14 października, 2013

11. Od facetów głowa boli

 18 września 2013r.
Środa

- Jesteś beznadziejny w tej roli. - Prychnął Gray krzyżując ręce na piersi, na co Dragneel zmierzył go wrogim wzrokiem odchodząc na chwilę od Lucy.
- Przepraszam panienkę na parę sekund, muszę coś zrobić z problemem. - Oznajmił z uśmiechem podchodząc go Fullbustera. Dziewczynom chciało się śmiać z tego co odstawiał Dragneel, ale w pewnym sensie same by coś takiego chciały. Różowowłosy podszedł do kolegi stając mu na przeciw.
- Niech no pan słucha, panie Fullbuster. Jeśli pan uważa, że jest lepszy ode mnie w roli kamerdynera niech to pokaże. - Oznajmił przymrużając powieki. Na co Gray uśmiechnął się przyjmując pozę jak Natsu.
- Panienko Heartfilio czy mogę w czymś pomóc? - Zapytał przystawiając się do blondynki, która niemalże odskoczyła na bok ze zdziwienia.
- No chyba nie. Ten kretyn nie rozumie sarkazmu. - Powiedział pod nosem prostując się i podchodząc do znajomych.
- Panienko Heartfilio proszę ignorować tego debila. Lepiej wracajmy do domu, podwiozę panienkę. - Dopowiedział swoim szarmanckim głosem, który w połączeniu z tym cudownym uśmiechem ukazującym białe kły, zawsze poprawi jej humor. Wtedy nie potrafi mu niczego odmówić. Podała mu dłoń, którą uchwycił, ogrzewając ciepłem ciała.
- Ależ panienko, naprawdę pojedzie panienka z tym...
- No chyba se jaja ze mnie robisz! - W końcu nie wytrzymał wybuchając złością. Natomiast Heartfilia, która wszystkiemu się przysłuchiwała zaśmiała się głośno ocierając wolną ręką łzy z kącików oczu.
- Zabawny jesteś Natsu. - Powiedziała badając wzrokiem przyjaciela, jeśli mogła go tak jeszcze nazywać po tych wszystkich wydarzeniach. Po pocałunku i po tym co się działo w Paryżu. Kim tak właściwie dla siebie byli?
- Yes, my Lady. - Odpowiedział z uśmiechem.
Spojrzała na Graya postanawiając zabawić się w to samo co oni.
- Panie Fullbuster, proszę wybaczyć ale to Natsu jest moim kamerdynerem i nie zamienię go na nic w świecie. - Powiadomiła czarnowłosego, pozwalając aby różowowłosy prowadził.
Dziewczyny wybuchły śmiechem widząc minę Fullbustera, jednak można było zauważyć cień uśmiechu pod tym zirytowaniem.
Gray zajrzał do klasy obok. Cana rozmawiała z Gildartsem i Laxusem, z którym ostatnio w ogóle się nie kłóciła, co było dosyć dziwne. Głos miała podniesiony, jakby coś tłumaczyła, jej oczy błyszczały, jednak jej ojciec tego nie widział, przeglądając papiery, jedynie pomrukiwał i potakiwał głową. W końcu podniósł głowę, powiedział coś do córki, a Alberona odeszła z ulgą wypisaną na twarzy, ciągnąc za sobą Dreyara.
- O cześć Gray! Szukasz kogoś? Spytała z tym swoim wszystko wiedzącym uśmieszkiem na ustach.
- Wiesz może gdzie jest Juvia?
- Juvia? Cóż… dziś w ogóle nie przyszła do szkoły. Podobno jej siostrze coś się stało, trafiła do szpitala, czy jakoś tak. Nie znam szczegółów, więc zbyt wiele ci nie pomogę.
- Nic nie szkodzi. Dzięki. Rzucił Fullbuster, uśmiechając się, lecz dziewczyna wiedziała, że to tylko ruch ust. Jego oczy błyszczały, jak kiedyś, zanim jeszcze zaczął ćpać.
- Idź, podrobię ci zwolnienie. Szepnęła i poklepała go po ramieniu. Zobaczyła w jego oczach wdzięczność, zanim pobiegł korytarzem.

