8. września
2013r.
Niedziela
Pierwsze
promienie słońca dopiero nieśmiało wychodziły zza horyzontu, gdy
Natsu cicho podjechał pod dom. Postawił motocykl przed garażem i
przez chwilę wpatrywał się w różowe niebo. Spojrzał w stronę
swojego pokoju. Okno było uchylone, ale nie otwarte jak zawsze.
Zdziwiony trochę, gdyż Hana i Ayato nigdy nie wchodzili do jego
pokoju, wzruszył ramionami. Cicho wszedł do domu.
Różowowłosa
spała
na
kanapie
w
salonie,
wiercąc
się
niespokojnie
przez
sen.
Chwilę
patrzył
na
swoją
matkę,
po
czym
ruszył
na
górne
piętro
do
swojego
pokoju,
modląc
się
w
duchu
by
ojczym
się
nie
obudził.
Przed
pokojem
przystanął
skonsternowany.
Drzwi
nie
były
otwarte
jak
zawsze,
a
zamknięte.
Jednak,
gdy
nacisnął
klamkę
odetchnął
z
ulgą,
gdyż
nie
zamknięto
ich
na
klucz.
Do
pokoju wpadało przyćmione przez zasłony, których też nigdy nie
zasłaniał, światło. Na podłodze nie było żadnych śmieci, ani
ubrań. Porządek w jego czterech ścianach, zdziwił go najbardziej.
Podszedł do biurka, na którym leżała jakaś kartka. Z bliska
zobaczył swój stary, niedokończony rysunek. Gdy zaczynał go
tworzyć, miał może z piętnaście lat. Było to akurat w wakacje,
po jednej z bójek z Gray’em. Oficjalnie już nie przyjaźnił się
z nim, ale jednak nadal się o niego martwił. Tego dnia Fullbuster
naćpał się jak nigdy i zaczął zaczepiać Erzę, Canę i Levi,
które na kogoś czekały. Gdy zaczął je obmacywać Natsu nie
wytrzymał i mimo iż stał kilka metrów dalej i udawał, że ta
sytuacja nawet go nie interesuje, nie mógł się powstrzymać. Na
początku próbował przemówić czarnowłosemu do rozumu, a potem
zaczęli się bić. W końcu dał za wygraną i odszedł. Z nerwów
wrócił do domu porwał szkicownik i uciekł na wzgórze za miastem.
Był tam park z dużym placem zabaw, które było głównym ośrodkiem
spotkań młodzieży z całego miasta, a on miał tam swoją
kryjówkę.
Gdy
był mały chodząc z Igneelem na plac zabaw znaleźli rosnące przy
nim wysokie, dziwnie poskręcane drzewo, po którym można było
wchodzić, właściwie nawet się nie trzymając. Z góry było
doskonale widać cały plac zabaw i w dodatku siedząc na drzewie,
nie było się widzianym przez osoby z dołu i placu, gdyż inne
drzewa przesłaniały widok. Od tamtego czasu młody Dragneel chodził
tam zawsze gdy był smutny czy wściekły. Lub gdy chciał po prostu
pobyć sam.
Tamtego
dnia były to wszystkie trzy czynniki jednocześnie. I to właśnie
wtedy zobaczył ją po raz pierwszy.
Siedziała
na huśtawkach razem z Alberoną, Scarlet i McGarden. To właśnie na
nią czekały.
Dziewczyna
ta, miała włosy w kolorze płatków słonecznika, związane w dwa
kucyki. Jej perlisty śmiech niósł się po parku, gdy goniła za
chustką, którą porwał wiatr. Gdy udało jej się złapać zgubę,
spojrzała w górę. Miała oczy koloru czekolady, które błyszczały
wesoło. Po chwili zaczęła opowiadać z zafascynowaniem
towarzyszkom coś o pisaniu książki i zostaniu psychologiem. Sam
nie wiedział, kiedy zaczął ją szkicować. Jednak, gdy poszły,
nie potrafił skończyć rysunku. Pamiętał ją dokładnie, ale nie
potrafił przerzucić tego obrazu na papier.
Dlatego
też tak bardzo się ucieszył, gdy zobaczył ją w szkole pierwszego
dnia, mimo że nie chciał, nie mógł tego okazać. Wiedział, jaką
ludzie mają o nim opinię. A jednak ona sama podeszła i zaczęła
rozmowę.
Różowowłosy
uśmiechnął się sam do siebie, a zegar wybił godzinę czwartą.
Natsu przeciągnął się.
- Chyba
się
położę.
– Westchnął.
Zdjął
koszulkę
i
wyjął
z
szafy
długie,
dresowe
spodnie.
Podszedł
do
łóżka
i
odsunął
kołdrę.
Zaszokowało
go,
gdy
zobaczył
śpiącą
pod
nią
blondynkę,
w
jego
koszulce
z
napisem
„VERY
BAD
BOY”
(An nie
mogła się
powstrzymać xD),
skuloną
i
wtuloną
w
poduszkę.
Uśmiechnął
się,
delikatnie
pogłaskał
przyjaciółkę
po
włosach
i
przykrył
kołdrą.
Sam
położył
się
obok
i
zasnął
z
uśmiechem
na
ustach,
mając
przy
sobie
jedną
z
najdroższych
mu
osób.
•
Ayato
wszedł
do
pokoju
gdzie
leżała
śpiąca
Heartfilia,
korzystając
z
niewiedzy
"syna"
chciał
się
po
prostu
do
niej
dobrać.
Mimo
iż
w
jego
głowie
wciąż
odbijały
się
słowa
wykrzyczane
w
złości
przez
Natsu,
ignorował
to.
Te
słowa
były
dla
niego
niczym
, tak
samo
jak
różowowłosy
według
niego
był
nic
nie
wartym
śmieciem.
Powoli
podszedł
do
łóżka
dotykając
ramiona
dziewczyny
i
przejeżdżając
ręką
aż
do
biodra,
a
kiedy
chciał
już
złapać
za
pierś
poczuł
jak
ktoś
odtrąca
jego
dłoń.
Niestety
wcześniej
nie
zauważył
leżącego
koło
niej
Dragneela,
ani
nie
pofatygował
się
by
sprawdzić
czy
chłopak
wrócił.
- Zostaw
Lucy.
- Rozkazał
przez
zaciśnięte
zęby.
W
jego
oczach
odczytać
można
było
wściekłość,
zaś
z
twarzy
zmęczenie
i
ból.
Cieszyła
go
wiedza
iż
tak
wykończył
chłopaka.
Rozbawiony
spoglądał
na
niego,
nim
w
sekundę
znalazł
się
przed
ojczymem
ściskając
jego
rękę
w
nadgarstku.
Ten
spojrzał
na
niego
znudzonym
wzrokiem
i
uderzył
w
policzek
tak
mocno,
że
Dragneel
zatoczył
się
do
tyłu
podpierając
szafę.
Ayato
ostatni
raz
zerknął
na
blondynkę
i
zwrócił
wzrok
ku
"synowi".
- Po
co
wróciłeś?
Miałem
już
nadzieję,
że
nigdy
więcej
nie
będę
musiał
cię
oglądać.
Nienawidził
go,
tak
naprawdę
za
to
że
w
całości
przypominał
mu
Igneela.
Wygląd,
zachowanie,
wszystko.
Nie
usłyszał
odpowiedzi,
więc
podszedł
do
różowowłosego
łapiąc
go
za
szyję
i
przyciskając
do
szafy.
Natsu
mimo
wszystko
cieszył
się,
iż
Lucy
śpi
i
nie
musi
tego
wszystkiego
oglądać,
ani
słyszeć.
Przynajmniej
tak
myślał,
dziewczyna
jedynie
czuwała
z
zamkniętymi
oczami,
czując
i
słysząc
wszystko,
co
ją
przerażało.
Tak
bardzo
chciałaby
coś
zrobić,
ale
nie
mogła,
obiecała.
Ayato
był
wściekły
na
Salamandra,
za
wcześniejszy
cios
jaki
mu
sprzedał
i
doskonale
pamiętał
jakimi
słowami
mu
wówczas
zagroził
"będzie
rzygał
krwią".
Ma
zamiar
tego
dopełnić,
dla
niego
to
będzie
relaksujący
widok.
- A
to
za
wczoraj.
