21 sierpnia, 2013

9. Mogę na ciebie liczyć?

 8. września 2013r.
Niedziela

Pierwsze promienie słońca dopiero nieśmiało wychodziły zza horyzontu, gdy Natsu cicho podjechał pod dom. Postawił motocykl przed garażem i przez chwilę wpatrywał się w różowe niebo. Spojrzał w stronę swojego pokoju. Okno było uchylone, ale nie otwarte jak zawsze. Zdziwiony trochę, gdyż Hana i Ayato nigdy nie wchodzili do jego pokoju, wzruszył ramionami. Cicho wszedł do domu.
Różowowłosa spała na kanapie w salonie, wiercąc się niespokojnie przez sen. Chwilę patrzył na swoją matkę, po czym ruszył na górne piętro do swojego pokoju, modląc się w duchu by ojczym się nie obudził. Przed pokojem przystanął skonsternowany. Drzwi nie były otwarte jak zawsze, a zamknięte. Jednak, gdy nacisnął klamkę odetchnął z ulgą, gdyż nie zamknięto ich na klucz.
Do pokoju wpadało przyćmione przez zasłony, których też nigdy nie zasłaniał, światło. Na podłodze nie było żadnych śmieci, ani ubrań. Porządek w jego czterech ścianach, zdziwił go najbardziej. Podszedł do biurka, na którym leżała jakaś kartka. Z bliska zobaczył swój stary, niedokończony rysunek. Gdy zaczynał go tworzyć, miał może z piętnaście lat. Było to akurat w wakacje, po jednej z bójek z Gray’em. Oficjalnie już nie przyjaźnił się z nim, ale jednak nadal się o niego martwił. Tego dnia Fullbuster naćpał się jak nigdy i zaczął zaczepiać Erzę, Canę i Levi, które na kogoś czekały. Gdy zaczął je obmacywać Natsu nie wytrzymał i mimo iż stał kilka metrów dalej i udawał, że ta sytuacja nawet go nie interesuje, nie mógł się powstrzymać. Na początku próbował przemówić czarnowłosemu do rozumu, a potem zaczęli się bić. W końcu dał za wygraną i odszedł. Z nerwów wrócił do domu porwał szkicownik i uciekł na wzgórze za miastem. Był tam park z dużym placem zabaw, które było głównym ośrodkiem spotkań młodzieży z całego miasta, a on miał tam swoją kryjówkę.
Gdy był mały chodząc z Igneelem na plac zabaw znaleźli rosnące przy nim wysokie, dziwnie poskręcane drzewo, po którym można było wchodzić, właściwie nawet się nie trzymając. Z góry było doskonale widać cały plac zabaw i w dodatku siedząc na drzewie, nie było się widzianym przez osoby z dołu i placu, gdyż inne drzewa przesłaniały widok. Od tamtego czasu młody Dragneel chodził tam zawsze gdy był smutny czy wściekły. Lub gdy chciał po prostu pobyć sam.
Tamtego dnia były to wszystkie trzy czynniki jednocześnie. I to właśnie wtedy zobaczył ją po raz pierwszy.
Siedziała na huśtawkach razem z Alberoną, Scarlet i McGarden. To właśnie na nią czekały.
Dziewczyna ta, miała włosy w kolorze płatków słonecznika, związane w dwa kucyki. Jej perlisty śmiech niósł się po parku, gdy goniła za chustką, którą porwał wiatr. Gdy udało jej się złapać zgubę, spojrzała w górę. Miała oczy koloru czekolady, które błyszczały wesoło. Po chwili zaczęła opowiadać z zafascynowaniem towarzyszkom coś o pisaniu książki i zostaniu psychologiem. Sam nie wiedział, kiedy zaczął ją szkicować. Jednak, gdy poszły, nie potrafił skończyć rysunku. Pamiętał ją dokładnie, ale nie potrafił przerzucić tego obrazu na papier.
Dlatego też tak bardzo się ucieszył, gdy zobaczył ją w szkole pierwszego dnia, mimo że nie chciał, nie mógł tego okazać. Wiedział, jaką ludzie mają o nim opinię. A jednak ona sama podeszła i zaczęła rozmowę.
Różowowłosy uśmiechnął się sam do siebie, a zegar wybił godzinę czwartą. Natsu przeciągnął się.
- Chyba się położę.Westchnął. Zdjął koszulkę i wyjął z szafy długie, dresowe spodnie. Podszedł do łóżka i odsunął kołdrę. Zaszokowało go, gdy zobaczył śpiącą pod nią blondynkę, w jego koszulce z napisemVERY BAD BOY(An nie mogła się powstrzymać xD), skuloną i wtuloną w poduszkę. Uśmiechnął się, delikatnie pogłaskał przyjaciółkę po włosach i przykrył kołdrą. Sam położył się obok i zasnął z uśmiechem na ustach, mając przy sobie jedną z najdroższych mu osób.
Ayato wszedł do pokoju gdzie leżała śpiąca Heartfilia, korzystając z niewiedzy "syna" chciał się po prostu do niej dobrać. Mimo w jego głowie wciąż odbijały się słowa wykrzyczane w złości przez Natsu, ignorował to. Te słowa były dla niego niczym , tak samo jak różowowłosy według niego był nic nie wartym śmieciem. Powoli podszedł do łóżka dotykając ramiona dziewczyny i przejeżdżając ręką do biodra, a kiedy chciał już złapać za pierś poczuł jak ktoś odtrąca jego dłoń. Niestety wcześniej nie zauważył leżącego koło niej Dragneela, ani nie pofatygował się by sprawdzić czy chłopak wrócił.
- Zostaw Lucy. - Rozkazał przez zaciśnięte zęby. W jego oczach odczytać można było wściekłość, zaś z twarzy zmęczenie i ból. Cieszyła go wiedza tak wykończył chłopaka. Rozbawiony spoglądał na niego, nim w sekundę znalazł się przed ojczymem ściskając jego rękę w nadgarstku. Ten spojrzał na niego znudzonym wzrokiem i uderzył w policzek tak mocno, że Dragneel zatoczył się do tyłu podpierając szafę. Ayato ostatni raz zerknął na blondynkę i zwróc wzrok ku "synowi".
- Po co wróciłeś? Miałem już nadzieję, że nigdy więcej nie będę musiał cię oglądać.
Nienawidził go, tak naprawdę za to że w całości przypominał mu Igneela. Wygląd, zachowanie, wszystko. Nie usłyszał odpowiedzi, więc podszedł do różowowłosego łapiąc go za szyję i przyciskając do szafy. Natsu mimo wszystko cieszył się, Lucy śpi i nie musi tego wszystkiego oglądać, ani słyszeć. Przynajmniej tak myślał, dziewczyna jedynie czuwała z zamkniętymi oczami, czując i słysząc wszystko, co przerażało. Tak bardzo chciałaby coś zrobić, ale nie mogła, obiecała. Ayato był wściekły na Salamandra, za wcześniejszy cios jaki mu sprzedał i doskonale pamiętał jakimi słowami mu wówczas zagroził "będzie rzygał krwią". Ma zamiar tego dopełnić, dla niego to będzie relaksujący widok.
