18 września
2013r.
Środa
- Jesteś
beznadziejny
w
tej
roli.
- Prychnął
Gray
krzyżując
ręce
na
piersi,
na
co
Dragneel
zmierzył
go
wrogim
wzrokiem
odchodząc
na
chwilę
od
Lucy.
- Przepraszam
panienkę
na
parę
sekund,
muszę
coś
zrobić
z
problemem.
- Oznajmił
z
uśmiechem
podchodząc
go
Fullbustera.
Dziewczynom
chciało
się
śmiać
z
tego
co
odstawiał
Dragneel,
ale
w
pewnym
sensie
same
by
coś
takiego
chciały.
Różowowłosy
podszedł
do
kolegi
stając
mu
na
przeciw.
- Niech
no
pan
słucha,
panie
Fullbuster.
Jeśli
pan
uważa,
że
jest
lepszy
ode
mnie
w
roli
kamerdynera
niech
to
pokaże.
- Oznajmił
przymrużając
powieki.
Na
co
Gray
uśmiechnął
się
przyjmując
pozę
jak
Natsu.
- Panienko
Heartfilio
czy
mogę
w
czymś
pomóc?
- Zapytał
przystawiając
się
do
blondynki,
która
niemalże
odskoczyła
na
bok
ze
zdziwienia.
- No
chyba
nie.
Ten
kretyn
nie
rozumie
sarkazmu.
- Powiedział
pod
nosem
prostując
się
i
podchodząc
do
znajomych.
- Panienko
Heartfilio
proszę
ignorować
tego
debila.
Lepiej
wracajmy
do
domu,
podwiozę
panienkę.
- Dopowiedział
swoim
szarmanckim
głosem,
który
w
połączeniu
z
tym
cudownym
uśmiechem
ukazującym
białe
kły,
zawsze
poprawiał
jej
humor.
Wtedy
nie
potrafi
mu
niczego
odmówić.
Podała
mu
dłoń,
którą
uchwycił,
ogrzewając
ciepłem
ciała.
- Ależ
panienko, naprawdę pojedzie panienka z tym...
- No
chyba
se
jaja
ze
mnie
robisz!
- W
końcu
nie
wytrzymał
wybuchając
złością.
Natomiast
Heartfilia,
która
wszystkiemu
się
przysłuchiwała
zaśmiała
się
głośno
ocierając
wolną
ręką
łzy
z
kącików
oczu.
- Zabawny
jesteś
Natsu.
- Powiedziała
badając
wzrokiem
przyjaciela,
jeśli
mogła
go
tak
jeszcze
nazywać
po
tych
wszystkich
wydarzeniach.
Po
pocałunku
i
po
tym
co
się
działo
w
Paryżu.
Kim
tak
właściwie
dla
siebie
byli?
- Yes,
my
Lady.
- Odpowiedział
z
uśmiechem.
Spojrzała
na Graya postanawiając zabawić się w to samo co oni.
- Panie
Fullbuster,
proszę
wybaczyć
ale
to
Natsu
jest
moim
kamerdynerem
i
nie
zamienię
go
na
nic
w
świecie.
- Powiadomiła
czarnowłosego,
pozwalając
aby
różowowłosy
ją
prowadził.
Dziewczyny
wybuchły śmiechem widząc minę Fullbustera, jednak można było
zauważyć cień uśmiechu pod tym zirytowaniem.
•
Gray
zajrzał do klasy obok. Cana rozmawiała z Gildartsem i Laxusem, z
którym ostatnio w ogóle się nie kłóciła, co było dosyć
dziwne. Głos miała podniesiony, jakby coś tłumaczyła, jej oczy
błyszczały, jednak jej ojciec tego nie widział, przeglądając
papiery, jedynie pomrukiwał i potakiwał głową. W końcu podniósł
głowę, powiedział coś do córki, a Alberona odeszła z ulgą
wypisaną na twarzy, ciągnąc za sobą Dreyara.
- O
cześć
Gray!
Szukasz
kogoś?
– Spytała
z
tym
swoim
wszystko
wiedzącym
uśmieszkiem
na
ustach.
- Wiesz
może gdzie jest Juvia?
- Juvia?
Cóż… dziś w ogóle nie przyszła do szkoły. Podobno jej
siostrze coś się stało, trafiła do szpitala, czy jakoś tak. Nie
znam szczegółów, więc zbyt wiele ci nie pomogę.
- Nic
nie
szkodzi.
Dzięki.
– Rzucił
Fullbuster,
uśmiechając
się,
lecz
dziewczyna
wiedziała,
że
to
tylko
ruch
ust.
Jego
oczy
błyszczały,
jak
kiedyś,
zanim
jeszcze
zaczął
ćpać.
- Idź,
podrobię
ci
zwolnienie.
– Szepnęła
i
poklepała
go
po
ramieniu.
Zobaczyła
w
jego
oczach
wdzięczność,
zanim
pobiegł
korytarzem.
• • •
Jej
dłoń – jednocześnie gorąca i lodowata. Jej skóra – bledsza
niż zwykle, wręcz biała. Jej oczy – poruszające się szybko pod
powiekami. Jej oddech – szybki i urywany, jakby musiała wbiec na
strome zbocze bez chwili odpoczynku. Włosy, o kilka odcieni
jaśniejsze, od włosów Juvii, rozsypane na poduszce tworzyły wzór
przywodzący na myśl fale.
Juvia
siedziała
tu
już
od
kilku
godzin.
Nie
spała,
nie
jadła,
nie
piła.
Nie
wyszła
z
tej
sali,
odkąd
tylko
Mavis
przywiozła
ją
do
szpitala.