- Powiedział
z
uśmiechem,
kolanem
uderzając
chłopaka
w
żebra,
tak
że
upadł
na
ziemię
nieudolnie
próbując
złapać
oddech.
To
wszystko
nie
było
na
jego
korzyść,
ojczym
bił
go
co
raz
częściej,
a
jego
stan
za
każdym
razem
się
pogarszał.
Nim
zdążą
się
zagoić
jedne
rany,
pojawiają
się
drugie.
I
tak
w
kółko.
- Powinieneś
znać
swoje
miejsce.
- Oznajmił
kopiąc
go
w
brzuch,
wtedy
z
ust
różowowłosego
wypłynęła
krew
plamiąca
zarówno
panele
jak
i
jego
brodę.
Kurczowo
trzymał
się
za
bolące
miejsce,
zginając
ciało
w
pół.
Mężczyzna
kucnął
przy
zielonookim
chwytając
jego
włosy
i
podnosząc
głowę
do
góry,
Dragneel
zacisnął
mocno
zęby
tłumiąc
w
sobie
krzyk.
- Rozumiesz?
Ty
nie
masz
nic
do
gadania
sukinsynu.
- Powiedział
ze
spokojem,
a
nawet
i
zadowoleniem.
Znów
z
ust
chłopaka
wypłynęła
stróżka
krwi
skapując
na
podłogę.
Puścił
jego
głowę,
a
chłopak
upadł
z
hukiem
na
podłogę.
- Łapy...Precz...Od...Lucy…
- Wychrypiał
nie
mogąc
się
podnieść.
Mężczyzna
jedynie
prychnął
pod
nosem
jeszcze
raz
kopiąc
różowowłosego
w
brzuch,
który
zakaszlał
kilka
razy
nie
mając
sił.
Rzeczywiście,
jego
słowa
na
nic
się
tak
naprawdę
zdały.
Partner
Hany
słysząc
ciche
pomrukiwanie
Lucy
spojrzał
z
góry
na
leżącego
Salamandra
i
wyszedł
z
pokoju
zamykając
drzwi.
- Cholera,
jak
to
boli…
- Powiedział
sam
do
siebie
próbując
wstać,
po
kilku
próbach
w
końcu
mu
się
udało.
Stając
na
chwiejnych
nogach
podpierał
się
o
meble.
Powoli
zszedł
do
kuchni
trzymając
się
za
obolałe
żebra,
krew
brudziła
jego
twarz
i
bluzkę.
Oparł
się
rękami
o
boki
zlewu
wypluwając
do
niego
szkarłatną
ciecz
znów
kaszlnął.
Usłyszał
ciche
kroki
zbliżające
się
w
stronę
kuchni
i
jak
na
zawołanie
do
pomieszczenia
weszły
równo
i
Lucy
i
Hana,
gdzie
obie
ucieszyły
się
na
jego
widok,
lecz
w
brązowych
tęczówkach
Heartfili
można
było
dostrzec
zmartwienie.
Natomiast
różowowłosa
podbiegła
do
syna
odwracając
go
w
swoją
stronę.
- Natsu
wróciłeś...Tak
się
bałam...
- W
jej
czarnych
oczach
zaszkliły
się
łzy,
ale
uśmiech
który
promieniował
na
twarzy
po
chwili
znikł
kiedy
zobaczyła
stan
Salamandra.
Jego
twarz
była
umazana
krwią,
na
której
wymalowane
było
zmęczenie
i
grymas
bólu.
Nie
to
chciała
widzieć.
- Co
się
stało?
- Nic,
po
prostu
znów
wdałem
się
wczoraj
w
bójkę.
- Odpowiedział
obojętnie.
Lucy
zacisnęła
usta
w
wąską
linię
i
spojrzała
w
bok.
- Skoro
biłeś się wczoraj, czy krew nie powinna już zaschnąć?
Zapytała
potwierdzając
jedynie
oczywiste
fakty.
Dragneel
spiorunował
ją
wzrokiem
oznaczającym
iż
ma
się
zamknąć.
Hana
znacząco
spojrzała
na
syna
i
wzięła
pod
uwagę
słowa
jego
przyjaciółki.
Jakby
się
czegoś
domyślała,
przyłożyła
dłoń
do
jego
policzka
pozwalając,
żeby
łzy
spływały
po
jej
zaróżowionych
policzkach,
chłopak
przymrużył
oczy
widząc
że
znów
doprowadził
rodzicielkę
do
płaczu.
Za
każdym
razem
kiedy
ją
okłamywał
czuł
nieprzyjemne
ukłucie
w
sercu,
nie
chciał
jej
zranić
jak
ojciec.
- Nigdy
więcej
mi
tego
nie
rób.
- Wyszlochała
przytulając
się
do
Salamandra.
Zdziwiony
odwzajemnił
gest
krzywiąc
się
z
bólu.
Lucy
widząc
to,
postanowiła
jakoś
zareagować.
- Proszę
pani,
Natsu
na
pewno
jest
zmęczony...
- Zaczęła
z
lekkim
uśmiechem.
Hana
odsunęła
się
od
syna
ocierając
łzy.
- Dobrze...odpocznij.
I
proszę
nie
rób
tego
więcej.
Poprosiła
jeszcze raz ujmując policzki syna w dłonie i zniżając jego głowę
podarowała delikatnego całusa w czoło. Po czym on i Lucy poszli do
pokoju. Usiadł na łóżku trzymając się za żebra, zacisnął
mocno powieki stękając. Heartfilia kucnęła obok chłopaka chcąc
opatrzyć jego rany.
- Pokaż...
- Rozkazała.
- Nie,
nic
mi
nie
jest.
- Odpowiedział
cicho.
Blondynka
nie
chcąc
się
więcej
prosić
złapała
jego
ręce,
którymi
zasłaniał
tors,
a
on
nie
spodziewając
się
tego
puścił
ukazując
swoje
poranione
ciało.
Zasłoniła
usta
dłonią
upadając
na
kolana.
Było
gorzej
niż
ostatnio.
- T-to
już
przesada...musisz
z
tym
jechać
do
szpitala.
- Oznajmiła
przyglądając
się
ranom.
Chłopak
westchnął
opuszczając
koszulkę
i
kładąc
się
wygodnie
na
łóżku.
- Zagoi
się,
to
nic
poważnego...
- Odpowiedział
spokojnie,
zamykając
oczy,
jednak
po
chwili
otworzył
je
przymrużając
delikatnie
powieki.
- ...Przynajmniej
taką
mam
nadzieję.
- Dodał
szeptem
opierając
ręce
za
głową.
- Etto...Natsu
mam
do
ciebie
pytanie...
- Zaczęła
Lucy
stykając
ze
sobą
czubki
wskazujących
palców,
różowowłosy
spojrzał
na
nią
zdziwiony.
- Słucham.
- Oznajmił
wzdychając.
- Bo
dostałam dwa bilety do Paryża do mojej mamy, ale tata nie może.
Erza nie może bo jest przewodniczącą kółka teatralnego,
natomiast Levy coś tam z zespołem kombinuje. Zrozumiem jeśli nie
będziesz chciał, bo przecież...
- Z
chęcią
z
tobą
pojadę.
- Oznajmił
z
szerokim
uśmiechem,
dzięki
któremu
znów
mogła
dostrzec
jego
białe
kły.
- Tylko
muszę
zapytać
się
mamy...
•
Po
krótkiej drzemce Salamandra poszli do Hany pytać się o zgodę, czy
różowowłosy może potowarzyszyć przyjaciółce w drodze do
Paryża. Rodzicielka Natsu stała przy zlewie zmywając naczynia.
Dragneel podszedł spokojnym krokiem do matki i przystanął obok
niej.
- Mamo
mam
do
ciebie
pytanie.
- Zaczął
opierając
się
jedną
ręką
o
blat.
Czarnooka
wytarła
ręce
spoglądając
na
syna
spokojnym
wzrokiem,
starała
się
nie
patrzeć
na
jego
poranione
ciało.
- Tak?
- Zapytała
wyciągając
z
szafki
apteczkę.
Wyjęła
z
niej
waciki
i
wodę
utlenioną,
którą
powoli
zaczęła
przemywać
rany
Natsu,
przez
co
chłopak
zasyczał
z
bólu,
a
Lucy
ścisnęła
mocniej
bluzkę
za
którą
się
trzymała.
