7. września
2013r.
Sobota
Już
od półgodziny była w kuchni i robiła śniadanie, gdy usłyszała
jak Natsu schodzi z górnego piętra. Nie odwróciła się. Po tej
całej wczorajszej sytuacji…nawet nie potrafiła na niego spojrzeć.
Jak będzie dzisiaj? Przecież oboje są już trzeźwi.
- Lucy…
- Głos
Natsu
był
jeszcze
lekko
zaspany.
Dziewczyna
zrobiła
głęboki
wdech
i
odwróciła
się
z
uśmiechem.
- Tak?
Chcesz może tabletkę? Wyglądasz jakbyś miał kaca…
- Lekkiego.
– Uśmiechnął
się.
– A
właśnie
Lu-chan,
wiesz
może,
co
ja
wczoraj
jadłem?
- Co
jadłeś?
– Lucy
zawstydzona
tym
jak
się
do
nie
zwrócił,
odwróciła
wzrok.
– Nic,
przynajmniej
ja
sobie
o
niczym
nie
przypominam.
- Hmm…
Bo
cały
czas
czuję
jakbym
miał
w
ustach
truskawki.
Ej…!
– Podszedł
do
Heartfilli
i
dosłownie
zaczął
niuchać.
– Masz
coś
truskawkowego?
- Tak,
błyszczyk…
- Powiedziała,
zanim
zdążyła
się
powstrzymać.
- Eee?
Zjadłem
wczoraj
błyszczyk?
– Niczego
nieświadomy
Natsu
zaczął
się
zastanawiać.
– Zresztą,
nieważne,
człowiek
po
pijaku
robi
różne
dziwne
rzeczy.
Idę
się
wykąpać.
– Powiedział
wychodząc
z
kuchni.
A
w
głowie
Lucy
brzmiały
tylko
jego
ostatnie
słowa.
Jednak
z zamyślenia szybko wyrwał ją dzwonek. Sięgnęła do kieszeni
fartuszka, jednocześnie zanosząc talerze z jedzeniem na stół.
Kliknęła i odczytała wiadomość: „TU LAXUS. TO, O KTÓREJ?”.
Blondynka zamyśliła się. Już wcześniej dostała sms’a od Erzy,
z którą miała się spotkać i iść na zakupy. Szybko odpisała
„ZA GODZINĘ, W BARZE MAGNOLIA”. Nie dostała odpowiedzi, ale
wiedziała, że Laxus ma pewnie teraz inne sprawy na głowie. Usiadła
przy stole i zaczęła się zastanawiać, co takiego Dreyar ma jej do
powiedzenia. Około dziesięć minut później, usłyszała jakieś
głosy na korytarzu. Zdziwiona poszła w tamtą stronę.
Widok,
który ją powitał wprawił ją w osłupienie. Przed nią stał
Natsu w samym ręczniku, luźno obwiązanym w biodrach, co było
naprawdę miłym dla oka widokiem, a obok niego…Jej ojciec!
- O
Luce!
Słuchaj,
ja
się
spodziewałem
wszystkiego.
Myślałem,
że
jeśli
wrócę
tutaj
wcześniej
będzie
tu
pełno
zalanych
w
trupa
dzieciaków.
Że
wyprawisz
tu
imprezę,
na
pół
miasta.
Że
się
upijesz
i
spalisz
mi
pół
domu.
Ale
że
zamówisz
sobie
striptizera?
I
w
dodatku
się
z
nim…
- Jude
nawet
nie
potrafił
dokończyć
zdania.
Lucy
wpatrywała
się
w
niego
z
osłupieniem
w
oczach,
a
wtedy
Natsu
wypalił:
- Co?
Lucy! Zamówiłaś sobie striptizera?! Przecież miałaś mnie!
- Przecież
mówię
o
tobie
chłopcze.
– Ojciec
blondynki
spojrzał
na
niego
zdziwiony.
- Czy
ja
wyglądam
na
striptizera?
– Spytał
Dragneel.
Widząc
wyraz
twarzy
mężczyzny,
ciągnął
dalej.
– Ale
skoro
pan
tak
twierdzi…
Chyba
nie
będę
miał
problemu
ze
znalezieniem
pracy.
- Natsu
nie
zaczynaj.
Tato,
to
mój
kolega
ze
szkoły,
Natsu
Dragneel.
Natsu
to
mój
tato,
Jude.
A
teraz,
idź
się
ubierz!
– Pacnęła
przyjaciela
po
głowie.
- No
już,
sorry.
Zapomniałem
ciuchów
z
pokoju.
– Powiedział
i
poleciał
na
górę.
- Lu,
co
to
ma
znaczyć?
– Spytał
ojciec,
patrząc
na
dziewczynę.
- Nie
teraz.
Wytłumaczę
ci
to
potem.
– Heartfilia
miała
minę,
która
zniechęcała
do
zadawania
dalszych
pytań.
Następnie
uśmiechnęła
się
miło.
– Ściągnij
płaszcz,
przygotowałam
śniadanie.
I
zaprowadziła ojca do kuchni.
•
- Dziękuję,
ci
bardzo
za
pomoc,
Lucy.
Śniadanie
było
pyszne.
– Powiedział
Natsu.
– Bardzo
mi
miło
było
pana
poznać.
– Odwrócił
się
do
Juda.
– Niestety
muszę
iść.
Do
widzenia.
Cześć
Lucy!
– Wykrzyknął
wychodząc
z
posiadłości
Heartfilia.
- No
dobrze Lucy, Natsu poszedł, więc proszę mi teraz wytłumaczyć
całą tę sytuację.
- Ech…
- Blondynka
westchnęła
cicho.
– Ale
musisz
mi
coś
obiecać.
To,
co
ci
teraz
powiem,
musi
zostać
między
nami.
Nie
możesz
nic
z
tym
zrobić,
chyba,
że
cię
poproszę
o
pomoc.
Dobrze?
- Ale…
- Proszę.
To dla mnie ważne.
- No
dobrze. Więc, o co chodzi?
- No
bo
Natsu
ma
problemy…Nie,
nie
ćpa
ani
nie
jest
striptizerem.
– Powiedziała,
patrząc
na
ojca.
– Jego
ojciec…Odszedł,
gdy
Natsu
był
mały.
Jego
mama
wyszła
za
mąż
po
raz
drugi.
Na
początku
dogadywał
się
z
ojczymem,
ale
pewnego
dnia…przyłapał
go
na
zdradzie.
Ten
zagroził
mu,
że
jeśli
powie
coś
mamie,
coś
jej
zrobi.
Natsu
musiał
na
to
przystać,
jeśli
chciał
ochronić
matkę.
Jednak,
dodatkowo,
jego
ojczymowi
szybko
się
to
wszystko
znudziło
i
zaczął
wyżywać
się
na
Natsu.