- A to za wczoraj. - Powiedział z uśmiechem, kolanem uderzając chłopaka w żebra, tak że upadł na ziemię nieudolnie próbując złapać oddech. To wszystko nie było na jego korzyść, ojczym bił go co raz częściej, a jego stan za każdym razem się pogarszał. Nim zdążą się zagoić jedne rany, pojawiają się drugie. I tak w kółko. - Powinieneś znać swoje miejsce. - Oznajmił kopiąc go w brzuch, wtedy z ust różowowłosego wypłynęła krew plamiąca zarówno panele jak i jego brodę. Kurczowo trzymał się za bolące miejsce, zginając ciało w pół. Mężczyzna kucnął przy zielonookim chwytając jego włosy i podnosząc głowę do góry, Dragneel zacisnął mocno zęby tłumiąc w sobie krzyk.
- Rozumiesz? Ty nie masz nic do gadania sukinsynu. - Powiedział ze spokojem, a nawet i zadowoleniem. Znów z ust chłopaka wypłynęła stróżka krwi skapując na podłogę. Puścił jego głowę, a chłopak upadł z hukiem na podłogę.
- Łapy...Precz...Od...Lucy - Wychrypiał nie mogąc się podnieść. Mężczyzna jedynie prychnął pod nosem jeszcze raz kopiąc różowowłosego w brzuch, który zakaszlał kilka razy nie mając sił. Rzeczywiście, jego słowa na nic się tak naprawdę zdały. Partner Hany słysząc ciche pomrukiwanie Lucy spojrzał z góry na leżącego Salamandra i wyszedł z pokoju zamykając drzwi.
- Cholera, jak to boli - Powiedział sam do siebie próbując wstać, po kilku próbach w końcu mu się udało. Stając na chwiejnych nogach podpierał się o meble. Powoli zszedł do kuchni trzymając się za obolałe żebra, krew brudziła jego twarz i bluzkę. Oparł się rękami o boki zlewu wypluwając do niego szkarłatną ciecz znów kaszlnął. Usłyszał ciche kroki zbliżające się w stronę kuchni i jak na zawołanie do pomieszczenia weszły równo i Lucy i Hana, gdzie obie ucieszyły się na jego widok, lecz w brązowych tęczówkach Heartfili można było dostrzec zmartwienie. Natomiast różowowłosa podbiegła do syna odwracając go w swoją stronę.
- Natsu wróciłeś...Tak się bałam... - W jej czarnych oczach zaszkliły się łzy, ale uśmiech który promieniował na twarzy po chwili znikł kiedy zobaczyła stan Salamandra. Jego twarz była umazana krwią, na której wymalowane było zmęczenie i grymas bólu. Nie to chciała widzieć. - Co się stało?
- Nic, po prostu znów wdałem się wczoraj w bójkę. - Odpowiedział obojętnie. Lucy zacisnęła usta w wąską linię i spojrzała w bok.
- Skoro biłeś się wczoraj, czy krew nie powinna już zaschnąć?
Zapytała potwierdzając jedynie oczywiste fakty. Dragneel spiorunował wzrokiem oznaczającym ma się zamknąć. Hana znacząco spojrzała na syna i wzięła pod uwagę słowa jego przyjaciółki. Jakby się czegoś domyślała, przyłożyła dłoń do jego policzka pozwalając, żeby łzy spływały po jej zaróżowionych policzkach, chłopak przymrużył oczy widząc że znów doprowadził rodzicielkę do płaczu. Za każdym razem kiedy okłamywał czuł nieprzyjemne ukłucie w sercu, nie chciał jej zranić jak ojciec.
- Nigdy więcej mi tego nie rób. - Wyszlochała przytulając się do Salamandra. Zdziwiony odwzajemnił gest krzywiąc się z bólu. Lucy widząc to, postanowiła jakoś zareagować.
- Proszę pani, Natsu na pewno jest zmęczony... - Zaczęła z lekkim uśmiechem. Hana odsunęła się od syna ocierając łzy.
- Dobrze...odpocznij. I proszę nie rób tego więcej.
Poprosiła jeszcze raz ujmując policzki syna w dłonie i zniżając jego głowę podarowała delikatnego całusa w czoło. Po czym on i Lucy poszli do pokoju. Usiadł na łóżku trzymając się za żebra, zacisnął mocno powieki stękając. Heartfilia kucnęła obok chłopaka chcąc opatrzyć jego rany.
- Pokaż... - Rozkazała.
- Nie, nic mi nie jest. - Odpowiedział cicho. Blondynka nie chcąc się więcej prosić złapała jego ręce, którymi zasłaniał tors, a on nie spodziewając się tego puścił ukazując swoje poranione ciało. Zasłoniła usta dłonią upadając na kolana. Było gorzej niż ostatnio.
- T-to już przesada...musisz z tym jechać do szpitala. - Oznajmiła przyglądając się ranom. Chłopak westchnął opuszczając koszulkę i kładąc się wygodnie na łóżku.
- Zagoi się, to nic poważnego... - Odpowiedział spokojnie, zamykając oczy, jednak po chwili otworzył je przymrużając delikatnie powieki. - ...Przynajmniej taką mam nadzieję. - Dodał szeptem opierając ręce za głową.
- Etto...Natsu mam do ciebie pytanie... - Zaczęła Lucy stykając ze sobą czubki wskazujących palców, różowowłosy spojrzał na nią zdziwiony.
- Słucham. - Oznajmił wzdychając.
- Bo dostałam dwa bilety do Paryża do mojej mamy, ale tata nie może. Erza nie może bo jest przewodniczącą kółka teatralnego, natomiast Levy coś tam z zespołem kombinuje. Zrozumiem jeśli nie będziesz chciał, bo przecież...
- Z chęcią z tobą pojadę. - Oznajmił z szerokim uśmiechem, dzięki któremu znów mogła dostrzec jego białe kły. - Tylko muszę zapytać się mamy...
Po krótkiej drzemce Salamandra poszli do Hany pytać się o zgodę, czy różowowłosy może potowarzyszyć przyjaciółce w drodze do Paryża. Rodzicielka Natsu stała przy zlewie zmywając naczynia. Dragneel podszedł spokojnym krokiem do matki i przystanął obok niej.
- Mamo mam do ciebie pytanie. - Zaczął opierając się jedną ręką o blat. Czarnooka wytarła ręce spoglądając na syna spokojnym wzrokiem, starała się nie patrzeć na jego poranione ciało.
- Tak? - Zapytała wyciągając z szafki apteczkę. Wyjęła z niej waciki i wodę utlenioną, którą powoli zaczęła przemywać rany Natsu, przez co chłopak zasyczał z bólu, a Lucy ścisnęła mocniej bluzkę za którą się trzymała.
- Bo Lucy jedzie do swojej mamy do Paryża, ma dwa bilety, ale jej tata nie może i czy ja mógłbym z nią jechać. Na tydzień... - Zadał pytanie patrząc na zgrabną dłoń Hany obmywającej krew. Kąciki jej ust delikatnie wygięły się ku górze, podniosła wzrok do góry patrząc na syna czarnymi, błyszczącymi oczyma. Poprawiła dwoma palcami grzywkę chłopaka, która już powoli zasłaniała mu widok opadając na oczy.
- Pewnie że możesz, pod warunkiem że później nadrobisz zaległości.
Heartfilia uśmiechnęła się ciepło tak samo jak Salamander.
- Pomogę mu. - Zapewniła zadowolona.