• • •

Jej dłoń – jednocześnie gorąca i lodowata. Jej skóra – bledsza niż zwykle, wręcz biała. Jej oczy – poruszające się szybko pod powiekami. Jej oddech – szybki i urywany, jakby musiała wbiec na strome zbocze bez chwili odpoczynku. Włosy, o kilka odcieni jaśniejsze, od włosów Juvii, rozsypane na poduszce tworzyły wzór przywodzący na myśl fale.
Juvia siedziała tu już od kilku godzin. Nie spała, nie jadła, nie piła. Nie wyszła z tej sali, odkąd tylko Mavis przywiozła do szpitala. Jej rodzice wyszli może godzinę temu, prowadzili ważne badania. Obiecali, że przyjadą w czasie przerwy i od razu po pracy, co było nie lada wyzwaniem.
Spojrzała jeszcze raz na siostrę. Jej stan był już stabilny, jednak, gdy tu przybyła, trafiła w środek istnego piekła. Shiori w konwulsjach, z wywróconymi oczami, grupa lekarzy próbujących coś zrobić…
Otrząsnęła się i ścisnęła dłoń Shiori. Poczuła jak jej siostra delikatnie odwzajemnia uścisk, mimo iż była nieprzytomna.
Nagle poczuła jak coś opada jej na ramiona. Drgnęła wystraszona.
- To tylko ja. Usłyszała głos Graya, który podał jej kawę. Dziewczyna uśmiechnęła się z wdzięcznością i wzięła kubek. Chłopak poprawił płaszcz na jej ramionach i przysunął sobie krzesło.
- Co z nią?
- Już nawet dobrze. Jednak wcześniej - Z nerwów mocniej ścisnęła kubek, rozlewając napój i parząc sobie dłonie.
- Spokojnie.Fullbuster wziął z jej ręki naczynie i odłożył na stolik.
- A właściwie, co Gray-sama tu robi?
- Nie było cię dziś w szkole, więc pomyślałem, że będziesz tutaj. Martwiłem się.
Lockser poczuła w środku przyjemne ciepło. Spojrzała na granatowowłosego, a ten uśmiechnął się. Na jaj policzki wypłynęły rumieńce, szybko, więc odwróciła wzrok.
- Ale powinieneś być w szkole…
- Cana napisała mi zwolnienie.
- Nikt się nie zorientuje?
- Możliwe. Ale raczej nic się nie stanie, o ile nie zrobię niczego głupiego.
- A zrobisz?
- Nie mam takiego zamiaru.

• • •

Zatrzymał się pod jej domem schodząc z motoru podał jej dłoń aby mogła bezpiecznie zejść. Podobało jej się to, czuła się taka...Ważna w czyimś życiu.
- Da sobie panienka ra? - Zapytał z lekkim uśmiechem.
- Oczywiście, że tak. - Zaśmiała się cichutko, a jej policzki pokrył słodki rumieniec. Ruszyła w stronę swojego domu, słysząc jak chłopak wjeżdża na swoje podwórko i parkuje pojazd. No tak wrócił do domu, tam gdzie jest Ayato. Przynajmniej po raz pierwszy zobaczyła go bez siniaków, ani ran...Przynajmniej na twarzy. Zamknęła drzwi znikając w domu.
Powoli wszedł po schodach zatrzymując dłoń nad klamką. Wypuścił powoli powietrze z ust uspokajając się. Otworzył drzwi wchodząc do środka. Bez słowa wszedł do domu nie wypowiadając ani jednego zdania.
- Natsu? - Usłyszał głos ojczyma. Zatrzymał się zaciskając dłonie w pięści.
- Tak? - Odparł równie spokojnie.
- A czyli to ty. Po prostu nie byłem pewny...
Dlaczego był taki miły i spokojny? Chłopak jedynie kiwnął delikatnie głową biorąc z pokoju kurtkę i plik banknotów, które schował do kieszeni. Po chwili rozbrzmiał melodyjny głos Hany, no tak już wiedział dlaczego ojczym był dla niego taki miły.
- Wychodzę! - Oznajmił zakładając kurtkę, kiedy z kuchni wyjrzała różowowłosa z chochelką w dłoni, i ze zdziwioną miną.
- A obiad?
- Nie jestem głodny, a po za tym to nie może czekać.
Po tych słowach wyszedł, a Hana jeszcze przez chwilę wpatrywała się w syna zmartwiona. Bała się, że znów wróci cały pobity, a miała dość tego widoku.
Podjechał do budynku niedaleko klubu w jakim niedawno była impreza. Zszedł z motoru gasząc silnik, a klucze schował do kieszeni wchodząc do środka. Rozglądał się dookoła szukając "znajomych".
- I co postanowiłeś spłacić dług? - Zapytał jeden z męskich głosów wyłaniając się z ciemności. Dragneel zacisnął dłonie w pięści przymrużając powieki.
- Powiedzmy. Słyszałem, że policzyliście mi odsetki. - Oznajmił z niemałym rozbawieniem. Drugi mężczyzna stanął za nim bacznie obserwując.
- Dokładnie a coś ci nie pasuje?
- Odsetki?! Wam się w dupach poprzewracało?! Może zapomnieliście ile razy uratowałem was od pierdla! Do cholery jasnej!
Ze zdenerwowania zaczął krzyczeć, trzeci chłopak podszedł bliżej jakby chciała złapać Salamandra, jednak rozmówca przeszkodził mu.
- Nie unoś się tak. Ty jesteś jeden, nas jest pięciu.
- To tylko dowód, że jesteś za słaby i za cienki, żeby pokazać się sam.
To można było nazwać obelgą. Mężczyźnie wyskoczyła na czole pulsująca żyła, kiwnął delikatnie głową żeby drugi za różowowłosym złapał go. Jednak Dragneel zauważył to szybko usuwając się z drogi. Wyjął z kieszeni plik banknotów pokazując goznajomym”.
- Tego chcesz co nie? - Zapytał spokojnie. Tamten spojrzał na niego robiąc krok w przód. Chciał tylko spłacić dług i mieć spokój. Rzucił pieniądze w jego stronę. Ten szybko je przeliczył spoglądając na Natsu.
- To za mało.
- Nie. To tyle ile naprawdę jestem winny bez odstetek, i nie zapłacę ich.
Zaprotestował chcąc wyjść, ale kiedy jeden z nich chciał złapać za jego ręce szybko się odsunął sprzedając mu mocnego kopniaka, rozglądając się przyjął pozę do walki zaciskając mocno pięści. I znów kolejny ruszył na niego z zamiarem zadania ciosu, w porę zorientował się i lekko uchylając przed atakiem wymierzył siarczysty cios w twarz napastnika. Niestety jeden z nich zdołał uchwycić jego ręce wykręcając w tył, przez co przyparto go do ziemi, a głową zderzył się z twardą glebą. Wcześniejszy rozmówca podszedł do niego kucając. Złapał różowe, rozczochrane włosy chłopaka podnosząc jego głowę do góry, równocześnie prawie że wyrywając.
- Powiedziałem, że masz zapłacić odsetki. - Rozkazał ukazując "potargany" w niektórych miejscach pręt w swojej dłoni, oczy Salamandra rozszerzyły się z przerażenia. Próbował się wyrwać, ale na darmo. Narzędzie uderzyło tuż obok jego głowy, a głośny brzdęk odbił się echem w jego głowie.
- To jak będzie? - Zapytał z uśmiechem.
- Spierdalaj. - Odpowiedział zaciskając mocno zęby. Poczuł ból w okolicy żeber cicho kaszląc. Poderwali go do góry wciąż wykręcając ręce. Znów cios tym razem z policzek, przez który jego głowa przekręciła się w bok. Puścili go na kiwnięcie głowy mężczyzny, która uderzył prętem o bok Dragneel przez co przeturlał się z dwa, trzy metry dalej widząc krew wciekającą z jego ciała.