Ten
udaje
przed
mamą,
że
wplątuje
się
w
jakieś
bójki,
by
ojczym
nic
jej
nie
zrobił.
Tato…
Ja
boję
się
o
niego.
To
naprawdę
miły
chłopak,
a
przez
tą
sytuację
stracił
wszystkich
swoich
przyjaciół,
bo
nikogo
nie
chciał
w
to
wplątywać.
Powiedział
mi,
że
czasem
ma
już
tego
wszystkiego
dość
i
chciałby
z
tym
skończyć…
Ja
już
nie
wiem,
co
robić,
a
nie
mogę
mu
w
żaden
sposób
pomóc!
Przez
chwilę panowała głucha cisza.
- Lucy…
Słuchaj, na razie się nie wtrącę. Ale gdy tylko sytuacja się
pogorszy, masz mi o tym od razu powiedzieć. Zajmę się tym. Inaczej
to może się źle skończyć.
- Dobrze.
Dziękuję
tatusiu.
– Lucy
przytuliła
się
do
ojca.
– A
właściwie,
czemu
wróciłeś
wcześniej?
- Ach,
no
tak!
Wszystkiego
najlepszego
Lu!
Przecież
dziś
są
twoje
osiemnaste
urodziny,
nie
mógłbym
nie
przyjechać!
Tę
jakże słodką chwilę przerwał dzwonek telefonu Lucy.
- Przepraszam,
muszę
odebrać.
Słucham?
– Powiedziała
do
słuchawki.
- Lucy,
tu Laxus, trochę się spóźnię, nie będzie ci to przeszkadzać?
- Nie
no, spoko. Wystarczyło wysłać sms’a.
- Wolałem
się upewnić. W takim razie do zobaczenia.
- Cześć.
Gdy
tylko zakończyła rozmowę, zobaczyła jak ojciec się jej
przygląda.
- O
co chodzi tato?
- Nie
o nic. Właśnie Lu, przyszła do ciebie paczka, stoi w korytarzu. A
przed domem, jest prezent ode mnie.
- Paczka?
– Blondynka
od
razu
wiedziała,
od
kogo.
Nie
trudno
było
ją
odszukać,
karton
sięgał
Lucy
do
bioder.
Szybkim
ruchem
otworzyła
go
i
zaczęła
przekopywać
rzeczy.
Jej
mama
mieszkała
w
Paryżu
i
co
jakiś
czas
przysyłała
jej
różne
rzeczy,
ponieważ,
młoda
Hearftfilia
kochała
to
miasto.
Ciuchy,
zdjęcia,
pamiątki,
wszystko…
jednak,
w
tej
chwili
blondynka
szukała
tylko
jednej
rzeczy.
Koperta,
leżała
na
dnie
paczki.
Duża,
żółta,
ozdobnie
zapakowana,
zaklejona
woskową
pieczęcią.
Na
ten
widok
dziewczyna
uśmiechnęła
się.
Layla
Heartfilia
zawsze
w
dzień
jej
urodzin,
zawsze
wysyłała
jej
taką
kopertę.
Owszem
pisały
do
siebie,
co
miesiąc,
jednak
to
na
taką
właśnie
kopertę
czekała
cały
rok.
Szybko,
ale
zarazem
delikatnie,
otworzyła
ją.
„Droga
Lucy
Przepraszam,
że nie napisałam wcześniej, jednak chciałam, by doszło to do
ciebie równo w twoje urodziny. Nie będę składać ci życzeń.
Jednak mam dla ciebie prezent, który wszystko wyjaśni. Jeśli
jednak nie będzie ci się podobał, to wiedz, że życzę ci
wszystkiego, co najlepsze.
Kocham
cię
Mama”
Zdziwiona
tak krótkim listem, Lucy spojrzała na dno koperty. Zobaczyła
jakieś dwie zapisane kartki. Gdy wyjęła je, jej oczy wręcz
zamieniły się w spodki. Kartki były, bowiem dwoma biletami do
Paryża.
• • •
Już
trochę spóźniona biegła przez centrum. Tak się ucieszyła
biletami do Paryża i prezentem od ojca, którym okazał się być
żółciutki kabriolet PORSCHE 911 CAYENNE, że zapomniała o bożym
świecie. Tak, więc teraz musiała go gonić. Z dwudziestominutowym
spóźnieniem wpadła do małego, przytulnego baru, a właściwie
kafejki o nazwie Magnolia. Laxusa zobaczyła od razu, wyróżniał
się z typowych klientów. Obok niego zobaczyła zielonowłosego
chłopaka, w którym rozpoznała Frieda.
- Cześć!
Przepraszam
za
spóźnienie,
ale
mój
ojciec
wcześniej
wrócił
z
delegacji.
– Powiedziała
zdyszana
i
usiadła
naprzeciw
nich.
– Co
z
Caną?
– Zapytała
widząc
ich
zmartwione
miny.
- Ogólnie
rzecz biorąc ma się dobrze.
- W
ogóle,
co
się
tam
stało?
– Spytała
już
nieco
podenerwowana.
Zauważyła,
ze
Fried
również
czeka
na
wyjaśnienia.
No
tak,
w
końcu
był
najlepszym
przyjacielem
Cany.
A
ona
przyjaciółką.
- Ech…Nie
wiem
jak
mam
o
tym
powiedzieć,
więc
powiem
prosto
z
mostu.
Wczoraj
wieczorem
napadnięto
na
Canę.
– Heartfilia
zasłoniła
usta,
Justine
otworzył
szerzej
oczy.
- Napadnięto?!
Masz
na
myśli…-
Zielonowłosy
nie
był
w
stanie
nawet
dokończyć
zdania.
- Tak.
Koleś chciał ją zgwałcić. Jednak, Cana nieźle sobie z nim
poradziła, zresztą ja też byłem nieopodal.
- Całe
szczęście.
– Westchnął
Fried.
- Dlatego
ty
odebrałeś,
gdy
do
niej
dzwoniłam…
A
co
z
nią?
– Zapytała
po
raz
kolejny
blondynka.
- Jak
na nią przystało, zniosła to całkiem dobrze. Na początku była
trochę roztrzęsiona, ale szybko się otrząsnęła. Jest pod stałą
opieką psychologa, ale sądzę, że już jutro uznają, że nie jest
jej potrzebny. A, Lucy Cana prosiła, byś do niej jutro wpadła.
- Jasne.
O której?
- Nie
wiem. Będę dziś u niej to dam ci znać, ok?
- Oczywiście.
– Zegarek
z
kukułką
wiszący
na
ścianie
wybił
godzinę
trzynastą.
– Przepraszam
was,
muszę
już
iść.
Mam
jeszcze
jedną
sprawę
do
załatwienia
na
mieście.
Pozdrów
ode
mnie
Canę!
– Zawołała
do
Laxusa
wychodząc
z
baru.
Humor
już
miała
zepsuty.