Jej
rodzice
wyszli
może
godzinę
temu,
prowadzili
ważne
badania.
Obiecali,
że
przyjadą
w
czasie
przerwy
i
od
razu
po
pracy,
co
było
nie
lada
wyzwaniem.
Spojrzała
jeszcze raz na siostrę. Jej stan był już stabilny, jednak, gdy tu
przybyła, trafiła w środek istnego piekła. Shiori w konwulsjach,
z wywróconymi oczami, grupa lekarzy próbujących coś zrobić…
Otrząsnęła
się i ścisnęła dłoń Shiori. Poczuła jak jej siostra delikatnie
odwzajemnia uścisk, mimo iż była nieprzytomna.
Nagle
poczuła jak coś opada jej na ramiona. Drgnęła wystraszona.
- To
tylko
ja.
– Usłyszała
głos
Graya,
który
podał
jej
kawę.
Dziewczyna
uśmiechnęła
się
z
wdzięcznością
i
wzięła
kubek.
Chłopak
poprawił
płaszcz
na
jej
ramionach
i
przysunął
sobie
krzesło.
- Co
z nią?
- Już
nawet
dobrze.
Jednak
wcześniej…
- Z
nerwów
mocniej
ścisnęła
kubek,
rozlewając
napój
i
parząc
sobie
dłonie.
- Spokojnie.
– Fullbuster
wziął
z
jej
ręki
naczynie
i
odłożył
na
stolik.
- A
właściwie, co Gray-sama tu robi?
- Nie
było cię dziś w szkole, więc pomyślałem, że będziesz tutaj.
Martwiłem się.
Lockser
poczuła w środku przyjemne ciepło. Spojrzała na granatowowłosego,
a ten uśmiechnął się. Na jaj policzki wypłynęły rumieńce,
szybko, więc odwróciła wzrok.
- Ale
powinieneś być w szkole…
- Cana
napisała mi zwolnienie.
- Nikt
się nie zorientuje?
- Możliwe.
Ale raczej nic się nie stanie, o ile nie zrobię niczego głupiego.
- A
zrobisz?
- Nie
mam takiego zamiaru.
• • •
Zatrzymał
się pod jej domem schodząc z motoru podał jej dłoń aby mogła
bezpiecznie zejść. Podobało jej się to, czuła się taka...Ważna
w czyimś życiu.
- Da
sobie
panienka
radę?
- Zapytał
z
lekkim
uśmiechem.
- Oczywiście,
że
tak.
- Zaśmiała
się
cichutko,
a
jej
policzki
pokrył
słodki
rumieniec.
Ruszyła
w
stronę
swojego
domu,
słysząc
jak
chłopak
wjeżdża
na
swoje
podwórko
i
parkuje
pojazd.
No
tak
wrócił
do
domu,
tam
gdzie
jest
Ayato.
Przynajmniej
po
raz
pierwszy
zobaczyła
go
bez
siniaków,
ani
ran...Przynajmniej
na
twarzy.
Zamknęła
drzwi
znikając
w
domu.
Powoli
wszedł po schodach zatrzymując dłoń nad klamką. Wypuścił
powoli powietrze z ust uspokajając się. Otworzył drzwi wchodząc
do środka. Bez słowa wszedł do domu nie wypowiadając ani jednego
zdania.
- Natsu?
- Usłyszał
głos
ojczyma.
Zatrzymał
się
zaciskając
dłonie
w
pięści.
- Tak?
- Odparł
równie
spokojnie.
- A
czyli to ty. Po prostu nie byłem pewny...
Dlaczego
był taki miły i spokojny? Chłopak jedynie kiwnął delikatnie
głową biorąc z pokoju kurtkę i plik banknotów, które schował
do kieszeni. Po chwili rozbrzmiał melodyjny głos Hany, no tak już
wiedział dlaczego ojczym był dla niego taki miły.
- Wychodzę!
- Oznajmił
zakładając
kurtkę,
kiedy
z
kuchni
wyjrzała
różowowłosa
z
chochelką
w
dłoni,
i
ze
zdziwioną
miną.
- A
obiad?
- Nie
jestem
głodny,
a
po
za
tym
to
nie
może
czekać.
Po
tych
słowach
wyszedł,
a
Hana
jeszcze
przez
chwilę
wpatrywała
się
w
syna
zmartwiona.
Bała
się,
że
znów
wróci
cały
pobity,
a
miała
dość
tego
widoku.
•
Podjechał
do budynku niedaleko klubu w jakim niedawno była impreza. Zszedł z
motoru gasząc silnik, a klucze schował do kieszeni wchodząc do
środka. Rozglądał się dookoła szukając "znajomych".
- I
co
postanowiłeś
spłacić
dług?
- Zapytał
jeden
z
męskich
głosów
wyłaniając
się
z
ciemności.
Dragneel
zacisnął
dłonie
w
pięści
przymrużając
powieki.
- Powiedzmy.
Słyszałem,
że
policzyliście
mi
odsetki.
- Oznajmił
z
niemałym
rozbawieniem.
Drugi
mężczyzna
stanął
za
nim
bacznie
obserwując.
- Dokładnie
a coś ci nie pasuje?
- Odsetki?!
Wam się w dupach poprzewracało?! Może zapomnieliście ile razy
uratowałem was od pierdla! Do cholery jasnej!
Ze
zdenerwowania zaczął krzyczeć, trzeci chłopak podszedł bliżej
jakby chciała złapać Salamandra, jednak rozmówca przeszkodził
mu.
- Nie
unoś
się
tak.
Ty
jesteś
jeden,
nas
jest
pięciu.
- To
tylko
dowód,
że
jesteś
za
słaby
i
za
cienki,
żeby
pokazać
się
sam.
