5. września 2013r.
Czwartek
Natsu i Lucy schodzili po drzewie, które rosło tuż obok okna w pokoju chłopaka. Nie chcieli spotkać po drodze ojczyma Dragneela, więc to wydało się najlepszym wyjściem. Różowołosy zwinnie zeskoczył z drzewa patrząc w górę na blondynkę.
- No schodź! Jakby co, to cię złapię! - Zapewnił przyjaciółkę, lecz gdy zobaczył z jaką sprawnością dziewczyna schodzi po drzewie szczęka mu opadła – Łoo… Dobra jesteś…
- A co ty myślałeś? Że jak nie potrafię jeździć motorem, to nie będę potrafiła chodzić po drzewach? - Zapytała sarkastycznie, a chłopak jedynie podrapał się w tył głowy nic nie mówiąc. Chciała coś jeszcze powiedzieć, kiedy noga osunęła jej się z gałęzi, a ona sama upadłaby na ziemię z hukiem, gdyby upadku nie zamortyzował Natsu.
- Lucy nie żeby co...Ale piórkiem to ty nie jesteś. - Powiedział czując, że nie może oddychać, gnieciony w twarz przez jej ponętne piersi.
- Przepraszam. - Wyszeptała schodząc z przyjaciela. Ale tak czy tak oboje wybuchli głośnym śmiechem biegnąc w stronę domu Heartfilii.
• • •
- Lili! - Cana zobaczyła wychodzącą z szatni tancerkę. Swoje zwykłe ubranie zdążyła już zamienić... Na coś, co właściwie mogłoby uchodzić za jego resztki.
- Coś się stało Cana? - Dziewczyna spojrzała na szatynkę, która w skórzanej spódniczce, staniku i kociej masce, opierała się o jeden drążków. Dobrze, że były jeszcze w przebieralni, bo gdyby ktoś zobaczył teraz pozę Alberony... - Piłaś?
- E tam znowu piłam. - Machnęła ręką. - Cztery piwa to nic!
- I ty dasz w takim stanie tańczyć?
- Oczywiście! - Zaczęła ponętnymi ruchami tańczyć po salce.
- Dobra, już, uspokój się, wierzę ci! - Lili nie mogła powstrzymać się od śmiechu.
- Zawsze mogę momentalnie wytrzeźwieć. - Cana wyprostowała się i powiedziała poważnym tonem. - Przecież jakbym była całkiem pijana, to by ktoś mógł mnie zgwałcić, nie?
- Can...Właściwie po co ci ta maska? Przecież ci pijacy nawet nie zapamiętają co tu robili.
- Ale są osoby, które mogą zobaczyć to, co robię. A ja nie mam ochoty potem się z nimi wykłócać. Potrzebuję po prostu rozrywki. A alkohol już nie wystarcza.
- Przed czym ty tak uciekasz?
Alberona stanęła przy drzwiach, z ręką na klamce.
- Przed moją matką. A raczej przed tym co zrobiła.
I po tych słowach wyszła na salę.
• • •
Lucy stała przy blacie w kuchni robiąc śniadanie dla siebie i Natsu. Było jej lżej na duszy, kiedy wiedziała, że może on się spokojnie wyspać i wstać bez żadnych bójek. Słyszała jak woda wylewa się spod prysznica i obmywa ciało różowłosego. Skończyła robić ostatnią kanapkę i położyła talerz na stole razem z dwoma kubkami kawy, po czym zabrała się za wycieranie blatu, który nieco zabrudziła. Usłyszała zakręcaną wodę i otwierane drzwi. Odwróciła się i ujrzała Dragneela w samym ręczniku obwiązanym w pasie i mokrymi włosami, z których kropelki wody skapywały na podłogę, na ten widok na jej policzkach pojawiły się rumieńce. Siadł przy stole ze smakiem patrząc na śniadanie.
- Smacznego...To śniadanie dla nas. - Oznajmiła z uśmiechem.
- Normalnie w domu nie mam na to czasu, za późno wstaję. - Zażartował zaczesując włosy do tyłu odsłaniając lewe ucho z kolczykami. Dwa srebrne zaczepione były u góry, zaś jeden okrągły normalnie na dole (mam nadzieję, że wiecie o co chodzi. NatsuSalamander lllubi :3). Blondynka zauważyła to dopiero teraz, co ją zdziwiło. Tylko w jednym uchu miał kolczyki, ale za to trzy. Tatuaż, kolczyki… Miała nadzieję, że nie wplątywał się w takie nałogi jak palenie, ćpanie czy picie. – Dlaczego mi się tak przyglądasz?
- Nic po prostu...Wcześniej nie zauważyłam tych kolczyków. - Oznajmiła lekko speszona.
- A to...Mam je już dobre kilka lat - Zaśmiał się.
- Nie chcę być niemiła, ale czy twoja mama się na to zgodziła?
- Hm? Mama o tym nie wie...Tak samo jak o wielu innych rzeczach, ale tak jest lepiej. - Wyszeptał wpatrując się przez chwilę w kubek z kawą, po czym wypijając łyk.
- Chciałabym... - W tym momencie zamknęła usta zaciskając je w wąską linię.
- Co? - Zapytał ciekawy.
- Chciałabym zobaczyć cię bez tych ran i siniaków. - Oznajmiła spuszczając głowę w dół. Nawet teraz kiedy siedział przed nią jedynie w samym ręczniku widziała tego ciemnofioletowego siniaka po prawej stronie żeber, zaschnięte strupy a nawet przecięcia i przeróżne blizny. Na szczęście nie miał już podbitego oka, ale za to rozciętą wargę i policzek, teraz kiedy dokładniej mu się przyglądała widziała że jego kości policzkowe są w miarę wyraźne.
- Są rzeczy, które nigdy się nie zmienią. Ale i tak jestem szczęśliwy, teraz kiedy spędzam czas u ciebie nikt nie znęca się nade mną codziennie, nie wrzeszczy żebym się wyniósł lub umarł...
- Proszę przestań, słyszałam co krzyczał twój ojczym. Jak to wytrzymujesz?
Na te słowa przymrużył powieki i spojrzał na blat stołu.
- Mówiłem, czasem mam ochotę wszystko zakończyć.
- Nie możesz, życie jest...
- Takie życie jak moje jest do dupy. - Powiedział lekko zdenerwowany. Po czym wstał i poszedł się ubrać. Kiedy tylko myślał o Ayato robiło mu się niedobrze. Kiedyś nie wytrzyma i sam wymierzy mu cios, jak to się mówi odda pięknym za nadobne. Ubrał jak zwykle swoje ukochane, czarne martensy, dżinsowe rurki, białą bluzkę a na to czerwoną rozpinaną koszulę z podwiniętymi do łokci rękawami.