Myśląc
o
tym
jak
teraz
może
czuć
się
Alberona
spróbowała
postawić
się
w
jej
sytuacji.
Nie
miała
pojęcia,
jak
Cana
mogła
to
wytrzymać.
•
- Erza!
– Zauważyła
przyjaciółkę
zmierzającą
na
miejsce
ich
spotkania.
Gdy
Scarlet
odwróciła
się
w
jej
stronę,
Lucy
pomachała
jej
i
podbiegła
do
przyjaciółki.
- O
Lucy!
A
już
myślałam,
że
się
spóźniłam.
Wszystkiego
najlepszego!
– Przytuliła
przyjaciółkę.
- Dziękuję.
Erza-chan mam do ciebie dwa pytania. Pierwsze, znasz może nowy adres
Cany? Muszę do niej wpaść, a wiem, że ostatnio się
przeprowadziła.
- Tak,
zaraz
ci
go
podam.
A
właściwie
to,
czemu
jej
o
niego
nie
poprosisz?
I
w
ogóle,
czemu
jej
wczoraj
nie
było.
- Cana…Miała
wczoraj mały wypadek. Nie mogę na razie ci powiedzieć, o co
chodzi, ale jutro się z nią spotkam, to postaram się wysłać ci
wiadomość.
- Wypadek?
Ale
wszystko
z
nią
dobrze?
– Zapytała
zmartwiona
czerwonowłosa.
- Tak,
przynajmniej z tego, co mi wiadomo.
- A
jakie było twoje drugie pytanie?
- Chodzi
o to… W poniedziałek lecę do Paryża, na tydzień. Chciałabyś
może polecieć ze mną? Mój ojciec nie może, ma jakieś służbowe
spotkanie.
- Tydzień…Raczej
nie da rady. Zaczyna się działalność kółek, a ja jako
przewodnicząca kółka teatralnego muszę być. Bardzo mi przykro
Lu-chan.
- To,
kogo
ja
tam
wezmę?
– Blondynka
złapała
się
za
głowę,
zrozpaczona.
- Może
weź
Natsu?
- Zaproponowała
przewodnicząca.
– Jesteście
ze
sobą
blisko,
a
myślę,
że
jemu
się
spodoba.
W
końcu
tydzień
bez
szkoły,
w
dodatku
usprawiedliwiony.
- No
nie wiem… Po taj wczorajszej akcji z pocałunkiem…
- CO?
JAKIM POCAŁUNKIEM? Opowiadaj!
- Ups…
No
bo
jak
już
zbierałam
się
z
imprezy,
Natsu
już
nieźle
upity,
zaczął
mi
składać
życzenia.
A
potem
mnie
pocałował.
Jednak
był
wtedy
już
nieźle
nawalony,
bo
dziś
rano
nic
nie
pamiętał.
- Wow.
To tym bardziej powinnaś go wziąć!
- Ech…
Nie jestem pewna. Już i tak dziwnie się z tym wszystkim czuję. A
co jeśli się nie zgodzi?
- Tym
się nie martw. Ale radzę ci, weź go. W końcu to miasto
zakochanych…
• • •
- Natsu
ja
wychodzę
do
pracy!
- Zawołała
Hana
przewieszając
torebkę
przez
ramię,
chłopak
zszedł
z
pokoju
do
kuchni
wołając
"okey",
różowowłosa
uśmiechnęła
się
delikatnie.
- Przyjedziesz
później
mi
pomóc?
- Postaram
się,
jakby
co
to
zadzwonię.
- Oznajmił
otwierając
lodówkę.
Kobieta
nic
już
więcej
nie
mówiąc
wyszła
do
pracy,
przez
co
Natsu
został
sam
z
ojczymem.
Ale
póki
co
nie
przejął
się
tym
zbytnio,
ostatnio
tyle
dobrego
wydarzyło
się
w
jego
życiu
że
nie
chciało
mu
się
myśleć
o
Ayato.
Wyjął
z
lodówki
mleko,
sok
pomarańczowy
i
kilka
rzeczy
które
mógłby
położyć
na
kanapkę.
W
telewizorze
słychać
było
głosy
z
filmu
"Kac
Vegas",
na
który
chłopak
od
czasu
do
czasu
zerkał.
Przeżuwając
kanapkę
nalewał
soku
do
szklanki,
w
drugiej
dłoni
trzymając
talerz
z
przyszykowanym
jedzeniem.
Pił
mleko
prosto
z
kartonu,
kiedy
usłyszał
jak
ktoś
wchodzi
do
pomieszczenia
w
którym
on
się
znajduje
i
już
domyślał
się
kto,
więc
nie
zwrócił
na
to
większej
uwagi.
- Gdzie
byłeś
wczoraj?
- Zapytał
Ayato
o
dziwo
spokojnym
tonem.
- Na
imprezie.
- Odpowiedział
Salamander
próbując
zachować
spokojną
atmosferę.
- Słyszałem
od
twojej
matki,
że
jesteś
pełnoletni.
- Dodał.
- Ta...i
co
z
tego?
- Zapytał
lekko
zirytowany
tak
durnymi
pytaniami,
szczególnie
że
teraz
zupełnie
nie
wiedział
o
co
mu
chodziło.
Schował
mleko
i
sok
z
powrotem
do
lodówki,
a
kiedy
ją
zamknął
zobaczył
przed
sobą
mężczyznę,
który
wymierzył
cios
pięścią
wprost
w
jego
twarz,
przez
co
chłopak
zatoczył
się
w
tył
opierając
się
o
szafkę.
Jak
tylko
podniósł
głowę
taki
sam
cios
sprawił,
że
upadł
na
podłogę
ocierając
krew
wyciekającą
mu
z
nosa.
- O
co
ci
chodzi?!
- Wykrzyczał.
- Okłamałeś
mnie
o
to
chodzi!
Mówiłem
kup
mi
piwo
to
powiedziałeś,
że
jesteś
niepełnoletni!
Ja
nie
skończyłem
rozmowy,
a
ty
się
rozłączyłeś!
A
do
tego
poszedłeś
na
imprezę,
nie
pytając
się
mnie
o
zdanie!
- Krzyczał
podchodząc
do
różowowłosego
kopnął
go
w
brzuch
tak
że
obrócił
się
na
drugi
bok
zginając
z
bólu.
Zacisnął
mocno
powieki
trzymając
się
za
bolące
miejsce.
- Tylko
o
to
ci
chodzi?
Nie
jesteś
moim
ojcem,
żebym
pytał
się
ciebie
o
zgodę.
Oznajmił
przez zaciśnięte zęby. Ayato całkiem tracąc cierpliwość złapał
Dragneela za koszulkę i podniósł do góry, uderzając nim o szafę.
- Masz
rację
nie
jestem
twoim
tatusiem,
tylko
gdzie
on
jest?
A
no
tak.
Zostawił
i
ciebie
i
twoją
matkę!