• • •
9. września 2013r.
Poniedziałek

Stali na lotnisku czekając na swój samolot, który miał lądować za dziesięć minut. Hana cały czas mówiła coś do syna, a Lucy jedynie się temu przyglądała z ciepłym uśmiechem na ustach. Policzki chłopaka pomału robiły się czerwone ze wstydu jaki stwarzała mu mama.
- Tylko tam na siebie uważajcie i bądź grzeczny. - Mówiła poprawiając skórzaną kurtkę chłopaka, który jedynie przewrócił oczami i odtrącił ręce matki.
- Mam 18 lat nie traktuj mnie jak dziecko, jestem dorosły… - Oburzył się opierając dłonie na biodrach.
Zobaczyli powoli lądujący samolot, czarne oczy Hany zaszkliły się od łez, a mimo to uśmiechnęła się delikatnie chcąc przytulić syna, albo chociaż pogłaskać po policzku, lecz wiedziała że chłopak tego nie lubi. Kiedy zgrabna dłoń opuszkami palców stykała się z ciepłą skórą różowowłosego, jej palce drgnęły odsuwając się od policzka Dragneela. Przyłożyła ręce do klatki piersiowej splatając je ze sobą.
- Natsu... - Szepnęła trochę surowym tonem Heartfilia. Salamander spuścił ręce z bioder wypuszczając powoli powietrze z ust. Uśmiechnął się przytulając rodzicielkę do siebie równocześnie obdarowując swoim ciepłem.
- Nie martw się o mnie...
- Łatwo ci mówić, w końcu jesteś moim małym Natsu. - Oznajmiła.
- Mówiłem, nie jestem mały. - Zaśmiał się. Hana odsunęła się od niego przykładając dłoń do policzka, chłopak wziął do ręki walizkę swoją i Lucy idąc powoli w stronę samolotu. Różowowłosa podeszła do blondynki i złapała za ręce a uśmiech wciąż nie znikał z jej pięknej twarzy.
- Lucy proszę pilnuj NatsuI dziękuję że byłaś ze mną dzisiaj. Pozdrów swoją mamę i przekaż jej że z chęcią bym się z nią kiedyś spotkała.
- Dobrze. - Odpowiedziała trochę zdziwiona. Kobieta objęła przyjaciółkę syna, która odwzajemniła gest z uśmiechem.
- Miłej podróży. - Wyszeptała. Natsu spoglądał na to, a kąciki jego ust wygięły się ku górze, tworząc słynny uśmiech Salamandra.