- Dzisiaj ta kartkówka z historii uczyłeś się prawda?
- Nie, nie miałem czasu. - Odparł obojętnie.
- Ale dostaniesz słabą ocenę. - Odpowiedziała zmartwiona jego obojętną postawą do nauki.
- Zadzwonią do matki że znów opuszczam się w nauce, ona będzie truć Ayato że się o mnie martwi a on wkurzony pobije mnie jak wrócę tak że nie będę mógł się podnieść. Codzienność
Powiedział to z takim spokojem? To zdziwiło Heartfilię ale nic więcej nie powiedziała, można zacząć od tego że nawet nie pozwoli mu wrócić do domu, przynajmniej dopóki nie wróci jego mama. W końcu wyszyli do szkoły mając dobre pół godziny.
• • •
- Luuuuuuuucy! - Znów leciało na nią tornado, tyle że tym razem było szkarłatnego koloru. Lekko zdziwiona uśmiechnęła się do przyjaciółki - Musisz mi pomóc!
- O co chodzi? - Zapytała, a całej sytuacji przyglądał się stojący obok blondynki Natsu.
- B-bo mam dzisiaj randkę z Jellalem i nie wiem jak się ubrać… - Wyjąkała zaczerwieniona Scarlet, na co Heartfilia zaśmiała się zamykając na kilka sekund oczy.
- Po szkole pójdziemy do sklepu. – Oznajmiła, TROCHĘ uspokajając przyjaciółkę.
- Dobrze. O cześć Natsu. - Powitała go ciepło Erza. Chłopak zdziwiony spojrzał na nią.
- Cześć… - Odpowiedział, nie wierząc w to, że odezwała się do niego z uśmiechem.
- Właśnie Natsu masz dzisiaj jakieś plany? - Zapytała Lucy.
- Ja? Nie, raczej wrócę do domu zaraz po szkole i...Sama wiesz. - Odpowiedział średnio zadowolony z myślą, że znów go to czeka, ale blondynka wpadła na pewien pomysł. Nie chciała żeby znów go pobito i jednocześnie chciała zbliżyć go z Erzą.
- No to idziesz z nami do sklepu, jako męska opinia wyglądu dziewczyny. - Powiedziała tak szybko, że nie miał czasu nawet otworzyć ust. Zgodził się, z braku wyboru. - Może z nami iść, prawda Erza? - Zapytała przyjaciółkę, na co chłopak był pewien odmowy.
- Pewnie. - Odparła wesoło, co różowowłosego zatkało. – A teraz, może chodźmy pod klasę za 5 minut dzwonek, a właśnie umiecie na kartkówkę z historii?
- Ja się uczyłam, ale czy coś zapamiętałam to inna sprawa… - Powiadomiła zakłopotana Lucy.
- Dokładnie, tak przejmowałam się Jellalem że mam nadzieję że dostanę chociaż cztery… A ty Natsu uczyłeś się? - Nie rozumiał niczego, dlaczego wszyscy nagle robią się dla niego mili, czy to wpływ Lucy? Miał nadzieję, że nikomu nie wyjawiła co się dzieje w jego domu.
- Emm...Nie miałem czasu. - Odparł obojętnie.
Zadzwonią do matki że znów opuszczam się w nauce, ona będzie truć Ayato że się o mnie martwi a on wkurzony pobije mnie jak wrócę tak że nie będę mógł się podnieść. Codzienność
Lucy przypomniały się jego słowa. Nie chciała, by tak było. Postanowiła, że od teraz będzie go pilnować, aby nie spóźniał się na lekcje, aby nie dostawał słabych ocen i musiała jakoś dopilnować żeby nie pyskował nauczycielom. Pierwszą lekcją była ta nieszczęsna historia.
- Idźcie, ja za chwilę przyjdę. - Oznajmił, idąc w przeciwną stronę niż dziewczyny, które weszły do klasy gdzie już wszyscy siedzieli. Już zwyczajnie siadły razem powtarzając wiadomości, które będą na kartkówce. Były dobrymi uczennicami i nie chciały tego zepsuć. W klasie po raz pierwszy było w MIARĘ cicho, aż w końcu rozbrzmiał dzwonek na lekcje, a na ich nieszczęście nauczyciel przyszedł kilka minut po dzwonku.
- Dzień dobry, mam nadzieję że nauczyliście się na klasówkę. - Powiedział zasiadając przy biurku. Rozejrzał się chwilę po klasie, a gdy nie zobaczył Dragneela jedynie westchnął i otwierając książkę zaczął dyktować zagadnienia do kartkówki. Lucy na parę sekund odwróciła się do tyłu chcąc zobaczyć Natsu, ale nie było go tam więc wróciła do pisania.
•
Kiedy lekcja się skończyła wszyscy dosłownie wybiegli z klasy.
- I jak ci poszło Lucy? - Zapytała Erza zapinając torbę.
- W sumie dobrze, liczę na czwórkę, a ty? - Zadała pytanie zaciekawiona.
- Też dobrze, jednak nauka się opłaciła...Co się stało? - Zauważyła zmartwienie na twarzy blondynki, więc chciała się dowiedzieć co jest tego przyczyną.
- Chodzi o to, że Natsu znów...Opuścił lekcje. - Odpowiedziała smutno Heartfilia.
- Poszukajmy go dobrze? – Zaproponowała i ruszyła poszukać dawnego przyjaciela. Przechodziły obok boiska i zauważyły, że chłopak gra w kosza z Jellalem - Natsu! Natsu! Natsu! - Zawołała Erza, która w pierwszym momencie nie poznała niebieskowłosego. Jednak, kiedy już to zrobiła zaświeciła się fluoryzującą czerwienią i skuliła się za Heartfilią. - Lucy tu jest Jellal!
- O cześć dziewczyny! - Zawołał Fernandes machając do uczennic. Lucy odmachała normalnie z uśmiechem, natomiast to co robiła Erza bardziej przypominało padaczkę ręki. Chłopcy podbiegli do nich nie mając na sobie koszulek, jak z resztą często, gdy grali w kosza. - Natsu zgodził się być w drużynie! Super nie? - Ucieszył się.
- Stwierdziłem, że to będzie dla mnie dobre zajęcie. - Oznajmił z uśmiechem różowowłosy.
- Kiedy zaczęliście grać? - Dopytywała się Lucy.
- Jakoś tak jak się przerwa zaczęła - Odpowiedział Fernandes.