- Wykrzyczał
mu
prosto
w
twarz,
różowowłosy
otworzył
szerzej
oczy.
W
końcu
ojczym
miał
rację,
jakby
na
to
nie
patrzeć.
Mężczyzna
widząc
minę
i
zdziwienie,
a
raczej
smutek
chłopaka
zaśmiał
się
uderzając
kolanem
o
żebra
Natsu,
a
kiedy
ten
zgiął
się
w
pół
kopnął
go
w
głowę
tak
że
znów
leżał
na
podłodze,
a
z
jego
ust
wypłynęła
stróżka
krwi.
- Ale
on...Nigdy
by
mnie
nie
uderzył,
ani
nie
zdradziłby
mamy!
- Wykrzyczał
wciąż
kaszląc
od
poprzedniego
kopnięcia.
- Nie
to
co
ty,
sukinsynu...
- Uważaj
na
słowa!
- Podszedł
do
niego
nadeptując
na
klatkę
piersiową,
przez
co
różowowłosy
wypluł
krew
z
trudem
łapiąc
oddech
- To
było
delikatnie...
Lecz
nie
usłyszał
już
żadnego
słowa
z
ust
Natsu
mimo
iż
był
przytomny,
po
prosty
zdjął
z
niego
nogę
patrząc
czy
chłopak
się
podniesie.
Rzeczywiście
zaczął
powoli
wstawać,
Ayato
chciał
po
raz
kolejny
go
uderzyć
ale
rozległo
się
pukanie
do
drzwi.
Oboje
zamarli
nic
nie
mówiąc.
•
- Mam
nadzieję
że
się
zgodzi...-
Westchnęła
Lucy
pukając
do
drzwi
Dragneela,
ale
nikt
się
nie
odezwał.
- Hm?
Nikogo
nie
ma?
- Zdziwiona
postanowiła
jeszcze
chwilę
zaczekać.
Ayato
widząc
odchodzącą
powoli
dziewczynę
przez
okno
zaśmiał
się
a
Natsu
przymrużył
delikatnie
powieki
zaciskając
dłonie
w
pięści.
- O
widzę
twoja
koleżanka,
całkiem
ładna.
Jak
myślisz
ile
wzięłaby
za
raz?
A
może
zrobiłaby
to
za
darmo?
- Zaśmiał
się
mężczyzna.
Salamander
słysząc
to
zacisnął
mocno
zęby
i
otworzył
szerzej
oczy
z
całej
siły
uderzając
go
w
brzuch.
- Nie
dotykaj Lucy! Trzymaj się od niej z dala bo cię zabiję!
Wykrzyczał
wściekły,
a
mężczyzna
zgiął
się
w
pół,
kaszląc.
Chłopak
zaczął
się
wycofywać
podpierając
o
ścianę,
po
czym
wyszedł
z
domu
i
wsiadł
na
motor.
Ayato
powoli
wstał
trzymając
się
za
brzuch.
- Następnym
razem
nie
będzie
litości...Będzie
rzygał
krwią
Oznajmił
wyprostowując się, spojrzał przez okno widząc odjeżdżającego
Natsu.
• • •
- To
tutaj
mieszka
Cana?
– Zapytała
Lili,
trzymając
za
rączkę
swoją
czteroletnią
córeczkę.
- Tak.-
Odpowiedział
Laxus
i
zapukał
do
drzwi.
Otworzył
mu
Gildarts.
- O,
Laxus witaj. A to…?
- Lili,
znajoma Cany. To moja córeczka Mei. Tak wiem, to dziwnie wygląda,
ale niech pan nie pyta. Mam niemiłą przeszłość.
- Rozumiem.
Przyszliście
odwiedzić
Canę,
prawda?
Wejdźcie.
– Wpuścił
ich
do
domu.
- Jest
w pokoju, Laxus, zaprowadzisz…Lili? A potem, czy mógłbyś na
chwilę wrócić? Chciałbym z tobą porozmawiać.
- Oczywiście.
– Blondyn
skinął
Clive’owi
głową
i
ruszył
przed
siebie
korytarzem.
Lili
wzięła
córeczkę
na
ręce
i
poszła
za
nim.
Zatrzymał
się
przy
ostatnich
drzwiach
na
końcu
korytarza.
Zapukał
kilka
razy,
a
gdy
nikt
nie
odpowiedział
uchylił
lekko
drzwi.
To,
co
za
nimi
zastał,
zaskoczyło
nawet
jego.
W
pokoju nie było już bałaganu, jak dzień wcześniej, gdy przywiózł
Alberonę do domu. Panował tam pedantyczny porządek, wszystko wręcz
lśniło. Ściany świeciły pustkami, ogołocone z plakatów
azjatyckich zespołów czy amerykańskich aktorów. Na biurku stał
tylko błyszczący monitor, nie było już pootwieranych książek
czy wpół zrobionych zadań. Na tablicach korkowych nie wisiały już
żadne zdjęcia. Okna były zasłonięte, a w pokoju paliła się
tylko jedna lampka, stojąca na szafce nocnej i oświetlająca jedyną
znajdującą się w pokoju osobę. Cana siedziała na łóżku z
grubą książką otwartą na kolanach, jednak łatwo było się
zorientować, że był to album. Siedziała w fioletowym dresie w
białe króliczki, który pewnie służył jej za piżamę. Włosy
miała spięte w wysoki kucyk, jednak kilka niesfornych kosmyków
wyswobodziło się i spływało falami obok jej policzków. Na nogach
miała białe, pluszowe kapcie w fioletowe kropki. Tak, ta dziewczyna
miała fioła na punkcie tego koloru.
- Cana.
– Dziewczyna
podniosła
gwałtownie
głowę,
jednocześnie
ocierając
twarz.
Przed
chwilą
płakała.
Oczy
miała
jeszcze
zapuchnięte,
jednak
widząc
Laxusa
uśmiechnęła
się.
Kilka
zdjęć
wypadło
z
albumu
na
podłogę.
Jedno
z
nich
przedstawiało
młodą
parkę,
z
czego
brązowowłosa
kobieta,
trzymała
w
rękach
trzyletnią
Canę.
- Laxus.
Wejdź.
- Nie
mogę,
twój
ojciec
mnie
wołał,
jednak
przyprowadziłem
ci
gościa.
– Odsunął
się
i
wpuścił
Lili
do
pokoju.
- Caanaa!
– Blondwłosa
rzuciła
się
w
stronę
Alberony
i
przytulając
przewróciła
na
łóżko.
– Jak
dobrze,
że
nic
ci
się
nie
stało!
– Z
oczu
tancerki
lały
się
strumienie
łez.
- Wujku
Laxsiu
– Laxus
obrócił
się,
i
zobaczył
trzymającą
się
jego
płaszcza
Mei.
- Mei,
nie idziesz przywitać się z ciocią?