- Bo
Lucy
jedzie
do
swojej
mamy
do
Paryża,
ma
dwa
bilety,
ale
jej
tata
nie
może
i
czy
ja
mógłbym
z
nią
jechać.
Na
tydzień...
- Zadał
pytanie
patrząc
na
zgrabną
dłoń
Hany
obmywającej
krew.
Kąciki
jej
ust
delikatnie
wygięły
się
ku
górze,
podniosła
wzrok
do
góry
patrząc
na
syna
czarnymi,
błyszczącymi
oczyma.
Poprawiła
dwoma
palcami
grzywkę
chłopaka,
która
już
powoli
zasłaniała
mu
widok
opadając
na
oczy.
- Pewnie
że
możesz,
pod
warunkiem
że
później
nadrobisz
zaległości.
Heartfilia
uśmiechnęła się ciepło tak samo jak Salamander.
- Pomogę
mu.
- Zapewniła
zadowolona.
• • •
9. września
2013r.
Poniedziałek
Stali
na lotnisku czekając na swój samolot, który miał lądować za
dziesięć minut. Hana cały czas mówiła coś do syna, a Lucy
jedynie się temu przyglądała z ciepłym uśmiechem na ustach.
Policzki chłopaka pomału robiły się czerwone ze wstydu jaki
stwarzała mu mama.
- Tylko
tam
na
siebie
uważajcie
i
bądź
grzeczny.
- Mówiła
poprawiając
skórzaną
kurtkę
chłopaka,
który
jedynie
przewrócił
oczami
i
odtrącił
ręce
matki.
- Mam
18 lat
nie
traktuj
mnie
jak
dziecko,
jestem
dorosły…
- Oburzył
się
opierając
dłonie
na
biodrach.
Zobaczyli
powoli lądujący samolot, czarne oczy Hany zaszkliły się od łez,
a mimo to uśmiechnęła się delikatnie chcąc przytulić syna, albo
chociaż pogłaskać po policzku, lecz wiedziała że chłopak tego
nie lubi. Kiedy zgrabna dłoń opuszkami palców stykała się z
ciepłą skórą różowowłosego, jej palce drgnęły odsuwając się
od policzka Dragneela. Przyłożyła ręce do klatki piersiowej
splatając je ze sobą.
- Natsu...
- Szepnęła
trochę
surowym
tonem
Heartfilia.
Salamander
spuścił
ręce
z
bioder
wypuszczając
powoli
powietrze
z
ust.
Uśmiechnął
się
przytulając
rodzicielkę
do
siebie
równocześnie
obdarowując
ją
swoim
ciepłem.
- Nie
martw się o mnie...
- Łatwo
ci
mówić,
w
końcu
jesteś
moim
małym
Natsu.
- Oznajmiła.
- Mówiłem,
nie
jestem
mały.
- Zaśmiał
się.
Hana
odsunęła
się
od
niego
przykładając
dłoń
do
policzka,
chłopak
wziął
do
ręki
walizkę
swoją
i
Lucy
idąc
powoli
w
stronę
samolotu.
Różowowłosa
podeszła
do
blondynki
i
złapała
ją
za
ręce
a
uśmiech
wciąż
nie
znikał
z
jej
pięknej
twarzy.
- Lucy
proszę
pilnuj
Natsu…
I
dziękuję
że
byłaś
ze
mną
dzisiaj.
Pozdrów
swoją
mamę
i
przekaż
jej
że
z
chęcią
bym
się
z
nią
kiedyś
spotkała.
- Dobrze.
- Odpowiedziała
trochę
zdziwiona.
Kobieta
objęła
przyjaciółkę
syna,
która
odwzajemniła
gest
z
uśmiechem.
- Miłej
podróży.
- Wyszeptała.
Natsu
spoglądał
na
to,
a
kąciki
jego
ust
wygięły
się
ku
górze,
tworząc
słynny
uśmiech
Salamandra.
- Hej
Lucy
chodź
już.
- Powiedział
odwracając
się
w
jej
stronę
z
uśmiechem,
kiwnęła
delikatnie
głową
podbiegając
do
niego.
Hana
pomachała
im
na
pożegnanie
a
oni
odwzajemnili
ten
gest
wsiadając
do
samolotu.
•
Po
kilkunastu
godzinach
lotu
wylądowali
szczęśliwie
w
Paryżu.
Była
już
późna
noc,
jednak
miasto
zakochanych
tętniło
życiem.
- Boże,
jak
tu
pięknie!
- Zachwycała
się
Lucy.
- Lucy,
zejdź na ziemię! Wiesz może gdzie mieszka twoja mama?
- Tak
mam
adres.
– Blondynka
cały
czas
rozmarzona
wyjęła
z
kieszeni
spodni
pogniecioną
kartkę
z
adresem.
– Masz.
- Aż
tam?
No
miło,
będziemy
musieli
jechać
metrem.
- Wiesz
gdzie
to
jest?
Jak
fajnie!
– Heartfilia
uwiesiła
się
na
przyjacielu.
– Nie
sądzisz
że
jest
tu
pięknie?
Tak…magicznie…
- Tak,
szczególnie,
że
zaraz
zacznie
lać
i
odjedzie
nam
ostatni
pociąg.
•
Pół
godziny później mokrzy i zmęczeni, z walizkami weszli po wysokich
schodach pewnej samotnej willi na wzgórzu. Światła paliły się w
niej mimo późnej godziny.
- Denerwuję
się.
– Przyznała
się
Lucy
stukając
mosiężną
kołatką.
- Nie
masz
czym.
W
końcu
to
twoja
mama,
nie?
Mimo
wszystko.
- Masz
rację.
Drzwi
otworzyły się. Wyjrzała zza nich młoda dziewczyna, nieco starsza
od Natsu i Lucy. Ciemne włosy związane były w kucyk z boku głowy,
a oczy były równie czekoladowe jak i u młodej Heartfili, jednak to
było ich jedyne podobieństwo.
- Bonjour!
Je
serais
probablement
Miss
Lucy!
(Panienka
to pewnie
Lucy).
Och
przepraszam,
zapominam
się.
Proszę,
proszę
wejść.
Pani
Layla
przed
chwilą
się
położyła,
jednak
kazała
mi
przyjść
jeśli
przyjedziecie.
Proszę,
wejdźcie.
– Wpuściła
ich
do
środka
- Louis!
Premes
l’ėtat
des
choses.
(Weź
rzeczy tych
państwa.) Est
la
sille
de
Madam
Layla
et
leur
ami.
(To córka
pani Layli
i jej
przyjaciel.) –
Zawołała
do
młodego,
blondwłosego
chłopaka.
Ten
kiwnął
głową
i
posłał
jej
olśniewający
uśmiech,
aż
dziewczyna
się
zarumieniła.
- A
wy
jeśli
chcecie
rozejrzyjcie
się.
- Nie
dziękuję.
Zaprowadź
mnie
od
razu
do
mamy.
– Poprosiła
Lucy.
- Dobrze.
Ruszyła
oświetlonym korytarzem. Lucy zdecydowanie ruszyła za nią, a Natsu
chwilę stał niepewny, co zrobić. W końcu blondynka odwróciła
się i kiwnęła na niego, wtedy ruszył za nią.
Szatynka
zatrzymała się przed jednymi z wielu drzwi. Zapukała, a gdy nikt
nie odpowiedział, powiedziała:
- Pani
Laylo,
wchodzę.
– Otwarła
drzwi
i
weszła
do
środka.
Natsu
ze
zdziwienia
otworzył
usta.
Na
dużym
łożu
z
baldachimem
leżała
dziewczyna
o
wyglądzie
identycznym
jak
Lucy.
Jednak
gdy
się
bliżej
przyjrzał
zobaczył,
że
jest
ona
od
niej
starsza
i
trochę
wychudzona.
Jej
włosy
w
tym
samym
kolorze
co
włosy
córki,
były
nieco
wypłowiałe
i
matowe,
oraz
ścięte
do
wysokości
podbródka.
- Cecily?
Coś się stało?
- Tak
Pani Laylo. Panienka Lucy przyjechała
- Lucy?!
– Kobieta
obróciła
się.
Na
jej
twarzy
malowało
się
przerażenie,
ale
i
jednocześnie
radość.
– Lucy…
Cecily,
pomóż
mi.
Szatynka
zaczęła
pomagać
zebrać
się
Heartfili.
Posadziła
ją
na
wózku
inwalidzkim,
który
stał
obok
łóżka.