Podparł się rękami o podłoże usiłując wstać mimo ciemnoczerwonej cieczy lejącej się z jego ciała, ale nim zdążył to zrobić przeciwnik kopnął go w mostek znów posyłając na ziemię. Salamander zdenerwowany z trudem poderwał się na nogi podbiegając do napastnika oddał mu pięknym za nadobne uderzając z całej siły w brzuch, nie zatrzymując się pięścią uderzył w jego twarz a na koniec kopnął w żebra, przez co ten upadł na podłogę.
Stał ciężko dysząc, po czym złapał się za krwawiące miejsce i opadł na kolana. Ten wstając podszedł do chłopaka uderzając prętem w plecy zadał kolejną, krwawą ranę. Mimo iż chodziło mu tylko o pieniądze nie da sobą pomiatać i na pewno nie wybaczy pobicia go. Chciał uderzyć w twarz Dragneel, kiedy w ostatniej chwili broń zatrzymała dłoń chłopaka wbijając swe postrzępione brzegi w jego skórę. Wściekłością wymalowaną w zielonych tęczówkach zmierzył mężczyznę zaciskając mocno zęby.
- Myślisz, że się ciebie boję? Chociaż to co mi zrobiłeś bolało. Dam ci jeszcze tydzień na odsetki inaczej zginiesz. O ile przeżyjesz teraz, wygląda na to, że te rany są poważne. Radź sobie sam gnojku...
Po tych słowach wyszedł z budynku, a zaraz za nim poobijani koledzy. Mimo wszystko w pewnym sensie różowowłosy dał im radę sam mimo, teraz leżał na ziemi wpatrując się w krew brudzącą glebę. Niech to, wyjechał tylko na chwilę mając nadzieję, że nic się nie stanie. Może to odpokutowanie za prawdę, którą ukrywa przed przyjaciółką o bolesnej śmierci.
Usłyszał dzwonek swojego telefonu opornie po niego sięgając spojrzał na nadawcę. Dzwoniła do niego Lucy. Niepewnie odebrał, udając że nic się nie dzieje.
- Halo? - Zapytał słabym głosem drugą ręką próbując zatamować krwawienie.
- Natsu...Coś się dzieje?
- Nic. A co ma się dziać?
- Tak ciężko mówisz...
- Nie. Wszystko jest w jak najlepszym porządku.
Błagał, żeby się rozłączyła. Nie chciał w nic więcej jej wplątywać. Po prostu błagał żeby się rozłączyła i nie wnikała w to co się dzieje.
- Na pewno?
- Tak. Nie martw się panienko. - Oznajmił swoim tonem kamerdynera, jakiego teraz cały czas używał przy blondynce. Musiał zachować pozory normalności, chociaż miał co raz mniej siły. Powieki same mu się zamykały, a wypowiadanie słów stawało się takie ciężkie. Nawet nie zauważył, kiedy kałuża krwi pojawiła się wokół niego. Wygiął kąciki ust delikatnie ku górze.
- Gdzie jesteś?!
- Do widzenia, moja panienko. - Powiedział rozłączając się, przymrużył delikatnie powieki spoglądając w sufit. Dlaczego ten ból go cieszył? Nie przeszkadzało mu to, że leży sam w środku jakiegoś budynku, w sumie wystawiony na pewną śmierć. Co raz bardziej obraz mu się zamazywał, w końcu całkiem stracił kontakt ze światem.