To
można
było
nazwać
obelgą.
Mężczyźnie
wyskoczyła
na
czole
pulsująca
żyła,
kiwnął
delikatnie
głową
żeby
drugi
za
różowowłosym
złapał
go.
Jednak
Dragneel
zauważył
to
szybko
usuwając
się
z
drogi.
Wyjął
z
kieszeni
plik
banknotów
pokazując
go
„znajomym”.
- Tego
chcesz
co
nie?
- Zapytał
spokojnie.
Tamten
spojrzał
na
niego
robiąc
krok
w
przód.
Chciał
tylko
spłacić
dług
i
mieć
spokój.
Rzucił
pieniądze
w
jego
stronę.
Ten
szybko
je
przeliczył
spoglądając
na
Natsu.
- To
za
mało.
- Nie.
To
tyle
ile
naprawdę
jestem
winny
bez
odstetek,
i
nie
zapłacę
ich.
Zaprotestował
chcąc wyjść, ale kiedy jeden z nich chciał złapać za jego ręce
szybko się odsunął sprzedając mu mocnego kopniaka, rozglądając
się przyjął pozę do walki zaciskając mocno pięści. I znów
kolejny ruszył na niego z zamiarem zadania ciosu, w porę
zorientował się i lekko uchylając przed atakiem wymierzył
siarczysty cios w twarz napastnika. Niestety jeden z nich zdołał
uchwycić jego ręce wykręcając w tył, przez co przyparto go do
ziemi, a głową zderzył się z twardą glebą. Wcześniejszy
rozmówca podszedł do niego kucając. Złapał różowe,
rozczochrane włosy chłopaka podnosząc jego głowę do góry,
równocześnie prawie że wyrywając.
- Powiedziałem,
że
masz
zapłacić
odsetki.
- Rozkazał
ukazując
"potargany"
w
niektórych
miejscach
pręt
w
swojej
dłoni,
oczy
Salamandra
rozszerzyły
się
z
przerażenia.
Próbował
się
wyrwać,
ale
na
darmo.
Narzędzie
uderzyło
tuż
obok
jego
głowy,
a
głośny
brzdęk
odbił
się
echem
w
jego
głowie.
- To
jak
będzie?
- Zapytał
z
uśmiechem.
- Spierdalaj.
- Odpowiedział
zaciskając
mocno
zęby.
Poczuł
ból
w
okolicy
żeber
cicho
kaszląc.
Poderwali
go
do
góry
wciąż
wykręcając
ręce.
Znów
cios
tym
razem
z
policzek,
przez
który
jego
głowa
przekręciła
się
w
bok.
Puścili
go
na
kiwnięcie
głowy
mężczyzny,
która
uderzył
prętem
o
bok
Dragneel
przez
co
przeturlał
się
z
dwa,
trzy
metry
dalej
widząc
krew
wciekającą
z
jego
ciała.
Podparł
się rękami o podłoże usiłując wstać mimo ciemnoczerwonej
cieczy lejącej się z jego ciała, ale nim zdążył to zrobić
przeciwnik kopnął go w mostek znów posyłając na ziemię.
Salamander zdenerwowany z trudem poderwał się na nogi podbiegając
do napastnika oddał mu pięknym za nadobne uderzając z całej siły
w brzuch, nie zatrzymując się pięścią uderzył w jego twarz a na
koniec kopnął w żebra, przez co ten upadł na podłogę.
Stał
ciężko dysząc, po czym złapał się za krwawiące miejsce i opadł
na kolana. Ten wstając podszedł do chłopaka uderzając prętem w
plecy zadał kolejną, krwawą ranę. Mimo iż chodziło mu tylko o
pieniądze nie da sobą pomiatać i na pewno nie wybaczy pobicia go.
Chciał uderzyć w twarz Dragneel, kiedy w ostatniej chwili broń
zatrzymała dłoń chłopaka wbijając swe postrzępione brzegi w
jego skórę. Wściekłością wymalowaną w zielonych tęczówkach
zmierzył mężczyznę zaciskając mocno zęby.
- Myślisz,
że się ciebie boję? Chociaż to co mi zrobiłeś bolało. Dam ci
jeszcze tydzień na odsetki inaczej zginiesz. O ile przeżyjesz
teraz, wygląda na to, że te rany są poważne. Radź sobie sam
gnojku...
Po
tych
słowach
wyszedł
z
budynku,
a
zaraz
za
nim
poobijani
koledzy.
Mimo
wszystko
w
pewnym
sensie
różowowłosy
dał
im
radę
sam
mimo,
iż
teraz
leżał
na
ziemi
wpatrując
się
w
krew
brudzącą
glebę.
Niech
to,
wyjechał
tylko
na
chwilę
mając
nadzieję,
że
nic
się
nie
stanie.
Może
to
odpokutowanie
za
prawdę,
którą
ukrywa
przed
przyjaciółką
o
bolesnej
śmierci.
Usłyszał
dzwonek
swojego
telefonu
opornie
po
niego
sięgając
spojrzał
na
nadawcę.
Dzwoniła
do
niego
Lucy.
Niepewnie
odebrał,
udając
że
nic
się
nie
dzieje.
- Halo?
- Zapytał
słabym
głosem
drugą
ręką
próbując
zatamować
krwawienie.
- Natsu...Coś
się
dzieje?
- Nic.
A co ma się dziać?
- Tak
ciężko mówisz...
- Nie.
Wszystko
jest
w
jak
najlepszym
porządku.
Błagał,
żeby
się
rozłączyła.
Nie
chciał
w
nic
więcej
jej
wplątywać.