- Mamo…-
W
oczach
Lucy
pojawiły
się
łzy.
Rzuciła
się
w
stronę
swojej
mamy.
- Lucy,
uspokój się. Może byś mi przedstawiła mi swojego chłopaka?
- To
nie
jest
mój
chłopak…Natsu
to
mój
przyjaciel.
– Powiedziała
zarumieniona.
- Ohayo…
Buongiorno…
Good
Evening…
Buenos
Dias…
Dobry
wieczór...-
Natsu
zawstydzony
zaczął
mieszać
języki.
- ...Bonjour.
- Hahaha!
– Layla
zaśmiała
się
radośnie.
– Jaki
elokwentny!
Nie
martw
się,
nie
musisz
mówić
po
francusku,
tu
wszyscy
mówimy
po
japońsku.
(Tak,
Lucy i
Natsu na
co dzień
mieszkają w
Japonii).
- Mamo,
co się stało? Czemu jeździsz na wózku?
- Miałam
raka.
– Layla
westchnęła,
jakby
poruszyła
niezbyt
miły
temat.
– Udało
mi
się
z
nim
wygrać,
ale
sparaliżowało
mi
nogi.
- Czemu
nie powiedziałaś mi o tym wcześniej! Przeprowadziłabym się tutaj
i pomogła ci!
- Lu-chan…to
jest właśnie powód dla którego rozstałam się z twoim ojcem.
Chorowałam już wiele lat, jeszcze zanim wyszłam za Juda. Nigdy mu
o tym nie powiedziałam. I proszę cię, byś też mu o tym nie
wspominała. Ani ty Natsu, jeżeli mogę cię o to prosić. Nie
chciałam być ciężarem. Dlatego zamieszkałam tutaj. Przeszłam
specjalistyczne leczenie i być może niedługo wrócę do Japonii
- Naprawdę?
Tak
się
cieszę!
– Lucy
przytuliła
się
do
matki.
Ta
odwzajemniła
uścisk
z
lekkim
uśmiechem.
- Tak
ja
też.
No
ale,
widzę,
że
jesteście
zmęczeni
i
mokrzy.
Louis,
czy
możesz
zaprowadzić
ich
do
pokoi,
które
są
dla
nich
przygotowane?
– Zwróciła
się
do
blondyna,
który
pojawił
się
ni
stąd
ni
zowąd.
– Odświeżcie
się
i
przebierzcie.
Mokre
rzeczy
weźmie
potem
od
was
Cecily,
a
teraz
mogę
cię
moja
droga
prosić,
żebyś
przygotowała
im
coś
na
kolację?
- Oczywiście
Madame
– Szatynka
wyszła
z
pokoju,
a
zaraz
za
nią
Lucy
i
Louis.
Różowowłosy
chciał
ruszyć
za
nimi,
gdy
Layla
poprosiła:
- Natsu,
chciałabym
z
tobą
porozmawiać…
Nie
będę
cię
męczyć
już
dzisiaj,
ale
to
dla
mnie
ważne.
Jeśli
znajdziesz
chwilę
czasu,
którą
mógłbyś
mi
poświęcić,
byłabym
ci
bardzo
wdzięczna.
- Oczywiście,
proszę
Pani.
- Dla
ciebie
Layla.
– Mrugnęła
porozumiewawczo.
•
Lucy
siedziała
wraz
z
Laylą
w
salonie
przy
rozpalonym
kominku,
gdzie
rozbrzmiewało
z
czasem
ciche
trzaskanie
drewna,
czerwień
zlewała
się
z
pomarańczem
przechodzącym
w
złocistą
żółć.
Gorące
płomienie
oświetlały
ich
drobne
postury.
Były
na
przeciw
siebie
z
uśmiechami
na
ustach
ozdabiającymi
ich
piękne,
tak
bardzo
podobne
do
siebie
twarze.
Nie
widziały
się
tyle
lat,
a
miały
jedynie
tydzień
by
to
nadrobić.
Mimo
pisania
listów,
słowa
wypowiedziane
wesołym,
melodyjnym
głosem
uszczęśliwiały
jeszcze
bardziej.
- Mamo
tak
się
cieszę
że
znów
mogę
cię
zobaczyć.
- Heartfilia
nie
mogła
posiąść
się
ze
szczęścia.
Blondynka
uśmiechnęła
się
delikatnie.
- Mamy
teraz
czas
dla
siebie,
a
gdzie
poszedł
twój...Przyjaciel?
- Zaśmiała
się
starsza
Heartfilia
zastanawiając
się
kilka
sekund
nad
określeniem
"stanowiska"
Natsu,
chociaż
przeczuwała
między
nimi
większe
uczucie.
- Powiedział
że
zostawi
nas
same,
mówił
że
idzie
się
przejść.
Poinformowała
matkę przypominając sobie słowa różowowłosego. Krótkowłosa
złapała córkę za dłonie i przyciągnęła do siebie.
- No
więc, opowiadaj co ci się w nim podoba!
Wręcz
wykrzyczała ze świecącymi gwiazdkami w oczach. Policzki Lucy
przyozdobił słodki rumieniec.
- Mamo
to mój przyjaciel! Ja...
- No
przestań!
Niezły
przystojniaczek
z
niego!
- Wydawała
się
bardziej
zachwycona
chłopakiem
niż
jej
córka.
- No
jest przystojny i w ogóle...
- Nie
wstydź
się.
Męskie
rysy
twarzy,
wyraźne
kości
policzkowe,
rozczochrane
włosy...Widzę
kiedy
jesteś
obok
niego,
rumienisz
się
Lu!
- Zachowywała
się
jak
zakochana
nastolatka,
która
zachwyca
się
sexownym
aktorem.
Jednak
to
właśnie
cieszyło
młodą
Heartfilię,
że
mogła
z
mamą
porozmawiać
o
wszystkim.
Nabrała
powietrza
nadymając
policzki,
które
powoli
wypuściła.
- Ma
takie
dzikie,
zielone
oczy.
- W
końcu
powiedziała
co
jej
leży
na
sercu.
Layla
słysząc
to
uśmiechnęła
się
jeszcze
szerzej
przybliżając
się
do
córki.
- Co
jeszcze,
mów,
mów...Co
potrafi?
Jest
umięśniony?
Mówiła
niemal podniecona różowowłosym.
- Tak!
Ma
i
to
sześciopak...A
do
tego
jest
naprawdę
silny
i
wysportowany.
Potrafi
jeździć
na
motorze,
jest
inteligentny,
a
do
tego
uzdolniony
plastycznie.
Jakby
tego
było
mało
ma
cudowny
uśmiech,
może
i
nie
uwierzysz,
ale
on
ma
kły!
- Dopiero
po
chwili
zorientowała
się,
że
przez
rodzicielkę
sama
zaczęła
zachwycać
się
Salamandrem.
Mówiła
co
raz
głośniej
znów
widząc
przed
oczami
obraz
chłopaka,
który
ćwiczył
na
w-fie
naprężając
swoje
cudowne
mięśnie.
I
znów
przypomniał
jej
się
tatuaż
na
jego
prawym
ramieniu.
W
moment
zamilkła
zaciskając
usta
w
wąską
linię,
ponownie
się
rumieniąc.
- Lu!
Znów
się
rumienisz
skarbie.
Może
i
jestem
już
ślepa,
ale
czy
ja
widziałam
w
jego
uchu
kolczyki?
- Uśmiechnęła
się
szyderczo.
- T-tak.
Ma
jeszcze
tatuaż.
- Oznajmiła
niepewnie
co
do
tych
faktów.
- On
jest
tak
ślicznie
opalony!
- Dodała
Layla.
- I
to
cały
rok.
- Zaśmiała
się
młoda
Heartfilia
zamykając
oczy.
Poczuła
delikatnego pstryczka w nos, sprzedanego przez matkę.
- On
ci
się
po-do-ba.
- Oznajmiła
pokazując
język.
W
tym
momencie
można
było
porównać
ją
do
Miry.
Ale
to
było
w
pewnym
sensie
słodkie
i
pocieszne.
W
jednym
momencie,
tak
nagle.
Spoważniała
przyglądając
się
dziecku.
- Lucy,
ten
chłopak
jest
naprawdę
miły
i
mam
nadzieję
opiekuńczy.
Ale
czy
on
się
nie
wplątuje
w
coś
niebezpiecznego?