- Natsu możemy chwilę porozmawiać? - Zaproponowała, a raczej rozkazała blondynka biorąc na pewną odległość różowowłosego ze sobą, zostawiając Erzę z Jellalem.
- Dlaczego nie byłeś na historii, wiedziałeś że jest kartkówka!
- Nie umiałem nic i dostałbym jedynkę, a z resztą co ci do tego co ja robię…
- Natsu...Twoja mama martwi się o ciebie, dlaczego tak się buntujesz? Myślisz że to pomoże ci jakoś odwrócić się od tego co się dzieje? Tak tylko pogarszasz swoją sytuację.
- To wszystko wina mojego ojca. Gdyby nie odszedł może teraz...Byłoby normalnie - Westchnął zaciskając dłonie w pięści. Podeszła bliżej niego i pięścią delikatnie uderzyła w klatkę piersiową Dragneela, czego nie zrozumiał.
- Staraj się poprawić...Co tak śmierdzi dymem? - Zapytała pociągając nosem.
- Nie wiem… - Odparł zakłopotany.
- Palisz?! - Wykrzyczała chłopakowi prosto w twarz przez co ten lekko skulił się, nie chciał żeby dziewczyna dowiedziała się o tym, no ale mówi się trudno. - Cholera! Co ty ze sobą robisz? Może jeszcze mi powiesz że pijesz co?! O a może załatwić ci towar?!
- Uspokój się! - Wykrzyczał łapiąc za nadgarstki - Palę tylko jak jestem zdenerwowany...
- To chyba cały czas... - Mruknęła pod nosem.
- Muszę się jakoś odstresować, a nie wiem czemu, tylko to mi pomaga. Rzecz jasna tego też moja mama nie wie, ani Ayato i wolę żeby się nie dowiedzieli. - To było w pewnym sensie prośbą, aby nikomu nie mówiła. Wypuściła powietrze z ust i zwróciła się w stronę Erzy i Jellala. Ujrzała, że szkarłatnowłosa stoi przed chłopakiem z zetkniętymi ze sobą palcami, zarumieniona i jąkająca się co parę sekund nie wiedząc co powiedzieć, co wyglądało dość komicznie.
- To co widzimy się wieczorem tak?
- T-tak… - Wyjąkała patrząc na odchodzącego Fernandesa.
• • •
- Na zakupy! - Krzyknęła Juvia, Erza i Lucy równocześnie, wchodząc do centrum handlowego, a Dragneel szedł za nimi trzymając ręce w kieszeniach. Słysząc ich okrzyk westchnął jedynie rozglądając się na boki. Dziewczyny dosłownie wbiegły do pierwszego sklepu z ubraniami. Buszowały i przeglądały każdą kreację, mając już po pięć każda, a najgorsze było to że to wszystko jedynie dla Erzy, która już stała w przebieralni przymierzając kolejną sukienkę. Chłopak siadł na jednym z foteli i zakładając nogę na nogę oparł policzek o dłoń.
- A mogłem siedzieć w domu i… - Nagle zadzwonił mu telefon - Halo?
- Gdzie jesteś?
- A co cię to obchodzi...
- Nieważne, ale kup mi piwo
- Jakbyś kurwa nie zauważył to jestem niepełnoletni i mi nie sprzedadzą. Powiedziałem ci kiedyś, weź się do roboty, a jak przyjdę do domu i zobaczę jakąś dziwkę... Z resztą nie chce mi się z tobą gadać.
- Dlaczego uciekłeś z domu?!
- Bo mam cię dość sukinsynu. - Po tych słowach natychmiast rozłączył się i schował telefon, wtedy zobaczył, że dziewczyny przyglądają mu się zdziwione. On jedynie odwrócił wzrok po czym wstał i wyszedł z pomieszczenia.
- Poczekajcie chwilę, on znów....
- Rozumiemy... - Odparła Scarlet z lekkim uśmiechem znów zamykając się w szatni, natomiast Heartfilia wybiegła za chłopakiem, który stał nieopodal sklepu paląc papierosa, jakoś nie podobał jej się ten widok.
- Znów? Ile palisz dziennie? - Zapytała niepewnie. Różowowłosy wypuścił chmurkę dymu z ust i westchnął spoglądając na swoje buty.
- Zależy, póki co mam jeszcze z dwie paczki normalnie z trzy lub pięć dziennie.
- Wiesz, że to psuje zdrowie?
- Już dawno przestało mi na tym zależeć. - Odparł obojętnie, lecz nagle prawie zakrztusił się dymem. Szybko wyrzucił papierosa i rozwiał dym widząc idącą Hanę. - Kurwa, moja mama. - Zaklął jeszcze kilka razy kaszląc.
- O cześć Natsu, Lucy co porabiacie?
- Dzień dobry. Chciałam iść do sklepu i Natsu zgodził się iść ze mną... - Odpowiedziała grzecznie i z uśmiechem blondynka, Hana odwzajemniła uśmiech, ale jak spojrzała na syna znikł.
- Znów się pobiłeś? - Zapytała zmartwiona dotykając delikatnie przeciętego policzka chłopaka.
- I co z tego? - Odtrącił jej rękę, a Lucy zauważyła stopniowo pojawiający się smutek.
- Przecież się nie biłeś, ostatnio grał w kosza i poobijał się trochę, wie pani.
- Acha... Widzę, że spędzacie dużo czasu razem, jesteście parą? - Na te słowa twarz Lucy stała się czerwona, a Natsu zakrztusił się powietrzem kaszląc.
- Mamo! Jesteśmy... - Nie wiedział czy może nazwać Lucy swoją przyjaciółką.
- Przyjaciółmi. - Dokończyła blondynka. - Przepraszam, ale Natsu możemy już iść bo jak Erza nie znajdzie odpowiedniej sukienki, to nam tam umrze. - Przypomniała sobie o przyjaciółce.
- No to do widzenia, a i Natsu dzisiaj też śpisz u kolegi?
- Emm...A jesteś rano w domu i wieczorem?
- No tak, chwilowo zmieniła mnie Ultear. - Odpowiedziała.
- No to... Co? Ultear u ciebie pracuje?! - Wykrzyczał zdziwiony.
- Ultear, kuzynka Graya? - Zapytała Heartfilia spokojnie, w przeciwieństwie do chłopaka.
- No tak potrzebowałam pomocy, a ona szukała pracy. Gray nic wam nie powiedział? - Na to pytanie różowowłosy zacisnął usta w wąską linię, a dłonie zacisnął w pięści. Co miał powiedzieć? Jego matka nie wiedziała o niczym, o znęcaniu się nad nim, o tym że nie ma dawnych przyjaciół, o problemach, o niczym. A jemu co raz trudniej było to ukrywać. Lucy widząc zakłopotanie przyjaciela, sama postanowiła odpowiedzieć.