Po
prostu
błagał
żeby
się
rozłączyła
i
nie
wnikała
w
to
co
się
dzieje.
- Na
pewno?
- Tak.
Nie
martw
się
panienko.
- Oznajmił
swoim
tonem
kamerdynera,
jakiego
teraz
cały
czas
używał
przy
blondynce.
Musiał
zachować
pozory
normalności,
chociaż
miał
co
raz
mniej
siły.
Powieki
same
mu
się
zamykały,
a
wypowiadanie
słów
stawało
się
takie
ciężkie.
Nawet
nie
zauważył,
kiedy
kałuża
krwi
pojawiła
się
wokół
niego.
Wygiął
kąciki
ust
delikatnie
ku
górze.
- Gdzie
jesteś?!
- Do
widzenia,
moja
panienko.
- Powiedział
rozłączając
się,
przymrużył
delikatnie
powieki
spoglądając
w
sufit.
Dlaczego
ten
ból
go
cieszył?
Nie
przeszkadzało
mu
to,
że
leży
sam
w
środku
jakiegoś
budynku,
w
sumie
wystawiony
na
pewną
śmierć.
Co
raz
bardziej
obraz
mu
się
zamazywał,
aż
w
końcu
całkiem
stracił
kontakt
ze
światem.
• • •
- Nie,
ja jestem starszy! Jestem wyższy!
- Chyba
śnisz! Jestem starsza, bo jestem mądrzejsza!
- Ty
mądrzejsza? Hahaha!
- Co
powiedziałeś Hibiki?!
Przez
głowę przelatywały jej tysiące wspomnień.
- Będziesz
moją dziewczyną?
- Przepraszam
Bacchus, ale…ja już kogoś kocham.
- Nie
przepraszaj. Zaczekam na ciebie.
Wiatr
szumiał i strącał powoli żółknące liście.
- Mamo…?
Mamo! Nie!!! To nie możliwe… MAMO!!!
- Cana,
coś się stał…
- Mamo,
nie…
- Spokojnie,
już uspokój się, już zadzwoniłem po policję…
- Fried,
proszę, powiedz że to nie jest prawda…Powiedz mi, że ona żyje…
Słyszała
jak uczniowie hałasują na placu.
- Słuchaj,
wiem, że głupio postąpiłem. Nie powinienem ci tak dokuczać i
przepraszam za to.
- Laxus,
spokojnie. Nie mam ci tego za złe. W końcu sama nie jestem lepsza.
Ktoś
ją wołał, ale nie reagowała.
- Cana
do jasnej cholery, nie udawaj, że nie słyszysz!
W
końcu ze śmiechem zwiesiła się z gałęzi.
- Fried,
przepraszam, zamyśliłam się!
- Taaa,
bo
ci
uwierzę.
– Uśmiechnął
się.
– Przesuń
się.
Alberona
zrobiła miejsce chłopakowi, a ten zręcznie wspiął się na drzewo
i usiadł obok niej. Dziewczyna uśmiechnęła się i oparła plecami
o jego ramię.
- I
jak się czujesz?
- Wiesz
o wypadku…? No tak, Laxus na pewno ci powiedział. Komuś jeszcze?
- Lucy,
ale to już pewne wiesz, bo u ciebie była. Widzę, że się z nim
już pogodziłaś.
- Przeprosił
mnie. Po…tym napadzie, był dla mnie bardzo miły, pomógł mi się
pozbierać.
- Lubisz
go
prawda?
– Zapytał
z
niecnym
uśmieszkiem.
(Niczym
Mira xD
heh taka
śmieszna An
^^)
- Aleś
ty
dzisiaj
ciekawski.
– Westchnęła
szatynka.
– No
jasne,
że
go
lubię…
- Gdy
zobaczyła
uśmiech
na
twarzy
przyjaciela,
zrozumiała,
o
czym
myślał,
Justine.
– Ale
nie
w
takim
sensie
idioto!
Nawet
nie
próbuj
mnie
z
nim
swatać!
- Sami
się
zeswatacie.
– Wzruszył
ramionami
zielonowłosy.
– Ja
nie
Mira,
takim
czymś
się
nie
zajmuję.
- Nie
wcale. A Lisanna i Natsu w podstawówce?
- Wypadek
przy pracy.
- Sherry
i Ren?
- Nie
maczałem w tym rąk.
- Ech…
oboje wiemy i nic z tym nie zrobisz. Ale z góry cię uprzedzam, że
między mną i Laxusem nic nie ma i nic nie wyjdzie.
- Chodzi
o
Hibikiego,
prawda?
Fioletowooka
nie odpowiedziała.
- Na,
odpuść
sobie,
on
nie
jest
ciebie
wart.
– Powiedział
Fried
skracając
jej
imię,
jak
robił
to,
gdy
byli
młodsi.
- Ale
to nie jest takie proste, nie rozumiesz? Ja go przecież kocham od
podstawówki…
- Nie
Cana. To nie miłość, to przyzwyczajenie. Wmawiasz sobie, że go
kochasz, bo tak ci wygodniej.
- Skąd
możesz
wiedzieć,
co
czuję?!
– Wkurzona
Cana
zeskoczyła
z
gałęzi.
– Myślisz,
że
to
takie
łatwe,
zrezygnować
z
kogoś
po
tylu
latach?
Nie
jesteś
mną,
nie
wiesz,
co
sobie
wmawiam
i
kogo
kocham!
A
nawet,
jeśli
sobie
wmawiam,
to
wolę
to,
niż
znowu
złamać
sobie,
albo
komuś
serce,
bo
tego,
że
nie
mam
u
niego
szans,
jestem
pewna
i
nie
muszę
się
niczego
obawiać!