- Z
ciocią?
- Tak.
– Dreyar
kucnął
obok
dziewczynki
i
wskazał
na
szatynkę,
której
udało
się
zdjąć
z
siebie
przyjaciółkę
i
teraz
razem
siedziały
na
łóżku.
– To
jest
ciocia
Cana.
To,
co
idziesz?
Ciocia
jest
dziś
bardzo
smutna,
więc
na
pewno
się
ucieszy.
– Potargał
dziewczynce
włosy,
na
co
ona
zachichotała.
- Juź
idę!
– I
pobiegła
do
pokoju
z
okrzykiem
„ciocia
Ciana!”.
Blondyn
uśmiechnął
się
i
zamknął
drzwi.
- Boże,
gdybym wiedziała, że to się tak potoczy wyszłabym wtedy z tobą.
- Nic
nie
szkodzi,
Lil.
– Uśmiechnęła
się
szatynka
trzymając
na
kolanach
- Chociaż
w pewnym sensie to dobrze. W końcu pogodziłaś się z nim
pogodziłaś, a on na jakiś czas będzie miał spokój z ojcem.
- Ale…Teraz
zamkną knajpę, co z tobą?
- Heh,
Laxus już jakiś czas temu załatwił mi pracę. Miałam zacząć w
przyszłym tygodniu, więc na jedno wychodzi. A jak się z nim
dogadujesz? Wyjaśniliście sobie wszystko? A może doszło do czegoś
więcej? Jakieś pikantne szczegóły?
- Lili!
Co
ty
wygadujesz?!
– Cana
była
zszokowana,
jednak
zarumieniła
się.
– Do
niczego
nie
doszło,
bo
niby
do
czego
miałoby?
- Ech,
Cana…Jesteś jescze młoda i taka niedoświadczona. Jednak Laxus to
dobry chłopak, tylko nie umie dobrze okazywać tego że kogoś lubi.
Nie bądź dla niego zbyt surowa.
- Ale…
- Już
jestem.
Cześć
Cana.
– Laxus
wszedł
do
pokoju.
Widząc
że
dziewczyny
siedzą
cicho
i
z
głupimi
minami
wpatrują
się
w
niego,
zapytał
– Coś
się
stało?
- Nie
nic!
– Cana
wręcz
pisnęła
zaczerwieniona,
a
Lili
zachichotała.
„Ach
te baby” westchnął w myślach i przysiadł się do nich.
•
- Ale
się
zasiedzieliśmy!
– Wykrzyknęła
Lili
spoglądając
na
zegarek
pół
godziny
później.
Mei
spała
na
plecach
Laxusa,
który
nosił
ją
na
barkach
jeszcze
kilka
minut
wcześniej.
– To
my
już
lecimy
Can.
Jutro
raczej
nie
wpadnę,
bo
przenosimy
się
do
nowego
mieszkania,
ale
postaram
się
przyjść
pojutrze,
dobrze?
- Oczywiście.
Tylko daj mi znać, bo nie wiem czy będę w domu. – U uśmiechnęła
się Cana.
- Ja
już
też
będę
leciał,
ktoś
musi
odwieźć
je
do
domu.
– Uśmiechnął
się
i
odwrócił.
- Laxus…
- Ton
głosu
szatynki
sprawił
że
Dreyar
stanął
w
miejscu
i
odwrócił
się.
- Tak?
- Dziękuję.
Naprawdę
dziękuję.
– Fioletowooka
podeszła
do
niego,
stanęła
na
palcach
i
pocałowała
go
w
policzkach.
W
tym
samym
momencie
na
ramionach
blondyna
obudziła
się
Mei.
- Ciocia
siem
śmuci?
– Zapytała
zaspana,
przecierając
swoje
złote
oczka.
- Nie,
ciocia
się
nie
smuci.
– Cana
uśmiechnęła
się
i
wzięła
dziewczynkę
na
ręce.
– Chodź,
bo
Lili
się
nie
doczeka
i
pójdzie
na
piechotę.
– Powiedziała
do
Laxusa
i
wyminęła
go
w
drzwiach.
Ten
chwilę
później
ruszył
za
nią.
• • •
Lucy
siedziała w salonie oglądając jakiś film zajadając popcorn,
kiedy usłyszała pukanie do drzwi o dość późnej porze. Niepewnie
wstała otwierając drzwi, widok osoby którą zobaczyła przed sobą
zdziwił ją.
- Dobry
wieczór...
- Przywitała
się
zdziwiona
obecnością
Hany.
- Niech
pani
wejdzie
- zaproponowała
otwierając
szerzej
drzwi.
- Lucy
przepraszam,
że
tak
późno,
ale
mam
tylko
jedno
pytanie.
- Rozpoznawała
w
jej
głosie
pewną
panikę
i
strach.
- Co
się
stało?
- Zapytała
ciekawa.
- Jest
u
ciebie
Natsu?
- Zadała
pytanie
z
nadzieją
w
głosie.
- Nie,
a
co
się
stało?
- Odpowiedziała
pytaniem
na
pytanie.
Różowowłosa
zakryła
dłonią
usta
a
jej
czarne
oczy
zaszkliły
się
od
łez.
Heartfilia
założyła
buty
i
wyszła
z
domu
zamykając
go
na
klucz,
jej
ojciec
i
tak
już
spał.
Żeby
go
nie
martwić
napisała
sms'a
z
wiadomością
gdzie
będzie.
Teraz
musiała
wiedzieć
co
działo
się
z
jej
przyjacielem,
przeczuwała
że
stało
się
coś
złego.
- C-co
ty
robisz?
Zostań
w
domu
jest
już
późno.
– Przekonywała
ją,
ale
dziewczyna
jedynie
stanęła
na
przeciwko
Hany
patrząc
na
nią
smutno.
- Niech
pani mi powie co się stało...
- Natsu...On
zniknął,
uciekł.
Miał
przyjść
do
mnie
do
pracy,
ale
tego
nie
zrobił.
Kiedy
wróciłam
do
domu
dzwoniłam,
ale
zostawił
telefon
i
nie
ma
motoru.
Martwię
się
i
miałam
nadzieję,
że
będzie
u
ciebie...
- Jej
głos
drżał
a
oczy
błyszczały
od
łez,
które
z
ledwością
nie
spływały
po
policzkach.
- Możemy
iść
do
pani,
mój
tata
już
śpi
i
nie
chcę
go
budzić.
Natsu
na
pewno
się
znajdzie.
- Oznajmiła
próbując
dodać
otuchy
samej
sobie.
I
tak
też
zrobiły,
poszły
do
domu
Dragneela.
Hana
usiadła
przy
stole
a
Lucy
wyglądała
przez
okno
w
poszukiwaniu
czy
Salamander
nie
wraca.
- Niech
pani się nie martwi, Natsu...
- Jest
taki
jak
jego
ojciec.