- Pokłóciliśmy się ostatnio. - Odpowiedziała szybko, na co Hana kiwnęła głową.
- Zdarza się, ale wiem że się pogodzicie. Natsu...Skoro dzisiaj znów śpisz u kolegi to jak wrócisz ze sklepu wróć do domu na obiad i spakuj sobie rzeczy. - Po tych słowach poszła dalej uśmiechając się do syna i jego przyjaciółki.
- Lubię twoją mamę, jest taka miła i...
- Nie znoszę tego. - Przerwał blondynce na co ta spojrzała na niego zdziwiona.
- Dlaczego?
- Ze względu na mojego ojca. - Odparł zgorzkniale. Heartfilia słysząc to zacisnęła dłonie w pięści.
- Ty przynajmniej masz matkę! - Krzyknęła - Dla matki zawsze dziecko będzie najważniejsze, nie ważne jakie jest w stosunku do niej. - Po tych słowach weszła do sklepu gdzie były jej przyjaciółki zostawiając Natsu samego ze sobą. Włożył ręce do kieszeni i ruszył do wyjścia, kiedy spuścił wzrok aby spoglądać na swoje buty przypomniał sobie o naszyjniku.
- Ech...Mógłbyś dać znać czy chociaż żyjesz, tato. - Wyszeptał chcąc już wyjść, ale zatrzymała go Erza łapiąc za nadgarstek.
- Natsu miałeś mi dać radę co do sukienki... - Chłopak odwrócił się do niej, ze smutkiem w oczach, więc puściła go.
- Wracam do domu... Miałem ci dać radę, więc...Jellal jest typem faceta, którego chce każda dziewczyna, każda chce mu się spodobać. Ale powiem ci coś w tajemnicy, coś co powiedział tylko mi... - Cały czas mówił odwrócony plecami do Scarlet.
- Co takiego? - Zapytała zaciekawiona.
- Kolor twoich włosów - Nic więcej nie mówiąc uśmiechnął się lekko i odszedł. Kąciki ust Erzy także wygięły się delikatnie ku górze, a policzki przyozdobił lekki rumieniec.
- Nigdy nie umiałeś powiedzieć niczego wprost. - Powiedziała cicho, a mimo iż chłopak był parę metrów dalej usłyszał to. - Nie zmieniłeś się, co Natsu?
- Erza no chodź! - Zawołała Lucy podbiegając do przyjaciółki, która stała z uśmiechem na ustach patrząc w miejsce gdzie przed chwilą stał Dragneel - Co cię tak cieszy?
- Lubisz szkarłat? - Zapytała patrząc na blondynkę, co ją zdziwiło.
- Skąd takie pytanie?
- Kupię po prostu jakąś ładną sukienkę, nie będę wybierać nie wiadomo jakich kreacji. Wystarczy kolor moich włosów. - Teraz Heartfilia zrozumiała o co chodzi i także się uśmiechnęła. Erza powoli ruszyła w stronę sklepu, z którego przed chwilą wybiegła, a blondynka za nią - Wiesz co Lucy... On zawsze był taki sam, nie strać go tak jak my... - Heartfilia nic nie mówiąc poszła za przyjaciółką. W końcu wybrały jej białą, zwiewną sukienkę. Juvia musiała wcześniej wyjść, lecz nie powiedziała z jakich powodów. Postanowiły spędzić jeszcze z godzinę w kafejce i wrócić do domu.
• • •
Tak bardzo żałowała, że musiała już iść. Erza i Lucy były dla niej takie miłe... Nawet ten Natsu wydawał się być całkiem fajny. Ale obowiązki nie wybierają, a Shiori trzeba przypilnować. Teraz siedząc przy śpiącej młodszej o rok siostrze jej myśli błądziły. Dziś znów minęła się z Grayem. Czy przychodził tu już wcześniej? Możliwe, tylko pewnie nie zwróciła na niego uwagi. Ale właściwie dlaczego? Przecież był z niego niezły przystojniak. Miał niesforne, czarne, trochę przydługie włosy, i szare oczy. Chyba. A może czarne? (An nie mogła sobie przypomnieć...Cóż tydzień bez neta robi swoje xD). Tylko, po co on tu przychodził? Nie wyglądał na takiego, co by miał jakieś problemy.
- Juviś...- Usłyszała cichy głos Shiori.
- Witaj słoneczko. Dobrze spałaś? - Spytała Juvia, nalewając siostrze szklankę wody.
- Tak... - Wypiła napój i dalej mówiła. - Słuchaj Juviś, mam do ciebie prośbę. Ale musisz mi obiecać, że rodzice się o tym nie dowiedzą.
- Czy chodzi o coś z narkotykami? Wiesz, że Juvia nie może...
- Tylko w pewnym sensie. Nie wyjdę ze szpitala na pewno do końca miesiąca, ale muszę zapłacić za towar który wtedy kupiłam. Chciałam cię prosić, żebyś to za mnie załatwiła. Jeśli nie zapłacę, ty i rodzice możecie mieć problemy, a ja tego nie chcę.
- No dobrze, co Juvia ma zrobić?
- W mojej szafce, jest sekretna skrytka. Tam za tym plakatem, który dostałam od ciebie na piętnaste urodziny. Jest koperta z kasą i numer do pośrednika. W ostatni dzień miesiąca umówisz się z nim gdzie chcesz i dasz mu kasę. Tyle. Numer zniszczysz. Ja nie będę mogła się z nim porozumieć , a wy będziecie mieli spokój.
- No dobrze. - Juvia nie była przekonana, ale jeśli miała to załatwić po to, by jej młodsza siostra nie miała już styczności z narkotykami, to mogła równie dobrze skoczyć z mostu. Dla bezpieczeństwa Shiori zrobiłaby wszystko.
- Idź już do domu Juviś. Odpocznij. Rodzice nie powinni cię codziennie do mnie tak przysyłać, powinnaś się uczyć.
- Juvia przychodzi tu z własnej woli.
- Dobrze. Przyjdź jutro dobrze? Jestem trochę zmęczona.
- Oczywiście, że Juvia przyjdzie. - W drzwiach jeszcze się odwróciła. Shiori już słodko spała. Jej ciemnoniebieskie loczki rozsypały się po poduszce. Nie były już takie długie jak kiedyś, chemia robi swoje.
- Juvia?
Odwróciła się. Przed nią stał Gray.