– Odwróciła
się
i
szybkim
krokiem
ruszyła
przed
siebie
przykładając
dłonie
do
skroni.
„No
nie
znowu
głowa
mi
pęka.”
– Warknęła
w
myślach
i
przyspieszyła
kroku.
- Ech,
Cana,
Cana…Kiedy
ty
w
końcu
zmądrzejesz?
– Zaśmiał
się
Fried
i
ruszył
za
przyjaciółką.
•
- Cana?
– Usłyszała
jak
ktoś
ją
woła.
Odwróciła
się
zdziwiona,
myślała,
że
wszyscy
wyszli
już
z
klasy.
- Hi-Hibiki!
– Uśmiechnęła
się
widząc
kluczącego
między
ławkami
chłopaka.
Zapięła
torbę
i
zarzuciła
ją
sobie
na
ramię.
– Czy
coś
się
stało?
Zapomniałeś
czegoś?
- W
pewnym sensie. Chciałem cię zapytać czy masz może jutro czas?
- Eee…To
zależy o której. I jeśli Gildarts się zgodzi, ostatnio nie chce
mnie nigdzie puścić.
- Mogę
po ciebie przyjść. O 16, będzie ci pasować?
- Myślę,
że
tak.
– Uśmiechnęła
się.
- W
takim
razie
do
jutra.
– Uśmiechnął
się
zadziornie
i
poruszył
kilka
razy
brwiami,
tak
jak
to
miał
w
zwyczaju,
po
czym
wyszedł
z
klasy.
Szatynka
westchnęła i opadła na ławkę.
- To
dziwne,
że
mnie
zaprosił…
O.
Mój.
Boże.
Hibiki
mnie
zaprosił…!
– Do
dziewczyna
dotarła
„powaga”
sytuacji.
Z
uśmiechem
na
ustach,
wybiegła
z
klasy
szukając
Erzy.
Przecież
to
randka!
• • •
Natsu
wciąż
leżał
z
minuty
na
minutę
stając
się
co
raz
słabszy,
a
kałuża
szkarłatnej
krwi
wciąż
się
powiększała.
Choć
nie
wiadomo
jak
bardzo
by
chciał
nie
otworzy
oczu.
Nie
martwiło
go
to.
Wysoki,
dobrze
zbudowany
mężczyzna
o
czerwonych
włosach
wziął
chłopaka
na
ręce
zabierając
do
swojego
samochodu.
Położył
na
tylnich
siedzeniach
odpalając
silnik
i
ostatni
raz
na
niego
spoglądając
ruszył
w
stronę
szpitala.
- Dzieciaki
są co raz dziwniejsze, jak nie farbują włosów na niebiesko to na
różowo. Chociaż ten róż wydaje się dziwnie znajomy
Mówił
sam
do
siebie,
przyciskając
gaz,
aby
jak
najszybciej
znaleźć
pomoc.
W
końcu
dotarł
z
piskiem
opon
zatrzymując
sportowe
auto.
Wysiadł
szybko
biorąc
ze
sobą
chłopaka
ruszył
do
szpitala.
- Przepraszam,
on
potrzebuje
pomocy.
Stracił
dużo
krwi,
a
rany
wyglądają
na
poważne.
- Oznajmił
jednej
z
pielęgniarek,
po
czym
ta
od
razu
zawiadomiła
lekarza,
a
różowowłosego
położono
w
sali.
Opatrzono
rany,
jednak
wciąż
pozostawał
nieprzytomny
z
powodu
dużej
utraty
krwi.
Kobieta
chciała
podziękować
nieznajomemu
za
pomoc
chłopcu,
jednak
ten
zniknął
tak
szybko
jak
się
pojawił
pozostawiając
jedynie
telefon
do
matki
Salamandra,
który
wygrzebał
z
jego
telefonu.
(jaki
miły XD)
Pielęgniarka
jak
najszybciej
wykonała
telefon.
- Halo?
- Dzień
dobry,
tutaj
Kira
Amande,
pielęgniarka
szpitala
Magnolii.
Czy
dodzwoniłam
się
może
do
pani
Dragneel?
- Tak,
czy coś się stało?
- Pani
syn
jest
u
nasz
w
szpitalu.
- Już
jadę.
- Usłyszała
rozpacz
i
strach
w
jej
głosie.
- Dziękuję
za pośpiech. Do zobaczenia
•
Hana
jak najszybciej, niemalże wbiegła do szpitala szukając kobiety,
która do niej dzwoniła. Przyglądała się plakietkom pielęgniarek,
szukając odpowiedniej. Aż w końcu znalazła szczupłą, rudowłosą
kobietę o imieniu Kira.
- Dzień
dobry,
jestem
Hana
Dragneel.
Proszę
zaprowadzić
mnie
do
syna.
Nie
zwlekała ani chwili dłużej, chciała go po prostu zobaczyć.
- Chcę
żeby
pani
wiedziała,
że
wciąż
nie
odzyskał
przytomności.
Jego
stan
jest
stabilny,
jednak
doznał
poważnych
obrażeń.
Poinformowała
z
bólem
serca,
widząc
łzy
napływające
do
czarnych
oczu
różowowłosej.
Wpuściła
ją
do
sali
na
której
leżał
Dragneel,
kobieta
widząc
stan
syna
przeraziła
się
zasłaniając
dłonią
usta.
Usiadła
obok
jego
łóżka
na
drewnianym
krześle.
Leżał
nieruchomo,
a
jego
zawsze
opalona
skóra
była
blada.
Na
twarzy
miał
wymalowany
grymas
bólu,
w
niektórych
miejscach
jego
ciało
oszpecone
było
ranami,
a
białe
bandaże
już
zdążyły
przesiąknąć
krwią.