- Przerwała
różowowłosa
zasłaniając
twarz
dłońmi.
Blondynka
zwróciła
wzrok
na
matkę
Dragneela
nie
za
bardzo
rozumiejąc.
- W
jakim sensie?
- Tak
bardzo
go
przypomina,
wygląd,
zachowanie.
Jest
porywczy,
wszystko
chce
robić
sam,
chronić
wszystkich,
jest
odważny
ale
lekkomyślny.
Boję
się
że
pewnego
dnia,
odejdzie
jak
Igneel
i
nigdy
nie
wróci.
Boję
się,
że
stracę
i
jego...
- Opowiedziała
szlochając,
Heartfilia
przymrużyła
powieki
i
siadając
obok
kobiety
położyła
jej
dłoń
na
ramieniu,
na
co
ta
spojrzała
na
nią
zapłakanymi
oczami.
- Nie
znałam
jego
taty,
ale...
Natsu
pani
nie
zostawi...
On…
- Chciała
powiedzieć
"chroni"
ale
nie
zrobiła
tego,
by
nie
zdradzić
tajemnicy
chłopaka.
- Każdy
czasem
udaje
to
kim
nie
jest,
aż
w
końcu
znajdzie
osobę
przy
której
będzie
sobą.
Różowowłosa
uśmiechnęła się delikatnie słysząc słowa przyjaciółki syna.
Wyjęła jeszcze raz telefon wybierając numer.
- Do
kogo
pani
dzwoni?
- Zapytała
Lucy.
- Do
Graya,
w
końcu
często
przebywa
z
Natsu.
Są
dobrymi
przyjaciółmi
- Heartfilia
słysząc
to
poczuła
jakby
ukłucie
w
sercu,
na
wieść
że
Hana
jest
w
pewnym
sensie
okłamywana
o
prawdziwym
życiu
syna.
- Halo?
- Gray?
Tutaj Hana, mama Natsu.
- Dobry
wieczór, czemu pani do mnie dzwoni?
- Chciałam
się zapytać czy nie ma u ciebie Natsu...
- Co?
Niby
dlaczego
miałby
u
mnie
być?
Przecież
się
już
od
dawana
nie
przyjaźnimy.
- Kobieta
słysząc
to
otworzyła
szerzej
oczy
ze
zdziwienia.
- Jak
t...no
więc
przepraszam
jeśli
ci
przeszkodziłam.
- Oznajmiła
chcąc
się
rozłączyć.
Natomiast
Fullbuster
zacisnął
dłonie
w
pięści.
- A
co
się
stało?
- Zapytał
nagle.
- Natsu
znikł, a zostawił telefon. Zbliża się noc a jego nadal nie ma
i...
- Poszukam
go.
- Przerwał
różowowłosej.
I
na
tym
rozmowa
się
skończyła.
Hana
odłożyła
telefon
nie
spuszczając
z
niego
wzroku.
- Lucy,
czy
ty
wiesz
coś
o
tym
że
Natsu
i
Gray
się
już
nie
przyjaźnią?
- Zadała
pytanie,
na
co
blondynka
nie
wiedziała
co
powiedzieć.
Powoli
wypuściła
powietrze
z
ust
odwracając
się
w
stronę
okna
obserwując
okolicę.
- Przyjaźń
nie
wytrzymała
ich
osobistych
problemów,
z
ust
wypłynęły
słowa
wypowiedziane
w
nadmiarze
emocji
które
nigdy
nie
powinny
mieć
miejsca.
Mimo
iż
nadal
łączy
ich
ta
bliska
więź
przyjaźni,
żaden
nie
przeprosi.
Oboje
są
na
to
za
dumni,
i
są
w
błędzie
myśląc
że
tym
splamią
swą
dumę.
- W
pewnym
sensie
powiedziała
prawdę.
Jedną
dłoń
trzymała
przy
klatce
piersiowej
lekko
zaciśnięta
w
pięść,
a
jej
przezroczysta
postura
odbijała
się
w
oknie.
Różowowłosa
nie
wiedząc
co
odpowiedzieć
trochę
zdziwiona
spoglądała
na
plecy
blondynki.
Po
chwili
kąciki
jej
ust
wygięły
się
delikatnie
ku
górze.
- Od
10 lat
nie
mogę
do
niego
dotrzeć,
ale
odkąd
się
pojawiłaś
on
na
powrót
zaczął
okazywać
uczucia,
dziękuję
Lucy.
- Słysząc
te
słowa
jej
ciało
oblała
fala
ciepła
a
na
twarzy
mimowolnie
pojawił
się
delikatny
uśmiech.
- Czy
mogłabym
tu
zostać
póki
nie
wróci?
- Zapytała
niepewnie.
- Oczywiście,
lepiej żebyś nie budziła taty. Możesz spać u Natsu, weź sobie
jakąś jego bluzkę. Tu jest dużo pokoi, ale wydaję mi się że
ten jest najlepszy
- Dziękuję.
- Odpowiedziała
z
zarumienionymi
policzkami.
•
Zbliżała
się
już
północ,
a
one
nadal
nie
miały
żadnych
wieści
ani
od
Graya
ani
też
od
Natsu.
Lucy
siedziała
w
pokoju
chłopaka
sprzątając,
kiedy
oczyszczała
biurko
które
było
ledwo
widoczne
zbierała
przeróżne
papiery.
Na
podłogę
spadła
jedna
kartka,
która
po
chwili
podniosła
przyglądając
się
z
uwagą.
Był
to
szkic
jakieś
dziewczyny,
ale
nieskończony.
Przyjrzała
mu
się
dokładniej
i
wtedy
dojrzała
podobieństwo
rysunku
do
niej
samej.
Z
uśmiechem
położyła
go
na
innych
kartkach,
po
czym
zaczęła
składać
porozrzucane
po
pomieszczeniu
ubrania.
Nagle
usłyszała dzwonek do drzwi więc szybko zbiegła na dół, i
pierwsze co zobaczyła to Gray wchodzący do środka domu.
- I
jak?
- Usłyszała
pytanie
Hany,
chłopak
odwrócił
wzrok
ze
smutną
miną.
- Nie
znalazłem
go.
- Odpowiedział
bojąc
się
spojrzeć
różowowłosej
w
oczy.
- Rozumiem,
no
cóż...Wracaj
do
domu
jest
już
późno,
ale
dziękuję
że
próbowałeś
pomóc.
- Oznajmiła
próbując
się
uśmiechnąć,
Fullbuster
pożegnał
się
cicho
wychodząc
zawiedziony
sam
na
sobie.
Kobieta
poszła
w
stronę
kuchni
mijając
blondynkę
- Lucy
połóż
się
spać,
ja
jeszcze
chwilę
posiedzę...
- Ale...Dobrze,
dobranoc.
- Odpowiedziała
słysząc
załamanie
w
głosie
rodzicielki
przyjaciela,
a
wchodząc
na
górę
jej
cichy
płacz.