- Gray? Co ty tu robisz?
- Doktor kazał cię zawołać, powiedział, że prawdopodobnie będziesz siedzieć tutaj.
- Już Juvia idzie. - Cicho zamknęła za sobą drzwi i ruszyła w stronę gabinetu lekarza. - Ojej, już tak późno! Ale Juvia się dziś zasiedziała!
- To może zaczekam na ciebie i cię odprowadzę? - Spytał Fullbuster. Lockser zarumieniła się.
-D-dobrze.
Dziesięć minut później niebieskowłosa wyszła z gabinetu z dużą brązową kopertą. - Wyniki badań Shiori. - Wytłumaczyła, widząc minę chłopaka.
Wieczór był chłodny, mimo, że dopiero był początek września. Juvia otuliła się szczelniej płaszczem.
- Czyli Shiori to twoja siostra? Wspominała kiedyś o tym, że ma starsze rodzeństwo, ale nie pomyślałem, że będziemy chodzić do równoległych klas.
- Juvii nigdy Shiori nie wspominała o tobie.
- Nie jestem na tyle ciekaw żeby o mnie wspominać. - Zaśmiał się. - Ale mam do ciebie pytanie. Nie mów jeśli nie chcesz, wiem, że nawet nie powinienem o to pytać, ale jeśli twoja siostra jest już po odwyku, to dlaczego jeszcze jest w szpitalu?
Juvia posmutniała. Chwilę szli w ciszy zanim zdecydowała się czy mu odpowiedzieć.
- Pewnie wiesz, że Shiori zaczęła brać narkotyki jeszcze w wieku czternastu lat. Dla naszych rodziców i Juvii było to szokiem, nigdy nie miała żadnych problemów, a Juvia była z nią bardzo blisko. Jednak, podczas tych wszystkich badań, odkryto u niej jakiegoś guza, na szczęście był nieszkodliwy. Prawdopodobnie, gdyby nie narkotyki, nigdy byśmy się nie dowiedzieli...Być może, Shiori by teraz mogła przez niego nie żyć.
- Czyli, w pewnym sensie, narkotyki uratowały jej życie?
- Tak. Gdyby mama nie przyłapała jej wtedy...
- Młode i głupie co?
- No.- Uśmiechnęła się lekko. - Na szczęście, już jej się poprawia. Być może wyjdzie w tym miesiącu ze szpitala.
- To kiedyś wpadnę was odwiedzić. To tu mieszkasz, prawda?
- Tak, a skąd wiesz?
- Czary-mary. - Zaśmiał się i wskazał na napisane nazwisko dziewczyny, obok dzwonka do mieszkania. - A w ogóle, od dwóch miesięcy, cały blok huczy od plotek na temat nowej rodziny.
- Czyli ty też mieszkasz, tu gdzie Juvia?
- Dwie klatki dalej. No to, do zobaczenia jutro w szkole! - Rzucił odchodząc.
- Do zobaczenia. - Szepnęła i wyszukała w kieszeni klucz. Dopiero wchodząc do windy, przypomniała sobie, że mogła zapytać go po co on przychodzi do tego szpitala.
• • •
- Wróciłem! - Zawołał przekraczając próg drzwi i wszedł do kuchni, Hana stała w kuchni myjąc talerze. Ayato chwilowo pojechał do sklepu po coś o co prosiła go żona.
- Witaj w domu. - Odpowiedziała z uśmiechem - Siądź, zaraz podam ci obiad. - Oznajmiła nakładając jedzenie na talerz, chłopak usiadł posłusznie przy stole, aż w końcu matka podała mu posiłek, który trochę niechętnie zaczął jeść, po prostu nie był głodny. Chciał z nią porozmawiać, powiedzieć to co myśli, musi sie w końcu na to odważyć.
- Mamo...Dlaczego jesteś dla mnie taka wyrozumiała? Przecież...Normalny rodzic nakrzyczałby, dał karę, zrobił cokolwiek, żeby dziecko zmieniło swoje postępowanie. - Powiedział cicho, bawiąc się i rozgrzebując jedzenie na talerzu.
- Jesteś młody, a młodzi robią wiele głupich rzeczy, czemu mam na ciebie za to krzyczeć? - Zapytała z uśmiechem - Z resztą...Twój ojciec...
- Traktujesz mnie tak bo myślisz, że nie pogodziłem się z tym co się stało...Że nas zostawił. Już dawno się z tym oswoiłem, ja tylko...Powiedz mi...Dlaczego... - Nie umiał dobrać słów. Różowowłosa podeszła i przytuliła mocno swojego syna, co go zdziwiło. Już dawno go nie przytulała, już dawno nie czuł żadnego przyjemnego ciepła i uścisku ze strony innej osoby. Poczuł jak fala gorąca zalewa jego ciało, a w oczach wzbierają się łzy.
- Jesteś moim jedynym dzieckiem i choćby nie wiem co się działo twoje dobro i szczęście zawsze będzie dla mnie najważniejsze, dla mnie zawsze będziesz moim małym Natsu. - Wyszeptała czując jak Dragneel odwzajemnia uścisk, jego ramiona lekko drżały. Słyszała jak powstrzymywał szloch. - Idziesz dzisiaj do tego kolegi? - Szybko zmieniła temat.
- Nie wiem, pokłóciliśmy się i teraz...
- Kłótnie to słowa wypowiedziane w nadmiarze emocji, które czasem nie powinny ujrzeć światła dziennego, ale istnieją słowa które potrafią wszystko naprawić. Lecz bez względu na wszystko to uczucia liczą się najbardziej, po prostu przeproś. Nie ważne kto zaczął. - Uśmiechnęła się i wróciła do swojego poprzedniego zajęcia, chłopak za to pobiegł do pokoju pakując rzeczy i książki na kolejny dzień i biegł w stronę drzwi. Na chwilę zatrzymał się.
- Mamo, mogę ci coś powiedzieć?
- Oczywiście...
- Mimo wszystko wierzę, że tata miał powód żeby nas zostawić i tęskni. - Hana otworzyła szerzej oczy ze zdziwienia, ale nim zdążyła coś powiedzieć chłopak wyszedł. - A i jestem już wyższy od ciebie, więc uznajmy że jestem po prostu twoim Natsu. – Dodał, pojawiając się na parę sekund w drzwiach. Różowowłosa zasłoniła usta dłonią i usiadła na krześle.
- Igneel, daj znać że chociaż żyjesz - Wyszlochała.