• • •

- Nie, ja jestem starszy! Jestem wyższy!
- Chyba śnisz! Jestem starsza, bo jestem mądrzejsza!
- Ty mądrzejsza? Hahaha!
- Co powiedziałeś Hibiki?!

Przez głowę przelatywały jej tysiące wspomnień.

- Będziesz moją dziewczyną?
- Przepraszam Bacchus, ale…ja już kogoś kocham.
- Nie przepraszaj. Zaczekam na ciebie.

Wiatr szumiał i strącał powoli żółknące liście.

- Mamo…? Mamo! Nie!!! To nie możliwe… MAMO!!!
- Cana, coś się stał…
- Mamo, nie…
- Spokojnie, już uspokój się, już zadzwoniłem po policję…
- Fried, proszę, powiedz że to nie jest prawda…Powiedz mi, że ona żyje…

Słyszała jak uczniowie hałasują na placu.

- Słuchaj, wiem, że głupio postąpiłem. Nie powinienem ci tak dokuczać i przepraszam za to.
- Laxus, spokojnie. Nie mam ci tego za złe. W końcu sama nie jestem lepsza.

Ktoś ją wołał, ale nie reagowała.
- Cana do jasnej cholery, nie udawaj, że nie słyszysz!
W końcu ze śmiechem zwiesiła się z gałęzi.
- Fried, przepraszam, zamyśliłam się!
- Taaa, bo ci uwierzę. Uśmiechnął się. – Przesuń się.
Alberona zrobiła miejsce chłopakowi, a ten zręcznie wspiął się na drzewo i usiadł obok niej. Dziewczyna uśmiechnęła się i oparła plecami o jego ramię.
- I jak się czujesz?
- Wiesz o wypadku…? No tak, Laxus na pewno ci powiedział. Komuś jeszcze?
- Lucy, ale to już pewne wiesz, bo u ciebie była. Widzę, że się z nim już pogodziłaś.
- Przeprosił mnie. Po…tym napadzie, był dla mnie bardzo miły, pomógł mi się pozbierać.
- Lubisz go prawda?Zapytał z niecnym uśmieszkiem. (Niczym Mira xD heh taka śmieszna An ^^)
- Aleś ty dzisiaj ciekawski.Westchnęła szatynka. – No jasne, że go lubię- Gdy zobaczyła uśmiech na twarzy przyjaciela, zrozumiała, o czym myślał, Justine. – Ale nie w takim sensie idioto! Nawet nie próbuj mnie z nim swatać!
- Sami się zeswatacie.Wzruszył ramionami zielonowłosy. – Ja nie Mira, takim czymś się nie zajmuję.
- Nie wcale. A Lisanna i Natsu w podstawówce?
- Wypadek przy pracy.
- Sherry i Ren?
- Nie maczałem w tym rąk.
- Ech… oboje wiemy i nic z tym nie zrobisz. Ale z góry cię uprzedzam, że między mną i Laxusem nic nie ma i nic nie wyjdzie.
- Chodzi o Hibikiego, prawda?
Fioletowooka nie odpowiedziała.
- Na, odpuść sobie, on nie jest ciebie wart. Powiedział Fried skracając jej imię, jak robił to, gdy byli młodsi.
- Ale to nie jest takie proste, nie rozumiesz? Ja go przecież kocham od podstawówki…
- Nie Cana. To nie miłość, to przyzwyczajenie. Wmawiasz sobie, że go kochasz, bo tak ci wygodniej.
- Skąd możesz wiedzieć, co czuję?! Wkurzona Cana zeskoczyła z gałęzi. Myślisz, że to takie łatwe, zrezygnować z kogoś po tylu latach? Nie jesteś mną, nie wiesz, co sobie wmawiam i kogo kocham! A nawet, jeśli sobie wmawiam, to wolę to, niż znowu złamać sobie, albo komuś serce, bo tego, że nie mam u niego szans, jestem pewna i nie muszę się niczego obawiać! – Odwróciła się i szybkim krokiem ruszyła przed siebie przykładając dłonie do skroni.
No nie znowu głowa mi pęka.” Warknęła w myślach i przyspieszyła kroku.
- Ech, Cana, CanaKiedy ty w końcu zmądrzejesz?Zaśmiał się Fried i ruszył za przyjaciółką.
- Cana? Usłyszała jak ktoś woła. Odwróciła się zdziwiona, myślała, że wszyscy wyszli już z klasy.
- Hi-Hibiki!Uśmiechnęła się widząc kluczącego między ławkami chłopaka. Zapięła torbę i zarzuciła sobie na ramię. – Czy coś się stało? Zapomniałeś czegoś?
- W pewnym sensie. Chciałem cię zapytać czy masz może jutro czas?
- Eee…To zależy o której. I jeśli Gildarts się zgodzi, ostatnio nie chce mnie nigdzie puścić.
- Mogę po ciebie przyjść. O 16, będzie ci pasować?
- Myślę, że tak. Uśmiechnęła się.
- W takim razie do jutra. Uśmiechnął się zadziornie i poruszył kilka razy brwiami, tak jak to miał w zwyczaju, po czym wyszedł z klasy.
Szatynka westchnęła i opadła na ławkę.
- To dziwne, że mnie zaprosiłO. Mój. Boże. Hibiki mnie zaprosił…! Do dziewczyna dotarłapowagasytuacji. Z uśmiechem na ustach, wybiegła z klasy szukając Erzy. Przecież to randka!