Położyła
się
na
łóżku
zamykając
drzwi
i
gasząc
świtało.
Spoglądała
na
swoją
dłoń
ze
smutkiem.
- Natsu…Wróć.
- Wyszeptała.
N: Ore, ore trochę długo
zajęło pisanie tego rozdziału.
A: Takie złe my ^^ mówi
N: Zjadłaś już swoich
małych poddanych? (czyt. jajecznica z pomidorami)
A: Jesteś okrutna
Natsu-chan! W każdym razie jak ci się podobał one-shot, mówi.
N: Baka! Oberwiesz
poduszką, zmusić mnie do płaczu..zuuuuua jesteś
A: Wiem ^^ Moja wina że
jesteś taka wrażliwa? Nawet ja się na tym nie popłakałam, a
wiesz jak mnie łatwo zmusić do płaczu.
S: Hej a może choć raz
napisałybyście coś sensownego!
M: Nie.
N: Ore, ore skarbie nie
krzycz, bo zastosuję na tobie moje tortury ^^
S: Okrutna sadystka -.-'
A: Salamandrze przez
ciebie zboczyłyśmy z tematu którym są moi mali poddani.
Ogłoszenie parafialne: ludzie zamawiajcie u mnie na blogu one-shoty
bo mi się nudzi, nawet jeśli go nie czytacie...zamawiajcie!
N: Tym razem się z nią
zgodzę, ale...chociaż są świetne, doprowadzają do płaczu!
S: Jak się tak łatwo
rozklejasz to co myślałaś?
N: Kochanie powiedziałam
coś! *z uśmiechem wyciąga tasak*
S: Etto...gommene *mówi
głosem edo Natsu*
N: JAKI ON KAWAII! ^^
*łapie się za zarumienione policzki, razem z An*
A: Dobra a teraz sprawy
ważne, Natsu wyjeżdża na tydzień na wakacje, a ja wracam do domu
więc będziemy miały pewne ograniczenia co do pisania, więc pewnie
rozdział nie pojawi się tak szybko jak wcześniejsze. Taki sam
problem będzie od września, ale damy radę!
N: Hai! Jaramy się
szablonikiem! Wy też to róbcie!
S: Lepiej słuchajcie się
bo to...
N: Chciałeś coś
powiedzieć smoczku?
S: Nie...gommene że
przerwałem *przechodzą go dreszcze*
A: A na koniec dla
czytelniczek, żeby nie było nieporozumień... nas jest dwie,
pojedynczo czujemy się pominięte! T_T A w ogóle widzieliście ten
obrazek z małym Natsu z chaptera mangi FT?! Bo na tumblrze go tyle
że aż musiałam przeczytać mangę...żartowałam
N: Przecież ludzie nie
mają okna na świat i nie wiedzą że Natsu zmienił się w małego
Natsu XD I MUSI TRZYMAĆ SWOJE SPODNIE! *rumieni się ze słodkości*
S: Mogę coś wtrącić?
N: Widzę że chcesz
żebym znowu przywiązała cię do łóżka i... *błysk w oku*
S: GO-GO-GOMENASAI!
M: Natsu wszyscy wiemy,
że wolisz żeby on puścił te spodnie
N: Ore, ore...wiesz że
ja lubię...ale mam tego dużego obok siebie ^^
Jedno slowo - swietne!
OdpowiedzUsuńZakochalam sie w tym opowiadaniu!
~Andzia-chan
Ps.: Nowa czytelniczka ^^'
Gdy zobaczyłam, że jest nowy rozdział od razu porzuciłam pisanie rozdziału na mafie i wchłonęłam wszystko od deski do deski jak gąbka :D
OdpowiedzUsuńJak zwykle ZAJEBIŚCIE!!!! Nie no, uwielbiam każdy rozdział tego bloga <3
Akcja z Natsu i Jude po prostu epicka - to było tak dobre, że czytałam to trzy razy :D
...
Aż dopiero teraz przypomniało mi się o błyszczyku...Wzmianka o jedzeniu kosmetyku mnie nie zdziwiła, bo na fakcie mój nauczyciel kiedyś wziął ode mnie taki błyszczyk o smaku truskawkowym i po wykładzie dla chłopców o całowaniu i jedzeniu błyszczyków nałożył sobie odrobine na palec i zjadł chcąc sprawdzić, czy rzeczywiście smakuje jak owoc xD (bez komentarza, wiem że to było bardzo dziwne :D)
Bilety to Paryża... Jeeeeeej, niech ona jedzie z Natsu! Muszą tam jechać! :D
...
Potem Cana, wyobrażając ją sobie w piżamce, wysoką kitką i tych kapciach ... jakbym siebie widziała xD Lili jest zboczona, ale ma cudną córcie ^.^ No i Laxus jaki miły się zrobił. Zmiana o 180 stopni! Ale nie ma co się dziwić.
...
Ayato, ty gnoju! Nie dość, że tak doprawil Natsu to jeszczeten tekst o Lucy... Zdziwiło mnie ciut to, że w takim stanie wsiadł na motor i pojechał... Ale teraz zaczęły mnie dziwne pomysły nachodzić. A może mial wypadek? Może stracił przytomność?
Scena z Haną i Lucy cudna! Tylko słowa Lucy.. jakby ciut przesadne. To znaczy bardzo mądre, ale dziwnie wypowiedziane jak na zwykłą nastolatkę aż zbyt mądrze :D. Gdyby tak sobie myślała to co innego, ale... A kij, czepiam się. Zajebiste to było i tak xD
I się rypła prawda z Grayem :D Jednak szacun i plus dla niego za tą pomoc, widać że ta przyjaźń jeszcze jest :3 Tylko jak to ładnie ujęłaś, duma im niepozwala na rozwiązanie tej sprawy.
Lucyna w pokoju Natsu O.o Z jednej strony radocha z tego jak nie wiem, jeszcze w jego koszuli ^.^ Jeśli Natsu wróci i zobaczy ją w swoim łóżku... miiiiła niespodzianka :D Jednak z drugiej strony, pamiętając o tym co powiedziała Ayato... Ona jest w ich mieszkaniu, w pokoju jego "syna", którego nie ma... Niby jest Hana, ale cała sytuacja wydaje mi się niebezpieczna i niepokojąca...