•
Natsu stanął przed drzwiami Lucy i niepewnie zadzwonił, czekając aż dziewczyna mu otworzy, chociaż był pewny że nie będzie chciała go widzieć. Po chwili drzwi otworzyły się a w nich stała Heartfilia w różowym szlafroku i ręczniku na głowie.
- O Natsu, a już myślałam że nie przyjdziesz! - Zdziwiło go, że ucieszyła się na jego widok.
- Przepraszam. – Powiedział, wyciągając w jej stronę dłoń z różową różą.
- A-ale za co? – Zapytała, rumieniąc się.
- Czasem po prostu sam nie wiem co mówię. - Wytłumaczył patrząc na swoje buty. Po chwili poczuł jak ktoś obejmuje go, znów ta fala ciepła oblała jego ciało. Podniósł wzrok widząc przytulającą go blondynkę, po chwili sam delikatnie uściskał ją. Oparł głowę o jej blond włosy i zamknął oczy nie chcąc przerywać tej chwili.
- Chodź do środka. - Chwyciła go za nadgarstek i wciągnęła do domu. Nie mógł po prostu uwierzyć w to, że ktoś jest dla niego tak miły. Chciał częściej czuć to ciepło drugiego ciała, czuć przy sobie obecność Lucy. Dlaczego tak mu na niej zależało? - Uczysz się historii i nie obchodzi mnie czy chcesz czy nie...
- Lucy daj spokój, to tylko głupia kartkówka…
- To ocena, a każda ocena liczy się do świadectwa. Gdzie chcesz iść po liceum z tak słabymi ocenami, hmm? - Zapytała opierając dłonie na biodrach.
- Nie idę na studia...Znajdę jakąś pracę, a z resztą teraz mam coś ważniejszego do osiągnięcia!
- Niby co? - Zadała pytanie podnosząc jedną brew.
- Trzydziesty poziom w Lol'u, a mam już dwudziesty dziewiąty.
- Skoro tak, jeśli w dziesięć minut nauczysz się wszystkiego na historię, dam ci zagrać.
• • •
Muzyka dźwięczała jej w uszach. W sali było duszno i gorąco, ale nie przeszkadzało jej to. Alkohol przyjemnie huczał w głowie. Lili obok tańczyła ponętnie przy rurze, a stado napalonych, pijanych dziadów, patrzyło na nią jak polujący lew na gazelę. Ona sama nie mogła narzekać na brak "fanów". Około dwunastej przyszło kilku nowych klientów. W tym Laxus... Nie musiała się przejmować, że ją pozna, jej kocia maska, zasłaniała pół twarzy, włosy, wyprostowane, wydawały się dłuższe, a w półcieniu, miały kolor czerni. Widziała jak się rozglądał, jakby kogoś szukał. Wcześniej nie zauważyła, że jest przystojny... Spojrzał na Lili, a potem na nią. Zrobił trochę zdziwioną minę, chwilę jej się przyglądał, ale uznał że jednak jej nie zna. Wzruszył ramionami. Podszedł do jasnowłosej tancerki, szepnął jej coś na ucho, spojrzał na Canę, wręczył Lili zwitek banknotów i zniknął za drzwiami, prowadzącymi do klitki szefa.
- Cana, zaraz schodzimy. - Powiedziała do niej Lili. Gdy piosenka się skończyła, obie szybciutko zeszły ze sceny.
- Masz! - Cana wyciągnęła zza maski zwitek banknotów i rzuciła je koleżance.
- Ale… Przecież to twoja kasa, ty ją zarobiłaś...
- Mówiłam, że nie robię tego dla pieniędzy, więc bierz i nie gadaj. - Dziewczyny w ciszy zaczęły się przebierać.
- Laxus chciał nas dziś odprowadzić...Ale powiedziałam, że damy sobie same radę. - Powiedziała w końcu Lili.
- Dzięki. Niezbyt za sobą przepadamy.
- Dlaczego? Przecież jest z niego całkiem fajny gość. Gdyby był trochę starszy... Niestety, nie biorę się za młodszych.
- Przecież masz tylko dwadzieścia trzy lata, to tylko pięć lat różnicy.
- Tak, ale wiesz, takie coś, to jednak nie dla mnie. A mogę wiedzieć, czemu się tak nie lubicie?
- Cały czas się mnie czepia, nawet nie wiem dlaczego. Tak było już od dawna, ale odkąd zamieszkałam z ojcem... Zaczął mi docinać. Tak strasznie mocno. Szczególnie, że mój ojciec uczy w naszej szkole i jest wychowawcą naszej klasy. On z tego co wiem, mieszka z dziadkiem i nie dogaduje się z nim za dobrze.
- Tak, cały czas przychodzi tu do ojca... Szefa. Też się z nim nie dogaduje, ale to dlatego, że po śmierci matki, szef zostawił go u dziadka. Może to dlatego?
- Ale czemu jest dla mnie taki wredny?
- Dogadujesz się dobrze z ojcem, może to dlatego?
- Czy to można nazwać dogadywaniem się? Gildarts stał się strasznie nadopiekuńczy po śmierci mamy. Jakby myślał, że mi może stać się to samo.
- Może chcesz o tym porozmawiać? Wyrzucenie z siebie tego co leży na sercu, pomaga.
- No bo... Ja... - Po policzku Cany zaczęły spływać łzy. - Całe życie mieszkałam z matką. Moi rodzice nie wzięli ślubu, jednak czasem Gildarts mnie odwiedzał. Płacił na mnie. Nie żyło nam się źle. Mama miała słabość do alkoholu, ale nie była pijaczką, nigdy mnie nie zaniedbywała. Jednak, mimo, że mieszkałyśmy razem pod jednym dachem, żyłyśmy osobno. Nic o sobie nie wiedziałyśmy. Może gdyby było inaczej... Gdybym wiedziała, jak ona cierpi... - Alberona ukryła twarz w dłoniach płacząc. Lili przytuliła ją do siebie i zaczęła głaskać po głowie.
- Ciii... Już spokojnie. - Chwilę później szatynce udało się uspokoić i opowiadała dalej.
- W zeszłym roku, pod koniec pierwszego semestru, pojechaliśmy z klasą na wycieczkę, na tydzień. Gildarts akurat wrócił i zatrudnił się w naszej szkole, jako nauczyciel w-f'u, bo wcześniejszy odszedł na emeryturę. Gdy wróciłam... - Wpatrywała się pustym wzrokiem w ścianę. - Na początku, gdy weszłam do mieszkania, myślałam, ze wyszła. Wiesz, wieczór, cicho ciemno...Dopóki nie weszłam do jej sypialni. Na szczęście okno było otwarte, bo już sam widok był nie do zniesienia. Pocięła się. A potem się powiesiła. - Lili zakryła usta. - Musiała to zrobić na krótko przed moim przyjazdem. Krew jeszcze kapała. Zadzwoniłam na pogotowie. I po ojca. Dalej nie pamiętam, straciłam kontakt ze światem. Przez kilka dni prawie nic nie jadłam, mało piłam. Na pogrzebie zemdlałam. Później zamieszkałam z ojcem. A potem zaczęłam się szlajać po barach i innych takich klitkach. I sama widzisz jak skończyłam. - Pociągnęła nosem. Lili podała jej chusteczkę.
