Oczywiście kibicuje tej parze i wierzę, że blondynka pomoże odmienić życie Salamandra <3! Co nie znaczy, że nie faworyzuje inne pary. Widzę, że Erza dała szansę Jellalowi ~ czuje iskierki między nimi. Levy w zespole? To ci dopiero :*
    Natsu i jego nowa rola najlepsza! Też chciałabym mieć takiego słodkiego i przystojnego "niewolnika" :* No i Natsu, nie bądź taki surowy dla Ciebie :C Lucy chce dla ciebie jak najlepiej.
    Kochane, jak zwykle kawał dobrej roboty! :)))))
    Życzę masy weny i przesyłam całusy --> :*
    Tulę :D !

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezu , jezu , jezu , jezu !

    SUPER ! Nie mogłam się doczekać tego rozdziału , czekałam i czekałam błagałam Natsu i An aż w końcu TADAM ! jejusiu nawet nie wiecie jaki mam zaciesz gi-hi :D
    Szkoda ,że tak wyszło w paryżu ;/ Musiałyście to zrobić prawda ? Zniszczyć zboczone myśli niezaspokojonej pandy ;-; Ja chce +18 z Natsu i Lucy ! Nie wiem czemu ale jakoś tylko ten paring +18 mi przypada do gustu ^_^ mniejsza o gustach ! Heeeehs jellal jaki gentelmen mraaaau chociaż można było się tego spodziewać :D W końcu te dwa gołąbki się kochają <3 Hmm i akurat Gray się napatoczył ^^ Cieeeeeeeeekawe hihihi .. hmm co jeszcze .. Aaaaaaa MOJE UKOCHANE GALE !!!! Booooże jak słodko *śpiewa * Levy - chan kocha Gajeela ! Levy - chan kocha Gajeela ! Levy - chan kocha Gajeela ! ... Hahaha och no myślę ,że będzie ostro na tej scenie 30 września hehe no wiecie Natsu - Kamerdyner + Lucy - Księżniczka !!!! Jeeezu jaki zaciesz !
    Ja mam nadzieję ,że szybko napiszecie kolejny xD aaa no i Natsu następnym razem błagam nie zapominaj dodawać do archiwum gdyż iż ponieważ ja mam na kompie tak ,że od razu wchodzę do archiwum ;-; no ,a wiesz teraz zapomniałaś ,a ja myślałam ,że nie dodałyście
    jeszcze ;( I było mi trochę smutno z tego powodu .
    Dobra bo piszę już bzdury noale wiecie chce żeby ten komentarz był długi xD Tak więc duuuużo weny , czasu i chęci na następny rozdział życzę ja Nimitrix ,Raf ,Shizuko ,Oliffia ,Oliwcia oraz PANDA !

    Gomene ,że tak pierdzielę od rzeczy ! * kłania się *

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja chce +18 ~~! Bo niezaspokojona panda już nie może wytrzymać *_*

      Usuń
  5. Rozdział !Och, tak, tak !A ja będę oryginalna i poproszę hentai LaxCana, o !Mamusiu jak ja ich kochaaaam !No i jeszcze całus Natsu i Lucy.Z języyyyyczkiem !Ha, no kończę, bo Wam się psychika i tak już zniszczona, zniszczy jeszcze bardziej.
    Pa !

    OdpowiedzUsuń
  6. Buahahahahahah !!!
    Doczekałam się :3
    Dlaczego...dlaczego musiałyście zepsuć...to...TO !!!
    A liczyłam na jakieś 18+ xd
    An-chan chyba nie przepadasz za tymi rzeczami co???
    Dobrze że jeszcze Natsu-chan wie co dobre !!!
    Ale An-chan nie martw się, tez cię naprawimy !!xd
    A co do notki...Ugh...:D
    Niczym dzieło sztuki!
    Gratulacje z powody tylu wyświetleń :>
    Tylko...Czy przypadkiem znamie na twarzy Jellala nie jest czarne ??
    Napisałyście że jest czerwone, ale może to ja nie mama racji >.<
    Mam nadzieje...pierdole... WIEM że niedługo (kogokolwiek wybierecie) napiszecie 18+.
    MUAHAHAHAH mam nosa jeśli chodzi o te sprawy xd
    Ghihihihihihi...dobra juz nie naciskam :D
    Zrobicie to co uważacie za słuszne :)
    ...Nasz Natsu robił jako kamerdyner...*.*
    Ehh...i znowu tyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyle czekać na kolejną notę.
    Foch xd !!!
    Ok, ok, przestaje już spamować >.<
    (I ryć wam bardziej główki!! >.<)

    Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Ojjj, działo się działo :D Natsu kamerdyner, Levi przyszła piosenkarka, wstydliwy Jellal, imprezowa Cana i biedna Juvia z Grayem jako podpórka przed omdleniem... Jejciu, jak ja tęskniłam za rozdziałami na tym blogu!!! :D

    OdpowiedzUsuń