Widziałam
rany
na
jego
twarzy...
- Ma
trudną sytuację rodzinną. Nie słucha się nikogo, staram się mu
pomagać, ale on bierze wszystko na siebie. To tak boli, kiedy widzę
jak cierpi
Powiedziała
ze smutkiem spuszczając wzrok. Layla złapała dziewczynę za
ramiona a drugą dłonią uniosła jej głowę do góry uśmiechając
się.
- Zagubił
się
w
tym
świecie,
bo
nie
miał
nikogo
kto
mógłby
mu
rozświetlić
ciemną
ścieżkę
którą
podąża.
Wierzę,
że
mu
pomożesz.
Tymi
słowami podniosła ją na duchu. Kąciki jej ust znów wygięły się
ku górze, po czym przytuliła rodzicielkę do siebie.
- Ale
nie
jesteśmy
razem,
to
mój
przyjaciel.
- Oznajmiła
poważnie.
Krótkowłosa
zaśmiała
się
zasłaniając
usta
dłonią.
- Oczywiście.
- Odpowiedziała
chichocząc.
Właśnie
takiej
rozmowy
potrzebowały,
poważnej,
zabawnej,
czułej.
Musiały
"odrobić"
te
wszystkie
lata.
• • •
15. września
2013r.
Niedziela
Tydzień
w
Paryżu
upływał
im
bardzo
szybko.
Dragneel
i
Heartfilia
cały
czas
prawie
znajdowali
się
poza
domem.
Natsu,
jako
że
już
kilka
razy
był
w
tym
mieście
pokazywał
przyjaciółce
wszystkie
atrakcje
i
przytulne
kafejki.
Byli
na
wieży
Eiffla
i…
W
końcu
dzień
przed
wyjazdem,
różowowłosy
znalazł
chwilę
czasu.
Dopiero
wrócili
z
miasta
i
Lucy
poszła
się
wykąpać.
Natomiast
on
poszedł
do
salonu,
gdzie
zastał
matkę
przyjaciółki
czytającą
książkę.
Ubrana
w
beżowy
sweter
i
okulary
w
stylu
Harrego
Pottera
wyglądała
na
młodszą
niż
w
rzeczywistości
była,
niczym
starsza
siostra
Lucy.
- Przepraszam…?
– Natsu
cicho
zamknął
za
sobą
drzwi.
Layla
spojrzała
na
niego
z
uśmiechem
i
odłożyła
czytaną
przez
siebie
lekturę.
Z
tej
odległości
widział
napis
„Joy”
i
dziewczynę
na
wózku
inwalidzkim
na
okładce.
- O
Natsu! Masz teraz chwilkę?
- Tak,
właśnie dlatego, przyszedłem. To…o czym chciała pani
porozmawiać?
- Usiądź
proszę.
Powiedz
mi,
ale
szczerze,
jesteście
blisko
z
Lu?
W
sensie
przyjaciółmi?
Nie
będę
was
tu
swatać,
nie
martw
się.
– Zaśmiała
się,
widząc
rumieniec
na
twarzy
chłopaka.
– Chodzi
mi
o
to…Nie
wiem
jak
to
powiedzieć.
Chciałabym
ci
coś
powiedzieć,
jednak…proszę
cię
najpierw
byś
zaopiekował
się
Luce.
Nie
wiem
jak
ona
zniesie
całą
tę
sytuację.
Bo
ja…
- Spojrzała
na
płonący
w
kominku
ogień.
– Może
opowiem
ci
to
od
początku.
Zaczęłam
chorować
w
wieku
trzynastu
lat.
Na
początku
wydawało
się,
że
to
nic
takiego,
został
wykryty
bardzo
wcześnie
i
miałam
szanse
na
całkowite
wyleczenie.
Faktycznie
terapia
zadziałała
i
w
wieku
piętnastu
lat
byłam
już
wyleczona.
Przynajmniej
tak
wszystkim
się
wydawało.
Dwa
lata
później
poznałam
Juda.
Chodziliśmy
do
tej
samej
klasy.
Nie
lubiliśmy
się
zbytnio,
lecz
gdy
przypadkiem
spotkaliśmy
się
po
skończeniu
szkoły…jakoś
tak
wyszło
że
zaczęliśmy
się
spotykać.
Nawet
nie
wiem,
kiedy
się
w
nim
zakochałam,
jednak
gdy
tylko
mi
się
oświadczył,
od
razu
się
zgodziłam.
Rok
później
na
świat
przyszła
Lucy.
Miałam
wtedy
23 lata.
Wtedy
też
okazało
się,
że
rak
powrócił.
Oczywiście
nie
od
razu.
Po
raz
pierwszy
miałam
przerzuty
pół
roku
po
narodzinach
Lu.
Wtedy
też
okazało
się
że
miałam
raka
w
dwóch
różnych
miejscach.
Ten
który
został
wyleczony,
w
nodze,
a
drugi
powstał,
jakiś
czas
później
przy
kręgosłupie.
Nie
chciałam
mówić
o
tym
Judowi
ani
Lucy,
nie
chciałam
żeby
się
martwili.
Wymyśliłam
jakąś
historyjkę
o
tym,
że
potrzebuję
trochę
odpoczynku
w
związku,
szczególnie
że
przez
całą
tę
sytuację
zaczęliśmy
się
z
Judem
coraz
częściej
kłócić
i
wyjechałam
tutaj.
Przeszłam
profesjonalną
terapię
i
nawet
zaczęło
mi
się
poprawiać
przez
jakiś
czas.
Jednak
prawda
jest
taka,
że
nie
zostało
mi
więcej
niż
miesiąc
życia
Natsu.
Nie
chciałam
żeby
Lucy
się
o
tym
dowiedziała,
dlatego
udaję
przy
niej,
że
wszystko
jest
w
porządku,
że
jest
coraz
lepiej.
Ale
to
kłamstwo.
Dlatego
proszę
cię,
gdy
już
umrę,
zaopiekuj
się
Luce.
Ona
jest
strasznie
wrażliwa
na
takie
sprawy.
Gdy
była
mała,
zanim
jeszcze
wyjechałam,
byłyśmy
raz
w
szpitalu,
u
jej
przyjaciółki,
która
też
miała
raka.
Gdy
ta
zmarła,
Lu
bardzo
trudno
to
zniosła,
jednak
gdy
już
się
do
tego
przyzwyczaiła,
powiedziała,
że
zostanie
psychologiem,
żeby
pomagać
ludziom
którzy
stracili
swoich
bliskich.
Gdy
ostatnio
o
tym
z
nią
rozmawiałam,
powiedziała,
że
nadal
o
tym
marzy.
Jednak
pomagać
innym
w
takiej
sytuacji,
a
pomóc
sobie,
to
dwie
inne
sprawy.
Dlatego
proszę
o
to
ciebie.
Mogę
na
ciebie
liczyć
Natsu?
- Oczywiście…
– Natsu
dosyć
zmieszany,
zgodził
się
spełnić
prośbę
Heratfili.
W
końcu
Lucy
to
jego
najlepsza
przyjaciółka
•
Natsu
stał
na
balkonie
wpatrując
się
w
wierzę
Eiffel’a.
Cały
czas
myślał
o
rozmowie
z
matką
przyjaciółki.
Opierał
się
na
poręczy,
aż
w
końcu
sięgnął
do
kieszeni
po
paczkę
papierosów
Gold
NZ
i
wyciągając
jednego
z
nich
zapalił
wypuszczając
chmurkę
dymu
z
ust,
która
rozpłynęła
się
wraz
z
chłodnym
powietrzem.
Ale
nie
było
mu
zimno.
Miał
na
sobie
szarą
bluzkę
z
długim,
podwiniętym
rękawem
i
standardowo,
czarne
rurki.
Spuścił
głowę
w
dół
przymrużając
powieki.
- Kurwa,
dlaczego
tak
zawsze
musi
być?
Dlaczego
nigdy
nie
mogę
nikomu
pomóc?
Pieprze
to,
pierdole
to
życie.
- Klął
jak
najęty,
nie
mogąc
znieść
bolesnego
uścisku
w
sercu,
który
jedynie
uświadamiał
mu
iż
jego
najdroższa
przyjaciółka
będzie
się
smucić,
z
jego
winy.
Bo
nie
może
nic
zaradzić,
bo
nie
potrafi
czynić
cudów,
ratować
ludzi.