• • •

Natsu wciąż leżał z minuty na minutę stając się co raz słabszy, a kałuża szkarłatnej krwi wciąż się powiększała. Choć nie wiadomo jak bardzo by chciał nie otworzy oczu. Nie martwiło go to.
Wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna o czerwonych włosach wziął chłopaka na ręce zabierając do swojego samochodu. Położył na tylnich siedzeniach odpalając silnik i ostatni raz na niego spoglądając ruszył w stronę szpitala.
- Dzieciaki są co raz dziwniejsze, jak nie farbują włosów na niebiesko to na różowo. Chociaż ten róż wydaje się dziwnie znajomy
Mówił sam do siebie, przyciskając gaz, aby jak najszybciej znaleźć pomoc. W końcu dotarł z piskiem opon zatrzymując sportowe auto. Wysiadł szybko biorąc ze sobą chłopaka ruszył do szpitala.
- Przepraszam, on potrzebuje pomocy. Stracił dużo krwi, a rany wyglądają na poważne. - Oznajmił jednej z pielęgniarek, po czym ta od razu zawiadomiła lekarza, a różowowłosego położono w sali. Opatrzono rany, jednak wciąż pozostawał nieprzytomny z powodu dużej utraty krwi.
Kobieta chciała podziękować nieznajomemu za pomoc chłopcu, jednak ten zniknął tak szybko jak się pojawił pozostawiając jedynie telefon do matki Salamandra, który wygrzebał z jego telefonu. (jaki miły XD)
Pielęgniarka jak najszybciej wykonała telefon.
- Halo?
- Dzień dobry, tutaj Kira Amande, pielęgniarka szpitala Magnolii. Czy dodzwoniłam się może do pani Dragneel?
- Tak, czy coś się stało?
- Pani syn jest u nasz w szpitalu.
- Już jadę. - Usłyszała rozpacz i strach w jej głosie.
- Dziękuję za pośpiech. Do zobaczenia
Hana jak najszybciej, niemalże wbiegła do szpitala szukając kobiety, która do niej dzwoniła. Przyglądała się plakietkom pielęgniarek, szukając odpowiedniej. Aż w końcu znalazła szczupłą, rudowłosą kobietę o imieniu Kira.
- Dzień dobry, jestem Hana Dragneel. Proszę zaprowadzić mnie do syna.
Nie zwlekała ani chwili dłużej, chciała go po prostu zobaczyć.
- Chcę żeby pani wiedziała, że wciąż nie odzyskał przytomności. Jego stan jest stabilny, jednak doznał poważnych obrażeń.
Poinformowała z bólem serca, widząc łzy napływające do czarnych oczu różowowłosej. Wpuściła do sali na której leżał Dragneel, kobieta widząc stan syna przeraziła się zasłaniając dłonią usta. Usiadła obok jego łóżka na drewnianym krześle. Leżał nieruchomo, a jego zawsze opalona skóra była blada. Na twarzy miał wymalowany grymas bólu, w niektórych miejscach jego ciało oszpecone było ranami, a białe bandaże już zdążyły przesiąknąć krwią. Słyszała ciche pikanie maszyny, która badała bicie serca i kroplówkę do której był podłączony.
Krystaliczne łzy zaczęły spływał po jej policzkach jak małe strumyczki, których nie potrafiła powstrzymać. Oparła głowę o skrawek białej pościeli szlochając co parę sekund. Nigdy nie chciała tego widzieć, to sprawiało zbyt dużo bólu.