Słyszała
ciche
pikanie
maszyny,
która
badała
bicie
serca
i
kroplówkę
do
której
był
podłączony.
Krystaliczne
łzy
zaczęły
spływał
po
jej
policzkach
jak
małe
strumyczki,
których
nie
potrafiła
powstrzymać.
Oparła
głowę
o
skrawek
białej
pościeli
szlochając
co
parę
sekund.
Nigdy
nie
chciała
tego
widzieć,
to
sprawiało
zbyt
dużo
bólu.
• • •
- I
jeszcze raz. Raz, dwa, trzy i…!
Levi
stała wraz z Yukino, przed domem Agurii. Słyszała dochodzące ze
środka, jak Sting, Rogu i Gajeel ćwiczą w środku.
- No
to
chodź,
chłopaki
już
czekają.
– Białowłosa
uśmiechnęła
się
i
wciągnęła
dziewczynę
do
środka.
McGarden,
na
początku
onieśmielona
bogatym
wnętrzem
domu
koleżanki
i
nowym
towarzystwem,
nie
za
dobrze
czuła
się
na
początku
próby.
Jednak
po
jakimś
czasie,
powoli
zaczęła
się
przyzwyczajać,
rozmawiała
ze
Stingiem
i
Agurią,
w
tym
czasie
mama
Yukino
wpadła
i
przyniosła
im
trochę
słodkości
i
herbatę.
Po
pół
godziny
próby,
Gajeel
w
końcu
powiedział:
- No,
skoro już się nasłuchałaś jak gramy, może zaśpiewasz coś z
nami?
- Ha!
– Westchnęła
zaskoczona
niebieskowłosa.
– No...ale
zależy
co…
- A
co chcesz? Mamy dosyć bogaty repertuar…
- Od
kawałków
Beatlesów
i
Guns
‘n
Roses,
ACDC…
- Zaczął
wymieniać
Sting.
- Poprzez
Asking
Alexandrię,
Apocalipticę,
Witrhin
Temptation,
Epicę…
- Ciągnął
Rogue.
- Rap
Eminema,
Lila
Wayna,
piosenki
Celine
Dion,
themy
z
gier
jak
Skyrim
czy
Final
Fantasy…-
Wymieniała
Yukino.
- Kończąc
na
musicalach
takich
jak
„Cats”
albo
„Notre
Dame
de
Paris.”
– Zakończył
całą
wypowiedź,
Gajeel.
- Nie
wierzę
„Notre
Dame”?
Ale
to
z
Danielem
Lavoil’em?
- Ge-he,
no
oczywiście.
– Zaśmiał
się
Redfox.
- Nie
kwestionuj,
bo
każe
ci
grać
rolę
Esmeraldy.
– Szepnęła
Yukino.
– Nikt
oprócz
Angel
jeszcze
nie
wytrwał
do
końca.
Chociaż
i
ona
miała
z
tym
problemy.
- Chcesz
się
przekonać
mała?
– Spytał
czarnowłosy,
czochrając
Levi
fryzurę.
- Za
późno…-
Westchnęła
zrozpaczona
Anuria,
a
Rogue
i
Sting
jęknęli
cicho
przerażeni.
- Nie
jestem
mała,
tylko
drobna!
I
oczywiście,
wiedz,
że
ze
mną
nie
wygrasz!
– McGarden
wzięła
do
ręki
mikrofon.
- Zobaczymy…ge-he.
– Zaśmiał
się
pod
nosem
chłopak.
– Yukino,
chłopaki,
dacie
radę
co?
- Dawno
tego
nie
graliśmy…
- Zaczął
Sting
z
uśmiechem.
- …Ale
takich
rzeczy
się
nie
zapomina.
– Dokończył
Rogue.
- A
które
piosenki?
– Spytała
niebieskowłosa.
- Visite
De
Frollo
Esmeralda
i
Un
Matin,
Tu
Dansais.
Zawsze
śpiewamy
te
dwie
razem.
– Rzekł
poważnie
Gajeel.
– No
to
zaczynamy.
– I
skinął
na
resztę
zespołu,
sam
wziął
do
ręki
gitarę
i
zaczął
grać,
jednocześnie
śpiewając:
~ Visite
De
Frollo
Esmeralda
~
Ecoute
la cloche qui sonne
Il
est cinq heures du matin
Bientt
s'ouvrira cette porte
Dans
une heure tu seras morte...
Dans
une heure je serai bien!
On
verra bien si tu danses
Encore
devant la potence
Qu'est-ce
que je vous ai fait
Pour
que vous me hassiez?
Ce
n'est pas de la haine
C'est
que je t'aime
Je
t'aime!
Mais
qu'est-ce que j'ai dont fait
Pour
qu'ainsi vous m'aimiez
Moi
pauvre gitane
Et
vous cur de Notre-Dame
~Un
Matin, Tu Dansais~
Un
matin tu dansais
Sur
la place au soleil
Et
jamais je n'avais
Rien
connu de pareil
Violemment
un frisson
Envahit
tout mon corps
Oh!
je m'en souviens encore
Depuis
ce jour-l
Quand
je vois ma face dans la glace
Je
crois voir Lucifer
Apparatre
ma place
Il
viendra je l'attends
Mon
Phoebus mon soleil
Il
sera mon amant
Mon
amour, ma merveille
Approche-toi
assassin
Tu
mourras de mes mains
Non
tu ne me fais pas peur
Je
mords comme un chien
loigne-toi
oiseau de malheur
Je
ne demande rien qu'un instant de bonheur
Je
te donne le choix
Avant
le petit jour
C'est
le gibet ou moi
C'est
la mort ou l'amour
C'est
la tombe ou mon lit
C'est
la mort ou la vie
tu
n'as qu'a dire "oui"
Si
je te sors d'ici
Je
promets que je te rendrai
tes
frres les Gitans tes frres en Satan
Vas-t-en!