- Hej Lucy chodź już. - Powiedział odwracając się w jej stronę z uśmiechem, kiwnęła delikatnie głową podbiegając do niego. Hana pomachała im na pożegnanie a oni odwzajemnili ten gest wsiadając do samolotu.
Po kilkunastu godzinach lotu wylądowali szczęśliwie w Paryżu. Była już późna noc, jednak miasto zakochanych tętniło życiem.
- Boże, jak tu pięknie! - Zachwycała się Lucy.
- Lucy, zejdź na ziemię! Wiesz może gdzie mieszka twoja mama?
- Tak mam adres. Blondynka cały czas rozmarzona wyjęła z kieszeni spodni pogniecioną kartkę z adresem. – Masz.
- tam? No miło, będziemy musieli jechać metrem.
- Wiesz gdzie to jest? Jak fajnie! Heartfilia uwiesiła się na przyjacielu. – Nie sądzisz że jest tu pięknie? Takmagicznie
- Tak, szczególnie, że zaraz zacznie lać i odjedzie nam ostatni pociąg.
Pół godziny później mokrzy i zmęczeni, z walizkami weszli po wysokich schodach pewnej samotnej willi na wzgórzu. Światła paliły się w niej mimo późnej godziny.
- Denerwuję się. Przyznała się Lucy stukając mosiężną kołatką.
- Nie masz czym. W końcu to twoja mama, nie? Mimo wszystko.
- Masz rację.
Drzwi otworzyły się. Wyjrzała zza nich młoda dziewczyna, nieco starsza od Natsu i Lucy. Ciemne włosy związane były w kucyk z boku głowy, a oczy były równie czekoladowe jak i u młodej Heartfili, jednak to było ich jedyne podobieństwo.
- Bonjour! Je serais probablement Miss Lucy! (Panienka to pewnie Lucy). Och przepraszam, zapominam się. Proszę, proszę wejść. Pani Layla przed chwilą się położyła, jednak kazała mi przyjść jeśli przyjedziecie. Proszę, wejdźcie. Wpuściła ich do środka - Louis! Premes lėtat des choses. (Weź rzeczy tych państwa.) Est la sille de Madam Layla et leur ami. (To córka pani Layli i jej przyjaciel.) Zawołała do młodego, blondwłosego chłopaka. Ten kiwnął głową i posłał jej olśniewający uśmiech, dziewczyna się zarumieniła. - A wy jeśli chcecie rozejrzyjcie się.
- Nie dziękuję. Zaprowadź mnie od razu do mamy. Poprosiła Lucy.
- Dobrze.
Ruszyła oświetlonym korytarzem. Lucy zdecydowanie ruszyła za nią, a Natsu chwilę stał niepewny, co zrobić. W końcu blondynka odwróciła się i kiwnęła na niego, wtedy ruszył za nią.
Szatynka zatrzymała się przed jednymi z wielu drzwi. Zapukała, a gdy nikt nie odpowiedział, powiedziała:
- Pani Laylo, wchodzę. – Otwarła drzwi i weszła do środka. Natsu ze zdziwienia otworzył usta. Na dużym łożu z baldachimem leżała dziewczyna o wyglądzie identycznym jak Lucy. Jednak gdy się bliżej przyjrzał zobaczył, że jest ona od niej starsza i trochę wychudzona. Jej włosy w tym samym kolorze co włosy córki, były nieco wypłowiałe i matowe, oraz ścięte do wysokości podbródka.
- Cecily? Coś się stało?
- Tak Pani Laylo. Panienka Lucy przyjechała
- Lucy?! Kobieta obróciła się. Na jej twarzy malowało się przerażenie, ale i jednocześnie radość. – LucyCecily, pomóż mi.
Szatynka zaczęła pomagać zebrać się Heartfili. Posadziła na wózku inwalidzkim, który stał obok łóżka.
- Mamo…- W oczach Lucy pojawiły się łzy. Rzuciła się w stronę swojej mamy.
- Lucy, uspokój się. Może byś mi przedstawiła mi swojego chłopaka?
- To nie jest mój chłopakNatsu to mój przyjaciel. Powiedziała zarumieniona.
- OhayoBuongiornoGood EveningBuenos DiasDobry wieczór...- Natsu zawstydzony zaczął mieszać języki. - ...Bonjour.
- Hahaha! Layla zaśmiała się radośnie. – Jaki elokwentny! Nie martw się, nie musisz mówić po francusku, tu wszyscy mówimy po japońsku. (Tak, Lucy i Natsu na co dzień mieszkają w Japonii).
- Mamo, co się stało? Czemu jeździsz na wózku?
- Miałam raka. Layla westchnęła, jakby poruszyła niezbyt miły temat. – Udało mi się z nim wygrać, ale sparaliżowało mi nogi.
- Czemu nie powiedziałaś mi o tym wcześniej! Przeprowadziłabym się tutaj i pomogła ci!
- Lu-chan…to jest właśnie powód dla którego rozstałam się z twoim ojcem. Chorowałam już wiele lat, jeszcze zanim wyszłam za Juda. Nigdy mu o tym nie powiedziałam. I proszę cię, byś też mu o tym nie wspominała. Ani ty Natsu, jeżeli mogę cię o to prosić. Nie chciałam być ciężarem. Dlatego zamieszkałam tutaj. Przeszłam specjalistyczne leczenie i być może niedługo wrócę do Japonii
- Naprawdę? Tak się cieszę! Lucy przytuliła się do matki. Ta odwzajemniła uścisk z lekkim uśmiechem.
- Tak ja też. No ale, widzę, że jesteście zmęczeni i mokrzy. Louis, czy możesz zaprowadzić ich do pokoi, które dla nich przygotowane? Zwróciła się do blondyna, który pojawił się ni stąd ni zowąd. – Odświeżcie się i przebierzcie. Mokre rzeczy weźmie potem od was Cecily, a teraz mogę cię moja droga prosić, żebyś przygotowała im coś na kolację?
- Oczywiście Madame Szatynka wyszła z pokoju, a zaraz za nią Lucy i Louis. Różowowłosy chciał ruszyć za nimi, gdy Layla poprosiła:
- Natsu, chciałabym z tobą porozmawiaćNie będę cię męczyć już dzisiaj, ale to dla mnie ważne. Jeśli znajdziesz chwilę czasu, którą mógłbyś mi poświęcić, byłabym ci bardzo wdzięczna.
- Oczywiście, proszę Pani.
- Dla ciebie Layla. Mrugnęła porozumiewawczo.
Lucy siedziała wraz z Laylą w salonie przy rozpalonym kominku, gdzie rozbrzmiewało z czasem ciche trzaskanie drewna, czerwień zlewała się z pomarańczem przechodzącym w złocistą żółć. Gorące płomienie oświetlały ich drobne postury. Były na przeciw siebie z uśmiechami na ustach ozdabiającymi ich piękne, tak bardzo podobne do siebie twarze. Nie widziały się tyle lat, a miały jedynie tydzień by to nadrobić. Mimo pisania listów, słowa wypowiedziane wesołym, melodyjnym głosem uszczęśliwiały jeszcze bardziej.
- Mamo tak się cieszę że znów mogę cię zobaczyć. - Heartfilia nie mogła posiąść się ze szczęścia. Blondynka uśmiechnęła się delikatnie.
- Mamy teraz czas dla siebie, a gdzie poszedł twój...Przyjaciel? - Zaśmiała się starsza Heartfilia zastanawiając się kilka sekund nad określeniem "stanowiska" Natsu, chociaż przeczuwała między nimi większe uczucie.
- Powiedział że zostawi nas same, mówił że idzie się przejść.
Poinformowała matkę przypominając sobie słowa różowowłosego. Krótkowłosa złapała córkę za dłonie i przyciągnęła do siebie.
- No więc, opowiadaj co ci się w nim podoba!
Wręcz wykrzyczała ze świecącymi gwiazdkami w oczach. Policzki Lucy przyozdobił słodki rumieniec.
- Mamo to mój przyjaciel! Ja...
- No przestań! Niezły przystojniaczek z niego! - Wydawała się bardziej zachwycona chłopakiem niż jej córka.
- No jest przystojny i w ogóle...
- Nie wstydź się. Męskie rysy twarzy, wyraźne kości policzkowe, rozczochrane włosy...Widzę kiedy jesteś obok niego, rumienisz się Lu! - Zachowywała się jak zakochana nastolatka, która zachwyca się sexownym aktorem. Jednak to właśnie cieszyło młodą Heartfilię, że mogła z mamą porozmawiać o wszystkim. Nabrała powietrza nadymając policzki, które powoli wypuściła.
- Ma takie dzikie, zielone oczy. - W końcu powiedziała co jej leży na sercu. Layla słysząc to uśmiechnęła się jeszcze szerzej przybliżając się do córki.
- Co jeszcze, mów, mów...Co potrafi? Jest umięśniony?
Mówiła niemal podniecona różowowłosym.
- Tak! Ma i to sześciopak...A do tego jest naprawdę silny i wysportowany. Potrafi jeździć na motorze, jest inteligentny, a do tego uzdolniony plastycznie. Jakby tego było mało ma cudowny uśmiech, może i nie uwierzysz, ale on ma kły! - Dopiero po chwili zorientowała się, że przez rodzicielkę sama zaczęła zachwycać się Salamandrem. Mówiła co raz głośniej znów widząc przed oczami obraz chłopaka, który ćwiczył na w-fie naprężając swoje cudowne mięśnie. I znów przypomniał jej się tatuaż na jego prawym ramieniu. W moment zamilkła zaciskając usta w wąską linię, ponownie się rumieniąc.
- Lu! Znów się rumienisz skarbie. Może i jestem już ślepa, ale czy ja widziałam w jego uchu kolczyki? - Uśmiechnęła się szyderczo.
- T-tak. Ma jeszcze tatuaż. - Oznajmiła niepewnie co do tych faktów.
- On jest tak ślicznie opalony! - Dodała Layla.
- I to cały rok. - Zaśmiała się młoda Heartfilia zamykając oczy.
Poczuła delikatnego pstryczka w nos, sprzedanego przez matkę.
- On ci się po-do-ba. - Oznajmiła pokazując język. W tym momencie można było porównać do Miry. Ale to było w pewnym sensie słodkie i pocieszne. W jednym momencie, tak nagle. Spoważniała przyglądając się dziecku. - Lucy, ten chłopak jest naprawdę miły i mam nadzieję opiekuńczy. Ale czy on się nie wplątuje w coś niebezpiecznego? Widziałam rany na jego twarzy...
- Ma trudną sytuację rodzinną. Nie słucha się nikogo, staram się mu pomagać, ale on bierze wszystko na siebie. To tak boli, kiedy widzę jak cierpi
Powiedziała ze smutkiem spuszczając wzrok. Layla złapała dziewczynę za ramiona a drugą dłonią uniosła jej głowę do góry uśmiechając się.
- Zagubił się w tym świecie, bo nie miał nikogo kto mógłby mu rozświetlić ciemną ścieżkę którą podąża. Wierzę, że mu pomożesz.
Tymi słowami podniosła ją na duchu. Kąciki jej ust znów wygięły się ku górze, po czym przytuliła rodzicielkę do siebie.
- Ale nie jesteśmy razem, to mój przyjaciel. - Oznajmiła poważnie. Krótkowłosa zaśmiała się zasłaniając usta dłonią.
- Oczywiście. - Odpowiedziała chichocząc. Właśnie takiej rozmowy potrzebowały, poważnej, zabawnej, czułej. Musiały "odrobić" te wszystkie lata.