• • •

- I jeszcze raz. Raz, dwa, trzy i…!
Levi stała wraz z Yukino, przed domem Agurii. Słyszała dochodzące ze środka, jak Sting, Rogu i Gajeel ćwiczą w środku.
- No to chodź, chłopaki już czekają.Białowłosa uśmiechnęła się i wciągnęła dziewczynę do środka. McGarden, na początku onieśmielona bogatym wnętrzem domu koleżanki i nowym towarzystwem, nie za dobrze czuła się na początku próby. Jednak po jakimś czasie, powoli zaczęła się przyzwyczajać, rozmawiała ze Stingiem i Agurią, w tym czasie mama Yukino wpadła i przyniosła im trochę słodkości i herbatę. Po pół godziny próby, Gajeel w końcu powiedział:
- No, skoro już się nasłuchałaś jak gramy, może zaśpiewasz coś z nami?
- Ha! Westchnęła zaskoczona niebieskowłosa. – No...ale zależy co
- A co chcesz? Mamy dosyć bogaty repertuar…
- Od kawałków Beatlesów i Gunsn Roses, ACDC- Zaczął wymieniać Sting.
- Poprzez Asking Alexandrię, Apocalipticę, Witrhin Temptation, Epicę- Ciągnął Rogue.
- Rap Eminema, Lila Wayna, piosenki Celine Dion, themy z gier jak Skyrim czy Final Fantasy…- Wymieniała Yukino.
- Kończąc na musicalach takich jakCatsalboNotre Dame de Paris.” Zakończył całą wypowiedź, Gajeel.
- Nie wierzęNotre Dame”? Ale to z Danielem Lavoilem?
- Ge-he, no oczywiście. Zaśmiał się Redfox.
- Nie kwestionuj, bo każe ci grać rolę Esmeraldy. Szepnęła Yukino. – Nikt oprócz Angel jeszcze nie wytrwał do końca. Chociaż i ona miała z tym problemy.
- Chcesz się przekonać mała? Spytał czarnowłosy, czochrając Levi fryzurę.
- Za późno…- Westchnęła zrozpaczona Anuria, a Rogue i Sting jęknęli cicho przerażeni.
- Nie jestem mała, tylko drobna! I oczywiście, wiedz, że ze mną nie wygrasz! – McGarden wzięła do ręki mikrofon.
- Zobaczymyge-he. Zaśmiał się pod nosem chłopak. – Yukino, chłopaki, dacie radę co?
- Dawno tego nie graliśmy- Zaczął Sting z uśmiechem.
- …Ale takich rzeczy się nie zapomina. Dokończył Rogue.
- A które piosenki? Spytała niebieskowłosa.
- Visite De Frollo Esmeralda i Un Matin, Tu Dansais. Zawsze śpiewamy te dwie razem. Rzekł poważnie Gajeel. No to zaczynamy. I skinął na resztę zespołu, sam wziął do ręki gitarę i zaczął grać, jednocześnie śpiewając:

~ Visite De Frollo Esmeralda ~

Ecoute la cloche qui sonne
Il est cinq heures du matin
Bientt s'ouvrira cette porte
Dans une heure tu seras morte...

Dans une heure je serai bien!

On verra bien si tu danses
Encore devant la potence

Qu'est-ce que je vous ai fait
Pour que vous me hassiez?

Ce n'est pas de la haine
C'est que je t'aime
Je t'aime!

Mais qu'est-ce que j'ai dont fait
Pour qu'ainsi vous m'aimiez
Moi pauvre gitane
Et vous cur de Notre-Dame

~Un Matin, Tu Dansais~

Un matin tu dansais
Sur la place au soleil
Et jamais je n'avais
Rien connu de pareil
Violemment un frisson
Envahit tout mon corps
Oh! je m'en souviens encore

Depuis ce jour-l
Quand je vois ma face dans la glace
Je crois voir Lucifer
Apparatre ma place

Il viendra je l'attends
Mon Phoebus mon soleil
Il sera mon amant
Mon amour, ma merveille

Approche-toi assassin
Tu mourras de mes mains
Non tu ne me fais pas peur
Je mords comme un chien
loigne-toi oiseau de malheur

Je ne demande rien qu'un instant de bonheur

Je te donne le choix
Avant le petit jour
C'est le gibet ou moi

C'est la mort ou l'amour

C'est la tombe ou mon lit

C'est la mort ou la vie

tu n'as qu'a dire "oui"
Si je te sors d'ici
Je promets que je te rendrai
tes frres les Gitans tes frres en Satan

Vas-t-en!
Vas-t-en!
Vas-t-en!
Vas-t-en!

Gdy tylko skończyli grać, z tyłu salki rozległy się brawa. Zaskoczony zespół odwrócił się i spojrzał na stojących z tyłu rodziców Agurii, jej starszą siostrę Angel i Metallicanę, ojca Gajeela.
- To było wspaniałe! Angel podbiegła do Levi i uściskała . – Nawet ja nie umiałam zaśpiewać tego tak dobrze!
- O-och, dziękuję- Szepnęła zawstydzona Levi, gdy wszyscy przyszli jej pogratulować.
- I co, nie mówiłem? Gajeel podszedł do Rogua i szturchnął go w bok.
- No mówiłeś… - Wzruszył ramionami Cheney. – Tylko czemu wyjechałeś z jedną z najtrudniejszych piosenek?
- Żebyście mieli pewność.Zaśmiał się Gajeel. – Przecież nie możemy mieć byle kogo w zespole, no nie?