Vas-t-en!
Vas-t-en!
Vas-t-en!
Gdy
tylko skończyli grać, z tyłu salki rozległy się brawa.
Zaskoczony zespół odwrócił się i spojrzał na stojących z tyłu
rodziców Agurii, jej starszą siostrę Angel i Metallicanę, ojca
Gajeela.
- To
było
wspaniałe!
– Angel
podbiegła
do
Levi
i
uściskała
ją.
– Nawet
ja
nie
umiałam
zaśpiewać
tego
tak
dobrze!
- O-och,
dziękuję…
- Szepnęła
zawstydzona
Levi,
gdy
wszyscy
przyszli
jej
pogratulować.
- I
co,
nie
mówiłem?
– Gajeel
podszedł
do
Rogua
i
szturchnął
go
w
bok.
- No
mówiłeś…
- Wzruszył
ramionami
Cheney.
– Tylko
czemu
wyjechałeś
z
jedną
z
najtrudniejszych
piosenek?
- Żebyście
mieli
pewność.
– Zaśmiał
się
Gajeel.
– Przecież
nie
możemy
mieć
byle
kogo
w
zespole,
no
nie?
N: Ohayo! W końcu się
udało!
M: Komu się udało, temu
się udało.
N:
Ore ore
♥ Wszystkim
się udało
co nie
smoczku? *przytula
się do
Salamandra*
A: To zależy co się
udało...
N: Nie smuć się
An-chan! Cieszmy się *przytula An*
A: Tylko ty jedna o mnie
dbasz *_*
N:
Ore ore
♥ To
takie miłe...
S: Nieważne. Liczy się
to że mnie nie torturuje *oddycha z ulgą*
N: Za chwilę do ciebie
wrócę skaaarbie *pokazuje język i wyciąga siekierkę*
S: Ratunku *chowa się za
Meredis*
A: Anie po weekendowym
melanżu, który się skończył dosyć nieciekawie (oczywiście ze
względu na facetów bo od facetów głowa boli) czekała bardzo
milutka niespodzianka w postaci części Natsu! :3 TU DU DU DUM!
N: Nie za ma co An :*
A:
Wjem ☺(pszeszucamy
śe na
jensyk bodziowy)
N: Ha ha ha XD
Wspomnienia z wakacji :3
A: To tak dawno, całe 2
miesiące temu :D
N:
Ore ore
♥ Ja
spadam do
Salamandra *puszcza
oczko trzymając
nóż*
M: An skoro oni mogą to
my może też się zabawimy :P
A: Nie patrz się na mnie
takim dziwnym wzrokiem bo mam wrażenie że chcesz mnie zgwałcić
M: Ja ciebie?! Nigdy!
Chociaż oczywiście jeśli chcesz to bardzo chętnie!
N:
Ore ore
♥ Dzikie
orgie!
OSZALEJE !!!!!
OdpowiedzUsuńIGNEEEL !!!!!!! AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!1
Dobra ogar . Rozdział świetny ale czemu ;-; Natsu twój brak rozumu powraca ! Grrrr jestem wściekła !! Jak on tak mógł .. baka , baka, baka , baka !
Ale wracając do rzeczywistości .. ja chce tak pisać jak wy ;-; czemu jestem taka głupia .. już wiem czemu mnie do natsu porównują ... Ahh no wiecie co ...Cana ty też głupia jesteś ... chooooociaż .. Laxus jest tylko mój , Katriny i Shizuko ( <-- mojej postaci dla jednej bloggerki ) Nooo i oczywiście An ~~<3
Tyylko .. ja nie chce tego co się stanie potem ;-; I po za tym czy Naatsu nie mógł powiedzieć Lucy gdzie jest .? Wieeem ,że to by zaburzyło cały rozdział no ale .. ale .. :(
Smutam ! no weź .. dobijacie mnie jeszcze bardziej ;-; nie lubię jak Natsu cierpi ! I wiem ,że ten moment pisała Alex .. wiem to ! * płacze w koncie *
Piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii... Na tym przerywamy ten komentarz życzymy weny ,czasu i chęci :)
Wreszczie sie doczekalam xd.
OdpowiedzUsuńNatsu jal zwylke wpadl w klopoty -,-' . A juz sie cieczylam ze pierwszy raz wyjdzie caly bo jego ojczym jest mily
O.o
No ale Natsu ktory nie wpadla w bojki to nie Natsu xd.
Biedna Juvia. Ale na pocieszenie niespodzianka zwana Greyem :D
Ingeel!!!! Ja juz od poczatku wiedzialam ze to on. No ale zeby wlasnego syna noe poznac? Wstydz sie. Wstydz!
Ale Lucy dowie sie ze on lezy w szpitalu co nie? Czemu Hana do niej od razu nie zadzwonila ? ;_;
Leeeeeevy zamienmy sie miejscami, prooooooooosze! Ja tez tak chce ;_;
Juz nie moge sie doczekac kolejnego rozdzialu ^^
Zycze weny, czasu i zdrowia!