• • •

15. września 2013r.
Niedziela

Tydzień w Paryżu upływał im bardzo szybko. Dragneel i Heartfilia cały czas prawie znajdowali się poza domem. Natsu, jako że już kilka razy był w tym mieście pokazywał przyjaciółce wszystkie atrakcje i przytulne kafejki. Byli na wieży Eiffla iW końcu dzień przed wyjazdem, różowowłosy znalazł chwilę czasu. Dopiero wrócili z miasta i Lucy poszła się wykąpać. Natomiast on poszedł do salonu, gdzie zastał matkę przyjaciółki czytającą książkę. Ubrana w beżowy sweter i okulary w stylu Harrego Pottera wyglądała na młodszą niż w rzeczywistości była, niczym starsza siostra Lucy.
- Przepraszam…? Natsu cicho zamknął za sobą drzwi. Layla spojrzała na niego z uśmiechem i odłożyła czytaną przez siebie lekturę. Z tej odległości widział napisJoyi dziewczynę na wózku inwalidzkim na okładce.
- O Natsu! Masz teraz chwilkę?
- Tak, właśnie dlatego, przyszedłem. To…o czym chciała pani porozmawiać?
- Usiądź proszę. Powiedz mi, ale szczerze, jesteście blisko z Lu? W sensie przyjaciółmi? Nie będę was tu swatać, nie martw się. Zaśmiała się, widząc rumieniec na twarzy chłopaka. – Chodzi mi o toNie wiem jak to powiedzieć. Chciałabym ci coś powiedzieć, jednakproszę cię najpierw byś zaopiekował się Luce. Nie wiem jak ona zniesie całą sytuację. Bo ja- Spojrzała na płonący w kominku ogień. – Może opowiem ci to od początku. Zaczęłam chorować w wieku trzynastu lat. Na początku wydawało się, że to nic takiego, został wykryty bardzo wcześnie i miałam szanse na całkowite wyleczenie. Faktycznie terapia zadziałała i w wieku piętnastu lat byłam już wyleczona. Przynajmniej tak wszystkim się wydawało. Dwa lata później poznałam Juda. Chodziliśmy do tej samej klasy. Nie lubiliśmy się zbytnio, lecz gdy przypadkiem spotkaliśmy się po skończeniu szkołyjakoś tak wyszło że zaczęliśmy się spotykać. Nawet nie wiem, kiedy się w nim zakochałam, jednak gdy tylko mi się oświadczył, od razu się zgodziłam. Rok później na świat przyszła Lucy. Miałam wtedy 23 lata. Wtedy też okazało się, że rak powrócił. Oczywiście nie od razu. Po raz pierwszy miałam przerzuty pół roku po narodzinach Lu. Wtedy też okazało się że miałam raka w dwóch różnych miejscach. Ten który został wyleczony, w nodze, a drugi powstał, jakiś czas później przy kręgosłupie. Nie chciałam mówić o tym Judowi ani Lucy, nie chciałam żeby się martwili. Wymyśliłam jakąś historyjkę o tym, że potrzebuję trochę odpoczynku w związku, szczególnie że przez całą sytuację zaczęliśmy się z Judem coraz częściej kłócić i wyjechałam tutaj. Przeszłam profesjonalną terapię i nawet zaczęło mi się poprawiać przez jakiś czas. Jednak prawda jest taka, że nie zostało mi więcej niż miesiąc życia Natsu. Nie chciałam żeby Lucy się o tym dowiedziała, dlatego udaję przy niej, że wszystko jest w porządku, że jest coraz lepiej. Ale to kłamstwo. Dlatego proszę cię, gdy już umrę, zaopiekuj się Luce. Ona jest strasznie wrażliwa na takie sprawy. Gdy była mała, zanim jeszcze wyjechałam, byłyśmy raz w szpitalu, u jej przyjaciółki, która też miała raka. Gdy ta zmarła, Lu bardzo trudno to zniosła, jednak gdy już się do tego przyzwyczaiła, powiedziała, że zostanie psychologiem, żeby pomagać ludziom którzy stracili swoich bliskich. Gdy ostatnio o tym z nią rozmawiałam, powiedziała, że nadal o tym marzy. Jednak pomagać innym w takiej sytuacji, a pomóc sobie, to dwie inne sprawy. Dlatego proszę o to ciebie. Mogę na ciebie liczyć Natsu?
- OczywiścieNatsu dosyć zmieszany, zgodził się spełnić prośbę Heratfili. W końcu Lucy to jego najlepsza przyjaciółka
Natsu stał na balkonie wpatrując się w wierzę Eiffela. Cały czas myślał o rozmowie z matką przyjaciółki. Opierał się na poręczy, w końcu sięgnął do kieszeni po paczkę papierosów Gold NZ i wyciągając jednego z nich zapalił wypuszczając chmurkę dymu z ust, która rozpłynęła się wraz z chłodnym powietrzem. Ale nie było mu zimno. Miał na sobie szarą bluzkę z długim, podwiniętym rękawem i standardowo, czarne rurki. Spuścił głowę w dół przymrużając powieki.
- Kurwa, dlaczego tak zawsze musi być? Dlaczego nigdy nie mogę nikomu pomóc? Pieprze to, pierdole to życie. - Klął jak najęty, nie mogąc znieść bolesnego uścisku w sercu, który jedynie uświadamiał mu jego najdroższa przyjaciółka będzie się smucić, z jego winy. Bo nie może nic zaradzić, bo nie potrafi czynić cudów, ratować ludzi. Chociaż jak miał chronić życia innych skoro własne stopniowo zatruwał i niszczył?
- Gray jednak miał rację tak samo jak Ayato, jestem bezwartościowym śmieciem. Kimś kto nie powinien żyć. Nawet nie jestem pewien czy do końca pomagam mamie. Czy nie mogę i jej bólu wziąć na siebie?
Mówił może i do siebie, ale jego głos zaczynał drżeć, nie wiedział czy ze złości czy rozpaczy. Miał tego wszystkiego dość. Bólu tego świata
- Dlaczego? Jeśli bym mógł wziąłbym nawet cholerną chorobę na siebie. Miesiąc by mi wystarczył, co ja bym dał żeby w końcu mieć spokój a przy okazji uszczęśliwić kogoś. Ja zamiast niej...Czy to tak wiele?
Znów wyszeptał te słowa. Po raz kolejny spojrzał w niebo biorąc następnego macha papierosa. Nienawidził się za to co teraz robił.
- Hej nie zimno ci? - Zapytała znikąd Lucy stojąc w drzwiach balkonu, z założoną na siebie niebieską bluzką na ramiączkach. Nie odważył odwrócić się w jej stronę. Jak miał teraz spojrzeć w jej oczy?
- Nie. - Odparł dosyć szorstko. Znów zaczął się zwracać tak oschle do kogoś, kto był mu bliski.
- Znów palisz? - Zapytała podchodząc bliżej niego.
- Takie są nałogi. Twoja mama już śpi?
- Tak, a ty czemu nie śpisz? Jest późno, pamiętaj że nadal jesteś ranny.
Przypomniała mu zmartwiona, lecz nie wydawał się przejęty.
- Wcześniej słyszałam, że coś mówiłeś. Ale nie wiedziałam co...
Zacisnął usta w wąską linię uderzając pięścią w barierkę.
- Przepraszam Lucy. - Powiedział cicho zaciskając dłonie w pięści zapominając o tym że ma papierosa w dłoni czuł jak wypala mu skórę.
- Za co? - Zapytała zdziwiona Heartfilia.
- Za to że jestem dupkiem! - Wycisnął przez zęby powstrzymując łzy napływające mu do zielonych oczu. Źrenice blondynki rozszerzyły się nie ze zdziwienia, ale przerażenia zachowaniem chłopaka. - Ja nie, nie potrafię ci pomóc. Nikomu nigdy nie potrafiłem pomóc, przepraszam. - Wypowiedział to wszystko w nadmiarze emocji. Głowę spuścił w dół, a różowa grzywka przysłoniła oczy. Heartfilia zupełnie nie wiedziała o co mu chodzi, jakby popadł w histerię.
- Natsu ale o co ci... - Zapytała.
- Przepraszam, przepraszam, tak bardzo przepraszam. Ja nie mogę, nie potrafię nic zrobić. Jestem żałosny, nie powinienem
Poczuł jak Lucy obejmuje go swoimi drobnymi ramionami najmocniej jak potrafiła, rozluźnił uścisk pięści a żarzący się niedawno papieros zgasł pod wpływem parzenia jego skóry. Przymknął powieki a z jego oczu wypłynęły łzy nawilżając ciepłe policzki. Skapywały na jej blond włosy, opadał powoli na kolana a dziewczyna razem z nim. Czuła jak jego ramiona drżą a krystaliczne łzy moczą jej bluzkę.
Czy on?..Płakał? Czy to był ten Natsu którego spotkała pierwszego dnia szkoły? Obojętny, szorstki, niewzruszony. Skryty za maską obojętności, którą teraz zdjął ukazując swe prawdziwe oblicze. Wtulił się do niej niczym małe dziecko. Oparła głowę o jego rozczochrane włosy wdychając ich słodki zapach, drugą dłonią gładziła go po plecach.
- Przepraszam...Lucy...Przepraszam.
Szlochał, aż w końcu rozpłakał się na dobre, na początku zdziwiona, później uśmiechnęła się zamykając oczy.
- Ciii...Nie płacz już. I nie przepraszaj.
Odpowiedziała czując jego silne ramiona opatulające jej drobne ciało. Tkwili tak kilka minut, bez ruchu, aż w końcu podniósł głowę patrząc w jej lśniące, brązowe tęczówki. Zaś ona tonęła w dzikiej zieleni zalanej błyszczącymi łzami bólu.
- Nie przepraszaj. - Powtórzyła z uśmiechem. Ujął w dłoń jej zaróżowiony policzek powoli zbliżając się do słodkich ust. Oboje tego pragnęli, poczuć smak swoich ust. Lucy czuła znów spełniające się marzenie.
Marzenie spełniające się tu i teraz.