N: Ohayo! W końcu się udało!
M: Komu się udało, temu się udało.
N: Ore ore Wszystkim się udało co nie smoczku? *przytula się do Salamandra*
A: To zależy co się udało...
N: Nie smuć się An-chan! Cieszmy się *przytula An*
A: Tylko ty jedna o mnie dbasz *_*
N: Ore ore To takie miłe...
S: Nieważne. Liczy się to że mnie nie torturuje *oddycha z ulgą*
N: Za chwilę do ciebie wrócę skaaarbie *pokazuje język i wyciąga siekierkę*
S: Ratunku *chowa się za Meredis*
A: Anie po weekendowym melanżu, który się skończył dosyć nieciekawie (oczywiście ze względu na facetów bo od facetów głowa boli) czekała bardzo milutka niespodzianka w postaci części Natsu! :3 TU DU DU DUM!
N: Nie za ma co An :*
A: Wjem (pszeszucamy śe na jensyk bodziowy)
N: Ha ha ha XD Wspomnienia z wakacji :3
A: To tak dawno, całe 2 miesiące temu :D
N: Ore ore Ja spadam do Salamandra *puszcza oczko trzymając nóż*
M: An skoro oni mogą to my może też się zabawimy :P
A: Nie patrz się na mnie takim dziwnym wzrokiem bo mam wrażenie że chcesz mnie zgwałcić
M: Ja ciebie?! Nigdy! Chociaż oczywiście jeśli chcesz to bardzo chętnie!
N: Ore ore Dzikie orgie!
A: Morze jest niebieskie XD I macie pozdrowienia z okazji imienin.


15 komentarzy:

  1. OSZALEJE !!!!!

    IGNEEEL !!!!!!! AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!1

    Dobra ogar . Rozdział świetny ale czemu ;-; Natsu twój brak rozumu powraca ! Grrrr jestem wściekła !! Jak on tak mógł .. baka , baka, baka , baka !
    Ale wracając do rzeczywistości .. ja chce tak pisać jak wy ;-; czemu jestem taka głupia .. już wiem czemu mnie do natsu porównują ... Ahh no wiecie co ...Cana ty też głupia jesteś ... chooooociaż .. Laxus jest tylko mój , Katriny i Shizuko ( <-- mojej postaci dla jednej bloggerki ) Nooo i oczywiście An ~~<3
    Tyylko .. ja nie chce tego co się stanie potem ;-; I po za tym czy Naatsu nie mógł powiedzieć Lucy gdzie jest .? Wieeem ,że to by zaburzyło cały rozdział no ale .. ale .. :(
    Smutam ! no weź .. dobijacie mnie jeszcze bardziej ;-; nie lubię jak Natsu cierpi ! I wiem ,że ten moment pisała Alex .. wiem to ! * płacze w koncie *

    Piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii... Na tym przerywamy ten komentarz życzymy weny ,czasu i chęci :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wreszczie sie doczekalam xd.

    Natsu jal zwylke wpadl w klopoty -,-' . A juz sie cieczylam ze pierwszy raz wyjdzie caly bo jego ojczym jest mily
    O.o

    No ale Natsu ktory nie wpadla w bojki to nie Natsu xd.

    Biedna Juvia. Ale na pocieszenie niespodzianka zwana Greyem :D

    Ingeel!!!! Ja juz od poczatku wiedzialam ze to on. No ale zeby wlasnego syna noe poznac? Wstydz sie. Wstydz!

    Ale Lucy dowie sie ze on lezy w szpitalu co nie? Czemu Hana do niej od razu nie zadzwonila ? ;_;

    Leeeeeevy zamienmy sie miejscami, prooooooooosze! Ja tez tak chce ;_;