- Nie martw się. Będzie dobrze. Przynajmniej masz kogoś, kto się tobą opiekuje.
- A ty dlaczego tu pracujesz?
- Wychowałam się w domu dziecka. Gdy już w końcu z niego wyszłam, dzięki pomocy znajomych wychowawczyń znalazłam mieszkanie i pracę. Miałam nawet chłopaka, Yukito. Gdy miałam dziewiętnaście lat zaszłam w ciążę. Strasznie się cieszyliśmy, planowaliśmy ślub. Wtedy Yukito miał wypadek na motorze. Zmarł na miejscu. Ja nie mogłam pracować, bo byłam w ciąży. Potem trudno było mi znaleźć pracę. W końcu wylądowałam tutaj. Nie jest łatwo, ale gdyby nie Laxus, pewnie musiałabym znaleźć jeszcze drugą pracę, żeby zarobić na siebie i Masami.
- Naprawdę Laxus jest dla ciebie taki miły... Szkoda, że tylko dla ciebie.
- Ech, nie przejmuj się. Może mu się podobasz, a nie wie jak zagadać?
- Bogowie! Nawet tak nie żartuj! - Obruszyła się Cana i wyszły razem z pubu.
A: Tadaima!!!!!!!!!!
N: Powstanie z martwych! (Nie było internetu)
M: Idiotki do kwadratu, przecież wytrzymały i nawet było fajnie :3
S: Nie kłóć się, bo ci mózg zlasują.
M: Tak to święta prawda - nie kłóć się z idiotami, najpierw sprowadzą cię do swojego poziomu, a potem pokonają doświadczeniem.
N: Możecie się nie wtrącać? To nasz dialog!
A: No nie czepiaj się ich tak, ja tam kocham ich wszystkich *przytula Meredis*
M: Fuuuuuuuj! *ucieka*
S: Mnie też możecie przytulić ^^
N: Jak zdejmiesz koszulkę, to pogadamy.
A: Ej idźcie se pokój wynajmijcie. Meredis dopiero wróciła z terapii podepresyjnej. Jak was usłyszy to tu zwymiotuje...
N: Dobra, później porozmawiamy o hentaiu z Salamandrem, ale póki co wróćmy do bloga. Eeee...Jak obiecałyśmy to napisałyśmy, a wena nadal dopisuje... Przynajmniej na tym blogu.
A: Tak, na reszcie to tak jakby... >.< *zakłopotana* eeee.... no tam teges... coś tak wiecie... >.<'
S: Taaa, Natsu to tylko o +18 myśli! (I pisze)
M: A ty to co? Ty w nich występujesz jaszczurko! Zresztą An nie lepsza, napisała chyba pół następnego rozdziału i dupa wołowa zacięła się xD *turla się ze śmiechu*
A: WON!
N: Tag, właśnie won!... Salamander spotkamy się później ;)
A: A ty co zamieniasz się w laleczkę Bickslowa? O.o gdzie ja żyję...?
M: Mówiłam, idiotki do kwadratu...-.-'
Pierwsza :D taa moze bo pisze prawie o 12.00 w nocy? o.O ale kit z tym...>ziew<
OdpowiedzUsuńS: idz lepiej spać, ja napisze.
dzieki. A i na poczatku sory za bledy. komp mojej siostry i dziwna klawiatura. taka.... dobra nie wazne
S: teraz ja. Hmm to tak. Głupi ojczym Natsu -,- klotnia Lucy i Natsu, brakowalo jej tylko pocalunku na koniec. I biedna Cana. Ciekawe co Laxus do niej czuje :3 jestem ciekawa kiedy wroci tatko Lucy. Mei by chciala zeby on wrocil i zastal Lucy na scence pocalunku z Natsu. Taaa ona naprawde uwielbia Nalu. No i Grevie. No i Jerze i Galevy. Ta trochę tego jest. Dobra mi rowniez klawisze sie myla. bosz pewnie blad na bledzie... sory o polnocy pisac z zamykajacymi sie oczami.
Branoc Mei, Sherry :3
Laxana, Laxana everywhere!
OdpowiedzUsuńBiedna Cana :< Kurcze, gdybym miała wymyślić dla niej inną pracę, to chyba by mi się to nie udało - striptizerka i już! A Laxus mógłby ją rozpoznać, wziąć w objęcia (... :D), a NatsuSalamander, która ma teraz głowę tylko do osiemnastek (i dobrze!) spełniłaby moje hentai dream :D
Hmm.. Nie mam dzisiaj głowy do komentowania, więc po prostu życzę weny i pozdrawiam :)
Trochę smutna przeszłość Cany. ;cc W sumie to tu prawie wszyscy taką mają. >.<
OdpowiedzUsuń"- Ech, nie przejmuj się. Może mu się podobasz, a nie wie jak zagadać?
- Bogowie! Nawet tak nie żartuj! - Obruszyła się Cana i wyszły razem z pubu."
Haha, to było dobre. xD
Natsu pali ?! Gray prawdopodobnie bierze narkotyki ?! O.o O ludzie ! Wy to umiecie wymyślić. :D No, to czekam na ciąg dalszy.
Pozdrawiam i życzę weny !
~Shina
Jej, co raz ciekawiej się robi ;>
OdpowiedzUsuńZaczynam się przyzwyczajać do tego, że Natsu mieszka u Lucyny :D No i dość sporo o Hanie było, fajnie to wyszło.
Ale że zabrały różowowłosego na zakupy? Dla faceta to już nie wiem co gorsze xDDD
No i Erza, biedna, speszona... Wystarczyło jej powiedzieć o kolorze włosów i od razu się zrobiła spokojna, gdyby wiedzieli wcześniej :D Ciekawe tylko jak się na randce zachowa.