Chociaż
jak
miał
chronić
życia
innych
skoro
własne
stopniowo
zatruwał
i
niszczył?
- Gray
jednak miał rację tak samo jak Ayato, jestem bezwartościowym
śmieciem. Kimś kto nie powinien żyć. Nawet nie jestem pewien czy
do końca pomagam mamie. Czy nie mogę i jej bólu wziąć na siebie?
Mówił
może
i
do
siebie,
ale
jego
głos
zaczynał
drżeć,
nie
wiedział
czy
ze
złości
czy
rozpaczy.
Miał
tego
wszystkiego
dość.
Bólu
tego
świata
- Dlaczego?
Jeśli
bym
mógł
wziąłbym
nawet
tą
cholerną
chorobę
na
siebie.
Miesiąc
by
mi
wystarczył,
co
ja
bym
dał
żeby
w
końcu
mieć
spokój
a
przy
okazji
uszczęśliwić
kogoś.
Ja
zamiast
niej...Czy
to
tak
wiele?
Znów
wyszeptał te słowa. Po raz kolejny spojrzał w niebo biorąc
następnego macha papierosa. Nienawidził się za to co teraz robił.
- Hej
nie
zimno
ci?
- Zapytała
znikąd
Lucy
stojąc
w
drzwiach
balkonu,
z
założoną
na
siebie
niebieską
bluzką
na
ramiączkach.
Nie
odważył
odwrócić
się
w
jej
stronę.
Jak
miał
teraz
spojrzeć
w
jej
oczy?
- Nie.
- Odparł
dosyć
szorstko.
Znów
zaczął
się
zwracać
tak
oschle
do
kogoś,
kto
był
mu
bliski.
- Znów
palisz?
- Zapytała
podchodząc
bliżej
niego.
- Takie
są nałogi. Twoja mama już śpi?
- Tak,
a
ty
czemu
nie
śpisz?
Jest
późno,
pamiętaj
że
nadal
jesteś
ranny.
Przypomniała
mu zmartwiona, lecz nie wydawał się przejęty.
- Wcześniej
słyszałam, że coś mówiłeś. Ale nie wiedziałam co...
Zacisnął
usta w wąską linię uderzając pięścią w barierkę.
- Przepraszam
Lucy.
- Powiedział
cicho
zaciskając
dłonie
w
pięści
zapominając
o
tym
że
ma
papierosa
w
dłoni
czuł
jak
wypala
mu
skórę.
- Za
co?
- Zapytała
zdziwiona
Heartfilia.
- Za
to
że
jestem
dupkiem!
- Wycisnął
przez
zęby
powstrzymując
łzy
napływające
mu
do
zielonych
oczu.
Źrenice
blondynki
rozszerzyły
się
nie
ze
zdziwienia,
ale
przerażenia
zachowaniem
chłopaka.
- Ja
nie,
nie
potrafię
ci
pomóc.
Nikomu
nigdy
nie
potrafiłem
pomóc,
przepraszam.
- Wypowiedział
to
wszystko
w
nadmiarze
emocji.
Głowę
spuścił
w
dół,
a
różowa
grzywka
przysłoniła
oczy.
Heartfilia
zupełnie
nie
wiedziała
o
co
mu
chodzi,
jakby
popadł
w
histerię.
- Natsu
ale
o
co
ci...
- Zapytała.
- Przepraszam,
przepraszam,
tak
bardzo
przepraszam.
Ja
nie
mogę,
nie
potrafię
nic
zrobić.
Jestem
żałosny,
nie
powinienem…
Poczuł
jak
Lucy
obejmuje
go
swoimi
drobnymi
ramionami
najmocniej
jak
potrafiła,
rozluźnił
uścisk
pięści
a
żarzący
się
niedawno
papieros
zgasł
pod
wpływem
parzenia
jego
skóry.
Przymknął
powieki
a
z
jego
oczu
wypłynęły
łzy
nawilżając
ciepłe
policzki.
Skapywały
na
jej
blond
włosy,
opadał
powoli
na
kolana
a
dziewczyna
razem
z
nim.
Czuła
jak
jego
ramiona
drżą
a
krystaliczne
łzy
moczą
jej
bluzkę.
Czy
on?..Płakał?
Czy
to
był
ten
Natsu
którego
spotkała
pierwszego
dnia
szkoły?
Obojętny,
szorstki,
niewzruszony.
Skryty
za
maską
obojętności,
którą
teraz
zdjął
ukazując
swe
prawdziwe
oblicze.
Wtulił
się
do
niej
niczym
małe
dziecko.
Oparła
głowę
o
jego
rozczochrane
włosy
wdychając
ich
słodki
zapach,
drugą
dłonią
gładziła
go
po
plecach.
- Przepraszam...Lucy...Przepraszam.
Szlochał,
aż w końcu rozpłakał się na dobre, na początku zdziwiona,
później uśmiechnęła się zamykając oczy.
- Ciii...Nie
płacz
już.
I
nie
przepraszaj.
Odpowiedziała
czując jego silne ramiona opatulające jej drobne ciało. Tkwili tak
kilka minut, bez ruchu, aż w końcu podniósł głowę patrząc w
jej lśniące, brązowe tęczówki. Zaś ona tonęła w dzikiej
zieleni zalanej błyszczącymi łzami bólu.
- Nie
przepraszaj.
- Powtórzyła
z
uśmiechem.
Ujął
w
dłoń
jej
zaróżowiony
policzek
powoli
zbliżając
się
do
słodkich
ust.
Oboje
tego
pragnęli,
poczuć
smak
swoich
ust.
Lucy
czuła
znów
spełniające
się
marzenie.
Marzenie
spełniające się tu i teraz.
N: Ore, ore gomenasai że
tak długo nam zeszło. Ale udało się dodać, mamy nadzieję że
się podoba co nie An-chan? ^_^
A: Niech się spróbuje
nie spodobać :3
S: Nie zauważyłyście
że i tak większość woli tego bloga od waszych osobnych? Bakaaa
*śmieje się ze łzami*
N: Skarbie, mówiłeś
coś? *wyciąga piłę mechaniczną ze słodkim uśmiechem*
S: G-g-gomenasai nie
chciałem. Nie krzywdź... *chowa się za An*
M: Normalnie An by się
przejęła ale nie w tym czasie
N: Od tej pory będą
rozdziały dodawane rzadziej ze względu na dzielącą nas
odległość...
S: Zawiedziecie swoich
fanów.
N: Mój płomyczku czy
dzisiaj też chcesz co nie co torturek? Mam nadzieję, że
przyzwyczaiłeś się do smaku słoooodkiej krwi *oblizuje się*
M: An wyprało mózg bo
się zakochała...
N: Jeeej miłooooość.
My też się z Salamandrusiem kochamy, co nie? *przytula się do
niego zlizując krew z policzka*
S: H-hai *odpowiada
drżąc*
A&N: Do zobaczenia!
Kolejny rozdział wkrótce!
S: Zawsze tak mówią.
M: No bo to prawda,
prędzej czy później go dodadzą.
N:
Ore, ore
♥ *rzuca
się na
Salamandra zawieszając
mu się
na szyi
i gładzi
dłonią kości
policzkowe*
PIERWSZA ! HA !
OdpowiedzUsuńCzemu tak skończyłyście ;-; ahh no nic rozdział ZAJEBISTY <3 Mama lu-chan jest zboczona O_o
Hihihi Natsuuuu~~<3 jesteś takim gentelmenem !
Ahhh ja nigdy nie znajdę takiego palanta jak on ;-;
chyba każda by takiego chciała :D
Gi-hi
Weny ,czasu no i powodzonka ..naprawdę teraz czekam z niecierpliwością na nowy rozdział <3
Ja wiem czemu skończyły w takim momencie... W kościach to czuje, że coś się stanie - telefon zadzwoni w kieszeni, ktoś wbije na balkon, landryne paryski gołąb osra - nie wiem co, ale normalnie mam takie przeczucie, że coś im przeszkodzi... xD
OdpowiedzUsuńRozdział świetny! Nawet nie wiecie jak się cieszę, że w końcu dodałyście rozdział! Ale dokończe komentarz jutro rano jakoś, bo padam na morde ze zmęczenia :C
Wyspałam się, to teraz mogę przejść do sensownego komentarza jak obiecałam :D
UsuńMoje drogie, z każdym rozdziałem sprawiacie, że jestem jeszcze bardziej zachwycona tym blogiem. Jak zobaczyłam, że jest nowy rozdział, to aż sama siebie zdziwiłam, swoją reakcją. Patrze, po chwili skumałam, że to rozdział z tego bloga, zrobiły mi się wielkie oczy i jeszcze większy uśmiech - fuck yeah motherfucker xD
I tak sobie teraz zdałam sprawę z tego... to 9 rozdział, praktycznie dopiero. A tyle się już działo, naprawdę, akcja u was to ma świetne tempo! Do tego rozdział dość długi, ale bardzo treściwy, rewelacyjny jak zawsze! Chyba za to tak uwielbiam tego bloga (+za fabułe oczywiście i wasze pomysły).