N: Ore, ore gomenasai że tak długo nam zeszło. Ale udało się dodać, mamy nadzieję że się podoba co nie An-chan? ^_^
A: Niech się spróbuje nie spodobać :3
S: Nie zauważyłyście że i tak większość woli tego bloga od waszych osobnych? Bakaaa *śmieje się ze łzami*
N: Skarbie, mówiłeś coś? *wyciąga piłę mechaniczną ze słodkim uśmiechem*
S: G-g-gomenasai nie chciałem. Nie krzywdź... *chowa się za An*
M: Normalnie An by się przejęła ale nie w tym czasie
N: Od tej pory będą rozdziały dodawane rzadziej ze względu na dzielącą nas odległość...
S: Zawiedziecie swoich fanów.
N: Mój płomyczku czy dzisiaj też chcesz co nie co torturek? Mam nadzieję, że przyzwyczaiłeś się do smaku słoooodkiej krwi *oblizuje się*
M: An wyprało mózg bo się zakochała...
N: Jeeej miłooooość. My też się z Salamandrusiem kochamy, co nie? *przytula się do niego zlizując krew z policzka*
S: H-hai *odpowiada drżąc*
A&N: Do zobaczenia! Kolejny rozdział wkrótce!
S: Zawsze tak mówią.
M: No bo to prawda, prędzej czy później go dodadzą.
N: Ore, ore *rzuca się na Salamandra zawieszając mu się na szyi i gładzi dłonią kości policzkowe*

28 komentarzy:

  1. PIERWSZA ! HA !

    Czemu tak skończyłyście ;-; ahh no nic rozdział ZAJEBISTY <3 Mama lu-chan jest zboczona O_o
    Hihihi Natsuuuu~~<3 jesteś takim gentelmenem !
    Ahhh ja nigdy nie znajdę takiego palanta jak on ;-;
    chyba każda by takiego chciała :D

    Gi-hi

    Weny ,czasu no i powodzonka ..naprawdę teraz czekam z niecierpliwością na nowy rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja wiem czemu skończyły w takim momencie... W kościach to czuje, że coś się stanie - telefon zadzwoni w kieszeni, ktoś wbije na balkon, landryne paryski gołąb osra - nie wiem co, ale normalnie mam takie przeczucie, że coś im przeszkodzi... xD
    Rozdział świetny! Nawet nie wiecie jak się cieszę, że w końcu dodałyście rozdział! Ale dokończe komentarz jutro rano jakoś, bo padam na morde ze zmęczenia :C