Rozwalił mnie Gray czarodziej "czary mary" :DDD. Ale Gruvia w waszym wykonaniu póki co BARDZO przypadła mi do gustu :3 Ahh, no i LoL, omal z krzesła przez to nie spadłam ^.^ Ale tak myślę sobie, te buciory jego, kolczyki w uszu... on takim jakby skinem jest? ;P
Cana... Fajnie, że opisane zostało co dokładniej stało się z jej matką, no i o Laxusie też. Biedna dziewczyna ;C I oczywiście historia Lili, nawet nie macie pojęcia ile ja takich znam z życia - tyle, że dziewczyny wtedy albo mają szczęście, albo lądują jeszcze gorzej...
+18? Czy ja widziałam gdzieś +18?! *Zboko-Yasha mode on* - Yasha zawsze chętna :3 :DDD
Buziaki, i oby wena wam dopisywała jak dotychczas :*
Hahahaha!!! No nie mogę!!! Jakie epickie lądowanie Lucy :D. Normalnie jak w serii "Phantom Lord" :). Natsu, ty to masz szczęście, które doceniliby inni, a ty to jakoś tak... Ja nie wiem... Jesteś mężczyzną to się tak zachowuj i korzystaj z okazji :D.
OdpowiedzUsuńTragedia!!! Cana, to nie rozwiąże problemów!!! Wiem, mogę mówić, jak do ściany... No, ale na serio tak jest... Lepsza jest rozmowa. Pozwala wyjaśnić i pociesza :). No, ale twój wybór. Mam nadzieję, że autorki jednak szykują dla ciebie happy end :D.
Ach!!! Natsu w samym ręczniku!!! Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!! Ja wolę bez :D. Dobra, dobra, koniec, bo się chłopak zawstydzi i więcej go nie zobaczę w samym ręczniku. A tego nie chcemy, prawda??? Ach, jak sobie wyobraziłam te jego kolczyki... *marzycielka* Wygląda pewnie całkiem, całkiem :D. Tak ciasteczkowo, jak mniemam :).I jego rozmowa z Lucy... Dziwi mnie spokój z jakim mówił, o przemocy fizycznej, której doświadczy po powrocie do domu... Jak można??? Nikt nie ma prawa znęcać się nad drugim człowiekiem... Natsu, życie jest piękne, ale ludzie to małpy!!! No pewnie nie wszyscy, ale zawsze się znajdą. Mam tu na myśli ojczyma Dragneela. Nawet nie będę wypisywać jego imienia, gdyż się nim brzydzę!!!
Erza, randka to nie ślub i nie koniec świata :D. Wierz mi :D. Będzie dobrze :). No Natsu, zawiodłam się na tobie... Kto, jak kto, ale ty??? Palisz??? Niedobry chłopczyk, niu, niu, niu :D. Zaraz usiądziesz na karnego jeżyka i przestanie być zabawnie!!! Albo fajki i jeżyk, albo bez fajek i szczęście. Co wybierasz??? Masz 10 sekund!!! 1...2........10.... I jaka decyzja??? I słusznie :D. Cieszę się :D. No, dziewczyny, jedną sprawę załatwiłam :D. Jeszcze została Cana. Ale to już pozostawiam Wam :).
Heh, ale wpadka :D. Natsu, ty to potrafisz wpaść jak śliwka w kompot :D. Ale przed chwilą obiecałeś rzucić palenie i co??? Mam ci to jakoś wyperswadować??? Wierz mi, że potrafię być przekonująca :D. i to bardzo :P. Bardzo podobało mi się spotkanie naszej uroczej dwójki z Haną :). Bardzo lubię to postać ;). Tak jak Canę, która, niestety, się stacza... Ech, zróbcie coś, by tak nie było. Wierzę w Was :).
Ach, GrUvia!!! A właściwie jej początki :). O Shiori dużo się dowiedziałam, ale dalej niewiele wiem o Gray'u... Mam nadzieję, że więcej wyjaśnicie w kolejnych rozdziałach :D. A będzie GaLe??? Bo jak na razie cisza w tej kwestii :D.
"Kłótnie to słowa wypowiedziane w nadmiarze emocji, które czasem nie powinny ujrzeć światła dziennego, ale istnieją słowa które potrafią wszystko naprawić. Lecz bez względu na wszystko to uczucia liczą się najbardziej, po prostu przeproś" - Ach!!! Jakże te słowa są mądre!!! I, co najważniejsze, prawdziwe ;). Pięknie to napisałyście. I w ogóle cały akapit z rozmowy Natsu z Haną był cudny!!! Aż się wzruszyłam!!! Kocham tego bloga!!!
Lucynka w szlafroczku koloru różowego??? Hmmm.... Ulubiony kolor, jak mniemam :P. Ciekawe czemu??? I były przytulańce!!! Hura!!! Lucy w szlafroczku (różowym!) rzuciła się na Natsu, jak lew polujący na antylopę :D. Heh, zagalopowałam się nieco :D. Ale co tam :). Musicie mi wybaczyć, ale gdy czytam o NaLu, zawsze mam nadzieję, że dojdzie do czegoś więcej :). A dojdzie, co nie??? Natsu normalnie rozwalił system!!! Jego szczerość mnie dobiła i sprawiła, że leżę na podłodze i próbuje się z niej podnieść :D.
Kurcze. Nie wiedziałam, że ten komentarz wyszedł mi taki długi, dlatego musiałam go podzielić. A stało się tak, ponieważ lubię komentować każdy z akapitów osobno ;). C chyba widać :D.
UsuńCD:
Idźmy dalej. Temat Cany powraca. Tak właśnie myślałam... Żal mi takich osób... W realnym życiu też, niestety, zdarzają się takie rzeczy. I uważam, że zwykła rozmowa mogłaby zapobiec podobnym zdarzeniom. W dzisiejszych czasach zbyt małą uwagę przywiązuję się do uczuć i więzi, a za dużą - do dóbr materialnych. Wszyscy gonimy za tym, czego nie weźmiemy do grobu, a później jesteśmy wyzuci z sił i nie mamy czasu, by cieszyć się tym, co otrzymaliśmy od losu... Ech... Dlatego ja zawsze optymistycznie patrze na wszystko, co mnie spotyka. Może nie mam popapranego życia jak Cana, ale wiem dużo o nim i tym jak fatalne może być. Dlatego powinniśmy pielęgnować wszystkie znajomości. Może akurat dzięki nam i zwykłej rozmowie, ktoś zmieni totalnie swoje życie i stanie się szczęśliwy??? Mam nadzieję, że z Caną właśnie tak będzie :).
I taka mała uwaga. Piszę się "mimo że", bez przecinka po "że" :). Tak samo jest z "pomimo że". Wiem - czepiam się, gdyż mam nadzieję, że w ogóle czytacie moje komentarze :D. Pozdrawiam :D.