    Juz nie moge sie doczekac kolejnego rozdzialu ^^

    Zycze weny, czasu i zdrowia!
    ~Mei♡

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne. Wprost wyśmienite <3 Natsu w szpitalu T.T Tylko go nie zabijaj. Poooooooooooooooooooooooooooooossssssssssssssszzzzzzzzzzzzzeeeeeeeee ! T.T
    Igneel ! <3 Wreszcie <3 Nie mogłam się doczekać ;) Ale żeby własnego syna nie poznać -.- Widać, że ojciec Natsu xD
    Do tego widzę tutaj miętę między Juvią i Grayem <3 Jej ^.^
    Do tego na koniec Levy ! ;**
    Życzę dużo weny i czekam na następne rodziały :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, tyle czasu czekałam, tyle czasu i się wyczekałam. Oczywiście, mądra ja, jak zwykle czytała rozdział w dniu, kiedy został dodany, a komentuje po takim odstępie czasu. >.< Ale można wam powiedzieć jedno - odwaliłyście dziewczyny kawał dobrej roboty, jak zwykle zresztą.
    Coraz bardziej podoba mi się w klimat w takich realiach licealnego życia nastolatków. Bohaterowie M&A w FT w takim świecie wypadają cudownie! Ich charaktery z kanonu mają poniekąd odzwierciedlenie w waszym opowiadaniu. Choć zdarzają się wyjątki, gdzie postać ma swój nowy, unikatowy charakter przez co staję się inna, co nie znaczy, że gorsza. :)))
    Albo to było tak oczywiste, albo jestem tępa, ale pojawił się Igneel- czyli postać, na którą długo oczekiwałam. No po prostu zżerała mnie ciekawość, kiedy się on pojawi. :))))
    Salamander jak zwykle dał się poturbować >_< Nie znoszę, jak jest tak raniony i jak tak cierpi, buu :CC Ayato miły o.O WTF?
    Rozdział niewątpliwie pełen zaskoczenia. Juvia i Gray - czuję między nimi chemię, miętę czy jak to tam woli. :D
    Życzę wam wenyyyyyyy, masyyyyyy pomysłów :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie chce się narzucać ale mam pomysł do twojego bloga. Otóż ojczym Natsu ze złości mógłby podpalić dom Lucy za to że się mu nie oddała. I akurat Natsu zauważy płomień w domu przyjaciółki i usłyszy jej krzyki. Bez wachania wbiegnie do domu i ją z pożaru wyciągnie, przy tym ratując dziewczynie życie. Lucy w podzięce obdaruje chłopaka szczerymi podziękowania pocałunkami. Mam wielką nadzieje że Tobie spodoba się ten pomysł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogólnie, po raz wtóry powtarzamy,że jest nas dwie (bez obrazy oczywiście). po drugie....my już mamy pomysł ^^ oczywiście, twój pomysł nie jest zły ale you know, my już mamy wszystko zaplanowane ;)

      Usuń
  6. Uwielbiam Twojego bloga i już nie mogę się doczekać kolejnych losów Natsu i Lucy oraz innych wspaniałych postaci.

    OdpowiedzUsuń
  7. Inteligentna jestem, nie ma co xD Dopiero teraz dowiedziałam się, czemu tak długo niczego nie dodawałyście - zmieniłyście adres bloga ;.;
    Ojezu, nie umiem wyobrazić sobie Levy śpiewają operę.. Gajeela tak, ale Levy o dziwo nie. Piękny dobór piosenek :)
    Zamorduję, zamorduję, zamorduję! Dlaczego Cana chce być z Hibikim, a nie z Laxusem? ;.; Padłam na zawał, jak przeczytałam że się cieszy z tego zaproszenia. Nie powinna. Bo powinna być z Laxusem, ale wiadomo, miłość rozwija się powoli i takie tam. Mimo wszystko.. Hibiki? Ja już wolę Bacchusa ;.;
    Przyjaźń Frieda i Cany jest po prostu numero uno dzisiaj :D Całe szczęście, że podarowałyście mu ten yaoistyczny charakter i możę skupić się na swataniu Laxany xD
    Resztę dnia spędzę na rozmyślaniu, kogo chciałabym za lokaja. Dzięki, dziewczyny xD Chociaż, mam już chyba swój typ ^^
    Większość blogów na blogsferze Fairytail'owskiej jest NaLu, więc jak się to czyta kolejny i kolejny raz, to człowiek zaczyna się nudzić. Wy macie bardzo świeże podejście do tematu, nie ma ciągłego love love, a jest patologia :D Fajnie ^^
    Przesyłam kontenery weny i buziam ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam wielką proźbę do wszystkich. Jeżeli ktoś zna nowy link tego bloga prosze o wysłanie mi go ponieważ ten blog mi jest wielce ważny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Adres bloga nie jest zmieniony. Nowy rozdział powinien pojawić się jeszcze w ten weekend, bo pracy mam co nie miara io po prostu nie mam czasu. Natsu już swoją część dodała wszystko moja wina. Przepraszam T^T ~An

      Usuń
    2. Nic się nie stało. Ale za to że myślałam że macie zmieniony adres bloga, szczerze rozpłakałam się. A tak naprawdę nazywam się Edyta Sroka i uwielbiam czytać waszego bloga.

      Usuń
  9. Rozpłakałam się ;(
    Przez was moje serduszko rozbiło się na milion kawałków
    Mizutami ;BĘDZIE DOBRZE !
    No ja myślę
    Mizutami : Cudo Cudo !!!
    Kocham ,Kocham tego bloga :D
    Pozdrawiamy Mizutami i Ayomi :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozpisać bym się chciała, ale mam co nadrabiać. Ale ten rozdział, jak cała reszta jest po prostu naj :D :D :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Kocham waszego bloga. Rozdzial byl zajebisty cud miód malina. Zapraszam do czytania bloga, ktorego pisze z Nanami http://fairytail-natsuxlucy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie do na początku rozdziało to płakałem ze śmiechu a później tak ponuro się zrobiło ale rozdział przemyślany i jak najbardziej w porządku super :)

    OdpowiedzUsuń