~Mei♡
Świetne. Wprost wyśmienite <3 Natsu w szpitalu T.T Tylko go nie zabijaj. Poooooooooooooooooooooooooooooossssssssssssssszzzzzzzzzzzzzeeeeeeeee ! T.T
OdpowiedzUsuńIgneel ! <3 Wreszcie <3 Nie mogłam się doczekać ;) Ale żeby własnego syna nie poznać -.- Widać, że ojciec Natsu xD
Do tego widzę tutaj miętę między Juvią i Grayem <3 Jej ^.^
Do tego na koniec Levy ! ;**
Życzę dużo weny i czekam na następne rodziały :)
Tak, tyle czasu czekałam, tyle czasu i się wyczekałam. Oczywiście, mądra ja, jak zwykle czytała rozdział w dniu, kiedy został dodany, a komentuje po takim odstępie czasu. >.< Ale można wam powiedzieć jedno - odwaliłyście dziewczyny kawał dobrej roboty, jak zwykle zresztą.
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej podoba mi się w klimat w takich realiach licealnego życia nastolatków. Bohaterowie M&A w FT w takim świecie wypadają cudownie! Ich charaktery z kanonu mają poniekąd odzwierciedlenie w waszym opowiadaniu. Choć zdarzają się wyjątki, gdzie postać ma swój nowy, unikatowy charakter przez co staję się inna, co nie znaczy, że gorsza. :)))
Albo to było tak oczywiste, albo jestem tępa, ale pojawił się Igneel- czyli postać, na którą długo oczekiwałam. No po prostu zżerała mnie ciekawość, kiedy się on pojawi. :))))
Salamander jak zwykle dał się poturbować >_< Nie znoszę, jak jest tak raniony i jak tak cierpi, buu :CC Ayato miły o.O WTF?
Rozdział niewątpliwie pełen zaskoczenia. Juvia i Gray - czuję między nimi chemię, miętę czy jak to tam woli. :D
Życzę wam wenyyyyyyy, masyyyyyy pomysłów :*
Nie chce się narzucać ale mam pomysł do twojego bloga. Otóż ojczym Natsu ze złości mógłby podpalić dom Lucy za to że się mu nie oddała. I akurat Natsu zauważy płomień w domu przyjaciółki i usłyszy jej krzyki. Bez wachania wbiegnie do domu i ją z pożaru wyciągnie, przy tym ratując dziewczynie życie. Lucy w podzięce obdaruje chłopaka szczerymi podziękowania pocałunkami. Mam wielką nadzieje że Tobie spodoba się ten pomysł.
OdpowiedzUsuńOgólnie, po raz wtóry powtarzamy,że jest nas dwie (bez obrazy oczywiście). po drugie....my już mamy pomysł ^^ oczywiście, twój pomysł nie jest zły ale you know, my już mamy wszystko zaplanowane ;)
UsuńUwielbiam Twojego bloga i już nie mogę się doczekać kolejnych losów Natsu i Lucy oraz innych wspaniałych postaci.
OdpowiedzUsuńInteligentna jestem, nie ma co xD Dopiero teraz dowiedziałam się, czemu tak długo niczego nie dodawałyście - zmieniłyście adres bloga ;.;
OdpowiedzUsuńOjezu, nie umiem wyobrazić sobie Levy śpiewają operę.. Gajeela tak, ale Levy o dziwo nie. Piękny dobór piosenek :)
Zamorduję, zamorduję, zamorduję! Dlaczego Cana chce być z Hibikim, a nie z Laxusem? ;.; Padłam na zawał, jak przeczytałam że się cieszy z tego zaproszenia. Nie powinna. Bo powinna być z Laxusem, ale wiadomo, miłość rozwija się powoli i takie tam. Mimo wszystko.. Hibiki? Ja już wolę Bacchusa ;.;
Przyjaźń Frieda i Cany jest po prostu numero uno dzisiaj :D Całe szczęście, że podarowałyście mu ten yaoistyczny charakter i możę skupić się na swataniu Laxany xD
Resztę dnia spędzę na rozmyślaniu, kogo chciałabym za lokaja. Dzięki, dziewczyny xD Chociaż, mam już chyba swój typ ^^
Większość blogów na blogsferze Fairytail'owskiej jest NaLu, więc jak się to czyta kolejny i kolejny raz, to człowiek zaczyna się nudzić. Wy macie bardzo świeże podejście do tematu, nie ma ciągłego love love, a jest patologia :D Fajnie ^^
Przesyłam kontenery weny i buziam ;*
Mam wielką proźbę do wszystkich. Jeżeli ktoś zna nowy link tego bloga prosze o wysłanie mi go ponieważ ten blog mi jest wielce ważny
OdpowiedzUsuńAdres bloga nie jest zmieniony. Nowy rozdział powinien pojawić się jeszcze w ten weekend, bo pracy mam co nie miara io po prostu nie mam czasu. Natsu już swoją część dodała wszystko moja wina. Przepraszam T^T ~An
UsuńNic się nie stało. Ale za to że myślałam że macie zmieniony adres bloga, szczerze rozpłakałam się. A tak naprawdę nazywam się Edyta Sroka i uwielbiam czytać waszego bloga.
UsuńRozpłakałam się ;(
OdpowiedzUsuńPrzez was moje serduszko rozbiło się na milion kawałków
Mizutami ;BĘDZIE DOBRZE !
No ja myślę
Mizutami : Cudo Cudo !!!
Kocham ,Kocham tego bloga :D
Pozdrawiamy Mizutami i Ayomi :)
Rozpisać bym się chciała, ale mam co nadrabiać. Ale ten rozdział, jak cała reszta jest po prostu naj :D :D :D
OdpowiedzUsuńKocham waszego bloga. Rozdzial byl zajebisty cud miód malina. Zapraszam do czytania bloga, ktorego pisze z Nanami http://fairytail-natsuxlucy.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNie do na początku rozdziało to płakałem ze śmiechu a później tak ponuro się zrobiło ale rozdział przemyślany i jak najbardziej w porządku super :)
OdpowiedzUsuń