Ciekawa jestem straaaaaaaaaasznie co wymyślice dalej, mam nadzieję że wena was nie opuści i dodacie kolejny rozdział w miarę szybko :D(mam wrażenie, że obojętnie jak długi rozdział napiszecie mi wciąż będzie mało i małe, dawno tak nie miałam przy czytaniu blogów... na serio trafiłyście w mój gust! Dla mnie opisujecie to perfekto i bezbłędnie :* I nie słodze! Stwierdzam fakty ^^)
Ohayo :) Jestem waszą nową czytelniczką :D Uważam, że wasz blog jest po prostu rewelacyjny :) Macie świetne pomysły i bardzo przyjemny styl pisania. Z niecierpliwością czekam na każdą notkę <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę duuuużo weny ;)
Bel~chan ;p
Super
OdpowiedzUsuńA: Natsu wracaj bo nasza lu-cha jest sutna
N: Jak nie wiem co
Rozdział świetny jak zawsze zresztą
A: szkoda że tak krótko ale jest problem z internetem i takie tam z wirusem więc pa
N&M: Pa
Ooou Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału .. *.* Zajebisty jest ten .. Hahaha Natsu striptizer xD hahaha .. Głupi natsu . .ahh nie mógł się domyślić ,że się pocałowali grrr no nic .. Laxana mrrrau !!! Hehe .. No nic to tyle weny i czasu :D
OdpowiedzUsuńHaru : taa .. powodzenia ..
>groźne spojrzenie <
Haru : >ucieka<
Czekam z niecierpliwością <3 >słodki uśmieszek <
Obeeecna ! :D
OdpowiedzUsuńA więc... Oczywiście notka zajebista- to bez dwóch zdań.
ALE...- (ja zawsze mam jakieś "ale" więc się nie przejmujcie ludzie xd)
Zauważyłam literówki. To jest trochę wyżej niż zdj. Erzy.
Kiedy Lucy załamana, nie wie kogo zabrać.
"sięspodoba" "szkoy"
Wiem że to wygląda jakbym sama idealnie pisała, ale uważam że powinnyście wiedzieć.
( I BŁAGAM NIE OBRAŻAJCIE SIĘ NA MNIE T.T )
A wracając do notki...
Cudowna, wspaniała, doskonała, kapitalna, olśniewająca, perfekcyjna...
O rany, po prostu w jednym słowie:
Z.A.J.E.B.I.S.T.A. !!!!!!!!!!!!!!!
Lucy ma dwa bilety do Paryża - błagam niech weźmie Natsu !!!!
Cana pocałowała Laxusa !!! To jeszcze większa niespodzianka !!
Lucy nocuje u Natsu. . . W JEGO DOMU !!!!
I jeszcze on do niej powiedział "Lu-chan" I ten smak truskawki...*.*
O rety, rety... aż mi gorąco >.<
Błagam dodajcie notkę jak najszybciej bo nie wytrzymam !!!
:D
Pozdrawiam i czekam niecierpliwie ! :3
Blog extra ;) z niecierpliwoscia czekam na kolejną notkę ;)
OdpowiedzUsuńPrzeczytane, ale jestem padnięta i komentarz napiszę jutro. W każdym razie wyszło wam jak zwykle nieziemsko, uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńNapiszę jutro.. taaak.. w moim osobistym słowniku oznacza to za dwa tygodnie ;/
UsuńDziewczyny, nie chcę zadawać głupich pytań kiedy będzie kolejny rozdział, ale wiedzcie że czekam na niego :)
Natsu uciekł? Wiecie co.. myślałam nad tym Doszłam do wniosku, że to przecież Natsu, no i on chyba nie mógłby tak po prostu uciec, jak tchórz (za dużo Naruto i Sasuke, gomen ;p). A może porwał go jego ojczym (przy okazji zarekwirował [tak to się mówi?] motor), a teraz przetrzymuje w jakiejś piwnicy? Trudno zgadnąć, zobaczymy jak to rozwiniecie.
Tsukichi, pozwól że cię zacytuję tam z dołu: "...słowa Lucy..mnie zdziwiły..jeszcze bardziej mam wrażenie ,że jest ona jakimś filozofem" xD Nic dodać nic ująć.
...
No i nie wiem jak wy, ale wolałabym, żeby puścił te spodnie, gdy już wróci do swojej normalnej postaci ;) Weny, kochane wy moje (An, sprawdź hangouta, bo mam "genialny" pomysł) i czekam na rozdział! ;*
oo! rozdział świetny <3 warto było czekać! :3 codziennie sprawdzałam czy nie dodałyście rozdziału...i wreszcie! doczekałam się. Scena z tatkiem Lucy po prostu wyjebana w kosmos :D:D i to z błyszczykiem też zajebiste *__* kyaa,Natsu powiedział Lu-Chan~ i ten całus od Cany słodziutko <3
OdpowiedzUsuńi gdzie ten Natsu :c Zabiłabym Ayato..(gdybym tylko miała jak) ...słowa Lucy..mnie zdziwiły..jeszcze bardziej mam wrażenie ,że jest ona jakimś filozofem :D:D aleee..i Lucy nocuje u Natsu <3 *__* ale bez niego ;( z biletami też dobry pomysł. I bryczkę dostała :D będzie kraksa? bardzo wciągnęłam w opowiadanie! Podoba mi się. Pozdrawiam i życzę wam obu weny!
Jeeej. Znalazłam tego bloga zupełnie przypadkiem, i... zakochałam się. *^* Świetny, niesamowity, uwielbiam go. *^*
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział. <3
Życzę weny. ♥
kiedy nowy ?
OdpowiedzUsuńDołączam się do pytania
UsuńMei wróciła! 2 tyg. bez kontaktu z otoczeniem ;_; Przynajmnije na wsi była tv bo bym chyba z nudów do końca zwariowała!
OdpowiedzUsuńS: Taaa, jak juz mega się nudziła to zaczeła wymyślać co może się dalej stać na tym blogu.
A nie mówiłam Sherry!!! Natsu nic nie będzie pamietać, a ona będzie , ale mu nie powie!!!! Mówiłam!
S: Tak, tak, tak. Wiem -,-
Yeah. Rozdział fajny. A ta akcja z ojcem Lucy i Natsu-"striptizerem" meeega. I Laxus *_* Laxus wujkiem. No i mała słodka Mei. Moja kuzyneczka jest taka sama. Nawet ma tyle samo lat :3 Tylko, że nazywa mnie Luby :3 ( tak musiałam się nią pochwalić xd)
S: Nie tlko nia.
Taa, jeszcze moja nową płytą Taylor Swift ♥
S: Dobra kończ to chwalenie się. Mam ci przypomnieć pocą są komentarze?
Nie, nie trzeba. Dobra idę dalej nadrabiać zaległosci xd
Bye Mei ( która jara się małą Mei ♥), no i Sherry :3
Super rozdział ten blog jest od teraz moim ulubionym ;);) szkoda że mało rozdziałów jest jeszcze ale wierzę że niedługo będzie ich więcej ;);)
OdpowiedzUsuń46 yr old Structural Analysis Engineer Bar Marlor, hailing from Vanier enjoys watching movies like Sukiyaki Western Django and Backpacking. Took a trip to Greater Accra and drives a Alfa Romeo Tipo 256 Cabriolet Sportivo. sprawdz to
OdpowiedzUsuń