Przechodząc do szczegółów :
Już na początku sprawiłyście, że się niemal rozpłynęłam, Salamander przyjeżdza pod dom na tym swoim zacnym motorze (nie wiem, czy pisałyście co to za motor? Ale ja od razu wyobrażam sobie mój ukochany ścigacz, który na stówę kiedyś będę miała - czarny albo czerwony kawasaki zx6r <3 <3 <3 ) i idzie do domu. A tam Lucyna sobie śpi w jego koszuli. An, nadruk na bluzce był bombowy xD I ta historia z kartką, o Igneelu i jego kryjówce, o tym jak Natsu już wcześniej kojarzył Lucy, jak cieszył się, że przeniosła się do jego szkoły i jeszcze mimo wszystko sama do niego podeszła, pomijając fakt, że nikt go nie lubi, wszyscy uważają go za gbura i dupka, a ona jednak chciała przekonać się sama - wierzyła, że dobry z niego chłopak. Jeeejciu xD Położył się koło niej i już Yasha się cieszyła, że ten dupek Ayato jednak nie wbił do pokoju i nic Lucynce nie zrobił... A wy mi z takim czymś? xD Zo za gnój z tego Ayato! Ale ciekawa jestem, czy ona obudziła się jak już ją dotykał, czy dopiero jak Natsu był turbowany przez ojczyma. Ja bym chyba nie wytrzymała, rzuciła się na pomoc. No nie zniosłabym czegoś takiego, gdy widzę takie akcje to mi tak adrealina skacze, że staje się nieobliczala *o zgrozo, zła Yasha xD*
Hana rozczula mnie do granic możliwości, jest taka troskliwa, troszki upierdliwa matka :D Ale jest wspaniała. Taka prawdziwa, dobra matka. No i jeszcze zauważyła, że coś jest nie halo, może to niedługo wyjdzie na jaw? I coraz bardziej zastanawia mnie Igneel, co się z nim stało... Ahh no i Ayato - nie lubi Natsu dlatego, że przypomina mu Igneela? Dobrze chyba przeczytałam xD Kurcze, ciekawe czy tych dwóch mężczyzn ma ze sobą coś wspólnego....
Wyjazd do Paryża - ten moment na lotnisku mnie rozbrajał xD Wyobraziłam sobie wzruszoną Hanę, która wciąż im mówi że mają na siebie uważać, wkurzonego Natsu przez opiekuńczość matki i roześmianą Lucy :D Dobrze, że blondynka go cicho upomniała by się właściwie z matką pożegnał (ale faceci to tak mają, też zawsze na swojego krzyczę, jak coś odpyskuje to razem z "teściową" mówimy "JAK TY SIĘ DO MATKI ODZYWASZ", a ukochanemu zostaje jedynie skrucha xD).
Przechodząc dalej - kiedy okazało się, że Layla ma raka i że dlatego zostawiła swoją rodzinę... Nie wiedziałam do końca co o tym sądzić. Bo z jednej strony to poruszający wątek, pełen oddania i troski, jednak z drugiej strony jestem zdania, że gdy ma się przy sobie bliskie osoby, powinno się dzielić z nimi wszystkie troski. Może lepiej by było, gdyby spędziła życie szczęśliwiej, z ukochanymi osobami niż w samotności ukrywać swoją chorobę. I tak czy siak by się dowiedzieli, że umrze... A do tego zaraz też wrócimy ^.^
Jedyne co mi szkoda, to to, że tak mało opisałyście Paryż, ten tygodniowy pobyt. Myślałam, że jakieś akcje będą czy coś, a tu raz dwa - tydzień minął. Ale przeżyje jakoś :P
Layla natomiast jest zabójcza xD Rzeczywiście jak starsza siostra, taka zgrywuska :D Jednak miałam właśnie wrażenie, że ona tak specjalnie, żeby spędzić miłe chwile z córką, by miały co wspominać, nie żeby udawała czy coś, poprostu ... jakby to.. xD Wiadomo, były szczęśliwe, że się widzą, ale jakby Layla specjalnie była taka wyluzowana (jeszcze bardziej niż normalnie) żeby wyciągnąć od Lucynki coś o Natsu - no i żeby na luzie pogadać. To jak zaczęły się zachwycać chłopakiem jak Bradem Pittem jakimś hahahaha rozbawiło mnie to nieźle :D
No ale potem ta rozmowa Layli i Natsu....ehh, tu mi aż brakuje słów. Na płacz mi się nie zbierało, ale czułam coś dziwnego, taki smutek :C Ale taki na serio... no kurcze xD Głupia ja xDDD
UsuńScena na balkonie mnie zdziwiła, ale ukazała, że Natsu najchętniej chciałby być zbawicielem świata. Z jednej strony szacum za tak dobre serce, wszystko by wziął na siebie, to jest godne podziwu. Z drugiej jednak strony troszeczkę świadczy to o jego niedojrzałości - takie jest już życie, że nie można wszystkich uratować, wszystkim pomóc.
Trzeba się z tym pogodzić i żyć dalej, jednak widzę że zbyt dobry charakter Natsu, który chłopak nieźle ukrywa przed innymi mu na to nie pozwala. No i ten przytulasek <3 Tak jak pisałam wyżej pewnie im coś przeszkodzi xD Jeśli zaspoilerowałam - przepraszam. Jeśli wkurzyłam tym - też przepraszam. Jakby co nie mam zamiaru wpierdzielać swoich domysłów w fabułe, piszcie tak jak to sobie zaplanowałyście - bo wychodzi wam to wspaniale. Tak więc, czy się pocałują, czy gołąb komuś nasra na łeb to będę zachwycona xD
Jeszcze zapomniałam dopisać - naćpany Gray obmacujący dziewczyny O.o Grubo :D
...
Nawet nie wiecie jak się cieszę z waszego nowego rozdziału - już nie mogę się doczekać kolejnego! Kurcze, myślałam, że dłuższy mi ten komentarz wyjdzie... A wyszedł jakiś dziwny. Im dłużej pisałam, tym stawał się chyba jakiś nieskładny i zaczęłam pisać głupoty O.o Wybaczcie mi, ale to wasza wina, bo jaram się waszymi rozdziałami, jak Juvia Grayem. :D
Po buziaku dla każdej i po paczce weny, by jej wam nie zabrakło i mogły z przyjemnością zaprezentować nam kolejny zacny rozdział :***
(a jednak wyszedł w miarę długi, się nie zmieściłam w jednym :P Nie zmienia to faktu, że połowa jest bez sensu xD Jak to przeczytacie w całości, to się zdziwie :D)
Yasha O__o podziwiam ....
UsuńAle żeś się Yasha rozpisała !. ;3.
UsuńAAAAAAAAAAAAAAAAAAA !!!!
OdpowiedzUsuńDlaczego !! Kurwa, dlaczego !!!!
W takim momencie !!!!!!
... Zgadzam się jednak z Yasha....na pewno to jakoś popsujecie xd
W sumie to może i lepiej...
Niech to lepiej zrobia w pokoju Natsu, gdzie bedzie ciemno i gdzie będzie łóżko :D
Muahahahaha 18+ przeczuwam !!!
Zacny pomysł >.<
Notka mega...aż płakać mi się chciało kiedy mama Lucy...wiecie.
T.T
Rajuuuuusiu ! Już nie mogę się doczekać ciągu dalszego !
:D
Pozdrawiam :3
Nie, no... po prostu CUDO! *.* Długo czekałam na ten rozdział :D Bardzo fajnie to wszystko wymyśliłyście :) Nastu i Lucy w Paryżu.. do tego ta akcja na balkonie... tylko... czemu przerwane w tak słodkim momencie! :P Ciekawość mnie zżera od środka i nie mogę się doczekać na ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńDuuużo weny życzę. Bel~chan ;p
Nawet nie wiem czemu, ale nie sądziłam, że mama Lucy od tak polubi Natsu.