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyspałam się, to teraz mogę przejść do sensownego komentarza jak obiecałam :D
      Moje drogie, z każdym rozdziałem sprawiacie, że jestem jeszcze bardziej zachwycona tym blogiem. Jak zobaczyłam, że jest nowy rozdział, to aż sama siebie zdziwiłam, swoją reakcją. Patrze, po chwili skumałam, że to rozdział z tego bloga, zrobiły mi się wielkie oczy i jeszcze większy uśmiech - fuck yeah motherfucker xD
      I tak sobie teraz zdałam sprawę z tego... to 9 rozdział, praktycznie dopiero. A tyle się już działo, naprawdę, akcja u was to ma świetne tempo! Do tego rozdział dość długi, ale bardzo treściwy, rewelacyjny jak zawsze! Chyba za to tak uwielbiam tego bloga (+za fabułe oczywiście i wasze pomysły).
      Przechodząc do szczegółów :
      Już na początku sprawiłyście, że się niemal rozpłynęłam, Salamander przyjeżdza pod dom na tym swoim zacnym motorze (nie wiem, czy pisałyście co to za motor? Ale ja od razu wyobrażam sobie mój ukochany ścigacz, który na stówę kiedyś będę miała - czarny albo czerwony kawasaki zx6r <3 <3 <3 ) i idzie do domu. A tam Lucyna sobie śpi w jego koszuli. An, nadruk na bluzce był bombowy xD I ta historia z kartką, o Igneelu i jego kryjówce, o tym jak Natsu już wcześniej kojarzył Lucy, jak cieszył się, że przeniosła się do jego szkoły i jeszcze mimo wszystko sama do niego podeszła, pomijając fakt, że nikt go nie lubi, wszyscy uważają go za gbura i dupka, a ona jednak chciała przekonać się sama - wierzyła, że dobry z niego chłopak. Jeeejciu xD Położył się koło niej i już Yasha się cieszyła, że ten dupek Ayato jednak nie wbił do pokoju i nic Lucynce nie zrobił... A wy mi z takim czymś? xD Zo za gnój z tego Ayato! Ale ciekawa jestem, czy ona obudziła się jak już ją dotykał, czy dopiero jak Natsu był turbowany przez ojczyma. Ja bym chyba nie wytrzymała, rzuciła się na pomoc. No nie zniosłabym czegoś takiego, gdy widzę takie akcje to mi tak adrealina skacze, że staje się nieobliczala *o zgrozo, zła Yasha xD*
      Hana rozczula mnie do granic możliwości, jest taka troskliwa, troszki upierdliwa matka :D Ale jest wspaniała. Taka prawdziwa, dobra matka. No i jeszcze zauważyła, że coś jest nie halo, może to niedługo wyjdzie na jaw? I coraz bardziej zastanawia mnie Igneel, co się z nim stało... Ahh no i Ayato - nie lubi Natsu dlatego, że przypomina mu Igneela? Dobrze chyba przeczytałam xD Kurcze, ciekawe czy tych dwóch mężczyzn ma ze sobą coś wspólnego....
      Wyjazd do Paryża - ten moment na lotnisku mnie rozbrajał xD Wyobraziłam sobie wzruszoną Hanę, która wciąż im mówi że mają na siebie uważać, wkurzonego Natsu przez opiekuńczość matki i roześmianą Lucy :D Dobrze, że blondynka go cicho upomniała by się właściwie z matką pożegnał (ale faceci to tak mają, też zawsze na swojego krzyczę, jak coś odpyskuje to razem z "teściową" mówimy "JAK TY SIĘ DO MATKI ODZYWASZ", a ukochanemu zostaje jedynie skrucha xD).
      Przechodząc dalej - kiedy okazało się, że Layla ma raka i że dlatego zostawiła swoją rodzinę... Nie wiedziałam do końca co o tym sądzić. Bo z jednej strony to poruszający wątek, pełen oddania i troski, jednak z drugiej strony jestem zdania, że gdy ma się przy sobie bliskie osoby, powinno się dzielić z nimi wszystkie troski. Może lepiej by było, gdyby spędziła życie szczęśliwiej, z ukochanymi osobami niż w samotności ukrywać swoją chorobę. I tak czy siak by się dowiedzieli, że umrze... A do tego zaraz też wrócimy ^.^
      Jedyne co mi szkoda, to to, że tak mało opisałyście Paryż, ten tygodniowy pobyt. Myślałam, że jakieś akcje będą czy coś, a tu raz dwa - tydzień minął. Ale przeżyje jakoś :P
      Layla natomiast jest zabójcza xD Rzeczywiście jak starsza siostra, taka zgrywuska :D Jednak miałam właśnie wrażenie, że ona tak specjalnie, żeby spędzić miłe chwile z córką, by miały co wspominać, nie żeby udawała czy coś, poprostu ... jakby to.. xD Wiadomo, były szczęśliwe, że się widzą, ale jakby Layla specjalnie była taka wyluzowana (jeszcze bardziej niż normalnie) żeby wyciągnąć od Lucynki coś o Natsu - no i żeby na luzie pogadać. To jak zaczęły się zachwycać chłopakiem jak Bradem Pittem jakimś hahahaha rozbawiło mnie to nieźle :D

      Usuń
    2. No ale potem ta rozmowa Layli i Natsu....ehh, tu mi aż brakuje słów. Na płacz mi się nie zbierało, ale czułam coś dziwnego, taki smutek :C Ale taki na serio... no kurcze xD Głupia ja xDDD
      Scena na balkonie mnie zdziwiła, ale ukazała, że Natsu najchętniej chciałby być zbawicielem świata. Z jednej strony szacum za tak dobre serce, wszystko by wziął na siebie, to jest godne podziwu. Z drugiej jednak strony troszeczkę świadczy to o jego niedojrzałości - takie jest już życie, że nie można wszystkich uratować, wszystkim pomóc.
      Trzeba się z tym pogodzić i żyć dalej, jednak widzę że zbyt dobry charakter Natsu, który chłopak nieźle ukrywa przed innymi mu na to nie pozwala. No i ten przytulasek <3 Tak jak pisałam wyżej pewnie im coś przeszkodzi xD Jeśli zaspoilerowałam - przepraszam. Jeśli wkurzyłam tym - też przepraszam. Jakby co nie mam zamiaru wpierdzielać swoich domysłów w fabułe, piszcie tak jak to sobie zaplanowałyście - bo wychodzi wam to wspaniale. Tak więc, czy się pocałują, czy gołąb komuś nasra na łeb to będę zachwycona xD
      Jeszcze zapomniałam dopisać - naćpany Gray obmacujący dziewczyny O.o Grubo :D
      ...
      Nawet nie wiecie jak się cieszę z waszego nowego rozdziału - już nie mogę się doczekać kolejnego! Kurcze, myślałam, że dłuższy mi ten komentarz wyjdzie... A wyszedł jakiś dziwny. Im dłużej pisałam, tym stawał się chyba jakiś nieskładny i zaczęłam pisać głupoty O.o Wybaczcie mi, ale to wasza wina, bo jaram się waszymi rozdziałami, jak Juvia Grayem. :D
      Po buziaku dla każdej i po paczce weny, by jej wam nie zabrakło i mogły z przyjemnością zaprezentować nam kolejny zacny rozdział :***

      (a jednak wyszedł w miarę długi, się nie zmieściłam w jednym :P Nie zmienia to faktu, że połowa jest bez sensu xD Jak to przeczytacie w całości, to się zdziwie :D)

      Usuń
    3. Yasha O__o podziwiam ....

      Usuń
    4. Ale żeś się Yasha rozpisała !. ;3.

      Usuń
  3. AAAAAAAAAAAAAAAAAAA !!!!
    Dlaczego !! Kurwa, dlaczego !!!!
    W takim momencie !!!!!!
    ... Zgadzam się jednak z Yasha....na pewno to jakoś popsujecie xd
    W sumie to może i lepiej...
    Niech to lepiej zrobia w pokoju Natsu, gdzie bedzie ciemno i gdzie będzie łóżko :D
    Muahahahaha 18+ przeczuwam !!!
    Zacny pomysł >.<
    Notka mega...aż płakać mi się chciało kiedy mama Lucy...wiecie.
    T.T
    Rajuuuuusiu ! Już nie mogę się doczekać ciągu dalszego !
    :D

    Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie, no... po prostu CUDO! *.* Długo czekałam na ten rozdział :D Bardzo fajnie to wszystko wymyśliłyście :) Nastu i Lucy w Paryżu.. do tego ta akcja na balkonie... tylko... czemu przerwane w tak słodkim momencie! :P Ciekawość mnie zżera od środka i nie mogę się doczekać na ciąg dalszy :)
    Duuużo weny życzę. Bel~chan ;p

    OdpowiedzUsuń
  5. Nawet nie wiem czemu, ale nie sądziłam, że mama Lucy od tak polubi Natsu.
    Myślałam, że każe córce uważać na tego chłopaka, a tu taka rozmowa!
    I jeszcze prosi go, żeby się nią zaopiekował. To mnie zaskoczyło ...
    A całość świetna, a to ostatnie zdarzenie takie słodkie :)
    Chętnie poczytałabym dalszy ciąg od razu, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Kyaaaaaaaaaaaaaaa!!! Nowy rozdziął *_*
    S: Uspokuj się do cholery!
    Dobra. Po koleji. Natsu wrócił, kolejne obrażenia Natsu, Lucy w jego bluzie :3 i PARAYŻ!!! Yeah. Proooosze niech im nic nie przerywa ;_;! Ja chcę pocałunek NaLu!!! J-ja... ja chcę!Taka śliczna sceneria. Balkon, w oddali wieża Eiffla no idwójka zakochanych się całuje ♥ Jak w jakieś komedii romantycznej *__*
    S: Za dużo się juz naoglądałaś ich -,- Czas na jakioś horror > błysk w oku<
    Phi. Ale dziewczyny moga mieć rację i coś im przerwie ;__; Ale...
    S; Ale...?
    Może to dobiero początek komedi? Niedoczekany pocałunek, coś tam, coś tam, przez co ich drogi się na chwilę rozejdą i i Bum. Wielki Heppy end!
    S: Tak, tak, tak. Ty lepiej te swoje "Przemyślenia" zostaw dla siebie!
    Ale...
    S: Nawet nie próbuj!
    Boże przed chwilą myślałam ze umrę na zawał ;__; Na Anioła ( ktoś czytał Miasto Kości? Jace ♥) już się bałam że mój komentarz poszedł w ... Wdech wydech.
    Jednym słowem- rozdział Genialny! Chcę już koleny *__*
    Niecierpliwie czekam na cd. :3
    ~Mei. Sherry :3

    OdpowiedzUsuń
  7. ale wiecie tez nie robcie takiej dupy z natsu hahahahahahha bo 9 rozdzial a on jest mily zamiast byc jeszcze tajemniczy i troche mroczny no taki zly jak nie prawdziwy natsu

    OdpowiedzUsuń
  8. Nominowałam cię do Liebster Award, szczegóły u mnie na blogu, http://aoidragonopowiadaniafanfiki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Nominuję Was do Liebster Award!
    Zapraszam na mój blog, po szczegóły.
    http://jedynamagiatomilosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Nominowałam cię do Liebster Award szczegóły : http://nalulov.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Zostałaś nominowana na moich blogach zapraszam ;) http://lovestoryxnalu.blogspot.com/
    http://naluxlovestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Takie pytanie ... Widać że dodalyscie rozdział 10 ... Ale gdy na niego wchodze to pisze że strona nie istnieje ! Co jest grane ?!;c ;___;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zauważyłam to samo !!
      Może się niechcący usunęło ??

      Usuń
    2. Przepraszamy za to, ale wygląda że An przez przypadek wcisnęła dodaj rozdział który nie jest skończony. Był tylko kawałek i musiałam jak najszybciej usunąć. Przepraszamy za pomyłkę.

      Usuń
    3. Ohhh ... Jaka szkoda ;C
      No nic się nie stało ;)
      Tylko przeczytałam ten kawałek i aż " się napalilam" na ten rozdział !!! ;___;
      Jeszcze raz ohhh ...
      Poczekamy, poczekamy ^^
      ( O ile wytrzymam >,> xD )

      Usuń
    4. Hah.. Ja też już się "napaliłam" przeczytawszy początek. :3
      Ale coś mi się wydaje, że ta scena skończy się niepowodzeniem :C ( a przynajmniej tak zawsze jest na innych blogach ;-;)
      Na cóż. Życzę powodzenia w pisaniu :3

      Usuń
    5. Ja nic nie wcisakałam ._. wezłam tam dopiero ostatnio i nie było nic takiego ._. ale blogger mój blogger miał ostatnio jakieś problemy, więc możliwe że coś się takiego działo :/ przepraszam, jeśli było to przeze mni, ale nidługo następny rozdział będzie gotowy ;)

      Usuń
  13. Ten blog jest tak bardzo epicki *-*
    Brakuje tylko epickiej muzyki (oczywiście epickiej muzyki z Fairy Tail ;3), ale i bez tego daje radę :D Czekam na kolejny rozdział ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekaj... Zapomniałam czegoś dopisać... Rozwaliła mnie akcja z chorobą. Naprawdę, a końcówka?
      EKHM....
      *MRSPAPKA MODE ON*
      NATSU, NATSU, NATSU, NATSU! I PARYŻ *-*! JARAM SIĘ JAK NATSU OGNIEM. JARAM SIĘ JAK JUVIA GRAYEM. JARAM SIE JAK OGIEŃ. *-*
      ~Stwierdzam zgon, bo NaLu.

      Usuń
  14. Ja nie skomentowałam ? O: Musiałam przeoczyć przez przypadek. x.x Ten moment, gdy Natsu rozmawiał z matką Lucy... :c Aż łezka się zakręciła w oku. Mimo wszystko były też radosne i zabawne momenty...
    Napis na koszulce Lucy... Haha~! XD
    Jeny, ja to tego Ayato bym zabiła ! No co za... -.- PARYŻ ! <3 Ja sama chciałabym tak pojechać. i to jeszcze z Natsu *.* Ale bym się cieszyła. Normalnie oddałabym wszystko, by móc pojechać tam z Natsu. ;D Niestety to tylko marzenia, które się nigdy nie spełnią. Wracając do rozdziału...
    Może i mają rację z tym że coś i przerwie, ale módlmy się, by wasza intuicja się pomyliła. :D Tak, czy siak muszę was ochrzanić, że w takim momencie kończycie. :c Rany, jak ja nie lubię, gdy ktoś kończy w ciekawych momentach ! ;_; T^T W każdym bądź razie czekam na ci dalszy !
    Pozdrawiam i życzę weny !
    ~Shina
    Aha i plus mała reklama. xD (Nie obrazicie się, nie ?)
    [SPAM]

    Witam !
    Lubisz odpowiadać na pytania ?
    Chcesz zaspokoić ciekawość innych na temat twojego bloga ?
    Zapraszamy !
    http://wywiady-z-autorami-blogow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Ekhem... jestem nową czytelniczką. Miło mi :)
    Bardzo podoba mi się ten blog. Przeczytałam wszystkie rozdziały i muszę przyznać, że to jeden z najlepszych blogów o tematyce FairyTailSchool. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ohayo !
    Jestem nową czytelniczką, i uważam, że ten blog jest świetny.Zawarte tu zostały wszystkie moje ukochane paringi, ale brakuje mi FreedMira ;c .Chociaż jest Laxana :-) .
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, i zaspamuję trochę.Mam nadzieję, że się nie obrazicie .

    SPAM

    Witam!
    Nie boisz się odpowiadać na głupie, poważne i śmieszne pytania ?Nie ?Bardzo mnie to cieszy !Wystarczy, że złożysz zamówienie, a przeprowadzę z Tobą wywiad.Zgłoś się teraz !

    Zapraszam serdecznie na :
    wywiady-z-autorami-blogow-mangiianime.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie skomentowałam rozdziału? O.o dziwne.. No ale cóż co tu dużo pisać.. Ten blog jest jednym z moich ulubionych ^^ od 1 rozdziału wiedziałam że akcja będzie niesamowita! I nie myliłam się :D jakieś dwa razy w dzień odwiedzam tego bloga ( link mam w ulubionych) z nadzieją na kolejny rozdział! A kiedy widzę ten nowy rozdział jaram się :3 no cóż czekam na kolejny rozdział bo coś czuję że będzie fajny zresztą jak wszystkie xD no to pozdrawiam i życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Fajnie, fajnie, ale czemu jeszcze nie ma następnego rozdziału ja się pytam! No kurde! uwielbiam to! Jesteście wspaniałe, ale czemu nie ma kolejnego? Błagam, błagam, błaaagam! To takie ciekawe i wciągające!

    OdpowiedzUsuń