OdpowiedzUsuńMyślałam, że każe córce uważać na tego chłopaka, a tu taka rozmowa!
I jeszcze prosi go, żeby się nią zaopiekował. To mnie zaskoczyło ...
A całość świetna, a to ostatnie zdarzenie takie słodkie :)
Chętnie poczytałabym dalszy ciąg od razu, pozdrawiam
Kyaaaaaaaaaaaaaaa!!! Nowy rozdziął *_*
OdpowiedzUsuńS: Uspokuj się do cholery!
Dobra. Po koleji. Natsu wrócił, kolejne obrażenia Natsu, Lucy w jego bluzie :3 i PARAYŻ!!! Yeah. Proooosze niech im nic nie przerywa ;_;! Ja chcę pocałunek NaLu!!! J-ja... ja chcę!Taka śliczna sceneria. Balkon, w oddali wieża Eiffla no idwójka zakochanych się całuje ♥ Jak w jakieś komedii romantycznej *__*
S: Za dużo się juz naoglądałaś ich -,- Czas na jakioś horror > błysk w oku<
Phi. Ale dziewczyny moga mieć rację i coś im przerwie ;__; Ale...
S; Ale...?
Może to dobiero początek komedi? Niedoczekany pocałunek, coś tam, coś tam, przez co ich drogi się na chwilę rozejdą i i Bum. Wielki Heppy end!
S: Tak, tak, tak. Ty lepiej te swoje "Przemyślenia" zostaw dla siebie!
Ale...
S: Nawet nie próbuj!
Boże przed chwilą myślałam ze umrę na zawał ;__; Na Anioła ( ktoś czytał Miasto Kości? Jace ♥) już się bałam że mój komentarz poszedł w ... Wdech wydech.
Jednym słowem- rozdział Genialny! Chcę już koleny *__*
Niecierpliwie czekam na cd. :3
~Mei. Sherry :3
ale wiecie tez nie robcie takiej dupy z natsu hahahahahahha bo 9 rozdzial a on jest mily zamiast byc jeszcze tajemniczy i troche mroczny no taki zly jak nie prawdziwy natsu
OdpowiedzUsuńNominowałam cię do Liebster Award, szczegóły u mnie na blogu, http://aoidragonopowiadaniafanfiki.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńNominuję Was do Liebster Award!
OdpowiedzUsuńZapraszam na mój blog, po szczegóły.
http://jedynamagiatomilosc.blogspot.com/
Nominowałam cię do Liebster Award szczegóły : http://nalulov.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana na moich blogach zapraszam ;) http://lovestoryxnalu.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńhttp://naluxlovestory.blogspot.com/
Takie pytanie ... Widać że dodalyscie rozdział 10 ... Ale gdy na niego wchodze to pisze że strona nie istnieje ! Co jest grane ?!;c ;___;
OdpowiedzUsuńZauważyłam to samo !!
UsuńMoże się niechcący usunęło ??
Przepraszamy za to, ale wygląda że An przez przypadek wcisnęła dodaj rozdział który nie jest skończony. Był tylko kawałek i musiałam jak najszybciej usunąć. Przepraszamy za pomyłkę.
UsuńOhhh ... Jaka szkoda ;C
UsuńNo nic się nie stało ;)
Tylko przeczytałam ten kawałek i aż " się napalilam" na ten rozdział !!! ;___;
Jeszcze raz ohhh ...
Poczekamy, poczekamy ^^
( O ile wytrzymam >,> xD )
Hah.. Ja też już się "napaliłam" przeczytawszy początek. :3
UsuńAle coś mi się wydaje, że ta scena skończy się niepowodzeniem :C ( a przynajmniej tak zawsze jest na innych blogach ;-;)
Na cóż. Życzę powodzenia w pisaniu :3
Ja nic nie wcisakałam ._. wezłam tam dopiero ostatnio i nie było nic takiego ._. ale blogger mój blogger miał ostatnio jakieś problemy, więc możliwe że coś się takiego działo :/ przepraszam, jeśli było to przeze mni, ale nidługo następny rozdział będzie gotowy ;)
UsuńTen blog jest tak bardzo epicki *-*
OdpowiedzUsuńBrakuje tylko epickiej muzyki (oczywiście epickiej muzyki z Fairy Tail ;3), ale i bez tego daje radę :D Czekam na kolejny rozdział ♥
Czekaj... Zapomniałam czegoś dopisać... Rozwaliła mnie akcja z chorobą. Naprawdę, a końcówka?
UsuńEKHM....
*MRSPAPKA MODE ON*
NATSU, NATSU, NATSU, NATSU! I PARYŻ *-*! JARAM SIĘ JAK NATSU OGNIEM. JARAM SIĘ JAK JUVIA GRAYEM. JARAM SIE JAK OGIEŃ. *-*
~Stwierdzam zgon, bo NaLu.
Ja nie skomentowałam ? O: Musiałam przeoczyć przez przypadek. x.x Ten moment, gdy Natsu rozmawiał z matką Lucy... :c Aż łezka się zakręciła w oku. Mimo wszystko były też radosne i zabawne momenty...
OdpowiedzUsuńNapis na koszulce Lucy... Haha~! XD
Jeny, ja to tego Ayato bym zabiła ! No co za... -.- PARYŻ ! <3 Ja sama chciałabym tak pojechać. i to jeszcze z Natsu *.* Ale bym się cieszyła. Normalnie oddałabym wszystko, by móc pojechać tam z Natsu. ;D Niestety to tylko marzenia, które się nigdy nie spełnią. Wracając do rozdziału...
Może i mają rację z tym że coś i przerwie, ale módlmy się, by wasza intuicja się pomyliła. :D Tak, czy siak muszę was ochrzanić, że w takim momencie kończycie. :c Rany, jak ja nie lubię, gdy ktoś kończy w ciekawych momentach ! ;_; T^T W każdym bądź razie czekam na ci dalszy !
Pozdrawiam i życzę weny !
~Shina
Aha i plus mała reklama. xD (Nie obrazicie się, nie ?)
[SPAM]
Witam !
Lubisz odpowiadać na pytania ?
Chcesz zaspokoić ciekawość innych na temat twojego bloga ?
Zapraszamy !
http://wywiady-z-autorami-blogow.blogspot.com/
Ekhem... jestem nową czytelniczką. Miło mi :)
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się ten blog. Przeczytałam wszystkie rozdziały i muszę przyznać, że to jeden z najlepszych blogów o tematyce FairyTailSchool. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i życzę weny ;)
Ohayo !
OdpowiedzUsuńJestem nową czytelniczką, i uważam, że ten blog jest świetny.Zawarte tu zostały wszystkie moje ukochane paringi, ale brakuje mi FreedMira ;c .Chociaż jest Laxana :-) .
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, i zaspamuję trochę.Mam nadzieję, że się nie obrazicie .
SPAM
Witam!
Nie boisz się odpowiadać na głupie, poważne i śmieszne pytania ?Nie ?Bardzo mnie to cieszy !Wystarczy, że złożysz zamówienie, a przeprowadzę z Tobą wywiad.Zgłoś się teraz !
Zapraszam serdecznie na :
wywiady-z-autorami-blogow-mangiianime.blogspot.com
Nie skomentowałam rozdziału? O.o dziwne.. No ale cóż co tu dużo pisać.. Ten blog jest jednym z moich ulubionych ^^ od 1 rozdziału wiedziałam że akcja będzie niesamowita! I nie myliłam się :D jakieś dwa razy w dzień odwiedzam tego bloga ( link mam w ulubionych) z nadzieją na kolejny rozdział! A kiedy widzę ten nowy rozdział jaram się :3 no cóż czekam na kolejny rozdział bo coś czuję że będzie fajny zresztą jak wszystkie xD no to pozdrawiam i życzę weny :D
OdpowiedzUsuńFajnie, fajnie, ale czemu jeszcze nie ma następnego rozdziału ja się pytam! No kurde! uwielbiam to! Jesteście wspaniałe, ale czemu nie ma kolejnego? Błagam, błagam, błaaagam! To takie ciekawe i wciągające!
OdpowiedzUsuń